„Upstairs Downstairs” czyli „Downton Abbey” czterdzieści lat temu
Serial, który mam teraz na myśli to Upstairs Downstairs i nie był nigdy wyświetlany w Polsce. Wprawdzie posiadacze co poniektórych pakietów telewizji kablowej mogą twierdzić coś innego, ale nie będą mieli racji. Widzieli oni bowiem zupełnie inny (zresztą niezbyt udany) serial pod tym samym tytułem – coś pomiędzy sequelem a rebootem. Upstairs Downstairs o którym piszę to serial z lat siedemdziesiątych minionego stulecia, zaś dotarcie do niego przez polskiego odbiorcę jest – dzięki postępom globalizacji – już możliwe, choć nadal wymagające dużej determinacji. Sytuacja jest więc lepsza, niż jeszcze kilkanaście lat temu: można zamówić DVD z zagranicy, można też skorzystać z odpowiednich serwisów internetowych (wcale niekoniecznie ważących sobie lekce prawa autorskie, ale np. takich jak Netflix). Ktoś mógłby jednak spytać, po co zajmować się takimi „ramotami z lamusa”, które w dodatku mało kto w Polsce widział. Przede wszystkim dlatego, że mamy do czynienia z tekstem kultury o tematyce historycznej, warto więc przyjrzeć się, jak historia jest w nim przedstawiana. Poza tym Upstairs Downstairs to część historii telewizji i przemysłu rozrywkowego. No i last but not least – to wcale nie takie ramoty.
Downton Abbey przed Downton Abbey
Upstairs Downstairs pod wieloma względami może kojarzyć się z Downton Abbey, zaczynając od samego pomysłu na serial, odzwierciedlonego zresztą w tytule – ukazania życia państwa (upstairs) i służby (downstairs), zajmujących zgodnie z przyjętym zwyczajem osobne kondygnacje w domu nr 165 przy Eaton Place w eleganckiej londyńskiej dzielnicy Belgravia (konsekwentnie posługuję się tytułem oryginalnym, ponieważ zaproponowany przez tłumaczy remake’u Schodami w górę, schodami w dół nijak nie oddaje istoty treści w nim zawartych). Serial zresztą często jest przedstawiany jako jedno z głównych źródeł inspiracji dla dzieła Juliana Fellowesa (nie ukrywam, że było to powodem, przez który sam po Upstairs Downstairs sięgnąłem), zaś skala natchnień i zapożyczeń bywa taka, że niektórzy posuwają się do oskarżeń o plagiat.
Na pomysł serialu wpadły pod koniec lat sześćdziesiątych dwie przyjaciółki – aktorki Jean Marsh i Eileen Atkins. Przez pewien czas bezskutecznie próbowały przekonać do swoich koncepcji osoby decyzyjne w kilku studiach telewizyjnych. Mimo niepowodzeń nie poddawały się i w końcu London Weekend Television znalazła dla wymyślonego przez nie serialu czas antenowy. Dodajmy, że wyjątkowo mało atrakcyjny czas antenowy – niedziele, po dziesiątej wieczorem. Pora emisji nie przeszkodziła jednak Upstairs Downstairs, którego głównym scenarzystą został Alfred Shaughnessy, w zostaniu przebojem.
W latach 1971-1975 nakręcono pięć serii Upstairs Downstairs, liczących łącznie 68 odcinków. Serial cieszył się powodzeniem w Wielkiej Brytanii, wyświetlany był też m.in. w Niemczech Zachodnich. Sieć PBS dystrybuowała go w Stanach Zjednoczonych, gdzie zdobył kolejne rzesze wielbicieli – dokładnie tak jak Downton Abbey niemal cztery dekady później. Niestety nie było dane się z nim zapoznać widzom w Polsce ani innych krajach bloku wschodniego. Sama Marsh twierdzi, że kraje komunistyczne nie były zainteresowane dziełem, w pozytywnym świetle przedstawiającym przedstawicieli wyższych sfer (serial bezskutecznie próbowano sprzedać do Związku Radzieckiego). Inna sprawa, że osobiście recepcję zachodniej popkultury w PRL uznać trzeba za dość specyficzną – oczywiście obowiązywała cenzura polityczna, zaś choć liczba dzieł zza Żelaznej Kurtyny docierających do nas była ograniczona, na ogół była to produkcja na wysokim poziomie – jednak bardzo wiele filmów czy seriali, teoretycznie niekontrowersyjnych, do nas nie docierało, przy czym trudno o odgadniecie jakiegoś konkretnego „klucza”, który najpewniej nie istniał. Bo i przedstawiciele wyższych sfer wcale nie są tu przedstawieni jako kryształowi i pozbawieni wad.
Ponieważ serial nie był i według wszelkiego prawdopodobieństwa nie będzie wyświetlany w Polsce, postanowiłem streścić kolejne serie – uwaga – nie unikając tzw. spoilerów. Jeśli więc ktoś chce ich uniknąć, powinien teoretycznie zakończyć lekturę w tym miejscu. Teoretycznie, ponieważ osoba zainteresowana serialem i tak natknie się na przedstawiane przeze mnie informacje choćby szukając widomości o nim na stronach internetowych. W świetle dotychczasowej treści mojego artykułu nie powinno być zaskoczeniem, że mam zamiar dokonywać licznych porównań i odniesień do Downton Abbey (zapewne artykuł może być przez to miejscami ciężki w odbiorze dla osób, które z tym serialem kontaktu nie miały).
Jakbym już to gdzieś widział…
10 października 1971 roku brytyjscy widzowie po raz pierwszy mieli okazję zobaczyć na ekranach charakterystyczną czołówkę ozdobioną reprodukcjami ilustracji z edwardiańskiej prasy (pasujących akurat do tematyki odcinka) i całkiem eleganckim motywem muzycznym, również mającym kojarzyć się z epoką, w której akcja jest osadzona. W pierwszym odcinku poznajemy lokatorów domu przy Eaton Place, którego gospodarzami są konserwatywny poseł Richard Bellamy i jego małżonka lady Marjorie. Ich dzieci to utracjusz James (na początku, z uwagi na edukację i służbę wojskową, przebywający zazwyczaj poza domem i w związku z tym rzadziej pojawiający się na ekranie) oraz rozkapryszona Elizabeth. Wśród służby domowej prym wiedzie szorstki i zachowawczy szkocki kamerdyner Angus Hudson, w kuchni rządzi pani Bridges, zaś zaufaną pokojówką córki państwa Bellamych jest Rose (w rolę której wcieliła się sama Jean Marsh). W domu pojawia się młoda dziewczyna o imieniu Sarah, która pragnie podjąć pracę jako służąca. Opowiada imponujące rzeczy o swoim doświadczeniu i pochodzeniu. Pewne wątpliwości co do prawdziwości jej słów pojawiają się, gdy wychodzi na jaw, że ma spore trudności ze sztuką czytania i pisania.
Trzeba przyznać, że część postaci wydała mi się po pewnym czasie dość znajoma (Downton Abbey oglądałem wcześniej), mimo że w pierwszych odcinkach charakterystyki bohaterów nie są jeszcze dopracowane do końca. Richard Bellamy swym temperamentem i postępowaniem bardzo przypomina Roberta Crawleya, Hudson to wykapany Carson, pani Bridges łączy w sobie cechy pań Hughes i Patmore, natomiast Rose bardzo przypomina Annę. Poszczególne wątki, dialogi, sceny wywoływały we mnie swoiste deja vu. Czyżby więc Downton Abbey było plagiatem Upstairs Downstairs ? Nie, sprawa nie jest tak prosta, choć pewne inspiracje są bezsprzeczne i widoczne gołym okiem. Trzeba wyraźnie zaznaczyć, że występują również istotne różnice. Fakt że państwo Bellamy mają córkę i syna, a nie trzy córki jest istotny dla rozwoju akcji i wątków fabularnych. Poszczególne postaci bynajmniej nie są prostymi odpowiednikami bohaterów drugiego serialu, nieraz różnią się pod względem charakterologicznym czy behawioralnym. Lady Marjorie była zdolna do flirtu czy wręcz romansu z kolegą syna, Lady Corze zdrada małżeńska raczej nie przeszłaby przez myśl. Zupełnie inne jest także zawiązanie fabuły – w nowszym serialu była nim, jak pamiętamy, kwestia tego, kto odziedziczy Downton. W starszym problemów z prawem spadkowym nie ma. Akcja pierwszych serii obraca się głównie wokół dwóch podstawowych motywów. Pierwszy to perypetie Sary – a jest ona dziewczyną żądną „lepszego życia” (przepustki do którego szuka m.in. na deskach wodewilu) i temperamentną w różnych znaczeniach tego określenia (jej romans z Jamesem Bellamym o mało nie kończy się kompromitacją jego rodziny), aczkolwiek różne jej „wyskoki” usprawiedliwia fakt, że los nie obchodził się z nią przesadnie łaskawie. Drugi wątek to relację pomiędzy panną Elizabeth a Rose, która jest dla niej nie tylko służącą, ale i swego rodzaju powiernicą (czyli podobnie jak Anna dla Mary Crawley). Córka Bellamych jest równie kapryśna i rozpuszczona jak lady Mary w pierwszej serii Downton Abbey, jednak przeżywa młodzieńczy bunt, wyrażający się flirtem z ideami postępowymi, co zbliża ją raczej do Sybil, najmłodszej Crawleyówny. O ile jednak ta uchodziła wśród widzów za jedną z najsympatyczniejszych postaci w serialu, o tyle progresywizm Elizabeth podszyta jest dużą dozą (pytanie na ile uświadomionej) hipokryzji – owszem, interesuje się awangardowymi prądami artystycznymi i popiera (także czynem) sprawę sufrażystek, ale już własną służącą traktuje niczym Arystotelesowskie „mówiące narzędzie”. Ot, edwardiańskia kawiorowa lewica.
Cezury czasowe dwóch pierwszych serii to lata 1903-1910. W poszczególnych odcinkach stykamy się m.in. z wspomnianym już ruchem sufrażystek, jak również światem londyńskiej bohemy artystycznej. Do domu przy Eaton Place zawitał też sam król Edward VII. Jedna z moich ulubionych scen ma miejsce po śmierci tego monarchy, kiedy to bohaterowie zastanawiają się, co przyniesie im życie w ciągu najbliższych dziesięciu lat. Nie będąc osobą przesądną, ale za to znając ciąg dalszy zarówno historii, jak i filmowej fabuły muszę stwierdzić, że stanowczo nie należy kusić losu. Serial jest ciekawy nie tylko z uwagi na ukazane realia historyczne, ale także na sposób przedstawienie pewnych zjawisk. Nie na darmo Stanisław Cat-Mackiewicz pisał, że powieści czy książki historyczne więcej niż o czasach o których teoretycznie opowiadają, mówią o epoce w której powstały. Dobrze pokazuje to przykład przedstawienia homoseksualizmu w Downton Abbey i Upstairs Downstairs. W serialu Juliana Fellowesa lokaj Thomas, odczuwający pociąg do własnej płci, jest z powodów od seksualności niezależnych, jedną z mniej sympatycznych postaci (aczkolwiek i tak bardzo lubianą przez część widzów), jednak budzi współczucie za sprawą prób „poradzenia sobie” ze swoimi skłonnościami (pamiętajmy, że praktyki homoseksualne były wówczas w Anglii przestępstwem). Fakt, że lord Grantham (niewolny od uprzedzeń np. na tle wyznaniowym) wiedząc o nich traktuje lokaja nader pobłażliwie zdaje się być bardzo mało realistycznym elementem znakomitego skądinąd serialu. W Upstairs Downstairs również w jednym z odcinków pojawia się postać nieheteronormatywna – okazuje się ona być… niemieckim szpiegiem (podczas gdy romanse heteroseksualne są może nie pochwalane, ale traktowane jako część życia). Myślę, że zestawienie tych przykładów potwierdza tezę o zmianie nastawienia do osób homoseksualnych w ciągu czterech dekad. Teksty kultury zawsze są w pewien sposób wyrazem jakiejś społecznej świadomości.
Dwie pierwsze serie (świadomie unikam pisania „sezon”, termin ten bowiem właściwy jest raczej w odniesieniu do seriali amerykańskich) mogą być dość trudne w odbiorze dla współczesnego widza. Po początkowych odcinkach wyraźnie widać, że produkcja była pierwotnie niskobudżetowa. Poszczególne odcinki są zazwyczaj bardzo statyczne, przywodzą na myśl raczej teatr telewizji niż współczesne seriale. Znaczna ich część jest też czarno-biała (jest to skutkiem licznych w Wielkiej Brytanii lat ’70 strajków, w których uczestniczyli również technicy telewizyjni). W Stanach Zjednoczonych nie wyświetlono tych serii w całości, zamiast tego zaprezentowano wybór odcinków z obydwu, z których skomponowano całość (z kolei w Niemczech niektóre odcinki, także kolejnych serii, nie zostały wyemitowane z przyczyn obyczajowych). Nie da się ukryć, że poziom był bardzo nierówny. Z jednej strony np. w pierwszej serii mamy odcinek uznawany za najlepszy, a przynajmniej jeden z najlepszych – I Dies from Love – o służącej, która targnęła się na swe życie wskutek zakończonego ciążą gwałtu przez osobę z wyższej klasy społecznej (odcinek godny jest uwagi także z uwagi na tematykę – telewizja nie miała w zwyczaju mówić w tych czasach o samobójstwie czy przemocy seksualnej, serial przełamywał więc pewne tabu), ale także – w powszechnej opinii – odcinek najgorszy czyli The Swedish Tiger. Należy jednak zaznaczyć, że mniej więcej od połowy pierwszej serii powodów do zarzutów odnośnie tempa fabuły i dynamizmu akcji jest coraz mniej.
Nowy stary serial
Pierwsza seria kończy się, gdy Elizabeth wychodzi za mąż – ku utrapieniu rodziców – za młodego artystę. Wkrótce jednak małżeństwo to okazuje się być nieporozumieniem, a pan młody nawet nie chce, czy też nie jest w stanie skonsumować go. Elizabeth rodzi dziecko, którego ojcem jest inny mężczyzna, szuka swego miejsca w życiu, a po kolejnym ślubie wyjeżdża z mężem do Ameryki – więcej jej w serialu nie widzimy. Także Sarah zdaje się znaleźć szczęście u boku szofera Thomasa i opuszczają dom państwa Bellamych, by rozpocząć życie na własny rachunek (ich dalszym perypetiom poświęcony jest tzw. spin-off w postaci serialu Thomas and Sarah – niestety jeszcze trudniej dostępnego w Polsce niż Upstairs Downstairs. Uważny Czytelnik może stwierdzić, że „coś tu nie gra” – pisałem przecież, że losy Elizabeth i Sary są dla fabuły kluczowe. Owszem, ale tylko dla dwóch pierwszych serii. Moim zdaniem od początku trzeciej mamy do czynienia z na dobrą sprawę z nowym, trochę innym serialem. Na dodatek ta i dwie kolejne serie pozbawione są technicznych i konstrukcyjnych niedociągnięć, które charakteryzowały poprzednie. Czy zatem oglądanie warto rozpocząć właśnie od tej serii, ignorując poprzednie? Jest to oczywiście możliwe. Osobiście jednak uważam, że pozbawiłoby widza wiedzy o postaciach czy zdarzeniach, która wzbogaca dalszy odbiór serialu (no i nie zapominajmy o prawdziwych „perełkach”, które i wcześniej występują). Tym niemniej jeśli pierwsze odcinki zdecydowanie nie przypadną komuś do gustu, zalecam danie serialowi drugiej szansy – a raczej seriom trzeciej, czwartej i piątej. Warto też zwrócić uwagę, że o ile odcinki Downton Abbey stanowią integralną całość i oglądanie pojedynczego odcinka nie ma sensu większego niż delektowanie się dialogami czy strojami, o tyle poszczególne odcinki Upstairs Downstairs można przy odrobinie dobrej woli traktować jako oddzielne całości fabularne. Czasem może to jednak być podejście zwodnicze – nieraz jakiś z pozoru mało znaczący fakt ma reperkusje wiele odcinków później.
Jakby mało było odejścia z serialu dwóch znaczących postaci, na początku serii trzeciej twórcy uśmiercają lady Marjorie, która ginie w katastrofie Titanica. Jesteśmy zatem w tym samym momencie, w którym rozpoczyna się akcja pierwszej serii Downton Abbey. Jedne postaci odchodzą, inne się pojawiają – na stałe na ekranach zagościła pasierbica brata tragicznie zmarłej pani domu Georgina Worsley (była to pierwsza większa rola Lesley-Anne Down, znanej później z popularnego swego czasu i w naszym kraju serialu Północ-Południe). Inną nową postacią jest Hazel Forrest zatrudniona przez Richarda Bellamy’ego jako sekretarka. Pracownicą ojca coraz większe zainteresowanie zaczyna wykazywać James. Stawia on na swoim i panna Forrest staje się panią Bellamy - mimo jej obaw (dowiadujemy się w międzyczasie, że była ona już zamężna i nie było to udane małżeństwo), początkowym wątpliwościom Richarda, a także wrogości części służby (szczególnie Hudsona, za to chlubnym wyjątkiem okazuje się Rose), nie mogącej pogodzić się z faktem, że ich panią będzie teraz osoba z klasy średniej (czyli o pochodzeniu niewiele lepszym od większości z nich). Hazel zachwycała nie tylko urodą, ale i miłym usposobieniem – była to jedna z najbardziej lubianych przez widzów postaci. Niestety James, który niemal stawał na głowie, by zdobyć tak wspaniałą żonę, nie okazał się dobrym mężem. Bardzo szybko małżeństwo znajduje się w stanie rozkładu. W zasadzie jego dalsze trwanie ratuje… wybuch wojny. Trzecia seria Upstairs Downstairs nie tylko zaczyna się, ale również i kończy w tym samym momencie, co pierwsza Downton Abbey i to nawet w stosunkowo podobnych „okolicznościach przyrody” – w nowszym serialu brakuje tylko spontanicznego zbiorowego wykonania Rule Britannia.
Od Wielkiej Wojny do Wielkiego Kryzysu
Czwarta seria Upstairs Downstairs, podobnie jak druga Downton Abbey rozgrywa się podczas I wojny światowej. Wybuch konfliktu ponownie zbliżył do siebie małżeństwo Bellamych. Mimo że w jednym z odcinków Hazel nawiązuje flirt z młodym pilotem, zaś James odczuwa coraz większy pociąg do Georginy, ich związek ulega zdecydowanemu wzmocnieniu. Skupmy się jednak na ukazaniu wydarzeń historycznych, a nie tylko na życiu osobistym bohaterów (choć są one splecione). Wypada stwierdzić, że wojna pokazana jest bardzo dobrze. James bierze udział w walkach na froncie, Georgina zostaje pielęgniarką, część służby pracuje w fabryce amunicji, zaś Rose pełni funkcję konduktorki w komunikacji miejskiej. Widzimy zatem nie tylko odzwierciedlenie solidarnego wysiłku wojennego różnych warstw społecznych, ale także emancypację kobiet, które podejmowały się pracy na stanowiskach zwolnionych przez walczących na froncie mężczyzn. Na ekranie ukazano patriotyczny entuzjazm po wybuchu konfliktu, jak również pomoc udzieloną w Wielkiej Brytanii belgijskim uchodźcom. Z krytyką spotkała się za do dehumanizacja przeciwnika i absurdy wojennej propagandy – w jednym z odcinków Hazel staje w obronie spotykającego się z powszechną wrogością Niemca (od lat mieszkającego w Anglii i wychowującego swe dzieci na Anglików, a mimo to odtrąconego przez nową ojczyznę). Ciekawie pokazane jest życie codzienne podczas wojny (przypominamy sobie, że i wtedy zdarzały się naloty na Anglię), jak również rozmaite zjawiska i postawy, jakie wówczas wśród ludności były częste. W jednym z odcinków Rose poznaje Australijczyka i wkrótce zaczynają myśleć o małżeństwie, wybranek ginie jednak pod Gallipoli. Kobieta udaje się zatem na seans spirytystyczny, by nawiązać kontakt z duchem ukochanego – pamiętajmy że ze zrozumiałych względów był to czas rozkwitu spirytyzmu. Miejsce w fabule poszczególnych odcinków znajdują także shell shock, rozstrzelania za dezercję i tchórzostwo, wreszcie – na przykładzie Jamesa – destrukcyjny wpływ działań zbrojnych na psychikę żołnierzy. Należy zaznaczyć, że owo bardzo szczegółowe i bogate ukazanie realiów Wielkiej Wojny obywa się bez nawet jednej sceny frontowej. Powody tego stanu rzeczy były natury finansowej – serial nie był wprawdzie niskobudżetowy jak u swego zarania, ale jednak ukazanie działań zbrojnych znajdowało się poza możliwościami jego twórców.
Końcówka serii może kojarzyć się z analogicznymi odcinkami Downton Abbey – James jest missing believed killed, ale cudownie się odnajduje i poddaje rekonwalescencji – co bardzo przypomina losy Matthew Crawleya. O ile w nowym serialu epidemia hiszpanki zabiera narzeczoną Matthew Lawinię – robiąc w ten sposób miejsce Mary (wiem, że brzmi to okrutnie ale pretensje proszę zgłaszać nie do mnie, a do Juliana Fellowesa), o tyle tutaj śmierć spotyka Hazel, postać sympatyczną, acz wielce nieszczęśliwą.
Ostatnia seria rozgrywa się w latach dwudziestych i jest pod względem fabularno-dramatycznym chyba najlepsza. Tematyka i tonacja poszczególnych odcinków jest zróżnicowana. Ponowne małżeństwo Richarda (z wojenną wdowa) sprawia, że przy Eaton Place pojawia się dwoje dzieci – jego pasierbów. Pozwala to wprowadzić to serialu nieco lżejsze tematy, jak chęć posiadania przez dzieci psa i starcie na tym tle z nienawidzącą zwierząt surową guwernantką. James ubiega się o miejsce w Parlamencie, chcąc zdziałać coś dla weteranów borykających się z ciężką powojenną sytuacją ekonomiczną – jednak pomimo pełnej poświęcenia kampanii (rewelacyjna scena wiecowej przemowy) ponosi klęskę wyborczą i rezygnuje z polityki. Sugestywne ukazanie biedy czy bezrobocia sąsiaduje z dekadenckim i próżnym spędzaniem czasu i pieniędzy przez Georginę i jej przyjaciół. Na ekranie widzimy też wystąpienia strajkowe oraz reperkusje pierwszego w dziejach udziału Partii Pracy w sprawowaniu rządów (rodzina Bellamych, związana przecież z Partią Konserwatywną przyjmuje to w nastroju znacznie mniej apokaliptycznym niż mieszkańcy Downton, Richard pokazany był zresztą jako zwolennik swoistego torysowskiego solidaryzmu).
Podczas wypoczynku w Szkocji James wyznaje żywioną od dawna miłość Georginie, ta zaś zdaje się być chętna do zostania jego żoną. Po powrocie do Londynu okazuje się jednak, że… tylko żartowała. James bez zbędnych słów postanawia wyjechać do Ameryki. Poświęca się tam biznesowi i zbija duży majątek. Kiedy powraca do kraju, mimo uwag Richarda że pieniądze go zmieniły, pełen jest entuzjazmu co do dalszych operacji finansowych. Za jego namowa Rose inwestuje pieniądze odziedziczone po owym Australijczyku, z którym miała się związać. Jest październik 1929 roku. James Bellamy z rekina finansjery nagle staje się bankrutem. Ten wątek serialu zyskał nieco aktualności po roku 2008, zaś obejrzenie rzeczonego odcinka uświadamia, co mają na myśli komentatorzy porównujący także dominujący dzisiaj model kapitalizmu do gry w kasynie. James pogrąża się długach i w niesławie związanej ze zmarnowaniem kapitału Rose, ale przede wszystkim z przekonaniem o zawiedzeniu oczekiwań ojca i niemożnością znalezienia z nim wspólnego języka. Stara się pozałatwiać tyle spraw ile tylko może, próbuje uregulować swe zobowiązania, wyjaśnia z bliskimi, różne sprawy z przeszłości. Następnie udając się niby to na spotkanie towarzyskie zatrzymuje się w hotelu. W nocy policjanci przybywają na Eaton Place i informują Richarda Bellamy’ego, że jego syn odebrał sobie życie. W ostatnim odcinku dowiadujemy się, że nieruchomość musi zostać sprzedana, by uczynić zadość wierzycielom Jamesa. W ostatniej scenie Rose chodzi po opustoszonym domostwie wspominając wydarzenia jakich była tutaj przez lata świadkiem. Wydaje się, że to już koniec tej historii. Dokonała się zagłada domu Bellamych.
Spuścizna
W zasadzie, oprócz wspomnianego już spin-offu Thomas and Sarah od razu po zakończeniu serialu pojawiło się kilka eksploatujących różne wątki pomysłów na kontynuację Upstairs Downstairs. Żaden z nich nie doczekał się jednak realizacji, na co wpływ miała zapewne śmierć Angeli Baddeley grającej panią Bridges. W prasie ukazało się tylko trzyczęściowe opowiadanie, wypełniające lukę fabularną między czwartą a piątą serią.
Serial zdobył ogromną popularność i liczne nagrody (BAFTA, Emmy). Rozpoczął też modę na produkcje o podobnej tematyce tak w Wielkiej Brytanii (np. Duchess of Duke Street), jak i w USA (Beacon Hill). Nie licząc jednak nawiązującej tytułem produkcji dla dzieci (Upstairs Downstairs Bears) wydawało się, że historia domu przy Eaton Place oraz jego mieszkańców jest zamknięta. Aż do 2010 roku, kiedy to BBC pokazała pierwsze odcinki nowego Upstairs Downstairs. Niestety serial poza tytułem, adresem domu w którym rozgrywa się akcja i udziałem w kliku początkowych odcinkach Jean Marsh nie ma nic wspólnego z pierwowzorem. Pierwsza seria jeszcze stara się – niestety niezbyt udolnie – naśladować tematykę i klimat oryginału, w drugiej otrzymujemy historię o flirtach części brytyjskiej elity z hitlerowskimi Niemcami. Opowieść miała pewien potencjał, ale kończyła się mniej więcej wtedy, kiedy zaczęła go przejawiać. Należy też stwierdzić, że próba „sprzedania” jej pod tytułem starego serialu była pewnym nadużyciem. Nowe Upstairs Downstairs wyświetlała w Polsce stacja AXN.
Rok 2010 to także premiera na ITV Downton Abbey. Jean Marsh otwarcie oskarża Juliana Fellowesa o plagiat i twierdzi że przebojowy serial jest zaledwie kopią jej dzieła. Ekipy obu seriali nie pałały do sobie miłością, np. aktorka grająca jedną z głównych ról w nowym Upstairs Downstairs szczyciła się w wywiadach, że nie oglądała ani jednego odcinka Downton Abbey. Moim zdaniem zachowanie ekipy produkcji BBC, niestety z panią Marsh na czele, jest wysoce nieeleganckie. Ich sequel-reboot przeboju z lat 70 był po prostu słabym serialem, dlatego przegrał konkurencję z hitem BBC. Chociaż z drugiej strony twórcy Downton Abbey powinni przyznać, że inspirowali się Upstairs Downstairs, bo jest to oczywiste dla każdego, kto oba seriale widział, natomiast bagatelizowane i zbywane wzruszeniem ramion przez Fellowesa i jego współpracowników.
Tak czy inaczej Upstairs Downstairs (rzecz jasna to oryginalne) polecić mogę wszystkim, którzy lubią interesujące opowieści obyczajowe osadzone w dobrze przedstawionych realiach historycznych. Jeśli ktoś lubi wspominane tu po wielokroć Downton Abbey czy też prozę Johna Galsworthy’ego, na pewno będzie usatysfakcjonowany. Oczywiście, polecając w trwającej od dobrych paru lat epoce renesansu serialu produkcję z lat siedemdziesiątych, mogę wyjść na ekscentryka. Ale uważam, że należy zachowywać równowagę pomiędzy oglądanymi nowościami, a „perłami z lamusa”. A tak się składa, że Upstairs Downstairs to bez wątpienia perła.
redakcja: Przemysław Mrówka