Violetta Wiernicka – „Polacy, którzy zadziwili Rosję” – recenzja i ocena
Violetta Wiernicka – „Polacy, którzy zadziwili Rosję” – recenzja i ocena
Jako jedna ze specjalistów polsko-rosyjskich relacji w XIX wieku autorka z pewnością daje gwarancję solidnego przygotowania pozycji. Zwłaszcza, że wbrew obiegowej opinii i wyobrażeniom Polacy w państwie carów nie zajmowali się wyłącznie niepodległościowymi spiskami.
Nasi rodacy i przodkowie często okazywali się cichym motorem postępu w nauce, technice, architekturze czy w sztuce i tzw. kulturze wysokiej. Robili też całkiem udane kariery w carskim rządzie, administracji, parlamencie czy wojsku. I w stosunku do swojej liczebności proporcjonalnie było ich tam więcej.
Wynikało, to zdaniem autorki (w moim odczuciu jak najbardziej słusznym), z lepszego systemu edukacji na ziemiach polskich (zwłaszcza do końca I połowy XIX wieku), aniżeli rdzennie rosyjskich. Dowodem na to niech będą przytoczone przez autorkę przykłady jak to wykształceni zesłańcy na Syberii (albo nawet na rosyjskiej prowincji) są intensywnie poszukiwani przez miejscowe elity. W zamian za fikcyjne etaty, złagodzony do granic możliwości reżim zsyłki, wykształceni zesłańcy albo oddawali swe umiejętności dla dobra lokalnej społeczności albo wzmacniali lub nawet propagowali kulturę.
W świecie nauki i sztuki to było łatwiejsze. Wystarczyło się wykazać pracowitością zdolnościami oraz mieć trochę szczęścia. Jak w przypadku baletowej rodziny Krzesińskich na przykład. Zesłanie Adama Mickiewicza nie przypominało opisów choćby spod jego własnego pióra. Innymi słowy – o ironio, carskie samodzierżawie okazuje się życzliwe dla talentów.
Wiernicka zgrabnym językiem i licznymi przykładami to udowodniła. Na uwagę zwracam również fakt przedstawienia szerokiemu gronu czytelników sylwetki licznych, mało znanych Polaków, często nietuzinkowych postaci. Książka pokazuje dość silnie więzi i relacje polsko-rosyjskie, które przetrwały czasem i do dziś. Podział na poszczególne dziedziny życia również ułatwia zapoznanie się z osiągnięciami naszych rodaków.
Jedyne zastrzeżenie mam do doboru przedstawicieli sztuki Marsa. Do końca nie rozumiem co tam robi Tadeusz Kościuszko (bo raczej mało prawdopodobne, żeby zadziwił Rosjan…), ale wpisanie na tę listę gen. Antona Denikina tylko z racji polskiej matki to w moim odczuciu jest nieco naciągane.
Akurat w tej kwestii naprawdę można wiele wybrać – gen. Adam Kwieciński (bohater wojny rosyjsko-tureckiej 1877-1878), choć prawdziwe bogactwo daje nam carska marynarka: kpt. Kazimierz Kietliński, kpt. Kazimierz Porębski, porucznik Xawery Czernicki (może dzięki temu rozpropagowano by sylwetkę patrona okrętu logistycznego Polskiej Marynarki Wojennej, który bierze udział w najbardziej medialnych misjach natowskich), kpt. Mikołaj Podgórski…
Ale, że w tym zestawieniu nie znalazł się miczman Jerzy Wołkowicki, który swoją postawą w bitwie pod Cuszimą zadziwił nie tylko carską Rosję, ale przypadkowo przeszedł do legendy sowieckiej marynarki – tego nie jestem w stanie zrozumieć. I to dla mnie jedyny minus tej pozycji.