Virtuti Militari – najstarszy order wojskowy o wyjątkowo zawiłej historii

opublikowano: 2018-06-18, 17:01 — aktualizowano: 2024-08-15, 05:00
wolna licencja
22 czerwca 1792 roku po bitwie pod Zieleńcami przeciw armii rosyjskiej król Stanisław August Poniatowski ustanowił order Virtuti Militari. Wydaje się, że w zamyśle króla miały być upamiętnieniem tylko tej wojny. Monarcha nawet nie mógł przypuszczać, że ten świeżo utworzony order, wzorowany na austriackim Orderze Marii Teresy, stanie się z biegiem czasu najstarszym funkcjonującym odznaczeniem wojskowym na świecie.
reklama

Virtuti Militari – zobacz też: Józef Poniatowski: „Większy niż król ten książę”?

Stanisław August w stroju koronacyjnym (aut. Marcello Bacciarelli , domena publiczna).

W XVIII wieku funkcjonowały w Polsce odznaczenia takie jak mocno zdewaluowany za Augusta III Order Orła Białego i Order Świętego Stanisława utworzony na początku panowania Stanisława Augusta. Ponadto medalami odznaczano także weteranów, którzy przesłużyli w wojsku osiemnaście lat. Brakowało jednak odznaczenia stricte wojskowego nadawanego za zasługi poszczególnych żołnierzy. Takie ordery funkcjonowały w innych państwach europejskich już od dłuższego czasu. Blisko sto lat przed Orderem Virtuti Militari powstał we Francji Order Świętego Ludwika. Z biegiem czasu także kolejne państwa brały przykład z kraju nad Loarą.

Bitwa pod Zieleńcami – okazja niewykorzystana militarnie

Bitwa pod Zieleńcami stoczona 18 czerwca 1792 była pierwszym sukcesem w toczącej się wojnie. Choć pierwsze uderzenie Rosjan zmiotło polskie oddziały w centrum, to udało się szybko odtworzyć pierwszą linię. Później rozsypała się jeszcze jazda polska na prawym skrzydle, jednak i ją udało się w końcu uformować. Utrzymanie dyscypliny dało Polakom przewagę, ponieważ ataki Rosjan nie obyły się bez dużych strat. Bitwa mogła skończyć się większym sukcesem, jednak w kluczowym momencie, gdy ks. Poniatowski nakazał natarcie, generał-major Mikołaj Czapski odmówił wsparcia.

W dalszym toku bitwy polskiej piechocie przy wsparciu dział udało się utrzymać szyki i odebrać inicjatywę Rosjanom. Dowodzący wojskiem carskim gen. Markow nie otrzymał koniecznych posiłków. W czasie trwania pojedynku ogniowego Poniatowski rzucił na prawe skrzydło rosyjskie trzy bataliony piechoty wspartej dużymi oddziałami jazdy. Obejście skrzydła udało się, jednak Polacy nie uderzyli od razu, przez co manewr nie był tak skuteczny, jakim mógł być. W końcu gen. Markow zawinął oddziały w czworoboki i rozpoczął odwrót. Polacy nie zaatakowali odchodzącego wroga. W ciągu dziewięciu godzin walki stracono ok. 1000 ludzi (zabitych i rannych) i trzy działa, przy stratach rosyjskich wynoszących około 2000.

Sukces odniesiony w bitwie był bardzo ograniczony. Niesubordynacja Czapskiego zniweczyła szansę na dokonanie rozbicia oddziałów wroga. Sam generał-major zasłaniał się tym, że rozkaz otrzymał ustnie, a nie na piśmie, toteż nie mógł wiedzieć, czy jest on autentyczny. Można sądzić z całą stanowczością, że w rzeczywistości przesądziły o tym sympatie do Targowicy – te były żywione nie tylko przez tego dowódcę, ale i wśród szeregowych żołnierzy.

Okazja do ustanowienia orderu

Wiadomość o wygranej zmieniła nastroje w stolicy. Książę Sanguszko przywiózł do Warszawy zdobyty sztandar. Od czasów Jana III jest to pierwsza wstępna bitwa, którą Polacy wygrali bez niczyjej pomocy – pisał do swojego bratanka król Stanisław August. Zachęcany do poruszenia narodu i odwiedzenia walczących, monarcha zapytał o to, czy w obozie będzie miał „wygody i kuchnię przyzwoitą”. Tych jednak zabrakło, więc Sanguszko wrócił do wojska sam, chyba rozumiejąc, że wobec takiej osobliwości, lepiej byłoby, gdyby król się żołnierzom nie pokazywał, jako człowiek niezbyt marsowy.

reklama

Znacznie lepszym posunięciem było wydanie medali, o których król myślał od pewnego czasu. Żądanie takie znalazło się w raporcie wysłanym do Stanisława Augusta przez ks. Józefa Poniatowskiego jeszcze w dniu bitwy pod Zieleńcami. Wymieniał przy tym 16 oficerów, którzy zasłużyli się dla prowadzonej kampanii. Monarcha nie utworzywszy żadnej instytucji formalnej, ale wysłał do bratanka 20 medali złotych dla oficerów i 40 srebrnych dla szeregowych. Oprócz Kościuszki i generała Wielhorskiego, który uderzył w drugiej fazie bitwy na skrzydło rosyjskie, znaleźli się wśród wymienionych również i niżsi oficerowie. Nazwiska tych i następnych uhonorowanych medalem znajdziemy wśród przywódców zbliżającej się insurekcji.

Medale Virtuti Militari z 1792 (fot. Mathiasrex Maciej Szczepańczyk, opublikowano na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0)

Wśród wskazanych do odznaczenia był także Michał Chomętowski, wówczas kapitan. Król nie wiedział, ze wysłał odznaczenie przyszłemu jakobinowi, który dwa lata później będzie usiłował zastrzelić zasłaniającego go Kilińskiego, a samego monarchę aresztować. Chomętowski jednak nie poniósł konsekwencji. Obroniono go nawet, przed tłumem, który chciał go rozsiekać. Wstawił się za nim sam Kiliński, a także gen. Mokronowski – ten także znalazł się wśród pierwszych odznaczonych orderem Virtuti Militari. Odznaczenie na pewno pomogło jakobinowi zachować życie (z pewnością bardziej niż fakt, że był w czasie incydentu pijany). Los jednak bywa przewrotny i Chomętowski zginął pod Chełmem miesiąc później.

Despotyczny order?

Początkowo odznaczenie było wydawane bez jakichkolwiek ram prawnych. Późniejszy statut tworzył pięć klas – Krzyż Wielki, Komandorski, Kawalerski, Złoty i Srebrny. Stworzono także kapitułę, która miała usprawnić wydawanie odznaczeń – nazwiska większości członków znaleźć można na liście pierwszych uhonorowanych.

Sytuację Orderu zmieniło przyłączenie się króla do Targowicy. Targowiczanie nie myśleli oczywiście o uznaniu orderu. Dla nich był on symbolem „despotyzmu” i naruszeniem równości szlacheckiej, która przecież razem ze złotą wolnością wylewała się z ust przywódców i członków konfederacji. Powstawały uniwersały nakazujące zwrot wydanych medali. O zachowanie orderu prosiło wojsko, które już przysięgło wierność konfederacji. Na swój sposób protestował wspomniany wcześniej ks. Sanguszko, który kazał odlać sobie trzy razy większe odznaczenie, prosząc by ktoś spróbował „odjąć mu tę ozdobę”.

Krzyż Orderu Virtuti Militari 1792 (fot. Mathiasrex Maciej Szczepańczyk, opublikowano na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0)

Virtuti Militari i jego dalsza historia

Ponownie zalegalizowano go w czasie sejmu grodzieńskiego, mimo protestów stronnictwa rosyjskiego. Z tego powodu doszło do poważnej afery dyplomatycznej. Dopiero wtedy order uzyskał ramy prawne, bez których dotychczas funkcjonował. Znów jednak został zniesiony w 1794 roku przez Radę Nieustającą. W tym samym roku Kościuszko nie przyjął od króla 130 Orderów Virtuti Militari, nadając zamiast tego złote obrączki z inskrypcją „Ojczyzna - Obrońcy Swemu”.

Próba opisania historii Orderu Virtuti Militari sprowadza się do opisu blisko 230 lat historii Polski. Odznaczenie powróciło wraz z Księstwem Warszawskim, później wraz z odrodzoną Rzeczpospolitą. Wręczali go także komuniści, którzy wbrew pozorom nie usiłowali go usunąć uznawszy za order burżuazyjnej Polski. Wśród odznaczonych znajdziemy zatem zarówno Władysława Andersa, Karola Świerczewskiego, wreszcie Żukowa, a nawet Czang Kaj-szeka. Można więc śmiało uznać, że Virtuti Militari to nie tylko najstarsze funkcjonujące odznaczenie wojskowe, ale także odznaczenie o wyjątkowo zawiłej historii.

Bibliografia:

  • Krzysztof Filipow, Order Virtuti Militari 1792-1945, wyd. Bellona, Warszawa 1990;
  • Zbigniew Góralski, Stanisław August w insurekcji kościuszkowskiej, wyd. PWN, Warszawa 1988;
  • Wojciech Stanisław Mikuła, Zieleńce-Dubienka. Z dziejów wojny w obronie Konstytucji 3 maja, oficyna Wydawnicza „Ajaks”, Pruszków 1995;
  • Adam Wolański, Wojna polsko-rosyjska 1792, wyd. Bellona, Warszawa 1996.

Redakcja: Maciej Zaremba

Polecamy e-book Marka Telera pt. „Kochanki, bastardzi, oszuści. Nieprawe łoża królów Polski: XVI–XVIII wiek”

Marek Teler
„Kochanki, bastardzi, oszuści. Nieprawe łoża królów Polski: XVI–XVIII wiek”
cena:
11,90 zł
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
79
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-12-9

Książkę można też kupić jako audiobook, w tej samej cenie. Przejdź do możliwości zakupu audiobooka!

reklama
Komentarze
o autorze
Szymon Aleksander Grzegrzółka
Student Dziennikarstwa i Historii na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Interesuje się dziejami nowożytnej Europy Środkowo-Wschodniej. Jako autostopowicz lub cyklista z zapałem zwiedza ten region. Pasjonat rosyjskiej prozy. Niedoszły listonosz.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone