Tears In Heaven

opublikowano: 2006-10-13, 07:00
wolna licencja
Aby stworzyć naprawdę wybitny utwór muzyczny, trzeba mieć nie tylko umiejętności. Aby piosenka miała duszę, musi się w niej odcisnąć dusza artysty. Musi się w niej odbić jakieś wydarzenie, które odmieniło życie twórcy. Jakie są dzieje utworu „Tears In Heaven”?
reklama

Tears In Heaven – zobacz też: Light My Fire – „Na stro(u)nie” cz. 9

Autor artykułu: Bartłomiej Tarkowski

Takie właśnie wydarzenie stało się przyczyną, dla której Eric Clapton napisał swoje najbardziej popularne współcześnie dzieło – czyli „Tears in heaven”.

Naśladowanie mistrzów

Ważny jest także fakt, że piosenka ta (jak to czasem z wielkimi hitami i nie dorastającymi do nich artystami bywa) nie stworzyła gwiazdy Claptona – jest on muzykiem z potężną przeszłością, jedną z największych osobowości, jakie tworzyły muzykę nowoczesną na przestrzeni kilku ostatnich dziesięcioleci. Jego historia zaczęła się w 1945 roku, kiedy to po urodzeniu Erica, jego 16-letnia wówczas matka porzuciła go, a jego wychowaniem zajęli się dziadkowie Rose i Jack, po nich też przyjął nazwisko, jako że nigdy nie poznał swojego biologicznego ojca. To także dziadkowie sprezentowali mu na jego czternaste urodziny gitarę, a on nauczył się na niej grać samodzielnie, naśladując ówczesnych mistrzów bluesa.

Zaczynając występy w małej londyńskiej kapeli The Roosters, Clapton zyskiwał uznanie dla swej gry, w 1963 roku dołączył do grupy The Yardbirds (która po paru latach i całkowitych zmianach personalnych z The New Yardbirds przeistoczyła się w Led Zeppelin), jednak już w 1965 opuszcza zespół, aby grać wraz z The Bluesbreakers, uznawanymi ówcześnie za najlepszy skład wykonujący brytyjskiego bluesa. Dzięki ciągłym koncertom Eric Clapton poznaje Jacka Bruce’a (wokalistę i gitarzystę basowego) i Gingera Bakera (perkusistę) z którymi sformował w 1966 roku pierwszy zespół okrzyknięty supergrupą: Cream.

Muzycy zespołu Cream

Ich muzyka oparta na bluesowej improwizacji i traktowaniu jako instrumenty solowe także perkusji i gitary basowej znalazła wielu naśladowców, mimo iż grupa z braku dalszych koncepcji rozwoju rozpadła się, a jej koncert pożegnalny odbył się 26 listopada 1968 roku w Royal Albert Hall (Wielka Brytania). Wkrótce po rozwiązaniu Cream, Eric Clapton powołał do życia kolejny zespół, który przyjął miano Blind Faith. Grupa, która wydała tylko jedną płytę, nie potrafiła oderwać się od mitu Cream i tym samym utraciła swą tożsamość. Słynny podówczas Eric Clapton wspomagał swymi umiejętnościami także innych artystów, a wśród nich takie sławy jak Arethę Franklin, Billy’ego Prestona, The Rolling Stones czy The Beatles.

reklama

Layla

Przez swojego przyjaciela, George’a Harisona z The Beatles poznaje on jego żonę: Patti Boyd, w której się zakochuje, a owocem tego uczucia staje się płyta nagrana z nowym zespołem – Derek And The Dominos: „Layla And Other Assorted Love Songs”, na której znajduje się przebój „Layla” adresowany do Patti Boyd. Album ten jest wielkim dokonaniem w historii muzyki rozrywkowej; pomimo iż grupa przetrawała zaledwie rok, każdy szanujący się fan blues rocka zna nazwę Derek And The Dominos.

Po zakończeniu działalności tej grupy Clapton popada w problemy z narkotykami i alkoholem, dopiero pomoc jego przyjaciół muzyków pozwala mu powrócić do tworzenia i koncertowania, poczynając od występu charytatywnego dla mieszkańców Bangladeszu. Od lat 70-tych Eric Clapton występuje pod własnym nazwiskiem, a w jego zespole grają wyrobieni i doskonale zgrani muzycy, każda płyta tego weterana blues rocka to kolejna odsłona jego stale ewoluującego i wciąż zaskakującego talentu.

Powróćmy jednak do utworu „Tears in heaven”. Zaczyna się on od granego na gitarze akustycznej motywu, w którym – jak to często bywa w muzyce Claptona – możemy wyczuć silne wpływy bluesa, krótka introdukcja wprowadza nas do podobnej do niej zwrotki w której Eric smutnym, jakby przygaszonym głosem zaśpiewa:

Would you know my name

If I saw you in heaven?

Would it be the same

If I saw you in heaven?

I must be strong

And carry on,

’Cause I know I don’t belong

Here in heaven.

W następującym po zwrotce refrenie opadające chromatycznie akordy (kolejna bluesowa naleciałość) dodatkowo podkreślają przygnębienie zawarte w utworze, przejaśnienie następuje, kiedy z molowej tonacji w jakiej zaczął się refren następuje przejście do kolejnej zwrotki granej w A-dur.

Would you hold my hand

If I saw you in heaven?

Would you help me stand

If I saw you in heaven?

I’ll find my way

Through night and day,

’Cause I know I just can’t stay

Here in heaven.

Echa improwizacji

Po następnym refrenie przychodzi czas na pozornie weselsze (przynajmniej muzycznie) przejście, jednak w warstwie tekstowej zmienia się niewiele, ta część stanowi przygotowanie do następującej po niej solówki, granej swobodnie ponad akompaniamentem ze zwrotki, melodia solowej gitary akustycznej przekształca linię melodyczną wokalisty, mamy tutaj echa improwizacji na dany temat, tak popularnej w muzyce jazzowej. Po tej niosącej nieco nadziei solówce, rozpoczyna się kolejny refren, a po nim wieńczące cały utwór powtórzone pierwsza zwrotka i refren.

reklama

Time can bring you down,

Time can bend your knees.

Time can break your heart,

Have you begging please, begging please

Beyond the door,

There’s peace I’m sure,

And I know there’ll be no more

Tears in heaven.

Would you know my name

If I saw you in heaven?

Would it be the same

If I saw you in heaven?

I must be strong

And carry on,

’Cause I know I don’t belong

Here in heaven.

Tak kameralna aranżacja, nie wykorzystująca w sobie nic z brzmienia przesterowanych gitar, częstych u Claptona, podkreśla refleksyjny charakter utworu, i pozwala skupić się na tekście. Dla tych spośród Was, którzy za angielskim nigdy nie przepadali, zamieszczam poniżej dokonane przeze mnie tłumaczenie, które po polsku nosi tytuł:

Łzy w niebie

Czy będziesz mnie znać

Gdy spotkamy się w niebie?

Czy me serce drgnie

Gdy spotkamy się w niebie?

Trzeba mi sił

Bym lepszy był

Bo wiem, że nie należę

Tu, do nieba

Czy chwycisz mą dłoń

Gdy spotkamy się w niebie?

Czy podtrzymasz mnie

Gdy spotkamy się w niebie?

Znajdę mą moc

Przez dzień i noc

Lecz wiem, że nie mógłbym być

Tutaj w niebie

Czas może cię zgnieść

Twe kolana zgiąć

Złamać serce ci

Błagać by nadszedł cierpień kres

Gdy dotrę sam

Za nieba bram

Wiem, nie będzie więcej już

Łez tu, w niebie

Czy będziesz mnie znać

Gdy spotkamy się w niebie?

Czy me serce drgnie

Gdy spotkamy się w niebie?

Trzeba mi sił

Bym lepszy był

Bo wiem, że nie należę

Tu, do nieba

Niektórych spośród Was na pewno uderzył już sam tytuł utworu. Jak to „łzy w niebie”? Warto sobie zadać to pytanie, a także zastanowić się, co takiego zmusiło autora piosenki, czyli samego Erica Claptona, do napisania nie tylko tak przejmującego tekstu, i do tego do opatrzenia go tak paradoksalnym tytułem. Aby poznać odpowiedź, musimy przestudiować dokładniej biografię Claptona, a konkretniej cofnąć się do roku 1990.

reklama

Był to szczególnie nieszczęśliwy rok dla tego wybitnego muzyka bluesowego: podczas amerykańskie trasy promującej płytę „Journeyman”, po koncercie, jaki Clapton zagrał w Alpine Valley w stanie Wisconcin, jego kolega-muzyk Stevie Ray Vaughan miał być przetransportowany w dalszą drogę wynajętym przez Erica Claptona helikopterem. Tragicznie śmigłowiec rozbił się, a wszyscy pasażerowie zginęli na miejscu.

Nie ten fakt jednak miał główny wpływ na napisanie pięknych „Tears in heaven”. Parę miesięcy po katastrofie w Wisconsin, z okna mieszkania Claptona w wieżowcu na Manhattanie wypadł kilkuletni Conor Clapton – synek muzyka.

Ból i pytania

Pomimo tak przygniatającego pasma tragedii Eric podźwignął się, a ukojenie w wielkim cierpieniu odnalazł w swej twórczości, w 1992 roku nagrywa on dwie płyty: jedną z nich jest soundtrack do filmu Rush, druga to nagrany na żywo w MTV album „Unplugged”, na której znalazła się zagrana spokojnie nowa wersja dawnego hitu „Layla”. Płyta uzyskała dużą popularność. Warto dodać, że w dużej mierze dzięki znajdującej się na niej kompozycji „Tears in heaven”, która została okrzyknięta najlepszą piosenką roku, a Claptonowi przyniosła siedem nagród Grammy, w tym między innymi dla najlepszego wokalisty, za nagranie najlepszej płyty i napisanie najlepszej piosenki.

Nie byłoby dobrej piosenki bez dobrego tekstu. „Tears in heaven” wyraża nie tylko ból po utracie synka, niesie także pytania o to, czy w niebie nadal będziemy pamiętać o swoim ziemskim życiu, a więc i o sobie nawzajem. Czy wraz z utratą życia umierają także nasze emocje do innych ludzi, które są częścią naszej fizycznej, śmiertelnej natury? Autor piosenki chce jak najszybciej spotkać się ze swym dzieckiem, ale wie, że jeszcze nie nadszedł jego czas, aby odejść, dlatego też musi znieść tę rozłąkę, kiedy piosenkarz i jego syn są rozdzieleni między ziemią a niebem.

W przejściu Eric śpiewa o tym, jak bardzo czas oczekiwania może być nieznośny i jak wiele przynosi cierpienia, w refrenie zapewnia jednak, że za „bramami nieba”, jest spokój jakiego on potrzebuje, i nigdy więcej nie będzie już płakał. Clapton odnajduje ukojenie po tragicznych wydarzeniach, jakie stanęły na jego drodze życia, w wierze chrześcijańskiej, która głosi życie wieczne po śmierci. Należy więc dziękować siłom wyższym za fakt, że tak wybitny twórca i wykonawca mimo wielkiej tragedii nie wycofał się z działalności artystycznej, gdyż dla świata byłaby to niepowetowana strata.

POLECAMY

Kupuj świetne e-booki historyczne i wspieraj ulubiony portal!

Regularnie do sklepu Histmaga trafiają nowe, ciekawe e-booki. Dochód z ich sprzedaży wspiera działalność pierwszego polskiego portalu historycznego. Po to, by zawsze był ktoś, kto mówi, jak było!

Sprawdź dostępne tytuły pod adresem: https://sklep.histmag.org/

reklama
Komentarze
o autorze
Bartłomiej Tarkowski
Student II roku zarządzania na Uniwersytecie Warszawskim, zapalony gitarzysta i wokalista. Wieloletni członek redakcji magazynu historyczno-społeczno-kulturalnego „Histmag.org”.„

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone