Tomasz Kurpierz: stalinizm doprowadził polskie górnictwo na skraj zapaści

opublikowano: 2023-10-20, 07:03
wszelkie prawa zastrzeżone
Na skutek nieudolnej polityki władz w połowie lat 50. XX wieku górnictwo na Górnym Śląsku i w Zagłębiu Dąbrowskim znalazło się w stanie prawdziwej zapaści. Podobnie sytuacja wyglądała z rolnictwem. W jaki sposób komuniści podeszli do tego problemu? I jak odwilż po śmierci Stalina wpłynęła na ich politykę w regionie? O tym opowiada dr Tomasz Kurpierz, autor książki „Czas przełomu. Destalinizacja, rok 1956 i koniec odwilży w województwie stalinogrodzkim/katowickim (1953–1961), t. 1 Schyłek stalinizmu i początek odwilży (1953-1955)”.
reklama
Dr Tomasz Kurpierz – pracownik Oddziałowego Biura Badań Historycznych Instytutu Pamięci Narodowej w Katowicach, autor kilku publikacji naukowych poświęconych m.in. historii politycznej i społecznej Górnego Śląska (fot. Krzysztof Łojko)

Natalia Pochroń: Po śmierci Stalina w państwach bloku komunistycznego nastąpiła odwilż – pewne złagodzenie kursu nastąpiło na Węgrzech, w NRD. W Polsce na większe zmiany nie można było liczyć – wręcz przeciwnie: dobrym przykładem tego jest województwo katowickie. Dlaczego? Skąd wynikała ta odmienność sytuacji?

Tomasz Kurpierz: Pierwsze tygodnie po śmierci Stalina można symbolicznie uznać za punkt kulminacyjny okresu stalinowskiego w Polsce. Katowice, stolica jednego z najważniejszych regionów w kraju, wraz z województwem przemianowane zostały na Stalinogród, budowany w Warszawie Pałac Kultury i Nauki otrzymał imię przywódcy Związku Sowieckiego. Na specjalnym posiedzeniu plenum pod koniec marca 1953 r. Bolesław Bierut  zapowiedział, że partia będzie trwała przy naukach Stalina i z jeszcze większą czujnością będzie zwalczać wrogów zewnętrznych i wewnętrznych – w Polsce miało to doprowadzić do procesu aresztowanego w 1951 r. Władysława Gomułki, do czego oczywiście nie doszło.

Ale już kilka tygodni po pogrzebie dyktatora do Polski zaczęły docierać informacje z Moskwy o rehabilitacji lekarzy kremlowskich oskarżonych w ostatnich tygodniach życia Stalina o rzekomy spisek, o amnestii na niespotykaną dotychczas w ZSRS skali, o odprężeniu na arenie międzynarodowej. U „namiestników Stalina” w krajach poddanych dominacji Moskwy wiadomości te wywoływały konsternację, tym bardziej że inspiratorem tych zmian był przede wszystkim Beria, wysuwający się na czoło „kolegialnego” kierownictwa na Kremlu. Zmuszony do jakichś działań Bierut zapowiedział pewne korekty polityki represyjnej, „walkę z przejawami łamania praworządności ludowej”, czego najbardziej widocznym przejawem była tzw. akcja lipcowa.

Na czym ona polegała?

W lipcu zostały przeprowadzane kontrole w aresztach karno-śledczych, więzieniach i ośrodkach pracy, które miały wykazać, jaki jest stan „nieprawidłowości”.

Ujawniły one wiele nadużyć ze strony funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa, zwłaszcza drastyczne przypadki „przekraczania” procedur śledczych – w praktyce oznaczało to bicie zatrzymanych i inne przestępcze metody wymuszania zeznań. Najbardziej wymiernym efektem całej akcji było warunkowe zwolnienie z zakładów karnych ponad 5 tys. osób oraz uchylenie aresztu lub zastosowanie przerwy w odbywaniu kary wobec kolejnych ponad 7,5 tys. osób. Była to więc swego rodzaju amnestia – i to na dużą skalę. Ale działo się to w czasie, kiedy w Moskwie, już po upadku Berii, zapadły decyzje o zahamowaniu tempa liberalizacji.

Kardynał Stefan Wyszyński, 12 kwietnia 1961 r. (fot. Anefo)

W efekcie już jesienią 1953 r. można mówić w Polsce o swoistym nawrocie najbardziej brutalnych metod stalinowskich, co uwidoczniło się chociażby w zmasowanym uderzeniu na Kościół – w internowaniu prymasa Stefana Wyszyńskiego i w procesie biskupa kieleckiego Czesława Kaczmarka. Już w sierpniu 1953 r. minister sprawiedliwości na jednej z narad z prezesami sądów mówił, że część sędziów źle zrozumiała przesłanie zapoczątkowanej w lipcu akcji i nadmierną surowość zastąpiła zbyt łagodnymi wyrokami. Podobnie funkcjonariusze bezpieczeństwa zaczęli otrzymywać sprzeczne sygnały – z jednej strony nakazy stosowania się do obowiązującego prawa, z drugiej – polecenia wzmożenia walki z wrogiem klasowym.

reklama

Po upadku Berii Bierut wydał więc polecenia zaostrzenia kursu, ale już po kilku tygodniach z Moskwy przyszły znów nowe dyrektywy – zmniejszenia drastycznego tempa industrializacji i podjęcia realnych działań mających na celu poprawę dramatycznego poziomu życia społeczeństwa. Polskie kierownictwo PZPR znów musiało dokonywać korekty.

Zasygnalizowane powyżej wydarzenia pokazują, że sytuacji w Polsce w 1953 r. nie można podsumować w prosty sposób twierdzeniem, że w porównaniu z innymi krajami bloku wschodniego stalinizm trwał tu w najlepsze. Tak nie było. Uwaga towarzyszy w Moskwie – oprócz kluczowych dla nich zmian na szczytach władzy na Kremlu – skupiona była w 1953 r. przede wszystkim na wydarzeniach w NRD, gdzie w czerwcu wybuchło powstanie, a także na Czechosłowacji, gdzie również doszło do protestów. To dawało polskim komunistom nieco większe możliwości realizowania dotychczasowej stalinowskiej polityki.

Dlaczego akurat Katowice? Jakie znaczenie miały one dla władz komunistycznych?

Ze względu na największą w kraju koncentrację przemysłu ciężkiego województwo śląskie, a potem katowickie/stalinogrodzkie, było dla władz komunistycznych terenem szczególnie istotnym, a rozbudowa bazy przemysłowej – jednym z ich najważniejszych założeń doktrynalnych. Budowa nowej Polski „Ludowej” miała się opierać przede wszystkim na rozbudowie przemysłu ciężkiego. Kluczowe znaczenie miały górnictwo i hutnictwo, czyli branże będące fundamentem ówczesnej gospodarki. Węgiel kamienny był podstawowym surowcem energetycznym, który dostarczał wówczas ponad 90 proc. zużywanej energii. Stanowił też podstawę dla dalszych zmian w wielu istotnych gałęziach przemysłu i był dla władz PRL najważniejszym surowcem eksportowym.

Warto w tym miejscu przytoczyć kilka liczb. W 1945 r. w górnośląskich i zagłębiowskich zakładach pracowało ponad 42 proc. wszystkich zatrudnionych w polskim przemyśle pracowników. W wyniku zrealizowanych podczas planu sześcioletniego (1950–1955) inwestycji na terenach dotychczas słabiej uprzemysłowionych udział zakładów z województwa śląskiego/ katowickiego/stalinogrodzkiego w globalnej produkcji przemysłowej kraju skurczył się z ok. 42 proc. w 1949 r. do 29,5 proc. w 1955 r. Do 26 proc. zmniejszył się też udział regionu w ogólnokrajowym zatrudnieniu w przemyśle.

Zainteresował Cię ten temat? Kup książkę „Czas przełomu. Destalinizacja, rok 1956 i koniec odwilży w województwie stalinogrodzkim/katowickim (1953–1961)”!

Tomasz Kurpierz
„Czas przełomu. Destalinizacja, rok 1956 i koniec odwilży w województwie stalinogrodzkim/katowickim (1953–1961). Tom 1, Schyłek stalinizmu i początek odwilży (1953–1955)”
cena:
40,00 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
Instytut Pamięci Narodowej
Rok wydania:
2023
Liczba stron:
400
ISBN:
978-83-8229-791-1
EAN:
9788382297911
reklama
Wieże wyciągowe szybów św. Barbary kopalni Król (Pole Zachodnie)

Nadal był to jednak zdecydowanie największy ośrodek przemysłowy w Polsce, w którym w 1955 r. zatrudnienie znalazło ponad 43 proc. wszystkich pracowników przemysłu ciężkiego. W 1956 r. na województwo katowickie nadal przypadało prawie 90 proc. krajowego wydobycia węgla kamiennego oraz blisko 79 proc. rud cynkowo-ołowiowych, a także produkcja prawie 76 proc. stali i powyżej 41 proc. energii elektrycznej. Spośród czynnych zawodowo mieszkańców regionu w 1955 r. blisko 74 proc. związanych było właśnie z przemysłem ciężkim, co niemal trzykrotnie przewyższało średnią krajową. Świadczyło to o świadomie utrzymywanej przez władze monokulturze gospodarczej województwa, co pociągało za sobą daleko idące konsekwencje dla mieszkańców regionu.

Górny Śląsk zamieszkiwany był przez typową społeczność pogranicza, o różnej lub niekrystalizowanej opcji narodowościowej. Jak wyglądała polityka władz w stosunku rodzimej ludności?

Kwestie narodowościowe wywierały bardzo duży wpływ na wszystkie sfery życia politycznego, społecznego i gospodarczego w regionie. Według różnych szacunków w 1945  r. z województwa śląskiego wysiedlono między 150 a 250 tys. osób uznanych za Niemców. W następnych latach – kolejnych sto kilkadziesiąt tysięcy. Pozostali na miejscu mieszkańcy regionu zostali poddani selekcji narodowej. Tak zwanej rehabilitacji poddano mieszkańców byłego autonomicznego województwa śląskiego, których w czasie wojny przymusowo wpisano na niemiecką listę narodowościową (chodziło o około milion osób). Posiadanie najniższych grup volkslisty – III i IV – wymagało wyłącznie złożenia deklaracji wierności . Z kolei osoby zaliczone do II grupy były umieszczane w obozach, a ich majątek rekwirowano do czasu ewentualnej rehabilitacji, co dla tysięcy osób zakończyło się tragicznie.

Podobną selekcję, nazwaną weryfikacją narodowościową, władze przeprowadziły na terenach należących przed wojną do Rzeszy Niemieckiej. W tym przypadku miało to dla komunistów duże znaczenie propagandowe, ponieważ istnienie na terenie byłej rejencji opolskiej licznej grupy uznanej za Polaków lub podatnej na (re)polonizację miało uzasadniać przesunięcie granic kraju na zachód i pozyskanie tzw. Ziem Odzyskanych. Ostatecznie pozytywnej weryfikacji poddano ponad 850 tys. osób, co przekraczało przedwojenne szacunki dotyczące liczby osób narodowości polskiej zamieszkujących niemiecki wówczas Śląsk Opolski. Spora część tej grupy faktycznie nie spełniała dość liberalnych kryteriów weryfikacyjnych, ale nowe władze optymistycznie zakładały jej szybką repolonizację czy raczej polonizację. Najbliższe lata pokazały, że w wielu przypadkach nastąpił wręcz odwrotny proces.

reklama

Impulsem do zmian był wstrząs wywołany ujawnieniem rewelacji płk. Józefa Światły, byłego wicedyrektora Departamentu X Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, jesienią 1954 r. O co chodziło?

W grudniu poprzedniego roku „zaginął” on w tajemniczych okolicznościach w Berlinie Zachodnim – w rzeczywistości zbiegł i zaczął współpracować z wywiadami państw zachodnich. W październiku 1954 r. Rozgłośnia Polska Radia Wolna Europa rozpoczęła nadawanie audycji opartych na jego relacjach. Obnażające najmocniej strzeżone do tej pory tajemnice władzy programy zatytułowane „Za kulisami bezpieki i partii” przyspieszyły i niejako wymusiły na kierownictwie PZPR poważniejsze zmiany.

Józef Światło

W listopadzie 1954 r. zapadły decyzje o reorganizacji i zmniejszeniu liczebności aparatu bezpieczeństwa. Kierownictwo PZPR znalazło doraźne wyjście z sytuacji – odpowiedzialność za przestępstwa i nadużycia okresu stalinowskiego zrzuciło na funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa.  Manipulacja ta miała przysłonić fakt, że UB był bardzo wpływowym zbrodniczym, ale tylko instrumentem sprawowania władzy, podrzędnym wobec partii. Reorganizacja urzędów bezpieczeństwa, wbrew zamiarom kierownictwa PZPR, przyniosła jednak realne zmiany i zapoczątkowała proces powolnej, ale realnej odwilży w strukturach władzy.

Czym ona się przejawiała?

W województwie stalinogrodzkim oznaczała ona redukcję najliczniejszych w kraju struktur – tylko w pierwszej połowie 1955 r. z pracy w Wojewódzkim Urzędzie ds. Bezpieczeństwa Publicznego w Stalinogrodzie i podległych mu jednostek terenowych odszedł mniej więcej co piąty funkcjonariusz. W większości kluczowych zakładów przemysłowych zlikwidowane zostały ekspozytury urzędów bezpieczeństwa czyli Referaty Ochrony Przemysłu. Zmniejszono bezpośrednią kontrolę nad gospodarką i zaczęto prowadzić ją przy użyciu innych, mniej represyjnych metod. Reorganizacje i zwolnienia znacząco wpłynęły też na pracę operacyjną aparatu bezpieczeństwa.

Istotnym symptomem nadchodzących zmian był bardzo wyraźny spadek liczby zatrzymanych i aresztowanych. Poważnej redukcji uległa też sieć agenturalna. W porównaniu z sytuacją z przełomu lat 1953/1954 na początku 1956 r. liczba osób współpracujących z urzędem bezpieczeństwa w województwie stalinogrodzkim była ponad dwa i pół raza mniejsza. Nastąpiła nie tylko zmiana liczbowa, ale też jakościowa agentury. Wprawdzie zdecydowana większość pracowników katowickiego/stalinogrodzkiego WUBP/WUdsBP i podległych mu jednostek nie poniosła wówczas żadnej odpowiedzialności za popełnione przestępstwa, ale funkcjonariusze resortu nie mogli już czuć całkowicie bezkarni jak wcześniej.

Zainteresował Cię ten temat? Kup książkę „Czas przełomu. Destalinizacja, rok 1956 i koniec odwilży w województwie stalinogrodzkim/katowickim (1953–1961)”!

Tomasz Kurpierz
„Czas przełomu. Destalinizacja, rok 1956 i koniec odwilży w województwie stalinogrodzkim/katowickim (1953–1961). Tom 1, Schyłek stalinizmu i początek odwilży (1953–1955)”
cena:
40,00 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
Instytut Pamięci Narodowej
Rok wydania:
2023
Liczba stron:
400
ISBN:
978-83-8229-791-1
EAN:
9788382297911
reklama

Wyeliminowano w ten sposób najbardziej jaskrawe nadużycia w działalności organów śledczych. Stopniowo wzmagała się krytyka postępowania władz bezpieczeństwa, również wśród członków PZPR, i to na coraz niższych szczeblach organizacyjnych. Od końca 1954 r. zaczęły następować również istotne zmiany w funkcjonowaniu innych ogniw stalinowskiego aparatu represji. Zlikwidowana została Komisja Specjalna do Walki z Nadużyciami i Szkodnictwem, w kwietniu następnego roku przestały działać Wojskowe Sądy Rejonowe (wraz z Wojskowymi Prokuratorami Rejonowymi), które od lat czterdziestych były szczególnie ponurym symbolem stalinowskiego „wymiaru sprawiedliwości”. W tym samym roku zreorganizowany został system więziennictwa, co w województwie katowickim/stalinogrodzkim miało szczególny wpływ chociażby na funkcjonowanie ośrodków pracy więźniów w górnictwie.

W latach 1953-1955 polskie górnictwo znalazło się na skraju zapaści. Czym to było spowodowane?

Bez wątpienia okres od 1953 do połowy 1955 r. można uznać za jeden z najgorszych momentów w historii powojennego górnictwa. Fatalne zarządzanie i pogoń za coraz większym wydobyciem za wszelką cenę doprowadziły do drastycznego obniżenia poziomu bezpieczeństwa i wydajności. Na stanowiskach kierowniczych zatrudniano osoby niekompetentne, często „z awansu”, ale wierne partii. Wszelkie awarie spowodowane morderczą pracą i krańcową eksploatacją maszyn tłumaczono sabotażami dokonywanymi rzekomo przez zewnętrznych i wewnętrznych wrogów. Ideologiczne podejście do górnictwa węgla kamiennego, gdzie fachowa wiedza i duże doświadczenie są niezbędne, pociągnęło za sobą tragiczne skutki.

Kopalnia „Barbara-Wyzwolenie”, Pole Północne kopalni Król, wieże wyciągowe szybów Wyzwolenie I i II

Wypadkowość osiągnęła wówczas niespotykany wcześniej i później poziom, czego najbardziej smutnymi efektami były katastrofy – do największej doszło w chorzowskiej kopalni „Barbara-Wyzwolenie” w marcu 1954 r., gdzie zginęło oficjalnie ponad 80, a być może i około sto osób.  Łącznie od 1949 r. do 1955 r. w polskich kopalniach życie straciło 2,5 tys. osób (a licząc od 1945 r., było to ponad 3,9 tys. ludzi), kolejne kilkanaście tysięcy pracowników odniosło trwałe obrażenia. Bez cienia przesady można więc powiedzieć, że była to praca śmiertelnie niebezpieczna. Wykorzystanie w czasach stalinowskich siły niewolniczej – zatrudnianie do pracy pod ziemią więźniów, żołnierzy i innych pracowników skoszarowanych – sprawiło też, że bardzo ceniony do tej pory na Górnym Śląsku i w Zagłębiu Dąbrowskim zawód górnika zaczął tracić prestiż.

reklama

Jak władze komunistyczne zareagowały na ten problem?

Tragiczna sytuacja w połowie lat 50., przede wszystkim spadek wydajności wydobycia – a więc to, co liderów PZPR przede wszystkim interesowało – zmusiła władze partyjno-państwowe do podjęcia pewnych kroków mających na celu poprawę sytuacji m.in. poprzez początkowo minimalne zwiększenie poziomu bezpieczeństwa. Po katastrofie w kopalni „Barbara-Wyzwolenie” w kwietniu 1954 r. dyskutowano na ten temat na posiedzeniu Biura Politycznego KC PZPR, które wydało uchwałę zalecającą Ministerstwu Górnictwa i wszystkim odpowiednim instancjom partyjnym „niezwłocznie zerwać z dotychczasową szkodliwą obojętnością i beztroską w sprawach tak istotnych jak bezpieczeństwo pracy górnika”.

W następnych miesiącach nie odnotowano wprawdzie zasadniczej poprawy, ale coś się w tej kwestii ruszyło.  Dopiero mniej więcej od połowy 1955 r. stan bezpieczeństwa w kopalniach zaczął się nieznacznie polepszać, chociaż i w tym roku nie udało się uniknąć tragicznych wypadków, a  do przełomu było daleko. Opracowano jednak katalog zadań mających na celu poprawę sytuacji, które stopniowo zaczęto wprowadzać w życie.

Usprawniono przede wszystkim wentylację poprzez wyposażanie głównych wentylatorów w urządzenia do zmiany kierunku powietrza i dwa niezależne źródła energii. Ostatecznie wycofano z użytku oświetlenie z otwartym płomieniem, rozpoczęto budowę przeciwpożarowych sieci wodociągowych i wymianę łatwopalnych materiałów, wreszcie zintensyfikowano działania nad opracowaniem polskiego modelu aparatu ucieczkowego, umożliwiającego wycofanie się z zagrożonej strefy. W efekcie powoli zmniejszał się wskaźnik wypadkowości, choć niestety nie uchroniono się całkowicie przed kolejnymi poważnymi katastrofami górniczymi. Niemniej na przełomie lat 1955 i 1956 górnictwo powoli wychodziło z najtragiczniejszego okresu stalinowskiego.

Czy w rolnictwie również udało się poprawić sytuację? Tu sytuacja również nie przedstawiała się zbyt optymistycznie.

Rzeczywiście. W totalitarnej rzeczywistości pierwszej połowy lat pięćdziesiątych pozostały sfery, w których władza komunistów nadal była ograniczona. Obok Kościoła katolickiego taką areną walki stała się polska wieś, która długo opierała się kolektywizacji wprowadzanej na wzór sowiecki. Na początku dekady wskutek rabunkowej polityki władz partyjno-państwowych, przede wszystkim wysokich podatków i obowiązkowych dostaw, rolnictwo znalazło się na krawędzi zapaści. Władze starały się złamać opór ludności, stosując różne represje. W latach 1953–1954 ekonomiczne rezerwy chłopów były już jednak tak wyczerpane, że areszty, grzywny i inne szykany mogły tylko w niewielkim stopniu zmienić sytuację.

Zainteresował Cię ten temat? Kup książkę „Czas przełomu. Destalinizacja, rok 1956 i koniec odwilży w województwie stalinogrodzkim/katowickim (1953–1961)”!

Tomasz Kurpierz
„Czas przełomu. Destalinizacja, rok 1956 i koniec odwilży w województwie stalinogrodzkim/katowickim (1953–1961). Tom 1, Schyłek stalinizmu i początek odwilży (1953–1955)”
cena:
40,00 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
Instytut Pamięci Narodowej
Rok wydania:
2023
Liczba stron:
400
ISBN:
978-83-8229-791-1
EAN:
9788382297911
reklama

Chcąc zaspokoić potrzeby żywnościowe kraju – a podstawowych produktów brakowało już coraz częściej – partia musiała wprowadzić jakieś zmiany. Zapoczątkowano je po II Zjeździe PZPR, który odbył się w marcu 1954 r. W przemysłowym województwie katowickim/stalinogrodzkim sprawy rolnictwa i produkcji żywności były na dalszym planie, dlatego uspołecznienie gospodarstw następowało tu nieco wolniej niż w innych zurbanizowanych regionach. Kolektywizację skutecznie opóźniała też zdecydowanie niechętna postawa miejscowych chłopów – w efekcie w 1955 r. jedynie ok. 9 proc. wszystkich użytków rolnych na tym terenie zostało uspołecznionych, z czego spółdzielnie gospodarowały na zaledwie 2,3 proc. ziemi, a resztę, czyli ponad 6 proc., użytkowały Państwowe Gospodarstwa Rolne. Wynika z tego, że tylko co dziesiąty hektar nie należał do rolników indywidualnych. Można powiedzieć, że w okresie stalinowskim wieś się jakoś obroniła.

Gmach Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w Warszawie

Czy były jeszcze jakieś grupy, który próbowały się bronić? Czy w połowie lat 50. XX w. istniały w tym województwie jakieś grupy oporu?

Po rozbiciu podziemia niepodległościowego i zdławieniu legalnej opozycji najważniejszą instytucją, która działała w Polsce oficjalnie, a jej podstawowe wartości i cele były całkowicie odmienne od programu komunistów, był Kościół katolicki, uznawany wówczas przez większość polskiego – i śląskiego – społeczeństwa za fundament jego tożsamości. Duchowni, siostry zakonne i inni ludzie związani z Kościołem mniej lub bardziej jawnie kontestowali politykę władzy „ludowej” i próbowali ograniczać monopol komunistów, na różne sposoby broniąc chrześcijańskiego i tradycyjnego systemu wartości.

System stalinowski dążył do podporządkowania sobie wszystkich sfer życia społeczno-politycznego, z prywatną włącznie, dlatego też niejako naturalną reakcją na te zakusy był bierny opór znacznej, a może nawet zdecydowanej większości społeczeństwa. Polegał on – oczywiście na miarę coraz bardziej kurczących się możliwości – na nieuleganiu sowietyzacji w życiu codziennym poprzez zachowywanie dotychczasowych wartości, zwyczajów, nawyków, a także na ograniczaniu do absolutnego minimum udziału w życiu publicznym.

A jeśli chodzi o organizacje polityczne, kulturalne?

Po 1947 r. podziemie niepodległościowe było już rozbite a przywódcy Armii Krajowej, Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość, Narodowych Sił Zbrojnych, Konspiracyjnego Wojska Polskiego i innych organizacji albo nie żyli, albo znajdowali się w więzieniach. Ale opór wobec komunistów nie ustał zupełnie – w województwie katowickim/stalinogrodzkim do 1954 r. działały, najczęściej nieliczne, kilkuosobowe młodzieżowe organizacje konspiracyjne. Ich sprzeciw wobec stalinizmu miał głównie symboliczny charakter – młodzi konspiratorzy w żaden sposób nie mogli realnie zagrozić „ludowej” władzy. W wąskim kręgu znajomych i bliskich utrwalali jednak postawy niepodległościowe i antykomunistyczne.

reklama

Nie bez znaczenia były też przypadki indywidualnych aktów sprzeciwu wobec reżimu – malowanie na murach antysystemowych haseł, kolportaż antykomunistycznych materiałów, zwykle w kręgu rodzinnym lub wśród najbliższych znajomych, wysyłanie ostrzegawczych anonimów do aktywistów partyjnych i funkcjonariuszy reżimu czy akty małego sabotażu. W szczytowym okresie stalinizmu próby zachowania resztek autonomii podejmowały też środowiska naukowe i kulturalne. Wraz z postępującą powoli w latach 1954–1955 liberalizacją życia społeczno-politycznego obszary względnej niezależności, początkowo bardzo nieznacznie, znów zaczęły się rozszerzać.

Hala Widowiskowo-Sportowa Spodek

W końcu 1954 r., po likwidacji przez komunistyczny aparat bezpieczeństwa ostatnich młodzieżowych organizacji niepodległościowych, w województwie stalinogrodzkim zanikła zorganizowana działalność opozycyjna. Komuniści nie byli jednak w stanie wyeliminować indywidualnych form oporu społecznego, które ponownie nasiliły się w 1955 r. Zaczęto rejestrować wówczas więcej anonimów wysyłanych do aktywistów partyjnych i innych ludzi związanych z obozem władzy, antysystemowych napisów. Co chwilę społeczeństwo elektryzowały nowe wiadomości i plotki na temat sytuacji w Polsce i całym bloku komunistycznym.

W szczytowym okresie stalinizmu próby zachowania ograniczonej autonomii podejmowały też środowiska naukowe i kulturalne. Pewien margines artystycznej swobody pod koniec lat czterdziestych i w pierwszej połowie lat pięćdziesiątych zdołali zachować tworzący w Katowicach muzycy. Od 1954 r. z „katakumb” zaczął wychodzić jazz, głównie w Gliwicach i Zabrzu. W listopadzie następnego roku muzycy występowali już oficjalnie – udało się zorganizować m.in. duże ogólnopolskie spotkanie pod nazwą Zabrzańskie Zaduszki Jazzowe.

Już w roku śmierci Stalina w Katowicach/Stalinogrodzie zaczęła działać awangardowa grupa artystyczna (nazwana trzy lata później St-53), która była w Polsce jedną z pierwszych oznak sprzeciwu wobec dominującego wówczas w sztuce realizmu socjalistycznego. W drugiej połowie 1954 r. rozpoczął się bardzo powolny proces liberalizacji życia teatralnego w województwie. Te pojedyncze oznaki odwilży w życiu kulturalnym regionu, ograniczone do dość wąskich środowisk, miały oczywiście znikomy wpływ na całokształt życia społecznego w zdominowanym przez przemysł i robotników województwie stalinogrodzkim. Niemniej oddziaływały w jakimś stopniu na lokalne elity. Pokazywały też, że proces totalitaryzacji w Polsce nie został zakończony. Do tego było długa droga.

Materiał powstał dzięki współpracy reklamowej z Wydawnictwem Instytutu Pamięci Narodowej. 

Zainteresował Cię ten temat? Kup książkę „Czas przełomu. Destalinizacja, rok 1956 i koniec odwilży w województwie stalinogrodzkim/katowickim (1953–1961)”!

Tomasz Kurpierz
„Czas przełomu. Destalinizacja, rok 1956 i koniec odwilży w województwie stalinogrodzkim/katowickim (1953–1961). Tom 1, Schyłek stalinizmu i początek odwilży (1953–1955)”
cena:
40,00 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
Instytut Pamięci Narodowej
Rok wydania:
2023
Liczba stron:
400
ISBN:
978-83-8229-791-1
EAN:
9788382297911
reklama
Komentarze
o autorze
Natalia Pochroń
Absolwentka bezpieczeństwa narodowego oraz dziennikarstwa i komunikacji społecznej. Rekonstruktorka, miłośniczka książek. Zainteresowana historią Polski, szczególnie okresem wielkich wojen światowych i dwudziestolecia międzywojennego, jak również geopolityką i stosunkami międzynarodowymi.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone