Tomasz Słomczyński – „Kaszëbë” – recenzja i ocena
Tomasz Słomczyński – „Kaszëbë” – recenzja i ocena
Zderzenie Kaszubów z nową polityczną rzeczywistością to był dramatyczny moment wkroczenia Armii Czerwonej. I chodzi tu zarówno o gwałty, grabieże, morderstwa, jak i o masowe wywózki mieszkańców Pomorza na wschód (szacuje się, że w 1945 roku wywieziono w głąb Związku Radzieckiego około czterdziestu tysięcy mieszkańców Pomorza). Wkrótce miało nastąpić kolejne upokorzenie, tym razem ze strony nowej polskiej władzy ludowej.
Wspólnym mianownikiem reporterskiej serii „Sulina” jest „odkrywanie przed czytelnikiem nieznanego oblicza i przejawów fenomenu zwanego Europą” oraz literackie przedstawienie „wstydliwych sekretów i głęboko ukrytych tajemnic”. Jakie nieznane historie na brzeg wydobył i opisał Tomasz Słomczyński? Dziennikarz, który w poszukiwaniu swojej kaszubskiej tożsamości przeprowadził się z Sopotu do Kartuz, poruszył w swojej książce całe spektrum tematów dotyczących Kaszub, od pierwszego pojawienia się nazwy Cassubia w bulli papieskiej z 1238 roku aż po rok 2020: obchody stulecia zaślubin Polski z morzem w Pucku oraz przerwany pandemią koronawirusa spór o obecność figur kaszubskich duchów w gminie Linia.
Najciekawsze strony recenzowanego reportażu dotyczą drugiej wojny światowej na Pomorzu i stanowią cenne uzupełnienie dla warszawsko-krakowskiego obrazu okupacji. Jak słusznie zauważa cytowany w tekście profesor Cezary Obracht-Prondzyński, w Polsce „bardzo słabo obecna jest w przestrzeni publicznej pamięć grup peryferyjnych”, wobec czego „opowieści o Kaszubach ratujących Żydów, i nie tylko Żydów, są praktycznie nieznane”. I właśnie od marszu śmierci, rozpoczętej w styczniu 1945 roku pieszej ewakuacji – z Mierzei Wiślanej, przez kaszubskie miejscowości, w kierunku Lęborka – więźniów niemieckiego obozu Stutthof, Słomczyński rozpoczyna wojenne rozdziały książki. Przypomina m.in. postać Moniki Szwertfeger z Pomieczyna, uznanej za Sprawiedliwą wśród Narodów Świata. Drugim szeroko opisywanym tematem jest „wyzwoleńcza” działalność Armii Czerwonej. Autor zastanawia się, jakie były powody „zjawiska całkowitego zezwierzęcenia i zdziczenia” sowieckich żołnierzy oraz, w jaki sposób wojenna trauma, związana m.in. z gwałtami, przenoszona jest na kolejne pokolenia.
Kaszëbë to niewątpliwie potrzebny reportaż. Zanurzony w temacie dziennikarz, od lat przemierzający pieszo Pomorze, rozmawiający z jego mieszkańcami i ekspertami, był odpowiednim kandydatem do jego napisania. Książka zasłużyła na wysoką ocenę, choćby z uwagi na podjęcie oryginalnych i wciągających historii, takich jak opowieść o wyzwaniach stojących przed ostatnimi kaszubskimi rybakami, czy też temat Eryka, który w dekadzie gierkowskiej jakoby budował w Polsce struktury organizacji nazistowskiej. Trzeba jednak zaznaczyć, że tytuł ma również kilka mankamentów. Wśród nich z pewnością trzeba wskazać nieco chaotycznie ułożoną i nie zawsze równie interesującą treść, niekoniecznie trafnie dobrane proporcje pomiędzy rozdziałami, a także chyba zbyt liczne odniesienia do współczesnej polskiej polityki. Czytelnika chcącego lepiej poznać wojenne losy Kaszubów zapewne bardziej zainteresowałoby pogłębienie ledwie wzmiankowanych tematów, takich jak działalność Tajnej Organizacji Wojskowej Gryf Pomorski, czy też sowieckie deportacje z Pomorza po 1945 roku, niż wielostronicowe opisy „uduchowionych” mieszkańców Pomorza – czerpiącego siły z kamiennych kręgów Eugeniusza i wierzącego w duchy Tadeusza.
Choć recenzowana praca jest nierówna, jej lektura powinna przynieść sporo przyjemności miłośnikom dziejów najnowszych, a także wszystkim czytelnikom chcącym dowiedzieć się więcej na temat Kaszub. Słomczyński sprawnie posługuje się słowem, zadaje dużo pytań i, co najważniejsze, rozmawia z ludźmi, którzy region dobrze znają i rozumieją. Wydana w popularnym wydawnictwie książka może być ważnym krokiem do przybliżenia szerszemu gronu odbiorców specyfiki Pomorza, zwłaszcza w kontekście wydarzeń w latach 1939–1945. Polecam uwadze!