Tadeusz A. Kisielewski – „Churchill. Najlepszy sojusznik Polski?” – recenzja i ocena
Tadeusza A. Kisielewskiego nie trzeba przedstawiać. To świetnie znany w Polsce autor licznych popularnonaukowych prac historycznych, z wykształcenia politolog. Czytelnikom dał się poznać przede wszystkim jako człowiek stawiający odważne tezy, na poparcie których brak zazwyczaj niezbitych dowodów. Nie przeszkadza to jednak wydawnictwu Rebis reklamować omawianej pracy jako książki autora, który „dowiódł, że generał Sikorski nie zginął w wypadku”. Takie stwierdzenie jest, w najlepszym wypadku, sporym nadużyciem.
W wymiarze fizycznym „Churchill” nie należy do rekordzistów, raczej do przeciętniaków. Całość liczy sobie 408 stron, z czego tekst właściwy zajmuje 384 z nich. Pracę urozmaicono 24 czarno-białymi ilustracjami umieszczonymi na nienumerowanych stronach. Map, tak przydatnych w kwestii omawiania choćby konferencji Teherańskiej czy Jałtańskiej i ich wpływu na sprawy polskie nie zamieszczono. Nie ma tu również żadnej bibliografii, a patrząc na (dosyć skąpe) przypisy można założyć, że „Churchill” powstał w dużej części w oparciu o poprzednie prace Kisielewskiego i różnorodne opracowania, także te dostępne w Internecie. Co ciekawe, w całej pracy znajdują się zaledwie dwa odniesienia do brytyjskich zasobów archiwalnych, mniej niż przypisów odnoszących się do Wikipedii. Co gorsza, jedno z nich podano za innym opracowaniem, a w drugim... błędnie podano sygnaturę. Już sam dobór źródeł czyni z „Churchilla” opracowanie o wątpliwej wiarygodności.
Kisielewski w swej pracy prześledził losy Churchilla od jego narodzin, aż po plany zbrojnej konfrontacji z ZSRS snute pod koniec lat 40-tych XX wieku. Sam autor – wbrew podtytułowi – postawił sobie za cel swej pracy wyjaśnienie powodów, dla których Churchill był tak ustępliwy wobec Stalina. I to zamierzenie w dużej mierze spełnił. Autor przedstawił bowiem brytyjskiego premiera jako osobę stojącą na czele chwiejnego ekonomicznie państwa, otoczoną radzieckimi agentami, a za najpotężniejszego sojusznika mającego Stany Zjednoczone bezwzględnie realizujące własne (nieraz antybrytyjskie) cele, rządzone zresztą przez prezydenta również otoczonego stalinowskimi szpiegami. Czy tak zarysowany świat przedstawiony przez autora odpowiada sytuacji faktycznej? To pozostaje sprawą otwartą. Nieoczekiwanym elementem omawianej książki jest za to jej ostatni rozdział, poświęcony roli George'a Pattona w planowaniu wojny z ZSRS i zamachami na jego życie. Włącznie z tym – według autora – udanym.
Niestety, Kisielewski podczas tworzenia swej pracy nie ustrzegł się błędów. Najważniejszym, najgłówniejszym i najbardziej utrudniającym lekturę książki jest niepohamowana skłonność autora do czynienia częstych (i niekiedy obszernych) dygresji. W mniemaniu autora mają one zapewne naświetlić czytelnikowi ten czy inny aspekt omawianej sprawy. Niestety, tak częste zrywanie narracji, powiązane z dość swobodnym przemieszczaniem się w czasie i przestrzeni, zmusza czytelnika do notorycznego cofania się w celu poskładania przerwanych wątków i zorientowania się, o jakiej kwestii pisze w tym momencie autor.
Równie częste jest u Kisielewskiego dosyć nonszalanckie podejście do kwestii technicznych, objawiające się przede wszystkim (choć nie tylko) niedocenianiem zdolności militarnych ZSRS. Autor pisze choćby (w odniesieniu do 1939), że „dysproporcja potencjałów obu państw na niekorzyść ZSRS się powiększała. Empirycznym tego przykładem było naoczne porównanie uzbrojenia i wyposażenia wojsk niemieckich i sowieckich podczas ich inwazji na Polskę we wrześniu 1939 roku”. W jaki sposób i na jakiej podstawie Kisielewski uznał choćby T-26 za czołg gorszy pod względem parametrów technicznych od większości czołgów używanych przez armię niemiecką w 1939 roku? To pozostaje jego tajemnicą.
Innym przykładem „precyzji” Kisielewskiego jest zdanie „Jak widać, włączenie 1. SBS do walk powstańczych w Warszawie nie miało żadnych szans z powodu postawy Brytyjczyków”. Swe twierdzenie opiera przede wszystkim na zasięgu amerykańskich maszyn transportowych C-47 Dakota. Dla autora nie liczą się tu realne parametry techniczne niezbędne do wypełnienia takiej misji. Nie ma mowy o wysokości zrzutu, prędkości holowania niezbędnych szybowców i strefach lądowania. Kisielewski nie sili się nawet na teoretyczne porównanie takiej operacji desantowej z operacją Market-Garden czy misją Frantic VII. Autor uznał, że to wina Brytyjczyków, więc tak ma być. Bez dyskusji. Co trudno jest traktować poważnie.
„Churchill. Najlepszy sojusznik Polski?” to przede wszystkim praca popularnonaukowa czy wręcz sytuująca się na pograniczu publicystyki historycznej, stanowiąca odzwierciedlenie poglądów jej autora. To w najlepszym wypadku głos w dyskusji, nie stanowiący w żadnej mierze żadnego jej podsumowania ani nie wprowadzający do niech nowych, nieznanych faktów. To jedna z tych prac, które można przeczytać. Ale jeśli ktoś tego nie zrobi to bez wątpienia nie poniesie żadnej szkody.