„To zobowiązanie na XXI wiek”. 20-lecie upadku muru berlińskiego

opublikowano: 2009-11-10, 05:01
wszelkie prawa zastrzeżone
Upadek muru berlińskiego jest traktowany na świecie jak synonim upadku komunizmu. Obchody wczorajszej, 20 rocznicy tego wydarzenia szeroko opisują media wszystkich kontynentów. W Berlinie pojawili się natomiast reprezentanci władz wszystkich państw Unii Europejskiej oraz przedstawiciele narodów, które wciąż rozdzielane są murami.
reklama

Zaczęło się w Polsce?

Kulminacją obchodów było popchnięcie monumentalnych kostek domina, których upadek miał symbolizować zburzenie berlińskiego muru oraz politycznej bariery oddzielającej dwie części Europy. 1000 kostek zostało pomalowanych przez łącznie 15 000 młodych ludzi z całego świata. Za ważny symbol uznano w Polsce wybór osoby, która popchnęła pierwszą kostkę – był nią Lech Wałęsa. Tym samym doceniono rolę Polski, jako pierwszego ogniska demokratycznych przemian. Zjednoczenie naszego kraju bez naszych sąsiadów z Europy Środkowo-Wschodniej byłoby nie do pomyślenia – stwierdziła kanclerz Niemiec Angela Merkel. Uroczystości towarzyszył wielki koncert (wystąpiła orkiestra opery berlińskiej pod batutą Daniela Barenboima i amerykańska gwiazda rocka, Bon Jovi) oraz pokaz sztucznych ogni. Podniosłość atmosfery popsuła tylko nieco pogoda – przez większość wieczoru lał deszcz.

Mur berliński był liczącym 155 kilometrów systemem umocnień, złożonym z betonowego muru, okopów, zapór drutowych, min. Był budowany przez 14 lat, począwszy od 1961 roku, by zatrzymać exodus ludności Berlina Wschodniego na Zachód.

Nim zburzono domino, do zebranych przemówili przywódcy Francji, Rosji, Wielkiej Brytanii, Niemiec i USA. VIP-owie zaczęli przyjeżdżać pod Bramę Brandenburską po godzinie 19, choć jak zauważył „The Times”, wielu z nich się spóźniło. O 18:30 przywódcy przeszli przez Bramę Brandenburską – przed 9 listopada 1989 roku skończyłoby się to strzałami strażników obsadzających betonową granicę, dzielącą miasto na dwie części.

Kilka słów od wielkich tego świata

Następnie głos zabrali przywódcy kolejnych państw alianckich, które w 1945 roku podzieliły między siebie administrację Berlinem. Na koniec głos zabrała Angela Merkel.

Przywódca Francji Nicolas Sarkozy, którego powitały najgłośniejsze owacje (czyżby dzięki sąsiedztwu bramy brandenburskiej i ambasady Francji?), mówił do berlińczyków, że wszyscy wierzyliśmy, że mur w końcu upadnie, ale to właśnie wy go zburzyliście. Dmitrij Miedwiediew, prezydent Rosji, stwierdził z kolei, że zniszczenie muru berlińskiego doprowadziło do tego, że pokonane zostały zupełnie przeciwstawne stanowiska w Europie. Mur dzielił nie tylko kraj, ale dzielił też całą Europę. Przywódca państwa-sukcesora ZSRR dodał też, że pokojowa droga do niemieckiej jedności byłaby niemożliwa bez otwartości na pokój, jaką 20 lat temu wykazała się Rosja. Odmienny, bardziej krytyczny względem przemian roku 1989 ton miała wypowiedź Miedwiediewa, która także dzisiaj ukazała się na łamach „Der Spiegel”: Po rozpadzie Paktu Warszawskiego liczyliśmy na większy stopień integracji. (...) Co tymczasem otrzymaliśmy? Składanych nam obietnic nie dotrzymano, szczególnie zaś tej, że NATO nie będzie się rozszerzać na wschód i że nasze interesy będą wciąż brane pod uwagę. (...) NATO do dziś pozostaje blokiem militarnym, którego rakiety są wycelowane w Rosję.

reklama

Premier Wielkiej Brytanii Gordon Brown, podobnie jak Nicolas Sarkozy podkreślił, że mur upadł nie dzięki przywódcom czy sile militarnej, ale potędze ludzi. Odważyliście się marzyć w ciemnościach, udowodniliście, że nie ma nic, czego nie dałoby się osiągnąć – stwierdził. Dodał też, że symbol upadku muru dalej może mieć znaczenie i będzie pamiętany w rozrywanych wojnami regionach – Darfurze, Birmie czy Zimbabwe. W jego wypowiedzi padło zapewnienie ważne w kontekście prawdopodobnej zmiany partii rządzącej na Wyspach: Zapewniam, że Wielka Brytania zawsze będzie w sercu Europy – nigdy nie podda się ekstremizmowi, który mógłby nas rozdzielić.

Zaskoczeniem było wystąpienie sekretarz stanu USA Hillary Clinton, która przywiozła ze sobą specjalne nagranie, przygotowane przez prezydenta Stanów Zjednoczonych Baracka Obamę. Wystąpienie cieszącego się w Niemczech wielką popularnością Obamy, mimo że nie był on obecny na uroczystości, powitały gromkie brawa. Ten dzień jest dla wszystkich dowodem, że mury, pomimo cynizmu i represji, da się burzyć – stwierdził prezydent. Dodał, że niewiele osób spodziewało się, iż Niemcy będą kiedyś rządzone przez kobietę pochodzącą z NRD, a Stany Zjednoczone przez człowieka o korzeniach afrykańskich.

Jako ostatnia wystąpiła Angela Merkel, która przypomniała, że 9 listopada to także smutna rocznica nazistowskiego pogromu na ludności żydowskiej w 1938 roku – tzw. nocy kryształowej. Upadek muru kanclerz Niemiec uznała za zobowiązanie na XXI wiek. Dodała, że to w naszych rękach leży przezwyciężenie także granic naszych czasów, tak jak w 1989 roku udało się tego dokonać w tym podzielonym mieście.

Kilometrowe domino i wciąż podzielone narody

Pierwszą kostkę domina popchnął około 20:30 Lech Wałęsa. Przemawiając do tłumu stwierdził, że Pokazaliśmy Niemcom, jak należy walczyć, by skończyć ten system (...). Jeśli z tego zwycięstwa wyciągniemy właściwe wnioski, to zbudujemy Europę pokojową, dobrobytu, sprawiedliwą, solidarną. Po chwili domino zostaje zatrzymane. Przemawia Michaił Gorbaczow, przywódca ZSRR w momencie upadku muru. O 21 domino zostaje zatrzymane raz jeszcze. Tym razem głos zabierają goście z państw, które nadal są podzielone: Korei i Cypru. Wielkie klocki domina ciągną się w linii długości kilometra. Widowisko trwa kilkadziesiąt minut. Na pierwszej, poruszonej przez Lecha Wałęsę kostce znalazła się mapa Polski, młot kruszący mur oraz napis „Zaczęło się w Polsce”.

reklama

Oblężenie Berlina i nie tak jednoznaczna rocznica

Do stolicy Niemiec przybyły tłumy turystów i dziennikarzy. Rocznica ta wywołuje jednak mieszane odczucia u zwykłych Niemców. Dwa miesiące temu berliński instytut Forsa, prestiżowy ośrodek specjalizujący się w badaniach opinii publicznej, zapytał 1002 mieszkańców Niemiec czy chcieliby powrotu muru berlińskiego i podziału kraju na dwie części. Za taką opcją opowiedziało się 16% przebadanych Niemców z zachodu i 10% ze wschodu. Więcej na ten temat pisaliśmy we wrześniu.

Warto przypomnieć, że również 20 lat temu upadek muru i unifikacja Niemiec budziły sprzeciw polityków i opinii publicznej w wielu krajach. Niedawno ujawniono dokumenty, z których wynika, że zdaniem Françoisa Mitteranda, ówczesnego prezydenta Francji, wraz ze zjednoczeniem RFN i NRD rodziła się groźba powstania IV Rzeszy – imperialistycznych, zaborczych Niemiec, dążących do zdominowania Europy. Poglądy Mitteranda w dużej części podzielała premier Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher. Na ten temat także pisaliśmy we wrześniu.

W efekcie sceptycyzmu zachodnich przywódców, zjednoczenie Niemiec okazało się procesem żmudnym i zakończonym dopiero w rok po upadku muru. Do dziś bardzo duże pozostają natomiast dysproporcje w stopie życiowej po dwóch stronach dawnej żelaznej kurtyny. Na wschodzie zarobki są o 20% niższe, a zdecydowanie większym problemem jest bezrobocie. Sytuacji nie pozwoliło rozwiązać wpompowanie we wschodnie landy, na przestrzeni dwóch dekad, łącznie 1,2 biliona euro.

reklama

Rocznica czy polityka?

Dla mediów niemieckich, czy też ogółem mediów w krajach byłego bloku wschodniego, dzisiejsze uroczystości to przede wszystkim wspomnienie wiekopomnych wydarzeń sprzed 20 lat. Starczy jednak zaglądnąć chociażby do prasy brytyjskiej, by dostrzec kompletną różnicę perspektywy. Brytyjski dziennik nie mniejszą uwagę przywiązuje do rozmów za zamkniętymi drzwiami i decyzji, jakie zostały lub mogły zostać podjęte w gronie najważniejszych polityków kontynentu. „The Times” wspomina np. o tym, jak swą proeuropejskość w przemówieniu akcentował Gordon Brown, jakie motywy mogą stać za przylotem na uroczystości ministra spraw zagranicznych Davida Milibanda (czyżby działania mająca ułatwić mu zostanie unijnym szefem dyplomacji?), oraz że prezydenci Sarkozy i Miedwiediew podjęli decyzję o wzajemnych wizytach w 2010 roku.

Zobacz też

Źródła

reklama
Komentarze
o autorze
Kamil Janicki
Historyk, były redaktor naczelny „Histmag.org” (lipiec 2008 – maj 2010), obecnie prowadzi biuro tłumaczeń, usług wydawniczych i internetowych. Zawodowo zajmuje się książką historyczną, a także publicystyką historyczną. Jest redaktorem i tłumaczem kilkudziesięciu książek, głównym autorem i redaktorem naukowym książki „Źródła nienawiści. Konflikty etniczne w krajach postkomunistycznych” (2009) a także autorem około 700 artykułów – dziennikarskich, popularnonaukowych i naukowych, publikowanych zarówno w internecie, jak i drukiem (również za granicą).

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone