Szał słowiańskich państw
Są opowieści, które mówią o początkach państwa czy narodu. W polskich i ruskich kronikach wywodzono Słowian aż od jednego z trzech synów biblijnego Noego! Takie rodowody przyprawiają o ból głowy nawet najwytrwalszych badaczy, więc je pomińmy i przejdźmy od razu do jednego z wrednych legendarnych władców.
Oto co przydarzyło się Popielowi, mitycznemu władcy Polski.
Legenda legendą, a badaczy kusi, żeby w legendach doszukać się ziarna prawdy, czyli wyjaśnić jakoś te myszy. Dla jednych były po prostu mściwymi mieszkańcami niedalekiej wsi Myszki, dla drugich – podgryzającym Popiela rodem Myszków, a dla jeszcze innych – oznaczały wikingów, którzy czyhali na biednego władcę i jego ziemie.
Awarowie – sprzymierzeńcy i ciemiężyciele
Trwała nieustanna wędrówka Słowian z północy na południe, ku granicom Bizancjum. Pojawiła się jednak konkurencja w postaci Awarów. Było to jedno z najbardziej znanych plemion, które w ciągu wieków przywędrowało do Europy ze stepów Azji. Na czele Awarów stał wybierany władca, zwany chaganem. Ci bitni koczownicy, hodowcy koni i pasterze woleli spychać żmudny trud uprawy roli na podbitą ludność. Pozwalali jej normalnie żyć i zachować swoje obyczaje. Wymagali głównie płacenia daniny. Czasami – dla zachęty – redukowali ją nawet o połowę!
Awarowie oddawali Słowianom ziemię pod uprawę w zamian za opłaty i pomoc wojskową. Razem podejmowali wyprawy i razem łupili, głównie, ma się rozumieć, bogate Bizancjum. Lecz współpraca nie układała się po różach. Wiele razy Słowianie skarżyli się, że stawiano ich w pierwszym szeregu na pewną zgubę albo zabierano im sprzed nosa zdobycz. Kompletnym nietaktem było przybywanie Awarów do słowiańskich osad na zimowe leże i zbyt śmiałe poczynanie sobie z żonami i córkami gospodarzy. Żyjący w XI wieku ruski kronikarz Nestor wspomniał, że ponoć Awarowie, zwani Obrami lub Obrynami, tak gnębili słowiańskich Dulębów:
Czy wiesz, że...
1. We wszystkich słowiańskich językach istnieje słowo „olbrzym”, pochodzące od Obryna albo Obrzyna. To dowód, jak ci koczownicy musieli zajść Słowianom za skórę!
2. Słowianie potrafili się postawić Awarom. W VI wieku, gdy posłowie chagana awarskiego żądali daniny od Słowian mieszkających nad Dunajem, dostali taką oto odpowiedź od Dobręty i innych naczelników plemion słowiańskich:
Samo, de pago Senonago, czyli niesamowity Samon
W roku 623 Samon, przedsiębiorczy kupiec z państwa Franków, skrzyknął innych kupców na wyprawę do Winidów. Trafił w sam środek wojennej awantury, bo ów słowiański lud właśnie podniósł bunt przeciwko Awarom. Samon, dla którego wojna była takim samym biznesem jak każdy inny, podążył za drużynami. Niespodziewanie odezwała się w nim żyłka wojownika. Tak znakomicie zasłużył się w boju, że wdzięczni Słowianie obwołali go królem!
Korona to jeszcze lepszy interes, toteż Samon ją przyjął. I panował łaskawie przez 35 lat, zaliczając wiele zwycięskich bitew z Awarami. Miał dwanaście słowiańskich żon, dwudziestu dwóch synów i piętnaście córek. Potęga Słowian pod rządami Samona tak wzrosła, że wkrótce stać ich było na założenie własnego państwa. Znajdowało się ono na terenie dzisiejszych Czech (podobno, historycy nie mają pewności).
Jak to zwykle bywa, Frankowie, widząc, jak dobrze się wiedzie ich rodakowi, zapragnęli go wykorzystać. Ich król, Dagobert, wysłał do Samona w poselstwie Sychariusza. Marny był z niego poseł, bo za grosz nie znał sztuki dyplomacji. Król Samon śmiał mu się w nos, a głupi Sychariusz wyzywał go od pogańskich psów i żądał poddaństwa. W rezultacie sam został wyrzucony z dworu jak pies.
Teraz Dagobert nie miał wyjścia. Zaczął szykować wojska. Frankowie z sojusznikami wkroczyli do kraju Winidów. W decydującej trzydniowej bitwie Dagobert przegrał sromotnie. Samon zaś, jak to się mówi, panował długo i szczęśliwie, a jego państwo rosło w siłę. Niestety, żaden spośród dwudziestu dwóch synów nie okazał się godnym następcą. Państwo Samona rozpadło się po jego śmierci i już nie pisano o nim w kronikach.
Na układy nie ma rady
Słowianie, choć ogólnie sprawiali wrażenie tępawych rolników, którzy tylko od czasu do czasu chwytają za miecz, okazali się mistrzami chytrych układów i forteli. Zresztą inne ludy też się w to bawiły, więc gra była wzajemna. Jeśli spojrzy się na mapę ówczesnego świata, może się wydać dziwne, jakim cudem Słowianie mogli łupić Bizancjum, skoro dzieliły ich od niego ziemie niechętnych im Longobardów i Gepidów?
Nie ma sprawy! Longobardowie po prostu udawali, że nie widzą przemarszu kilkutysięcznej armii słowiańskiej. Za jaką cenę „oślepli” – kronikarze nie wspominają. Wiadomo natomiast, że Gepidowie za jednego złotego statera od wojownika pomagali przeprawiać się Sklawinom przez Dunaj. Cóż, ich interesy nie były zagrożone, a łupienie Bizancjum należało do dobrego tonu. Słowem, w VI wieku polityka była równie cyniczna jak dzisiaj.
[…]
Państwo bułgarskie
Z Bułgarią jest bałagan. Biednym bułgarskim uczniom wbija się do głowy, że na początku byli koczowniczy Protobułgarzy (kolejny produkt wielkich stepów Azji), którzy w VII wieku przekroczyli Dunaj, szukając nowych ziem i łupów. Gdy wkroczyli na tereny dzisiejszej Bułgarii, zastali tam Słowian. Szybko się porozumieli, bo oba ludy nie cierpiały Bizancjum. Ponadto Bułgarzy wojowali z Awarami, co niezwykle podobało się Słowianom. W rezultacie koczownicy osiedli na tych ziemiach i zesłowiańszczyli się do tego stopnia, że do XI wieku ich język zaniknął. Dziś znamy z niego zaledwie osiem słów!
Kronikarze uznali Bułgarów za Słowian, a Bułgaria stała się potęgą. Doszło do tego, że w roku 811 bułgarski chan Krum pokonał cesarza bizantyjskiego Nicefora I. Mało tego, zrobił z jego czaszki czarę i serwował w niej wino swoim gościom!
Jednak historia bywa przewrotna i okrutna. Po stu latach potężne państwo osłabło. Podkopały je najazdy Węgrów, nowego dzikiego ludu ze Wschodu. Bizancjum odegrało się straszliwie. W roku 1014 bizantyjski cesarz Bazyli II wziął do niewoli 15 000 Bułgarów, kazał wyłupić im oczy i odesłać do domu. Do tego dał im jednookich przewodników (brr!). Nic dziwnego, że nazwano go Bułgarobójcą. Z kronikarskiego obowiązku należy dodać, że bułgarski władca na widok powracających wojsk padł martwy.
Kocioł bałkański Kocioł bałkański wrzał i długo nic konkretnego nie wyłaniało się z niego. Dopiero od VII wieku zaczęły wypływać na wierzch nazwy, które znamy dzisiaj. Stało się to dzięki Karolowi Wielkiemu. Tak przetrzepał skórę Awarom, że w końcu jeden z ich wodzów przyjął chrzest w Akwizgranie i stał się jego wasalem. Poza tym jego synalek Pepin zdobył gigantyczny skarb chaganów. Tego skoku na kasę barbarzyńcy nie przeżyli i szybko znikli ze sceny.
Słowianie, wreszcie uwolnieni od uciążliwych ni to sojuszników, ni to zwierzchników, wzięli sprawy w swoje ręce. A że przy Awarach nauczyli się wojować, szło im nieźle. W X wieku trwał szał słowiańskich państw. Była już Bułgaria, z państwa wielkomorawskiego wyłoniło się księstwo czeskie, świat usłyszał o Rusi i państwie Polan. W tym czasie, głównie na dawnych terenach rzymskich, wyrosły Chorwacja, Serbia (której częścią była też Bośnia), a także Słowenia.
Zapowiadało się dobrze, ale rozkwit tych państw trwał krótko. Bizancjum zagarnęło Bułgarię i Serbię, a Węgrzy, którzy stali się nową potęgą w Europie, wchłonęli Morawy, Chorwację i Słowenię. Ale to już dalsze dzieje...