Stereotypy o Rosji należy łamać
Paweł Czechowski: Czym według Pana wyróżnia się „Złoty sen” na tle innych książek o tej tematyce?
Andrzej Andrusiewicz: To nie jest taka typowa książka o dziejach Rosji jakich wiele. To książka świadomie przeze mnie ujęta jako polemika wobec tekstów rusofobicznych, których jest mnóstwo i które dosłownie od wielu lat zalewają rynek wydawniczy w Polsce. Ja jestem przeciwnikiem fobii każdego typu, a ta jest szkodliwa nie tylko z punktu widzenia naukowego i poznawczego, ale też ze względów politycznych.
P.Cz.: Polityka i historia to jednak kategorie, które chyba czasem ciężko jest rozdzielić...
A.A. : Tutaj powstaje też problem prowadzenia polityki historycznej. Jeżeli historia staje się częścią świata polityki, to przemienia się zarówno w ideologię, jak i propagandę. Ja chcę się jednak trzymać pojęć ściśle naukowych i taki zamysł przyświecał mi w trakcie pisania chociażby „Złotego snu”.
Wracając jeszcze do sytuacji w Polsce, to zdecydowana większość wydawanych dzieł, które traktują o rosyjskiej historii, to tłumaczone na nasz język prace autorów anglosaskich. One są zgrabnie napisane, ale czy są obiektywne i czy dla polskiego czytelnika rzucają nowe światło na tą kwestię? Mam co do tego wątpliwości.
P.Cz.: Czy ciężko było Panu dotrzeć do źródeł archiwalnych?
A.A.: Obecnie jeśli chodzi o materiały archiwalne, dotyczące chociażby XIX wieku, nie ma na wschodzie problemu z dostępnością, to jedynie kwestia pieniędzy. W Rosji całkiem dużo płaci się za dostęp do takich treści, koszt jednej odbitki kserograficznej to ekwiwalent ok. 8 dolarów. Do tego oczywiście dochodzą kwestie poboczne, hotel, jedzenie itp., to również jest drogie. Za czasów radzieckich dużo łatwiejszy dostęp był np. do materiałów średniowiecznych, o późniejsze należało już bardziej zabiegać, a teraz tego typu bariery zniknęły.
P.Cz.: Po pracy badawczej, trzeba było całą tą wiedzę uporządkować. Układ Pańskiej książki jest wyraźny...
A.A.: Tak, podzieliłem tekst na dwie części. Pierwsza to zbiór esejów o subiektywnie wybranych przeze problemach, druga to z kolei część biograficzna dotycząca dziewięciu, moim zdaniem, bardzo interesujących postaci. W planach miałem opisanie więcej osób, jednak i bez tego książka jest już bardzo obszerna.
P.Cz.: W części pierwszej rozdziałów jest czternaście. Bieg przez historię zaczyna się w roku 1812, gdy Napoleon wycofuje się z Rosji, kończy zaś na upadku ZSRR i wczesnych latach dziewięćdziesiątych. Jakie były kryteria doboru opisywanych tematów?
A.A.: Przede wszystkim miały to być szkice o sprawach mniej znanych albo całkowicie zapomnianych. Zaczynam np. od dziejów soboru Chrystusa Zbawiciela w Moskwie, który miał być największą tego typu budowlą na świecie. Nie chodzi jednak tylko o opisanie fizycznego zjawiska; w tym konkretnym przypadku można zobaczyć pewną rosyjską gigantomanię, w tym nasi sąsiedzi mają spore tradycje. Dość powiedzieć, że sobór za czasów sowieckich wyburzono, aby w jego miejscu mógł powstać Pałac Rad, który z kolei miał być w ogóle największym budynkiem świata. Jak wiadomo plany te przerwała jednak druga wojna światowa.
P.Cz.: Część druga zatytułowana jest „Pochodnie w mroku. Portrety”. Jak wyglądała praca nad biografiami?
A.A.: Muszę przyznać, że większą wagę przywiązałem właśnie do opisu konkretnych osób. Uważam się raczej za biografistę, napisałem wiele książek tego typu. Moim zdaniem jest to także najtrudniejsza kategoria pisarstwa historycznego. Źródeł i materiałów może być wiele, ale dotyczą one raczej zewnętrznej działalności człowieka, a żeby napisać o kimś prawdę, należy wiedzieć, co tkwiło wewnątrz niego. Dlatego też starałem się zrozumieć opisywane postacie.
Większość z nich jest już zapomniana, bo o ile przecięty czytelnik kojarzy np. Rasputina, to już mało kto zna Hesię Helfman, a to także była niesamowita postać. Można rzec, że odzwierciedlała w sobie szersze zagadnienie, że kumulował się w niej los całego etnosu żydowskiego w Rosji. Niezwykłym odkryciem dla mnie, choć to wersja bardzo często krytykowana, była informacja, że Helfman była także matką późniejszego premiera rosyjskiego Rządu Tymczasowego Aleksandra Kiereńskiego. Zostało to opisane w źródłach policyjnych, a nie jest w ogóle szerzej rozpowszechniane.
Polecamy książkę Andrzeja Andrusiewicza pt. „Złoty sen. Rosja XIX - XX wieku. Sprawy i ludzie”
P.Cz.: Chce Pan wychodzić poza pewne schematy?
A.A.: Tak, stereotypy należy łamać, choć to straszna potęga, czasem nie do pokonania. W książcę piszę np. o Konstantinie Pobiedonoscewie, o którym ukształtował się pewien negatywny kanon, z którego wielu historyków nie chciało wyjść. Ja starałem się jego osobę zgłębić, przeczytałem wszystko to, co opublikował i napisał, a po co polscy historycy w ogóle nie sięgali. Jestem daleki od gloryfikacji Pobiedonoscewa, ale staram się w nim i reszcie postaci pokazywać pozytywy i negatywy, w sposób wyważony. To byli przecież ludzie z krwi i kości.
Wybiegając poza XIX i XX wiek, podobnie było z Dymitrem Samozwańcem. Istnieje utrwalony stereotyp, że było to Grigorij Otriepjew, ja z kolei optuję za wersją, że był to biologiczny syn Iwana Groźnego. Od pewnych ram cieżko się uwolnić. Przykład: jeden autor powtarza po drugim, nie porównując tego w ogóle z dostępnymi źródłami archiwalnymi. Potem następuje w moim mniemaniu groźne, że tak to ujmę, szaleństwo interpretacyjne.
P.Cz.: Będąc już przy interpretacji historii. W naszym kraju pobudza to wiele, czasami burzliwych, dyskusji. Czy w Rosji można mówić o jednej, „narodowej” interpretacji?
A.A.: Rosjanie nie są w stanie ustalić spójnej wizji swojej historii. Spory istnieją dokładnie tak samo jak u nas. Oczywiście w Rosji nurt zainteresowań dziejów własnego kraju jest bardzo szeroki, istnieje masa stowarzyszeń, fundacji, organizacji które się temu poświęcają. Wiadomo jednak, że zależnie od orientacji politycznej czy ideowej ich spojrzenie na te same kwestie historyczne jest diametralnie różne. To, co jest teraz ważne, to fakt, że wyrasta nowe pokolenie młodych historyków, którzy nie są już tak obciążeni ideologicznie jak to miało miejsce w poprzednich generacjach. Oczywiście równoległe istnienie różnych ocen historii możemy brać za coś pozytywnego.
Mimo wszystko należy jednak pamiętać, że życie polityczne w Rosji jest teraz bardzo intensywne, a historykom czasem ciężko przed tym uciec. Działa na nich presja zarówno wewnątrz środowiska naukowego, jak i czasem środowiska politycznego w którym np. funkcjonują.
P.Cz.: Istnieje jakaś największa kość niezgody?
A.A.: Największe emocje wywołuje okres Związku Radzieckiego, zwolennicy i krytycy dawnego ustroju bardzo mocno i żarliwie się spierają. Niestety, niezwykle mało jest wyważonych spojrzeń i opinii na ten temat.
Mimo wszystko dziś najczęściej w Rosji można znaleźć odwołania do okresu carskiego, do ówczesnej mocarstwowości, tudzież „Rosji białej”. Następuje rehabilitacja tamtych czasów i jest to wielce istotna część obecnej polityki historycznej w Federacji Rosyjskiej. No ale na temat zjawisk tego typu już powiedziałem, co myślę.
P.Cz.: Mottem Pana książki jest cytat z brytyjskiego premiera Lloyda George'a „Rosja to dżungla, w której nie sposób się zorientować”...
A.A.: Tak napisał w swoich pamiętnikach, w kontekście wielkiego chaosu w trakcie rosyjskiej wojny domowej. Rosja i jej dzieje to temat bez dna, który na pewno ciężko jest ogarnąć. W swojej książce „Złoty sen” starałem się przybliżyć zarys pewnych istotnych moim zdaniem wydarzeń, prądów myślowych, czy też wybitnych umysłów. Nie muszę zgadzać się z tezami anarchizmu, aby docenić postać Bakunina, aby go zgłębić.
Rosja to kraj jak każdy inny, nie żadna wielka tajemnica. Można przesiedzieć w rosyjskich archiwach całe lata, ale na pewno warto Rosję badać, warto o Rosji pisać, a przede wszystkim warto ją poznawać.