Vincent Nouzille - „Zabójcy w imię Republiki” - recenzja i ocena
Pozycja jest śmiertelnie poważna i to w zupełnie dosłownym tego słowa znaczeniu, bowiem pozycja pt. „Zabójcy w imię Republiki” opowiada historię zabójstw (po francusku [homicide]) wrogów Francji wykonywanych na zlecenie jej prezydentów. Wydanie zezwolenia na pozbawienie życia stanowi prezydencką prerogatywę od powstania V Republiki w 1958 roku.
Ich realizacją zajmuje się Wydział Czynny Zarządu Operacji DGSE ([Direction générale de la Sécurité extérieure]; Dyrekcja Generalna Bezpieczeństwa Zewnętrznego). Autor twierdzi, że tego typu działania nie są codziennością ani czynnością prewencyjną. Jak mówi cytowany w książce oficer z kręgu kierownictwa DGSE „to nie do końca uchwytna zasada, którą kierują się wszystkie tajne służby. Jeśli ktoś coś zrobi, odpowiada się: namierza osoby odpowiedzialne. (…) Mamy prawo do pościgu i ukarania winnych, aresztując ich albo zabijając” (s. 9). Zatem zabójstwo, na które przyzwolenie wydaje prezydent Francji, jest – przynajmniej w teorii – formą odpowiedzi. W swojej najnowszej książce, Nouzille twierdzi, że w latach 2013-2016 były francuski prezydent Franocois Holland wyraził zgodę na likwidację co najmniej 40 HVT (High Value Targets).
Tym niemniej, pozycji tej nie można oceniać jedynie przez pryzmat „operacji homo”. Dotyczy ona bowiem także relacji między przełożonymi a podwładnymi, sposobu funkcjonowania instytucji bezpieczeństwa oraz procesów decyzyjnych. Autor sprawnie łączy rozważania na temat rozterek prezydentów nt. przeprowadzanych operacji z ich rzeczywistą realizacją oraz udziałem w tym procesie ogniw pośrednich, czyli szefów służb, wydziałów i komórek.
W efekcie, czytelnik otrzymuje niezwykłą analizę porównawczą osobowości francuskich prezydentów. Każdy z rządzących od 1958 roku miał swoje unikalne podejście, a jednak korzystał z udostępnionych mu prerogatyw. Z drugiej strony, pozycja zawiera opisy realizacji, niemal wyjęte z powieści szpiegowskich – z tą zasadniczą różnicą, że są prawdziwe. Wreszcie, mamy okazję przyjrzeć się również ogniwom pośrednim, czyli wysokim funkcjonariuszom wywiadu francuskiego.
Jak pisze autor, niektórzy prezydenci umywali ręce od podejmowania decyzji w sprawie operacji „homo”, w związku z czym odpowiedzialność ta przechodziła na oficerów. Jeden z rozdziałów to rozmowa autora z jednym zabójców, pracującym dla SDECE ([Service de Documentation Exterieure et de Contre-espionnage]; Służba Dokumentacji Zagranicznej i Kontrwywiadu) w okresie algierskiej wojny o niepodległość. W końcu fabuła książki zahacza o ewolucję francuskiego wywiadu i pokazuje Wydział Czynny w szerszym kontekście wydarzeń, które doprowadziły do zmiany SDECE w DGSE w 1982 roku.
Książka ma układ chronologiczno-geograficzny. W swej początkowej części dotyczy wojny w Algierii i pierwszych „operacji homo”. Następnie przechodzimy do Afryki w okresie dekolonizacji. Przez jej stronice przewijają się niezwykłe postacie, takie jak np. jeden z najsławniejszych najemników Bob Denard czy twórca koncepcji „Françafrique” Jaccques’a Foccart. Czytelnik wędruje przez Czarny Kontynent wszerz i wzdłuż wraz z nimi, od Maroka do Oceanu Indyjskiego, od Libii i Czadu po Angolę.
Następnie przenosimy się na niedaleki, równie ważny obszar – Bliski Wschód. Dzięki książce możemy prześledzić polowania, jakie francuskie służby w latach 70 i 80. XX wieku prowadziły na Abu Nidala, czy Carlosa. Autor nie pomija też sprawy zatopienia w 1985 roku należącego do Greenpeace statku „Rainbow Warrior”. Wreszcie, lata dziewięćdziesiąte to Bałkany, masakra w Srebrenicy, polowanie na Karadzicia i Mladicia oraz daleko idące wsparcie dla chorwackich sił specjalnych. Wraz z atakami na World Trade Center także i Francja weszła w nowe tysiąclecie wojną z ugrupowaniami terrorystycznymi. Końcowy fragment książki to walka z Al-Kaidą Islamskiego Maghrebu (AQIM) oraz udział w wojnie w Libii. Nouzille opisuje również niefortunną wpadkę jednego z zabójców Wydziału Czynnego z 2002 roku na terenie Hiszpanii oraz komplikacje dyplomatyczne, jakie wywołała.
Wielcy nieobecni tej książki to zimnowojenna konfrontacja oraz służby specjalne innych mocarstw. Tematy te przewijają się w sposób śladowy. Brak informacji z obszaru na wschód od Odry nowo mianowany szef służby komentował w 1981 roku następująco: „Nic na Wschodzie? Ależ panowie, gdzie właściwie jest nasz wróg: na Wschodzie czy na Zachodzie?” (s. 106). Konfrontacja Wschód-Zachód stanowi raczej tło dla ochrony rozpadającego się imperium francuskiego i prób utrzymania wpływów na Czarnym Kontynencie.
Niemniej, szczegółowy charakter książki – odzwierciedlony w mnogości nazwisk, różnych nazw i dat – będzie niewątpliwą zaletą dla osób interesujących się bezpieczeństwem międzynarodowym. Jest to bardzo wartościowa lektura, dostarczająca wiedzy o walce z terroryzmem i działalności służb francuskich w ostatnim półwieczu. Polecam!