Sto lat temu w kopalni „Heinitz” w dzisiejszym Bytomiu miała miejsce jedna z największych katastrof górniczych. Zginęło wówczas 145 osób
31 stycznia 1923 roku to jeden z najczarniejszych dni w górnośląskim górnictwie węgla kamiennego. Tego dnia w kopalni węgla kamiennego „Heinitz”, położonej na terenie Rozbarku (od 1927 r. jedna z dzielnic Bytomia) doszło do niewyobrażalnej tragedii. W wyniku katastrofy zginęło 141 górników i 4 ratowników górniczych.
Była środa 31 stycznia 1923 roku. Grupa górników, jak każdego dnia, opuściła cechownię kopalni „Heinitz” („Rozbark”) i skierowała się do szoli, którą następnie zjechała kilkaset metrów pod ziemię. Górnikom z okazji Barbórki, celebrowanej 4 grudnia, życzy się tyle samo zjazdów, co wyjazdów. Niestety, dla pracowników, którzy rozpoczęli 31 stycznia szychtę, był to ostatni zjazd w życiu. Ich martwe ciała ponownie wyciągnięto na powierzchnię dopiero kilka dni później.
Tragedia, jaka miała miejsce w rozbarskiej kopalni nastąpiła w wyniku wybuchu pyłu węglowego. Swymi rozmiarami przewyższyła wszystkie poprzednie katastrofy. Halina Witecka wskazuje, że stanowił on „największą katastrofę górniczą, jaka nawiedziła górnictwo węglowe na naszych ziemiach”. Norbert Jenderek, dawny pracownik kopalni, a później kościelny w parafii św. Jacka w Bytomiu, opowiadając o wypadku, wspominał, iż w dniu 31 stycznia 1923 roku na rannej zmianie nastąpił wybuch pyłu węglowego i pożar, w wyniku którego zginęło lub zmarło od odniesionych ran 145 osób. Jak donosiła prasa, tego dnia w kopalni miało pracować aż 800 górników. W innych relacjach można spotkać się także z liczbą 1200. Redaktor „Katolika” wyliczał, że załoga kopalni „Heinitz“ liczyła 3000 ludzi, z czego około 2000 pracowało pod ziemią, a feralnego dnia szychtę pełniło 1200 osób.
Jak pisze H. Witecka, wybuch miał miejsce w pokładzie 419 na poziomie 420 m, gdzie znajdowały się nowe pola eksploatacyjne. Komisja śledcza prowadzona przez radcę ministerialnego i wyższego radcę górniczego Hatzfelda orzekła, że do tragedii doszło w pokładzie „Marya Waleska”. Występował tam węgiel twardy, nieprzejawiający skłonności do wytwarzania pyłu, jednak w wyniku zastosowania wiercenia maszynowego połączonego z długą drogą transportową powstały stosunkowo duże ilości drobnego pyłku węglowego. Aby uniknąć zagrożenia, zarządzono zraszanie całego pokładu 419. By zminimalizować zagrożenie i ułatwić zraszanie, na terenie zagrożonym ulokowano rurociąg wodny. Co więcej – jako że w kopalni nie stwierdzono występowania metanu – używano światła otwartego.
Wybuch objął wszystkie wyrobiska w północnej części pokładu 419. Zatrudnieni tam górnicy znaleźli się bezpośrednio w strefie płomieni oraz dymu i ponieśli śmierć wskutek poparzenia i działania tlenku węgla. Z pola północnego działanie wybuchu przeszło poza jego granice, fala eksplozji przeniosła się chodnikami podstawowymi do szybu „Lompy” („Römhildschacht”), a w nim zarówno na głębszy poziom 660 m, jak również na powierzchnię ujawniając się w postaci dymu (…) – pisała Halina Witecka.
O szybie tym pisano także na łamach „Katolika”.
Właściwem siedliskiem ognia jest szyb „Römhild“, leżący na pokładzie 540 metrów pod powierzchnią blisko Brzezin – zaznaczono w „Katoliku” z 3 lutego 1923 r.
W prasie, informującej o przebiegu tragedii, pisano, że akcja ratownicza została zainicjowana najszybciej, jak to było możliwe. Wskazywano też, że ratownicy mogli wejść do zadymionych i zagazowanych wyrobisk dopiero po upływie siedmiu godzin. Czas dział na niekorzyść uwięzionych w kopalni górników. Zbyt późno podjęta akcja ratownicza spowodowała śmierć znacznej części załogi. Podczas katastrofy zginęło 145 osób, z czego 23 górników pracujących w polu, na którym doszło do wybuchu, 12 znajdujących się na poziomie 660 m, 4 na poziomie pośrednim 620 m, 102 zaś w odleglejszych częściach kopalni. Dodatkowo zginęło także czterech ratowników biorących udział w akcji.
Ofiary nieszczęścia na kopalni „Heinitz" są z następujących miejscowości: z Rozbarku 73, Bytomia 42, Piekar -11, Szarleja 9, Brzezin 2, Karbu, Łagiewnik, Radzionkowa, Wielkiej Dąbrówki i Ligoty Zabrskiej po 1 – pisano w „Gazecie Robotniczej”.
Ciała ofiar katastrofy przewieziono do lazaretu miejskiego (25), domu kalek Krüppelheim (początkowo 60, a potem pozostałe) oraz do lazaretu knapszaftowego (27). W czwartek po katastrofie oświadczenie wydał zarząd kopalni „Heinitz”.
Prace koło wydobycia ofiar katastrofy prowadzi się bez przerwy. Liczba nieżywych wynosi 112. W lazarecie knapszaftowym umieszczono licznych chorych, z których 102 przyszło tak dalece do siebie, że można było ich odesłać do domu. W opiece lekarskiej jest 38 osób pozatem brak 29 robotników. Dziś po południu znaleziono pewnego młodocianego robotnika, który jeszcze był przy życiu. Z tego należałoby wnioskować, że pewna liczba niewydobytych dotychczas górników prawdopodobnie jeszcze żyje. Pogłoski, jakoby w kopalni znajdowały się ofiary, odcięte od świata, są bezpodstawne. O przyczynie wybuchu dotychczas nie stwierdzono nic pewnego - pisano.
Tego samego dnia koło północy zarząd wystosował drugi komunikat. Tym razem zaznaczono, że wydobyto już 112 ciał. Przed północą do kopalni zjechał kolejny oddział ratowników. Ci uznali jednak, że prowadzenie akcji jest niemożliwe. Przejście zostało zatarasowane, a miejsce było silnie zaczadzone. Do tego czasu wydobyto 117 ciał. Pisano też o 24 ciałach górników, do których nie udało się jeszcze dotrzeć. Sugerowano też, że wydobycie kolejnych ofiar katastrofy opóźni się o kilka dni.
W sumie śmierć w tragicznych okolicznościach poniosło 145 osób: 1) Arendarczyk Wilhelm, 2) Auer Jan, 3) Bochenek Wilhelm, 4) Bodora Paweł, 5) Böhm Józef, 6) Bułka Franciszek, 7) Czech Ignacy, 8) Czerlica August, 9) Czudaj Paweł, 10) Dębiński Jan, 11) Dziuk Jakób,12) Elsässer Wilhelm, 13) Fiedler Franciszek, 14) Fila Ignacy, 15) Fuchs Karol, 16) Fritz Wilhelm, 17) Gabryś Paweł, 18) Gajda Antoni, 19) Galbas Franciszek, 20) Gzel Robert, 21) Gwóźdź Robert, 22) Hampel Jan, 23) Hetmańczyk Jan, 24) Jureczko Grzegorz, 25) Kamela Jan, 26) Kandora Jozef, 27) Kapica Henryk, 28) Karaś Paweł, 29) Kaszuba Paweł, 30) Kępny Paweł, 31) Kleinert Karol, 32) Kąkol Paweł, 33) Knop Józef, 34) Kostorz Józef 35) Korbel Franciszek, 36) Kowolik Wincenty, 37) Kroj Roman, 38) Köhler Jerzy, 39) Kubik Jan, 40) Kulpiński Teodor, 41) Kupka Piotr, 42) Kusber Aleksander, 43) Lesik Emanuel, 44) Lubczyk Jan, 45) Łukowicz Antoni, 46) Malik Piotr, 47) Maroń Józef, 48) Materla Albert, 49) Meyer Rufert, 50) Mika Wilhelm, 51) Mokros Franciszek, 52) Monkos Walenty, 53) Morawiec Franciszek, 54) Mucha Franciszk, 55) Musik Franciszek, 56) Niklewicz Antoni, 57) Paterek Alfred, 58) Pauly Aleksander, 59) Pawlik Jerzy, 60) Październiok Roman, 61) Pietrek Andrzej, 62) Porada Jan, 63) Przybyła Wiktor, 64) Pietras Karol, 65) Pudlik Piotr, 66) [nieczytelne] Jan, 67) [nieczytelne] Stefan, 68) Schirmer Melchior, 69) Schneefuss Józef, 70) Schwarz Walter, 71) Skoda Jan, 72) Sojka Ledpold, 73) Soska Józef, 74) Śruba Tomasz, 75) Stanulczyk Karol, 76) Storek Robert, 77) Swadło Wincenty, 78) Vogel Manfred, 79) Wenzel Wilhelm, 80) Wojczyk Jan, 81) Wolnik Wincenty, 82) Wrześniowski Wiktor, 83) Wrześniowski Wincenty, 84) Zdebel Adolf, 85) Zdrzałek August 86) Borowiec Teodor z Rozbarku, 87) Borowiec Paweł z Rozbarku, 88) Brodacki Jan z Rozbarku, 89) Brol Paweł z Rozbarku, 90) Brończyk Nikodem z Szarleja, 91) Czekała Feliks z Rozbarku, 92) Deska Jan z Bytomia, 93) Dzierżoń Józef z Bytomia, 94) Galla Juliusz z Rozbarku, 95) Gałka Karol z Rozbarku, 96) Gasse Ryszard z Bytomia, 97) Gruschka Józef z Rozbarku, 98) Grzechacz Jan z Bytomia, 99) Hajda Paweł z Bytomia, 100) Janus Wiktor z Rozbarku, 101) Jupa Józef z Bytomia, 102) Kapica Adolf z Szarleja, 103) Klimas Wincenty z Bytomia, 104) Komor Piotr z Bytomia, 105) Kostorz Jerzy z Rozbarku, 106) Kot Franciszek z Szarleja, 107) Kotzula Jan z Bytomia, 108) ZelosnyJan z Rozbarku, 109) Lachmann Paweł z Bytomia, 110) Langbauer Ferdynand z Rozbarku, 111) Łukasik Karol z Rozbarku, 112) Łukasik Franciszek z Rozbarku, 113) Masoń Karol z Szarleja, 114) Mokros Józef z Rozbarku, 115) Musioł Wilhelm z Rozbarku, 116) Niemczyk Wilhelm z Bytomia, 117) Noak Paweł z Bytomia, 118) Noga Paweł z Szarleja, 119) Nowak Alojzy z W. Piekar, 120) Ochojski Piotr z Bytomia, 121) Osada Piotr z Rozbarku, 122) Panic Tomasz z Rozbarku. 123) Pieda Adolf z Rozbarku. 124) Pietrek Bernard z Rozbarku, 125) Pietrek Leon z Rozbarku. 126) Pozór Michał z W, Piekar, 127) Przyklenk Karol z Bytomia, 128) Pyrek Paweł z Szarleja, 129) Rak Ignacy z Bytomia, 130) Rother Edward z Bytomia, 131) Rzeźniczek Franciszek z W. Piekar, 132) Schulz Jerzy z Bytomia, 133) Słota Robert z Bytomia, 134) Sowa Michał z W. Piekar, 135) Späth Alojzy z Rozbarku, 136) Stachulec Szymon z Rozbarku, 137) Staś Jan z Rozbarku, 138) Warzecha Zygfryd z Łagiewnik, 139) Wojteczek Wincenty z Rozbarku, 140) Woźniczka Paweł z Rozbarku, 141) Żymeła Jan z Wielkich Piekar.
Bytomski pogrzeb 122 zmarłych górników odbył się w dniu 4 lutego 1923 roku. O fakcie tym informuje także Kronika Gromady Rozbarskiej, w której zapisano, że:
31 stycznia stało się wielkie Nieszczęście, przez explozyją w kopalni przez którą 150 ludzi częścio się podusiło częścio zabiło. W następną Niedzielę chowano 63 górników, a tych drugich skoro ich nawierzch wyciągli po kilku chowano. Lecz takiego pogrzebu nie było jeszcze nigdy na Rozbarku, coby tyle tysięcy ludu się zgromadziło, co nawet cmentarz pomieścić ich nie mógł.
Tragedia wstrząsnęła mieszkańcami regionu, nie dziwi zatem, że na jej temat rozpisywały się wszystkie lokalne gazety.
Na placu przed cechownią kopalni „Heinitz“ dziesiątki pracowitych rąk było zajętych ustawianiem trumien z szczątkami ofiar okropnego nieszczęścia w podziemiach kopalni. Rzędami stanęły razem 122 skromne, szare trumny, zaopatrzone w tabliczki z nazwiskiem nieboszczyków i numerem porządkowym. Liczba tych, którzy mieli być odprowadzeni na wieczny spoczynek wzrosła z 117 na 122; trzy ofiary nieszczęścia wydobyto jeszcze w sobotę z kopalni, zaś dwie dalsze umarły w lazarecie knapszaftowym, wskutek okaleczeń, jakie przy nieszczęściu odniosły – donosił „Katolik Codzienny” 6 lutego 1923 roku.
Uroczystości pogrzebowe rozpoczęły się na placu kopalni „Heinitz” („Rozbark”) o godzinie 13.00. Uczestniczyli w nich duchowni trzech konfesji, delegacje kopalń z całego Śląska oraz niezliczona liczba ludzi pochodzących z Bytomia i okolicy. Redaktor „Katolika Codziennego” zaznaczył, że w południe plac kopalniany był przepełniony. Przed kopalnią „Heinitz” zgromadziły się prawdziwe tłumy, które przyszły pożegnać zmarłych górników. Nabożeństwo żałobne rozpoczęło się około godziny 13.00 przed cechownią. Przewodził mu ksiądz Franciszek Strzybny z Rozbarku, a kazanie po niemiecku wygłosił ksiądz Niestrój. Głos zabrał też pastor ewangelicki, który przemawiał po niemiecku. Jako ostatni przemawiał ks. Wikary Wilhelm z Piekar. Około godziny 14.00 żałobny pochód ruszył w kierunku rozbarskiego cmentarza.
Był to pochód, jakiego Bytom dotychczas nie widział. Na 25 samochodach ciężarowych wieziono trumny z nieboszczykami. Z ogólnej liczby 122 ofiar pochowano na cmentarzu rozbarskim 104 (100 katolików i 4 ewangelików), 1 wywieziono do Karbu, a 17 do Piekar – donosił „Katolik Codzienny”.
W uroczystościach uczestniczył m.in. konsul Rzeczypospolitej Polskiej Bohdan Szczepański.
Trumny, po cztery, ładowano na udekorowane samochody ciężarowe z nazwiskami górników, za którymi szły rodziny zmarłych. Tak uformowany kondukt ruszył w kierunku rozbarskiego cmentarza. Uroczystości trwały cztery godziny. W tym czasie dzwoniły dzwony wszystkich bytomskich kościołów. Lampy oświetlenia ulicznego przy ul. Witczaka okryte były kirem. Od bramy cmentarnej trumny nieśli górnicy w galowych strojach. Jak zapisano w Kronice Gromady Rozbarskiej, złożono je w zbiorowej mogile, w czterech rzędach. Na rozbarskim cmentarzu spoczywa 122 górników, dwudziestu na cmentarzu w Piekarach Śląskich, jeden na cmentarzu w Karbiu, jeden na cmentarzu w Chechle oraz jeden na cmentarzu w Radzionkowie. Jak wyliczono na łamach „Gazety Opolskiej”:
„Zarząd kopalni „Heinitz” zapłacił za trumny dla ofiar nieszczęście 15 milionów marek. Ponieważ dostarczono 122 trumny, kosztuje jedna przeszło 122 tysięce marek”.
Z kolei w Wielkich Piekarach uroczystości pogrzebowe odprawiono 7 lutego 1923 roku. Na tamtejszym cmentarzu spoczęło 17 górników.
Już dobrą godzinę przed oznaczonym czasem poczęły się przed głównym kościołem Najświętszej Maryi Panny, skąd miał wyruszyć olbrzymi kondukt pogrzebowy, jakiego jeszcze nasze miejsce cudowne nie widziało (…) – pisano 8 lutego 1923 roku na łamach „Katolika”.
Redaktor wspominał też, że pomimo dżdżystego dnia przed świątynią zgromadziły się tłumy.
Porządku strzegł znaczniejszy oddział policyi miejscowej i z Szarleja, straż celna, i straż ogniowa (…) – zaznaczono w artykule sprzed stu lat.
Uroczysta msza święta rozpoczęła się o godz. 9.00. Celebrowana była przez miejscowego ks. proboszcza Andersa, a asystował mu ks. Szulc i ks. Jarzombek. Po zakończeniu mszy 17 trumien ułożono na wozach, a zmarli górnicy wyruszyli w swoją ostatnią drogę. Na czele pochodu kroczyła orkiestra górnicza z kopalni „Heinitz” oraz orkiestra górnicza z kopalni „Andaluzja”.
W pogrzebie uczestniczyły nie tylko rodziny zmarłych, ale też przedstawiciele policji, straży celnej, straży ogniowej, górnicy z pobliskich kopalń, a także urzędnicy i politycy w tym m.in.: naczelnik „urzędu gminy Piekar i Szarleja p. Wiktor Polak, z wydziału pracy społecznej p. Majewicz, poseł do sejmu śląskiego p. Kałdonek, podprok. powiat, p. Kotzjan z Król. Huty, dyrektor kopalni „Heinitz“ p. von Ehrenstein, dwóch sztygarów z tejże kopalni i jeden z kopalni Szarlejskiej (…)”. Spis uczestników zamieszczono w „Katoliku” z 8 lutego 1923 roku.
Redaktor „Katolika” informujący o przebiegu wydarzenia zanotował także informację o wieńcach, jakie złożono na grobach tragicznie zmarłych górników. Jego zainteresowanie wzbudził wielki wieniec zakupiony przez gminę Piekary. Opatrzono go napisem, głoszącym:
Rycerzom pracy - Gmina Piekarska“. Kiedy żałobny korowód dotarł na cmentarz, kazanie wygłosił ksiądz Anders. „A gdy kończąc, prosił aby ciężko zasmuceni złożyli ostatni pocałunek na trumnach swych mężów i ojców i życzyli im wiecznego spoczynku, wtedy wybuchł płacz i krzyk, którego opisać nie można. Poczem spuszczano kolejno trumny do wspólnej mogiły w następującym porządku: 1) Pudlik Piotr, 2) Kroj Roman, 3) Galwas Franc., 4; Kaschuba Paweł, 5) Noga Paweł, 6) Monkos Walenty, 7) Sowa Michał, 8) Pyrek Paweł, 9) Kapica Adolf, 10) Rapica Henryk, 11) Bulka Franc., 12) Kubik Jan, 13) Maroń Józef, 14) Rzeźniczek Franc., 15) Pozor Michał, 16) Hetmańczyk Jan, 17) Köhler Jerzy – pisano na łamach „Katolika”.
Tego samego dnia w Bytomiu, w kościele NMP, mszę świętą za zmarłych górników odprawił książę biskup wrocławski ks. kardynał Adolf Bertram. Co więcej, jak opisano na łamach lokalnej prasy, wystosował też pismo, które przekazał ks. dziekanowi Świerkowi, proboszczowi parafii św. Trójcy w Bytomiu.
Do głębi poruszyła mnie wiadomość o okropnem nieszczęściu kopalnianem, które znowu pochłonęło licznych naszych górników, odrywając ich na zawsze od pełen poświęcenia pracy zawodowej. Proszę wyrazić pozostałym moje najserdeczniejsze współczucie oraz oznajmić im, że o zbawienie dusz umarłych i pomyślną przyszłość pozostałych zanosić będą modły przy ołtarzu. Jako pomoc dla dotkniętych rodzin przesyłam ks. Dziekanowi dwa miliony marek, których podziałem niechaj się zajmą ks. ks. proboszczowie nieszczęściem dotkniętych – pisał kardynał Adolf Bertram we wspomnianym piśmie.
Jak informował „Katolik Codzienny” z 11 lutego 1923 roku, naczelny prezydent prowincji górnośląskiej Joseph Bitta (był też ekspertem w niemieckiej delegacji na konferencję pokojową w Paryżu, w latach 1920–1924 członkiem Reichstagu i Rady Państwa Prus), wydał odezwę wzywającą mieszkańców regionu do oskładkowania na „rzecz pozostałych po ofiarach wielkiej katastrofy na kopalni „Heinitz”. Składki przyjmują w Bytomiu kasa żyrowa (Girokasse) i wszystkie inne banki” – pisano na łamach „Katolika Codziennego” 11 lutego 1923 roku.
Zaznaczono też, że:
Nędza wśród rodzin po nieszczęśliwych ofiarach test wielka. Nie odmawiajcie im waszej pomocy. Niech każdy daje ile dać może. Kto nie może przybyć osobiście do Bytomia, niech nadeśle swą ofiarę przekazem pocztowym pod adresem: „Katolik” w Bytomiu (Beuthen O.-S). z dopiskiem „Dla pozostałych po ofiarach nieszczęścia na kopalni „Heinitz”.
19 stycznia „Górnoślązak” informował o tym, że pod koniec stycznia 1924 roku przed bytomską izbą karną miał rozpocząć się proces „przeciwko wszystkim tym, którzy zawinili wielkie nieszczęście na kopalni „Heinitz“, ofiarą którego padło przeszło 140 górników. Na liście oskarżonych znajdują się zarządca kopalni Adamietz i inni urzędnicy, którzy nie przestrzegali przepisów bezpieczeństwa policyi górniczej”– wskazał redaktor „Górnoślązaka” w numerze 16 z 19 stycznia 1924 r.
Kondolencje i pomoc dla rodzin górników
Z różnych instytucji napływały listy kondolencyjne. Przesłał je m.in. generalny konsulat Rzeczpospolitej Polskiej i prezydent trybunału rozjemczego dr Haeckenbeeck. Marszałek Sejmu Śląskiego podpisał nawet ustawę dotyczącą zapomogi, która miała zostać rozdysponowana pomiędzy rodziny ofiar rozbarskiej katastrofy, o czym pisano 8 marca 1923 roku na łamach „Katolika”.
(…) ze skarbu śląskiego do dyspozycyi Rady wojewódzkiej [przyznano – przy. red.] kwotę 10 milionów marek niemieckich. Kwotę tę rozdzieli Rada wojewódzka wedle uznania uwzględniając stosunki osobiste i majątkowe pozostałych – pisano.
Organizowano też rozmaite akcje pomocowe. Sam kardynał Bertram podarował w ramach akcji „Dobroczynności” 3 miliony marek, o czym pisał „Katolik” 10 lutego 1923 roku.
Spółka górnicza Georg von Giesches Erben przekazała dla pozostałych po ofiarach nieszczęścia na kopalni „Heinitz” sumę 100 milionów marek. Gmina rozbarska przeznaczyła na ten sam cel - milion marek, miasto Bytom pół miliona marek, gmina Mikulczyce 200 tysięcy marek – wyliczał „Katolik Codzienny”.
Wiadomo też, że miasto Bytom ofiarowało pół miliona marek.
Dlaczego w kopalni „Heinitz” doszło do tragedii?
Teorii było wiele. Temat genezy zaniedbań, do których doprowadzono w rozbarskiej kopalni podjęto m.in. na łamach „Gazety Robotniczej”.
Winę za nieszczęście na kopalni „Heinitz”, którego ofiarą padło 147 górników, ponosi prawie wyłącznie zarząd kopalni. Wybuch był tak gwałtowny i okropny w skutkach, ponieważ nie zastosowano oraz nie przestrzegano wszystkich przepisów bezpieczeństwa. Nasamprzód należy stwierdzić, że nie przeprowadzano, choć to jest koniecznem, zraszania pyłu węglowego. W księdze objazdowej (Zechenbuch), od roku 1913 nie zapisywano nazwisk ludzi, którzy byli przeznaczeni do zraszania. Z tego wynika, że kopalnia nie utrzymywała ludzi wyłącznie do skraplania pyłu węglowego, choć było to jej obowiązkiem. Wprawdzie jest na kopalni pewien 62-letni inwalida, który rzekomo miał obowiązek zraszania; czynił to atoli tylko na wyraźne życzenie starszego górnika. W miejscu, w którem zdarzyło się nieszczęście, nie był od 3 miesięcy. Pozatem ratownictwo nie dopisało zupełnie – pisano.
Jak zaznaczył redaktor, choć do wypadku miało dojść ok. godziny 7 rano, zwiadowca zjechał do kopalni dopiero o godz. 10. W związku z czym przybyłe na miejsce pogotowie ratunkowe „stało całe dwie godziny bezczynnie przy szybie, czekając na jego wyjazd. W dalszym ciągu nie przestrzegano przepisów, dotyczących strzelania. Tak np. strzelano prochem wybuchowym i innemi materjałami wybuchowemi. Nikt się o to nie troszczył, nie troszczono się także o to, ile strzałów oddano z kolei. Zdarzało się, że oddano z rzędu aż 10 strzałów. Zarząd kopalni twierdzi, że wydał swego czasu obwieszczenie, wedle którego kolejno tylko 3 strzały oddać można. Tymczasem załoga nie wie nic o tego rodzaju zarządzeniu” – donosiła „Gazeta Robotnicza” 25 lutego 1923 r.
Podnoszono też kwestię właściwej wentylacji. Zarządowi kopalni zarzucono niestosowanie się do obowiązujących przepisów.
Zaniechanie przepisanego zraszania (polewania) pyłu węglowego oraz nieprawidłowe prowadzenie kominów powietrznych są najgłówniejszą przyczyną katastrofy. Odpowiedzialność za katastrofę ponosi tak zarząd kopalni, jak i władza górnicza – pisał „Katolik”, przytaczając przemówienie posła Franza, jednego z uczestników sejmu pruskiego podczas posiedzenia dotyczącego górnośląskich katastrof kopalnianych.
Krytykowano też sposób zarządzania ratownictwem górniczym, podkreślając, że ratownicy nie odbywają ćwiczeń, a co za tym idzie, nie testują aparatów ratowniczych. To w przekonaniu posła miało być przyczyną śmierci trzech ratowników uczestniczących w akcji mającej miejsce w kopalni „Heinitz”.
Komisja śledcza, która miała ustalić przyczyny tragedii, uznała, że doszło do niej w wyniku wybuch miału węglowego, a do wybuchu doprowadziły roboty strzelnicze. Jerzy Jaros w publikacji „Historia górnictwa węglowego w Zagłębiu Górnośląskim w latach 1914-1945” zaznaczył, iż:
W Zagłębiu Górnośląskim wybuch pyłu węglowego w kopalni „Heinitz” w dniu 31 stycznia 1923 r. spowodował największą w tym zagłębiu katastrofę w okresie międzywojennym; zginęło w niej 145 górników, a 50 zostało zatrutych gazami.
Jerzy Jaros wskazuje też, że po katastrofie w rozbarskiej kopalni władze górnicze zdecydowały się na ograniczenie strzelania płynnym powietrzem i prochem. Autor podkreślił też, że „w niemieckiej części Górnego Śląska materiały te w 1931 r. zostały nawet zupełnie wycofane z kopalń. W kopalniach polskich władze górnicze wymagały stosowania materiałów amonowo-saletrzanych w pokładach uznanych za gazowe oraz przestrzegania innych środków ostrożności”. Nie można było używać m.in. otwartego światła, a pomieszczenia były intensywniej wentylowane.
Pomnik ku pamięci zmarłych górników
W drugą rocznicę wypadku, dzięki staraniom dyrekcji kopalni „Heinitz” („Rozbark”), wzniesiono okazały pomnik. Stanął w miejscu symbolicznej mogiły na cmentarzu przy ul. Staffa (dziś cmentarz Jeruzalem) w Rozbarku stanął pomnik z nazwiskami poległych w katastrofie górników. Z opowiadań mieszkańców wiadomo, że zmarłych chowano w grobach pojedynczych, nie w zbiorowej mogile. Z biegiem lat były one jednak sukcesywnie usuwane i nie zachowały się do dziś.
Gmina Rozbark wyasygnowała na budowę wspomnianego pomnika kwotę 4 000 marek. Poświęcenie pomnika odbyło się w niedzielę 1 lutego 1925 roku. Rano, w kościele św. Jacka odprawiono mszę świętą w intencji zmarłych górników, w czasie której ks. proboszcz Franciszek Strzybny wygłosił kazanie w języku niemieckim oraz w języku polskim. W godzinach popołudniowych nastąpiło poświęcenie pomnika z udziałem duchowieństwa, całej dyrekcji kopalni i rzeszy mieszkańców. Orkiestra kopalniana zagrała kilka psalmów żałobnych, a niemiecki chór męski odśpiewał pieśni.
Kopalnia po katastrofie
Po katastrofie kopalnia znajdowała się w złym stanie technicznym i prawdopodobne było wystąpienie w przyszłości podobnych tragedii górniczych. Jak podała Witecka, likwidowanie skutków wybuchu pyłu węglowego oraz remont zniszczonych urządzeń zajął czternaście miesięcy. Zdaniem Zuziaka w okresie PRLu kopalnia z uwagi na liczne zaniedbania z poprzednich lat zyskała miano najbardziej pożarowej w Polsce. Aby zmienić jej stan techniczny, podjęto prace modernizacyjne. Wyposażono ją m.in. w nowoczesne urządzenia oraz wprowadzono nowe systemy eksploatacji. Dodatkowo zlikwidowano także zagrożenie pożarowe. W 1948 roku uruchomiony został zakład przeróbki mechanicznej węgla, wybudowano urządzenia podsadzki, wentylację oraz obiekty bezpieczeństwa, w tym: lampiarnie czy łaźnie. Wymieniono także przestarzałe maszyny wyciągowe na szybach i zakupiono nowoczesne maszyny służące do urabiania oraz ładowania.
Pamięć o tragedii jest nadal żywa
O tragedii 145 osób i ich rodzin nie zapomniano. Co roku w rocznicę katastrofy w kopalni „Heinitz”, w kościele św. Jacka odprawiana jest msza, a po niej przed pomnikiem ku czci górników składane są kwiaty.
W 2023 roku minęła setna rocznica tych tragicznych wydarzeń. 31 stycznia odsłonięto obelisk, który ulokowano przy dawnym szybie „Stalmach” KWK „Rozbark” (wcześniej „Heinitz”). Znajduje się przed niedawno utworzonym Centrum Sportów Wspinaczkowych i Siłowych Skarpa Bytom. Centrum to powstało na terenie pokopalnianych zabudowań (wydobycie w KWK „Rozbark” zakończono w lipcu 2004 roku). Przykładowo, we wnętrzach dawnej kopalnianej kotłowni i maszynowni szybu Bończyk zabudowano ściany umożliwiające treningi m.in. w trzech konkurencjach olimpijskich: wspinaczce na czas, w boulderingu i w prowadzeniu. Z kolei w dawnej cechowni KWK „Rozbark” znajduje się siedziba Bytomskiego Teatru Tańca i Ruchu „Rozbark”. Postindustrialne obiekty zostały zrewitalizowane i dziś pełnią zupełnie inne funkcje niż sto lat temu. Na terenie należącym do dawnej „Rozbark” znajduje się jeszcze jeden pomnik. Jesienią 2016 roku odsłonięto bowiem monument upamiętniający żołnierzy-górników, których w latach 1949-1959 z przyczyn politycznych przymusowo kierowano do ciężkich prac w kopalniach i kamieniołomach.
Bibliografia:
J. Jaros, Historia górnictwa węglowego w Zagłębiu Górnośląskim w latach 1914-1945, Katowice 1969
M. Mikrut-Majeranek, Historia Rozbarku i parafii św. Jacka w Bytomiu, Bytom 2015.
H. Witecka, Kopalnia Węgla Kamiennego Rozbark: zarys dziejów 1824-1984, Katowice 1985, s. 80–81.
A. Zuziak, Sylwetki kopalń i zakładów Bytomskiego Zjednoczenia Przemysłu Węglowego [w:] Tradycje górnicze ziemi bytomskiej, red. H. Maroszek, Katowice 1967.
Prasa:
„Katolik”, 1923, R. 56, nr 15 z 3 lutego 1923 r.
„Katolik”, 1923, R. 56, nr 23 z 22 lutego 1923 r.
„Katolik”, 1923, R. 56, nr 17 z 8 lutego 1923 roku.
„Katolik”, 1923, R. 56, nr 18 z 10 lutego 1923 r.
„Katolik”, 1923, R. 56, nr 29 z 8 marca 1923 r.
„Katolik Codzienny”, 1923, R. 1, Nr. 28 z 6 lutego 1923 r.
„Katolik Codzienny”, 1923, R. 1, Nr. 29 z 7 lutego 1923 r.
„Katolik Codzienny”, 1923, R. 1, Nr. 33 z 11 lutego 1923
„Gazeta Robotnicza”, 1923, R. 28, nr 45 z 25 lutego 1923 r.
„Gazeta Robotnicza”, 1923, R. 28, nr 45 z 25 lutego 1923 r.
„Gazeta Opolska”, 1923, R. 33 [właśc. 34], nr 17 z 8 lutego 1923 r.
„Górnoślązak”, 1924, R. 23, Nr. 16 z d. 19 stycznia 1924 r.
Polecamy e-book Michała Beczka – „Wikingowie na Rusi”
Książka dostępna również jako audiobook!