System polityczny USA
Na wstępie trzeba przypomnieć, że dokładna nazwa USA brzmi „Zjednoczone Państwa Ameryki Północnej”, co jednoznacznie potwierdza Deklaracja Niepodległości z 4 lipca 1776 roku. Po prostu, każdy stan w USA to w istocie państwo – a dokładniej rzecz ujmując istnieje tam federalny system rządów, gdzie podmiotami są niezależne od siebie stany, a ich partnerem w rządzeniu jest władza federalna. Występuje tutaj klasyczny trójpodział władzy, gdzie władza ustawodawcza należy do dwuizbowego parlamentu. Władzę wykonawczą sprawuje prezydent, a najwyższym organem sprawującym pieczę nad organizacją sadownictwa jest federalny Sąd Najwyższy powołany na mocy Konstytucji.
Prezydent w USA wybierany przez elektorów nie obywateli
Co cztery lata w pierwszy wtorek listopada po pierwszym poniedziałku, odbywają się wybory prezydenckie. Wyborcy w głosowaniu formalnie wybierają kolegium elektorskie składające się z 538 członków. Każdy stan wybiera tylu elektorów, ilu ma przedstawicieli w Kongresie. Ponadto trzech elektorów ma Dystrykt Kolumbii (nazywany też Waszyngton D.C.), czyli rządowe centrum w Waszyngtonie. Podział mandatów elektorskich pomiędzy partie polityczne dokonuje się według zasady – „zwycięzca bierze wszystko”. Do wygranej wymagana jest połowa głosów elektorskich, czyli dwieście siedemdziesiąt. Wprawdzie elektorzy z góry deklarują na którego z kandydatów oddadzą głos – to jednak jest to tylko deklaracja i w dwudziestu sześciu stanach nie ma żadnych przepisów prawnych, które nakazywałyby elektorom głosować zgodnie z wynikiem wyborów. W dziewiętnastu stanach elektorzy są zobowiązani głosować zgodnie z wynikiem wyborczym, ale bez sankcji karnych. Natomiast tylko w pięciu stanach istnieją kary za głosownie niezgodnie z wyborem elekcji, ale są one dość łagodne, na przykład tysiąc dolarów grzywny.
Wybrani elektorzy zbierają się w siedzibie władz stanowych w pierwszy poniedziałek po drugiej środzie grudnia i tam imiennie oddają swoje głosy. Są one następnie przesyłane przewodniczącemu Senatu, który 6 stycznia następnego roku – oficjalne liczy głosy w obecności przedstawicieli obu izb Kongresu. Jest to jednak czynność czysto techniczna, gdyż zwycięzca jest znany zazwyczaj już w dniu wyboru elektorów. Osoba, która zdobędzie więcej niż połowę głosów, zostaje prezydentem. Tym samym można rozpocząć przygotowania do zaprzysiężenia nowego prezydenta na czteroletnią kadencję, które odbywa się 20 stycznia o godzinie 12:00.
Gdyby jednak żaden z kandydatów nie otrzymał bezwzględnej większości głosów elektorskich, to wyboru dokonuje Izba Reprezentantów – spośród trzech kandydatów z największą ilością otrzymanych głosów elektorskich. W przypadku nie wybrania przez Izbę prezydenta, obowiązki prezydenta przejmuje wiceprezydent wybrany przez elektorów. Jeśli i tutaj nie zdołano wybrać wiceprezydenta, to Senat dokonuje wyboru z dwójki kandydatów z największą ilością głosów.
Długa droga do Białego Domu
Lokatorzy Białego Domu tradycyjnie zgłaszają swoją kandydaturę kilkanaście miesięcy przed wyborami. Natomiast ewentualni pretendenci wyrażają chęć kandydowania nawet dwa lata przed decydującym głosowaniem – rywalizując najpierw w tak zwanych prawyborach wewnątrzpartyjnych. Swoją drogą współczesne prawybory w USA mają historię dość świeżą, gdyż sięgają początku lat siedemdziesiątych. Wcześniej przez kilkadziesiąt lat o nominacji decydowali „partyjni bossowie”. Między 1968 a 1988 rokiem liczba stanów, które przeprowadzają prawybory, wzrosła z szesnastu do trzydziestu trzech i można powiedzieć, że Amerykanie dorobili się prawdziwych „wyborów przed wyborami”. Tak więc obecni kandydaci Partii Demokratycznej jak i Republikańskiej muszą sprostać zdecydowanie innym kryteriom, niż tylko przypodobanie się partyjnej górze.
Zgłoszony kandydat na prezydenta musi być urodzony w USA, mieć ukończone trzydzieści pięć lat, z tego co najmniej czternaście przybywać w Stanach Zjednoczonych. Początkiem drogi do Białego Domu jest rozpoczęcie kariery politycznej od lokalnego działacza, gdzie z czasem nabywa się doświadczenie i popularność w swoim okręgu wyborczym – uzyskując na przykład mandat radnego, burmistrza, gubernatora, kongresmena czy senatora.
Początek prawyborów odbywa się w dwóch mało znaczących stanach – Iowa i New Hampshire – w których łącznie można zdobyć tylko jedenaście głosów elektorskich. Choć dla końcowego wyniku wyborczego powyższe dwa stany nie mają absolutnie żadnego znaczenia, to dla samych kandydatów startujących w prawyborach już tak. Początek rywalizacji jest szeroko komentowany przez najważniejsze media w USA i ten kandydat, który pozytywnie wypadnie w relacjach, może szybko stać się czarnym koniem wyborów – co wiąże się z łatwiejszym pozyskaniem pieniędzy, wolontariuszy i ogólnym zainteresowaniem potencjalnych wyborców.
Ogólnokrajowe konwencje „Demokratów” i „Republikanów”, na których ogłasza się kandydata do listopadowych wyborów prezydenckich, odbywają się raz na cztery lata. Zgodnie z niepisaną tradycją, jako pierwsza konwencję organizuje partia, która chce odbić Biały Dom rywalom. Sama zaś konwencja służy przede wszystkim do zaprezentowania kandydata, linii programowej i ogólnemu wyrażeniu entuzjazmu. Finałowy etap kampanii rozpoczyna się w ostatni poniedziałek września, kiedy w Stanach Zjednoczonych obchodzone jest „Święto Pracy”. Niektórzy mawiają, że tak naprawdę to ten kampanijny serial następuje trochę później – w momencie gdy kończy się sezon baseballowy i Amerykanie zaczynają na serio mówić tylko o polityce. W tym czasie organizowane są debaty prezydenckie, spotkania telewizyjne itd. I tak to wszystko trwa do „Wielkiego wtorku”, a więc dnia w którym odbywają się wybory prezydenckie.
Demokraci kontra Republikanie
Jedną z głównych zasad amerykańskiego systemu politycznego jest regularne pełnienie władzy przez przedstawicieli Partii Republikańskiej i Demokratycznej, zarówno w obu izbach Kongresu jak i w odniesieniu do prezydentury. Najdłuższy w ciągu ostatnich 60 lat okres rządów władzy wykonawczej jednej partii to lata 1981–1993, kiedy u władzy był Ronald Reagan, a następnie przez jedną kadencję urząd sprawował jego zastępca, George H. Bush. Nie licząc Donalda Trumpa, to po II wojnie światowej obie partie miały po sześciu prezydentów. Prezydentami z Partii Republikańskiej byli: Dwight Eisenhower (1953–1961), Richard Nixon (1969–1974), Gerald Ford (1974–1977), Ronald Reagan (1981–1989), George H. Bush (1989–1993) i George W. Bush (2001–2009). Z Partii Demokratycznej urząd sprawowali kolejno: Harry Truman (1945–1953), John F. Kennedy (1961–1963), Lyndon Johnson (1963–1969), Jimmy Carter (1977–1981), Bill Clinton (1993–2001) oraz Barack Obama (2009 –2017).
Władza lokalna ważniejsza od prezydenckiej?
Większość Polaków nie interesuje się polityką samorządową i gdyby zadało się pytanie – kto w ich gminie jest z nadania jakiej partii – mieliby duże problemy z odpowiedzią. Natomiast Polak, odwrotnie niż Amerykanie, wie doskonale jak nazywa się i z jakiego ugrupowania wywodzą się najważniejsze osoby w państwie. W Ameryce, gdzie nie ma innych wyborów niż większościowe, a więc oparte na jednomandatowych okręgach wyborczych – nawet najpopularniejsi politycy, aby mogli prowadzić jakąkolwiek działalność, muszą przede wszystkim zdobyć i utrzymać zaufanie wyborców w swoim macierzystym okręgu. Ogólnie rzecz biorąc w Stanach nie ma innej polityki niż lokalna. Tam wszelkie struktury partyjne czy obywatelskie określa się mianem „grass-rots” – a więc wyrastają one od dołu i to, co mają na szycie władzy centralnej, jest emanacją władzy lokalnej.
Cechą władz lokalnych w USA jest to, że jak w żadnym innym państwie na świecie obywatele aktywnie uczestniczą w strukturach władzy i procesie współtworzenia polityki. Wynika to z tego, że w tych małych miasteczkach amerykańskich istnieje niezwykłe poczucie wspólnej odpowiedzialności za życie gminy, osiedla itd. Tam człowiek poświęca kilka godzin w tygodniu na rzecz działalności społecznej w radzie szkoły czy przy udzielaniu pomocy najbiedniejszym. Na przykład dość specyficzną instytucją okręgów położonych w stanach Nowej Anglii jest bezpośredni udział obywateli w podejmowaniu decyzji w ramach tak zwanego „zebrania gminnego”. Podczas niego mieszkańcy gminy decydują na przykład o budowie budynków, instalacji użytku publicznego, czasem też o budżecie lub doborze urzędników wykonawczych. Zresztą tam burmistrz czy radny jest najzwyczajniejszym społecznikiem, który nie pobiera żadnych diet, utrzymując się z pracy, którą na co dzień wykonuje. Dlatego jeśli ludzie widzą, że ktoś chętnie działa i pomaga, to niewątpliwie będą dążyli, aby kogoś takiego popierać.
Ten artykuł powstał dzięki Waszemu wsparciu w serwisie Patronite! Dowiedz się więcej!
Ten artykuł powstał dzięki Waszemu wsparciu w serwisie Patronite, a jego temat został wybrany przez naszych Patronów. Wesprzyj nas na Patronite i Ty też współdecyduj o naszych kolejnych tekstach! Dowiedz się więcej!
Mało kto wie, że wybory lokalne łączy się z prezydenckimi po to, aby zwiększyć frekwencję właśnie w tych drugich. Jeżeli ktoś pofatyguje się do lokalu wyborczego, aby rozstrzygnąć sprawy dotyczące bezpośrednio jego, to przy okazji może oddać głos w wyborach prezydenckich. Po prostu w Stanach Zjednoczonych frekwencja wyborcza jest tym wyższa, im bardziej lokalne są wybory. Najwyższa, sięgająca 90% jest w wyborach do rad szkolnych, które wybiera się w bezpośrednich wyborach.
W Stanach Zjednoczonych funkcjonuje około 80 tysięcy rożnego rodzaju jednostek administracji lokalnej. Każdy stan, uwzględniając swoją historię i tradycje, wykształcił własny system zarządzania na szczeblu podstawowym – podobnie jak procedury tworzenia i znoszenia administracji lokalnej, dlatego brakuje tu jednego wspólnego dla całego kraju modelu. Zresztą X Poprawka Konstytucji gwarantuje stanom prawo do autonomii i jeżeli nie przekazują rządowi federalnemu określonych uprawnień oraz nie zabrania tego ustawa zasadnicza – to wszelkie prawa leżą w gestii stanów lub samych ludzi. W związku z tym każdego kto podróżuje po USA może zaskakiwać odmienność życia społecznego i politycznego w poszczególnych stanach, które różnią się podziałami administracyjnymi, zasadami wydawania prawa jazdy czy kodeksem prawnym.
O władzy ustawodawczej w USA
Władzę ustawodawczą w USA sprawuje dwuizbowy Kongres – Izba Reprezentantów i Senat. Obie izby różnią się zasadniczo i każda z nich ma własny regulamin, różny okres kadencji, odrębne uprawnienia konstytucyjne. Pomimo, że są odrębnymi instytucjami, to jednak ściśle są od siebie współzależne. W większości stanów kandydaci na senatorów i kongresmenów muszą wcześniej uzyskać nominacje partyjne, a dzieje się to w ramach prawyborów, które zazwyczaj trwają od wiosny do późnego lata roku wyborczego.
W skład Izby Reprezentantów wchodzą osoby wybierane co dwa lata w wyborach bezpośrednich i większościowych. Członkiem Izby może zostać ten, kto ukończył 25 lat, posiada amerykańskie obywatelstwo od co najmniej 7 lat i w dniu wyboru zamieszkuje w stanie, z którego kandyduje. Wybory odbywają się w pierwszy wtorek listopada (czyli między drugim a ósmym listopada) roku parzystego w okręgach, na jakie podzielone są poszczególne stany. W każdym okręgu do zdobycia jest jeden mandat, a liczba okręgów, na które podzielony zostaje stan, zależy od liczby ludności danego stanu.
Każdy stan ma dwóch senatorów. Senatorem może zostać ten, kto ukończył 30 lat, ma amerykańskie obywatelstwo od co najmniej 9 lat i w dniu wyboru zamieszkuje w stanie, z którego kandyduje. Okręgiem wyborczym jest tu cały stan, a wybory są bezpośrednie i większościowe. Izba liczy 100 osób, kadencja każdego z senatorów wynosi sześć lat z tym, że co 2 lata dochodzi do zmiany 1/3 składu Senatu.
Członków obu izb Kongresu w takim samym stopniu wiąże zasada niełączenia stanowisk. Stąd kongresmeni i senatorowie nie mogą być ani członkami gabinetu prezydenta, ani sędziami federalnymi. W wypadku wakatu w Izbie gubernator stanu, z którego pochodził kongresmen, ma obowiązek niezwłocznego rozpisania wyborów uzupełniających. Natomiast w wypadku wakatu w Senacie, do rozpisania wyborów uzupełniających jest zobowiązana stanowa władza wykonawcza ze stanu z którego pochodził senator.
Prawo w USA
Najwyższym prawem w USA jest Konstytucja Stanów Zjednoczonych Ameryki. Poniżej Konstytucji usytuowane są traktaty oraz ustawy federalne. Na ich podstawie wydawane są przez prezydenta oraz komisje – rozporządzenia, zarządzenia itd. Ogólnie Amerykanie odnoszą się z szacunkiem do prawa panującego w ich kraju – uznając, że odgrywa on centralną rolę zarówno w życiu prywatnym jak i publicznym. W społeczeństwie amerykańskim głęboko zakorzeniona jest tradycja legalizmu czyli zasady, w myśl której wszelkie spory można rozstrzygać na drodze sądowej. Między innymi z tego powodu system prawny USA szczególne znaczenie nadaje pracy sędziów. Sędziowie nie tylko orzekają na podstawie prawa, lecz także aktywnie uczestniczą w jego tworzeniu, stając się w tym zakresie wspólnikiem ustawodawcy.
Większość regulacji prawnych odnoszących się bezpośrednio do obywateli jak prawo karne, rodzinne, cywilne, spadkowe, odszkodowań czy prawo kontraktowe – stanowi domenę stanów. W efekcie te istotne dla obywateli gałęzie prawa różnią się znacząco w poszczególnych stanach, a na system prawa Stanów Zjednoczonych składa się kilkadziesiąt mniejszych systemów prawnych.
Jak to wygląda w praktyce? W USA firmy czy pracodawcy nie podlegają tak silnej kontroli jak w Polsce, ale doskonale wiedzą, że nawet za najmniejszą bzdurę mogą zostać pozwani. Ta świadomość w połączeniu z prawem precedensowym jest tam niezwykle dyscyplinująca. Na przykład w Waszyngtonie wielokrotnie zamyka się szkoły, gdy spadnie 5 cm śniegu. Chodzi oto, że gdyby z powodu śniegu autobus szkolny miał wypadek – to rodzice pozwaliby władze stanowe, aby uzyskać ogromne odszkodowanie. Zamyka się również metro, gdy jest zbyt silny wiatr i istnieje obawa, że kogoś może zwiać z peronu prosto pod wagon – co zapewne skończyłoby się wytoczeniem procesu przez rodzinę ofiary. Inne dziwne przykłady: na kubkach z gorącym napojem są ostrzeżenia o groźbie poparzenia, a w pralniach można zauważyć informacje o tym, aby w maszynach nie prać dzieci czy zwierząt itd.
Stany Zjednoczone to państwo, które się podziwia albo nie nienawidzi i, jak pisze znakomity amerykanista prof. Zbigniew Lewicki, „Żaden kraj, jego instytucje czy obywatele nie są wystawieni na tak powszechną krytykę wszystkiego niemal, co robią, lub czego nie robią. Po części są to zapewne opinie uzasadnione, przede wszystkim jednak wynikają z braku wiedzy o ludziach, którzy w ciągu zaledwie 400 lat przekształcili kilkudziesięcioosobowe osady na brzegu Atlantyku w państwo kontynentalne i najpotężniejsze mocarstwo świata”. I pewnie jest to jedna z przyczyn, dlaczego już niedługo oczy całego politycznego świata będą znów skierowane są za ocean, aby oglądać relacje z wyboru prezydenta Stanów Zjednoczonych.
Bibliografia:
- Ameryka, polityka, prawo, społeczeństwo, pod redakcją Zbigniewa Lewickiego, wyd. Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego, Warszawa 2014.
- Cygnarowski Mateusz, Dudek Sebastian, Goduń Tomasz, Iwaniszczuk Piotr, Mały leksykon Systemów Politycznych, wyd. Elipsa, Warszawa 2004.
- Gdulewicz Ewa, Kręcisz Wojciech, Ormowski Wojciech, Skrzydło Wiesław, Zakrzewski Wojciech, Ustroje państw współczesnych, Wydawnictwo Uniwersytetu Marii Curie – Skłodowskiej, Lublin 2002.
- Lis Tomasz, Jak to się robi w Ameryce, wyd. Twój Styl, Warszawa 2000.
- Olszewska-Dziemidok Bożena, Żmigrodzki Marek, Współczesne systemy polityczne,wyd. PWN, Warszawa 2013.
- Pułło Andrzej, System Konstytucyjny Stanów Zjednoczonych, Wydawnictwo Sejmowe, Warszawa 1997.
- Shi David Emory, Tindall George Brown, Historia Stanów Zjednoczonych,wyd. Zysk i S-ka, Poznań 2002.
- Sikorski Radosław, Strefa zdekomunizowana, wyd. AMF Plus Group, Warszawa 2008.
- Ziemkiewicz Rafał, Czas wrzeszczących staruszków, wyd. Fabryka Słów, Lublin 2008.
redakcja: Mateusz Balcerkiewicz
Ten artykuł powstał dzięki Waszemu wsparciu w serwisie Patronite! Dowiedz się więcej!
Ten artykuł powstał dzięki Waszemu wsparciu w serwisie Patronite, a jego temat został wybrany przez naszych Patronów. Wesprzyj nas na Patronite i Ty też współdecyduj o naszych kolejnych tekstach! Dowiedz się więcej!