Theodore Papakostas – „Jak zmieścić całą starożytność w jednej windzie” – recenzja i ocena
Theodore Papakostas – „Jak zmieścić całą starożytność w jednej windzie” – recenzja i ocena
Czytelnicy książek historycznych przyzwyczajeni są do schematycznego, a zarazem uporządkowanego przedstawiania wydarzeń, mających swoją genezę, przebieg i skutki. Zupełnie inaczej do zagadnienia narracji podszedł Theodore Papakostas – autor książki o niezwykle enigmatycznym tytule – „Jak zmieścić całą starożytność w jednej windzie”. Za polskie wydanie tego światowego bestsellera odpowiedzialne jest Wydawnictwo Otwarte, a przekładu dokonała Katarzyna Juchniewicz-Gajewska. W książce tej jesteśmy świadkami rozmowy pomiędzy dwoma mężczyznami, zatrzaśniętymi w windzie centrum handlowego. Dla zabicia czasu wchodzą ze sobą w interakcję, a że jeden z nich jest archeologiem, konwersacja szybko schodzi na zagadnienia związane z przeszłością. W ten sposób rozpoczyna się wędrówka przez wieki, której czytelnik omawianej pracy może się przysłuchiwać…
Papakostas jest znanym popularyzatorem historii i archeologii. Studiował w Wielkiej Brytanii i Grecji. Magisterium z archeologii prehistorycznej obronił na University of Nottingham, a doktorat z archeologii klasycznej na Uniwersytecie Arystotelesa w Salonikach. Związany był zawodowo z Muzeum Archeologicznym w Salonikach. Szersza publiczność może kojarzyć go z popularyzowania historii na Instagramie (jego konto: Archaeostoryteller obserwuje ok. 73 tys. użytkowników platformy), czy z wykładów w ramach TEDx.
Autor postanowił podzielić swoją książkę na dwanaście niezbyt długich rozdziałów. Każdy z nich poświęcony został konkretnemu wycinkowi dziejów starożytnych. Tutaj trzeba zwrócić uwagę, iż tytuł książki jest nieco mylący. Papakostas opowiada tylko i wyłącznie o starożytności Grecji i terenów zamieszkanych przez Greków. Dzieje innych krain pojawiają się tylko w momencie wejścia w interakcję z mieszkańcami Hellady lub w ramach dygresji.
Podróż przez historię rozpoczniemy od najdawniejszych etapów rozwoju ludzkiej kultury, tj. od epoki kamienia. Kolejne rozdziały dotyczą: kultury cykladzkiej, cywilizacji minojskiej, kultury mykeńskiej, wieków ciemnych, okresów: geometrycznego i archaicznego, wojen perskich, Grecji klasycznej, Aleksandra Wielkiego, okresu hellenistycznego i w reszcie czasów po rzymskim podboju. Podział chronologiczny jest zatem przejrzysty i logiczny. Pomiędzy wspomnianymi częściami pracy zamieszczono krótkie wtrącenia, poświęcone technicznym aspektom pracy archeologów i historyków. Dzięki temu zabiegowi narracja nie jest zbyt monotonna.
Na duże uznanie zasługuje podjęty w książce trud zbudowania wywodu jako dialogu między archeologiem i laikiem. Jako archeolog wiem z doświadczenia, że rozmowa z osobą nieobeznaną z badaniem dziejów i nieznającą specyficznej terminologii potrafi wytrącić z równowagi. Papakostas bardzo sprawnie i co najważniejsze – w sposób możliwie prosty i zrozumiały, nie tylko opowiada historię Grecji, ale także wprowadza w meandry archeologii i historii jako nauk humanistycznych. Pytania zadawane przez książkowego laika powodują, że narracja jest bardzo żywa i dynamiczna. To bez wątpienia największa zaleta omawianej pracy.
Książka w założeniu miała być popularyzatorska i bez wątpienia taka jest. Jej forma jednakże wymusza liczne uproszczenia i skróty myślowe, czego z resztą autor ma pełną świadomość. Nie jest wolna od drobnych omyłek. O ile stwierdzenie, że Pyrrus „pojechał do Włoch” (s. 271) możemy zrzucić na kłopotliwe tłumaczenie nazwy dzisiejszego kraju (Włochy, ang. Italy) i starożytnej krainy (Italii), to stwierdzenie, że Kartagina „była kolonią na wybrzeżu Fenicji” (s. 271) jest zwyczajnie nieprawdziwe. Kartagina położona była w Afryce Północnej, a założyli ją Fenicjanie z Tyru.
Szkoda, że w książce nie ma map. O ile dla czytelnika greckiego, znającego geografię swojego kraju czy historyka, który siłą rzeczy obeznany jest z przestrzenną lokalizacją wydarzeń z przeszłości nie jest to problem, o tyle dla laika (do którego przecież skierowana jest ta praca!) spora liczna nazw miast, krain i wysepek może być kłopotliwa bez graficznego zobrazowania.
Niewiele jest także ilustracji. Każdy rozdział poprzedzony został jednym rysunkiem, który luźno związany jest z jego treścią. Szkoda, że poszczególne grafiki nie zostały w żaden sposób skomentowane. O ile historycy i archeolodzy rozpoznają w nich pewne szczegóły, o tyle laicy zwyczajnie na nie spojrzą i wiele z tego nie wyniosą… Przykładowo – grafika przed rozdziałem czwartym przedstawia skrybę, opartego o regał i piszącego coś na glinianej tabliczce. Za regałem ustawiona jest dziwnie wyglądająca zbroja i hełm. Czytelnik nie dowie się ani z tekstu, ani z podpisu do rysunku, że ów pancerz to prawdziwy zabytek, tzw. zbroja z Dendry, datowana na koniec XV – początek XIV stulecia p.n.e. Przed rozdziałem piątym natomiast zamieszczono rysunek tzw. Centaura z Lefkandi, którego również nie podpisano. Należy jednak oddać sprawiedliwość, że figurka ta została wspomniana w ciągu narracji (s. 118-119), jednakże bez połączenia tekstu z rysunkiem. Laik zatem nie będzie świadomy, że to o tej konkretnej figurce mowa.
Na zakończeniu książki znalazła się swoista mapa myśli, która ma uporządkować chronologicznie wydarzenia i zjawiska, które zostały omówione na kartach pracy. Również w niej pojawia się drobny błąd: pod hasłem „Początek Konstantynopola. Koniec świata starożytnego.” znajduje się data 324 p.n.e. Jest ona oczywiście błędna, gdyż miasto to zostało założone w roku 324 naszej ery. Trochę niezrozumiałe jest również łączenie powstania nowej stolicy cesarstwa z końcem świata starożytnego… Tym bardziej, iż opatrzono je wyjaśnieniem, że jest to „symboliczna data końca klasycznej starożytności i początek ery chrześcijańskiej”.
Wywód zamyka bardzo, bardzo ubogie zestawienie książek, w których można szukać poszerzenia zagadnień, omawianych na kartach pracy Papakostasa. Czytelnik będzie tą listą raczej rozczarowany. Na dziewięć pozycji aż sześć napisanych jest po grecku, jedna po angielsku i dwie po polsku (dotyczą one tylko technicznej strony archeologii, a nie historii starożytnej w ogóle). Szkoda, że polski wydawca nie postarał się tutaj i nie zamieścił większej ilości literatury, którą po którą mógłby sięgnąć rodzimy czytelnik.
„Jak zmieścić starożytność w jednej windzie” Theodore Papakostasa to książka, którą mimo kilku niedociągnięć i wad zdecydowanie można polecić. Na pewno trafi ona w gusta osób, które starożytność chciałyby dopiero poznać lub przypomnieć sobie w telegraficznym skrócie najważniejsze jej wydarzenia. Może i jest to lektura niezbyt wymagająca, ale na pewno czas poświęcony na jej przyswojenie nie będzie czasem straconym.