Tajemnicze bombardowanie Syrii
Zobacz też: Broń chemiczna – od pól I wojny światowej do zakazanego arsenału
Zacznijmy od faktów, co do których nie ma wątpliwości. O 2:45 czasu polskiego z pokładów dwóch niszczycieli rakietowych typu Arleigh Burke, USS „Ross ” i USS „Porter” wystrzelono 59 taktycznych pocisków manewrujących BGM-109 Tomahawk. Uderzyły one znajdującą się nieopodal Homs bazę sił powietrznych Szajrat. Składa się ona z dwóch pasów startowych oraz czterdziestu schronów, stacjonują zaś na nim trzy eskadry myśliwskie Syryjskich Sił Powietrznych: 675, 677 oraz 685, uzbrojone w myśliwce MiG-23 oraz myśliwce bombardujące Su-22, eksportową wersję samolotu Su-17. Atak ten był reakcją USA na śmierć 74 osób w Chan Szajchun.
Mnogość artykułów i analiz dotyczących ubiegłotygodniowych wydarzeń bierze się w dużej mierze z tego, że ten krótki akapit wyczerpuje niemal wszystko, co wiemy na pewno. Całą resztę można opatrzyć znakami zapytania. Spróbujmy cofnąć się nieco w czasie i znaleźć odpowiedź na to, co w tej chwili dzieje się na linii Moskwa-Waszyngoton-Damaszek i czy aby na pewno tylko tymi liniami należy się zająć.
Kto i czym zaatakował Chan Szajchun?
Zgodnie ze słowami prezydenta Donalda Trumpa i sekretarza obrony Jamesa Mattisa bombardowanie Szajrat było odwetem za atak gazowy przeprowadzony przez siły rządowe 4 kwietnia na zajęte przez rebeliantów Chan Szajchun. Podczas nalotu nad terenem zamieszkałym przez cywili miano rozpylić sarin. Rodzi się jednak pytanie, czy jest to prawda.
Sarin jest bojowym środkiem paralityczno-drgawkowym, jednym z najniebezpieczniejszych na rynku. Do zatrucia nim dochodzi nie tylko przez drogi oddechowe, ale wystarczy nawet kontakt przez skórę. Nie ulega też rozkładowi, innymi słowy, teren skażony sarinem pozostaje niebezpieczny do momentu przeprowadzenia właściwej procedury dekontaminacyjnej. Tymczasem na zdjęciach z Chan Szajchun widać było ratowników oraz cywili pracujących bez odpowiednich ubiorów ochronnych. Oczywiście możliwe jest, że było to świadectwo ich bezprzykładnego bohaterstwa, zwróćmy jednak uwagę na fakt, że w ten sposób sami również wystawiliby się na działanie bojowego środka trującego. Oznacza to, że w czasie od kilkunastu minut do dwóch godzin sami zaczęliby wykazywać objawy zatrucia i cała akcja została by wstrzymana. Na zdjęciach ofiar widać też było ślady krwawe, podczas gdy sarin krwawienia nie powoduje. Należy też zastanowić się nad ilością ofiar, 58 zabitych i 300 rannych to bowiem liczby bardzo niskie jak na atak bombą lotniczą z ładunkiem bojowego środka trującego na 50-tysięczne miasto o gęstej zabudowie. W zeznaniach ocalałych powtarzały się też informacje o dziwnym zapachu wyczuwalnym w chwilę po rzekomym ataku, podczas gdy sarin jest środkiem bezwonnym.
Oczywiście, wszystkie powyższe argumenty mają wartość wyłącznie poszlakową i przeciwstawić im można na przykład zapisy z kontroli radarowej syryjskiej przestrzeni powietrznej, na których widać przelot rządowego myśliwca bombardującego. Również personel medyczny leczący ofiary potwierdza, że objawy pasowały do sarinu. Nie neguje tego także Damaszek, który jednakowoż kategorycznie twierdzi, iż nie on ponosi odpowiedzialność za atak, jako winnych wskazując rebeliantów, konkretnie zaś ukryty skład gazów bojowych, który został uszkodzony podczas bombardowania konwencjonalnego.
Powyższa lista poszlak ma na celu jedynie zarysowanie pewnych wątpliwości. Twierdzenie na podstawie tylko nich, że Baszszar al-Asad przeprowadził lub nie przeprowadził ataku z 4 kwietnia byłoby co najmniej niepoważne. Bardziej miarodajne jest znalezienie odpowiedzi na pytanie, czy Asad w ogóle bojowe środki trujące posiada. Przypomnijmy, że po ataku sarinem przeprowadzonym 21 sierpnia 2013 roku w Ghucie Syria została zobowiązana do zniszczenia swojego arsenału broni chemicznej i, zgodnie z weryfikacją przeprowadzoną przez ONZ, zobowiązanie to spełniła, likwidując nie tylko zapas substancji toksycznych, ale także linie produkcyjne. Niemożnością jest znalezienie odpowiedzi na pytanie, czy kontrole ONZ były dość wnikliwe, by dać gwarancję pozbawienia Syrii broni chemicznej, dalej więc nie jesteśmy w stanie rozsądzić odpowiedzialności za atak na podstawie samych okoliczności użycia sarinu. Potrzebne by były albo twarde dowody, albo potwierdzenie którejś wersji przez niezaangażowaną stronę trzecią. Kontynuujmy więc zastanawianie się, zadając kolejne pytanie:
Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.
Dziękujemy, że z nami jesteś! Chcesz, aby Histmag rozwijał się, wyglądał lepiej i dostarczał więcej ciekawych treści? Możesz nam w tym pomóc! Kliknij tu i dowiedz się, jak to zrobić!
Czy Asad jest głupcem?
Jeśli przyjmiemy wersję amerykańską, to jest to jedyne wytłumaczenie, będąc bowiem w pełni władz umysłowych nie przeprowadziłby tak samobójczej dla siebie akcji. Szala wojny przechyliła się na jego korzyść, po okresie ciężkich walk udało się zepchnąć rebeliantów do defensywy. Sytuacja zaczyna się rozwijać po myśli Damaszku, odbito Tadef, Palmyrę i rozpoczęto kontrofensywę, która pozwoliła odbić Dajr Hafir i w konsekwencji niemal wypchnąć Kalifat z rejonu Aleppo. Próba odzyskania inicjatywy przez dżihadystów, czyli ofensywa w kierunku Hamy, załamała się 24 marca pod ciężkim ogniem artyleryjskim, armia zaś zaczęła odzyskiwać teren. To poważne sukcesy strony rządowej. Przełożyły się one nawet na poprawę sytuacji Asada na arenie międzynarodowej, bowiem 3 kwietnia Waszyngton słowami Seana Spicera (rzecznika prasowego Białego Domu) zasygnalizował gotowość do rozmów z prezydentem Syrii i wycofania się z żądań jego ustąpienia ze stanowiska. Asad jest też świadomy tego, jak bardzo śledzony jest każdy jego ruch, również dosłownie, ponieważ przestrzeń powietrzna Syrii jest pod ciągłą obserwacją. Czym więc musiałby być podyktowany taki ruch? Nie desperacją, bowiem nie przeprowadził ataków gazowych, kiedy sytuacja na froncie była daleko gorsza. Nie dążeniem do realizacji celów militarnych, bowiem w rejonie Chan Szajchun takowych nie ma. W końcu także nie dążeniem do sterroryzowania ludności cywilnej, bowiem o wiele lepiej zadziałałoby zastosowanie środków konwencjonalnych, niosące z sobą niższe koszty zarówno sprzętu, jak i pozycji międzynarodowej. Nie ma żadnych racjonalnych przesłanek do przeprowadzenia takiej akcji, jedynym wytłumaczeniem byłaby więc piramidalna głupota syryjskiego prezydenta. Tymczasem wiele można o nim powiedzieć, ale na pewno nie to, że jest głupcem. Głupiec nie dałby rady przez siedem lat bronić się w wojnie domowej, lawirując między różnymi grupami rebeliantów i zainteresowaniem krajów NATO i ONZ. Jest całkowitą niemożliwością, by przekreślił on dorobek ciężkiej pracy ostatnich miesięcy, jeśli nie lat, decyzją tak absurdalną.
Pozostaje więc tylko jedna możliwość: Asad nie kłamał w swoich oświadczeniach i faktycznie nie odpowiada za atak z 4 kwietnia. Skoro nie on jednak, to kto?
Cui prodest?
Dość szybko pojawiły się spekulacje, jakoby atak na Chan Szajchun był amerykańskim false flag, mającym dać pretekst do zwiększenia zaangażowania USA w regonie. Jak z większością tego typu teorii, obalić się jej do końca nie da. Wydaje się jednak bardzo mało prawdopodobna. Przeciwko tej ewentualności świadczy chociażby sama deklaracja Spicera z 3 kwietnia, jak również zapewnienia Trumpa, iż bombardowanie Szajrat było jednostkową akcją która nie będzie w żaden sposób kontynuowana. Z drugiej strony niedawne słowa gen Davida Petraeusa, o tym, że poparcie Arabskiej Wiosny było „porażką”, oraz doświadczenie gen. Jamesa Mattisa, który dowodząc United States Central Command (USCENTCOM, jedno z amerykańskich dowództw regionalnych, obejmujące m.in. Zatokę Perską i Lewant) nauczył się rezerwy w działaniu na Bliskim Wschodzie, wskazują raczej na niechęć do powtarzania eksperymentów z „demokratyzowaniem” krajów arabskich.
Druga opcja to Rosja. Zgodnie z tą wykładnią, sarin miałby być zrzucony z rosyjskiego samolotu. Przesłanki świadczące za tą wersją są całkiem racjonalne, bowiem uznanie Asada przez Waszyngton wcale nie jest Rosjanom na rękę. Dopóki prezydent Syrii to enfant terrible na arenie międzynarodowej, Damaszek skazany jest na pośrednictwo i wsparcie Moskwy, zarówno dyplomatyczne, jak i wojskowe. W istocie czyni to z Syrii rosyjski protektorat, układ taki zaś zabezpiecza bazę marynarki w Tartusie oraz poważny rynek zbytu dla rosyjskiej zbrojeniówki, jak również pozwala rosyjskiej dyplomacji grać rolę mediatora i rozjemcy w kwestiach bliskowschodnich. Mimo to również i ta wersja wydaje się nieprawdopodobna, z podobnych przyczyn co obarczanie odpowiedzialnością Asada: Kreml nie zaryzykowałby przelotu samolotu bojowego w sytuacji, gdy każdy centymetr syryjskiego nieba jest bacznie obserwowany przez samoloty Boeing E-3 Sentry AWACS oraz radary naziemne. W przypadku wykrycia Moskwa zrujnowała by swój wizerunek, utraciła punkty zaczepienia na Bliskim Wschodzie oraz bezpowrotnie straciła Syrię. Pewną ewentualnością byłoby tutaj działanie służb specjalnych, jednak jest to jedynie opcja, nie ma bowiem na jej poparcie ani przesłanek, ani tym bardziej dowodów. Sprawstwo Rosji można raczej wykluczyć, choć oczywiście nie oznacza to, że dalej kraj ten na całej sprawie nie zyskuje.
Pozostaje więc wersja trzecia: rebelianci. Chan Szajchun kontrolowane jest przez Hay'at Tahrir al-Sham (Organizację na rzecz Wyzwolenia Lewantu), wcześniej znaną jako Jabhat Al-Nusra, czyli syryjską Al-Kaidę. Od początkowego etapu wojny trzyma ona zapas gazów bojowych i już go wykorzystywała przeciw ludności cywilnej, na przykład wobec Kurdów w Aleppo i Al-Hasace. Zepchnięci do defensywy i tracący kontrolę nad Aleppo, w obliczu ryzyka otwarcia kanałów dyplomatycznych między Waszyngtonem a Damaszkiem, mogliby się posunąć do własnej operacji false flag, czyli ataku o który oskarżono Asada. Do tej wersji pasuje także ilość ofiar: relatywnie niewielka, wskazuje na użycie ładunku znacznie mniejszego niż bomba lotnicza i podlegającego ograniczonej dyspersji. Rebelianci mają możliwości i motyw, a choć to za mało, by uznać ich za winnych, na razie w ich przypadku najmniej jest okoliczności wykluczających.
Czwarta ewentualność, o której też należy wspomnieć, jest taka, że Damaszek mówi prawdę. Faktycznie w wyniku bombardowania konwencjonalnego doszło do uszkodzenia składu broni chemicznej i wycieku bojowych środków trujących. Hipoteza ta zdaje się najlepiej łączyć elementy układanki: nie angażuje żadnej ze stron w ryzykowny atak na ludność cywilną, tłumaczy enigmatyczny przelot syryjskiego samolotu oraz niewielki ładunek, który spowodował śmierć 58 osób, potwierdza raporty ONZ o usunięciu broni chemicznej z rąk Damaszku, tłumaczy niejasności wymienione przeze mnie na początku tekstu (nie wiadomo bowiem, jakie konkretnie substancje się uwolniły) i tak dalej. Osobiście skłaniam się właśnie ku tej wersji.
I dopiero teraz można postawić sobie finalne pytanie:
Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.
Polecamy e-book Michała Beczka – „Wikingowie na Rusi”
Książka dostępna również jako audiobook!
Po co US Navy „w niebo śle rakiety”?
Na początek możemy między bajki włożyć oficjalną wykładnię Białego Domu, jakoby chodziło o ostrzeżenie względem Asada, by nie stosował broni chemicznej. Powodem ku temu są te same wątpliwości, które wymieniłem wyżej, a z których Trump, dysponujący lepszymi źródłami informacji ode mnie, musiał sobie zdawać sprawę od początku. Zwróćmy też uwagę na dwie rzeczy: po pierwsze, strona rosyjska została zawczasu ostrzeżona o ataku, by mogła ewakuować z Szajratu swój personel. Po drugie zaś ostrzał wyrządził zaskakująco niewielkie straty. Na bazę spadło dwadzieścia sześć i pół tony bardzo precyzyjnie naprowadzonego materiału wybuchowego. Dość, by zamienić to miejsce w krater. Tymczasem już następnego dnia baza dalej była w czynnym użytku, zdjęcia satelitarne potwierdzają zaś likwidację 44 celów nie będących newralgicznymi dla jej funkcjonowania.
Nawiasem mówiąc, ślady trafień obalają teorię, jakoby bombardowanie to było w istocie przykrywką i Biały Dom posłał część pocisków nad zupełnie inny cel. Abstrahując od tego, że nie wiadomo, co to właściwie miałby być za cel, nie wystarczyłoby wtedy trafień. Użyte w ataku pociski RGM/UGM-109E Block IV Tactical Tomahawk nie przenoszą natomiast głowic kasetowych.
Wracając do głównego wątku, można to odczytać jako dążenie do nieeskalowania konfliktu, co również podważa wersję, jakoby Stany Zjednoczone planowały zwiększyć zaangażowanie w regionie. Tłumaczy to także zastosowanie Tomahawków, nie zaś lotnictwa konwencjonalnego; w przypadku zestrzelenia amerykańskiego samolotu dalsze zaangażowanie USA byłoby konieczne. Nie przybliża nas to jednak do odpowiedzi na pytanie zasadnicze. Przedstawmy więc możliwości:
- Trump wykorzystał okazję do uciszenia swoich krytyków. Od początku kampanii wyborczej do ulubionego argumentu jego przeciwników należy zarzucanie mu, że współpracuje z Putinem (to zresztą najłagodniejsze określenie z tych używanych). Bombardowaniem rosyjskich i syryjskich instalacji właśnie wybił im te argumenty z rąk.
- Konsolidacja własnej partii. Neokonserwatyści przez długi czas byli do Trumpa nastawieni bardzo niechętnie. Powrót USA do roli „żandarma świata” jest ukłonem pod ich adresem, pokazującym stosunkowo niewielkim kosztem (nieporównywalnym do jakiejkolwiek interwencji zbrojnej), że będzie hołdował neokonserwatywnej doktrynie Busha tak samo, jak robił to Obama.
- Biały Dom właśnie zastawił pułapkę na własne tajne służby. Jakkolwiek szokująco by to nie brzmiało, trwa wojna między Trumpem i jego własnym wywiadem. Prezydent oskarża FBI o instalowanie podsłuchów, rzeczone FBI prowadzi śledztwo mające udowodnić, że Kreml wyniósł go do władzy… Zgodnie z tym scenariuszem, Donald Trump właśnie zyskał pretekst do wyrzucenia nieprzychylnych mu dowódców służb pod pretekstem dostarczenia mu materiałów, na podstawie których wydał decyzję do ataku, a które okazały się nieprawdziwe. Niekompetencja tak mogłaby doprowadzić do wybuchu wojny, co jest wystarczającym powodem do wyrzucenia ze stanowiska.
- Bombardowanie Syrii jest gałązką oliwną dla Pekinu. Chiny mają dwóch poważnych przeciwników: Stany Zjednoczone w obszarze Pacyfiku oraz Rosję od północy. Trump zapoczątkował nieledwie wojnę gospodarczą z Pekinem, ochładzając relacje na tej linii. Teraz poprzez wystapienie przeciwko wrogowi Państwa Środka może zasugerować ponowne ocieplenie stosunków. Zwróćmy uwagę, że w czasie bombardowania prezydent Xi Jinping przebywał z wizytą w rezydencji prezydenta USA na Florydzie, trwały tam amerykańsko-chińskie rozmowy. Powodów do reorientacji sojuszy może być sporo: niepokojące prognozy wyników gospodarczych strefy pacyficznej, wzrost wpływów Kremla na Bliskim Wschodzie, dążenie do zabezpieczenia tyłów w wypadku zmiany kierunku polityki zagranicznej.
- Bombardowanie Syrii jest gałązką oliwną dla Pekinu, ale nie chodzi przy tym o Rosję. Podczas wspomnianej już wizyty Xi w Mar-a-Lago jednym z ważniejszych tematów była kwestia północnokoreańska. Pjongjang mimo nacisków organizacji międzynarodowych kontynuuje swój program rakietowy i jądrowy, cały czas deklarując, że jego celem jest doprowadzenie do sytuacji, w której będzie w stanie zagrozić USA. Waszyngton przygląda się temu z rosnącym zniecierpliwieniem, ale i pewnym zaniepokojeniem: choć bezpośrednie zagrożenie USA jest na razie w sferze marzeń Kim Dzong Una, to Japonia ma pewne realne powody do obaw. Dopóki jednak Chiny trzymają nad Północną Koreą parasol ochronny, reszta świata może co najwyżej nakładać na nią sankcje, z których Kim nic sobie nie robi. Wystąpienie przeciw Rosji w Syrii, ochłodzenie relacji z Moskwą i podważenie wiary w jej zdolność ochrony swoich sojuszników mogłoby być ceną za neutralność Chin w konflikcie Pjongjang-Waszyngton.
- Chan Szajchun było pretekstem, zaś ostrzał Szajrat pierwszym krokiem do interwencji USA w Syrii. To najprostsze wytłumaczenie, jak dla mnie jednak również zdecydowanie niewiarygodne. Taka prowokacja miała by sens tylko wtedy, gdyby siły amerykańskie były gotowe do inwazji na Syrię, tymczasem nie są i nie ma nawet poszlak, by takie plany istniały.
Po co więc? Bezspornie nie da się tego rozsądzić, dopóki nie dojdzie do jakiegoś przecieku, który rzuci światło na sprawę. Niewykluczone, że mówimy tu o kombinacji czynników. A może o żadnym z nich i w istocie chodziło o całkowicie nieracjonalną i uczuciową reakcję Trumpa, który na wieść o ataku na ludność cywilną zażądał natychmiastowego ukarania Asada, choć ta opcja brzmi po prostu absurdalnie. Osobiście skłaniam się ku interpretacji numer pięć i rozwiązaniu rąk Trumpa do rozprawy lub przynajmniej wywarcia nacisku na Koreę Północną. 5 kwietnia przeprowadziła ona kolejną próbę rakietową, która spotkała się z gorącymi protestami Tokio i Seulu, podkreślającymi zagrożenie dla bezpieczeństwa regionu, jakim jest reżim Kima. Dwa dni później przeprowadzono bombardowanie Szajratu, co w tej interpretacji byłoby ze strony Trumpa gestem potwierdzającym ewentualne deklaracje. 9 kwietnia w stronę półwyspu Koreańskiego wyruszyła Lotniskowcowa Grupa Uderzeniowa 1, składająca się z lotniskowca typu Nimitz, USS „Carl Vinson” (CVN 70), dwóch niszczycieli rakietowych typu Arleigh Burke, USS „Wayne E. Meyer” (DDG 108) oraz USS „Michael Murphy” (DDG 112), a także krążownika rakietowego typu Ticonderoga, USS „Lake Champlain” (CG 57). 10 kwietnia doniesiono o rozmieszczeniu wzdłuż rzeki Yalu kontyngent 150 000 chińskich żołnierzy, czemu Pekin oficjalnie zaprzeczył. 11 kwietnia dowódca United States Forces Korea, gen. Vincent K. Brooks, odwołał swoją wizytę w Waszyngtonie. Wszystko to przemawia raczej za ewentualnością piąta.
Powyższy tekst to w dużej mierze spekulacje, bowiem w obliczu ciągłego niedoboru faktów trudno jest powiedzieć coś z całkowitą pewnością. Czytelnikom pozostawiam uznanie, która wersja do nich najbardziej przemawia. To, co jednak rzuca się w oczy, to wielka intensywność wydarzeń, które widzimy od tygodnia. Najbliższe dni dadzą odpowiedź na pytanie, czy mamy do czynienia z kryzysem na miarę tego kubańskiego lub berlińskiego, czy też świat podąża swoim utartym śladem.
Źródła:
"abcnews.go.com":/http://abcnews.go.com/International/us-releases-flight-path-plane-syria-chemical-attack/story?id=46651125 dailymail.co.uk (1, 2) deon.pl foreignpolicyblogs.com infowars.com newsdeeply.com nowastrategia.org.pl nytimes.com realcleardefense.com reuters.com (1, 2) rp.pl (1, "2":www.rp.pl/Wojna-w-Syrii/170409296-Donald-Trump-po-ataku-chemicznym-w-Syrii-Cos-sie-powinno-stac-z-Baszarem-el-Asadem.html#ap-1) theguardian.com (1, 2, 3) usatoday.com washingtonpost.com
Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.
Redakcja: Paweł Czechowski