Transport drogowy w Anglii jest równie niebezpieczny co... 500 lat temu
Towner przebadała raporty koronerów hrabstwa Sussex z lat 1485-1688. Okazało się, że około 30% zgonów nastąpiło na skutek urazów odniesionych w związku z podróżą lądem. Przyczyną były zarówno zderzenia z wozami, staranowanie przez konie, jak również wpadnięcia do rowów, czy (w liczbie ponad 124 na 1000 raportów!) przypadki spadnięcia z chłopskich wozów.
Dla porównania, według statystyk Światowej Organizacji Zdrowia wypadki związane z transportem drogowym w 2000 roku przyczyniły się do 25% zgonów będących następstwem urazów w Wielkiej Brytanii.
Wprawdzie w epoce elżbietańskiej podróżowano znacznie wolniej, ale słaba jakość dróg i pojazdów przyczyniały się do zatrważającej liczby wypadków. Podobny problem istniał również w nowożytnej Polsce. Cytując Marka Ferenca, wykładowcę z Uniwersytetu Jagiellońskiego: wszystkie dalsze podróże były uciążliwe, głównie ze względu na fatalny stan dróg w Rzeczypospolitej. Narzekali na nie wszyscy: i Polacy, i cudzoziemcy. Drogi były wyjeżdżonymi, nieutwardzonymi traktami wiodącymi przez pola. Jesienią i wczesną wiosną w czasie deszczów lub roztopów zamieniały się w błotne grzęzawiska, gdy było sucho, podróżni przemieszczali się w tumanach kurzu, zimą dokuczały zaspy, zamiecie i zimno.
Jak widać - dzisiaj jest źle, ale dawniej wcale nie było lepiej.
Źródła : Telegraph ; Obyczaje w Polsce, red. Andrzej Chwalba, Kraków 2006, s. 126.