„Średniowiecze da się lubić”: „Chcemy umożliwić ludziom doświadczenie epoki”
Zobacz też: „Średniowiecze da się lubić”: powrót do przeszłości – relacja
Justyna Skalska: Skąd wziął się pomysł na tego typu przedsięwzięcie i kiedy po raz pierwszy Muzeum Historyczne Miasta Krakowa wystartowało z projektem „Średniowiecze da się lubić”?
Jacek: Zinkiewicz: „Średniowiecze da się lubić” ma już 3-letnią tradycję, co trochę szumnie brzmi – trzy lata to nie jest dużo – ale w Krakowie jak coś się dzieje już od kilku lat, to staje się to w pewien sposób tradycją. Projekt nawiązuje do organizowanych wcześniej turniejów rycerskich w Barbakanie. Uznaliśmy jednak, że warto tę inicjatywę rozszerzyć o bogatszą ofertę edukacyjną i prezentować szerszy kontekst kulturowy. W ten sposób „Średniowiecze da się lubić” stało się projektem, którego celem było zachęcenie ludzi do poznawania epoki średniowiecza.
Do kogo przede wszystkim skierowane jest „Średniowiecze da się lubić”?
Program tego projektu jest bardzo urozmaicony, dlatego też kierujemy go do różnych grup odbiorców – od najmłodszych do najstarszych. Poszczególne części programu mają swoją grupę wiekową, do której są skierowane, na przykład warsztaty bardzo często nastawione są na udział dzieci i rodzin, tak więc również dorośli mają możliwość poznawania epoki średniowiecza. Nie ograniczamy się do jednej grupy wiekowej; jest to oferta edukacyjna skierowana do wszystkich, którzy w jakiś sposób są zainteresowani historią epoki i historią w ogóle.
Organizatorzy, mówiąc o idei tego projektu, podkreślają przede wszystkim potrzebę odkłamania wizji średniowiecza jako epoki „ciemnoty i zabobonu”. Skąd wziął się ten mit – czy też stereotyp „wieków ciemnych” – a jak to wyglądało w rzeczywistości i skąd o tym wiemy?
Trudno odmitologizowywać tę epokę, ponieważ istnieje niebezpieczeństwo, że pójdzie się w apologię i będzie się przedstawiać oraz mówić o średniowieczu jako czasach pełnych sielanki, w których żyło się dostatnio i wspaniale – to również będzie zwyczajnie nieprawdą. Oczywiście jako organizatorzy staramy się kłaść większy nacisk na przedstawianie średniowiecza w jego bardziej pozytywnych aspektach, aby nieco zbalansować społeczną percepcję tej epoki. Wyobraźmy sobie, że za kilkaset lat pozostaną po naszych czasach same kroniki kryminalne – w których ktoś czyta o nas jako o złodziejach, mordercach czy zwyrodnialcach – albo jedynie wiadomości telewizyjne. Czy jest to rzeczywiście pełen obraz nas i rzeczywistości wokół? Średniowiecze również nie posiada kompletnych źródeł, zaś obraz epoki jest niepełny i często odtwarzany według określonego klucza, pewnej selekcji, dostępności materiału badawczego, na przykład na podstawie opisów procesów o czary, relacji z wypraw wojennych, krótkich zapisków rocznikarskich – i to też nie jest pełen obraz średniowiecza. Dlatego w ramach projektu „Średniowiecze da się lubić” staramy się ukazywać przede wszystkim życie codzienne epoki.
Generalnie negatywny obraz średniowiecza powstał w kręgu intelektualistów z czasów nowożytnych – renesansu oraz oświecenia – a więc okresów w historii, w których – jak mniemano – powracano do starożytności, natomiast średniowiecze ukazywano w kontraście do tej epoki, jako czasy upadku kultury, ciemnoty, zabobonów. Warto nadmienić, że antyk traktowano wówczas równie wybiórczo co średniowiecze, czyli skupiano się głównie na pozytywach, przedstawiając starożytność jako epokę nauki, sztuki i kultury, a pomijając jej „mroczne” aspekty.
Jednym słowem średniowiecze swój „czarny PR” zawdzięcza kolejnym już epokom.
Tak. To jest tak jakby współcześni historycy przedstawiali w swoich opracowaniach XIX wiek tylko i wyłącznie jako okres analfabetyzmu i zacofania, ponieważ ówcześni ludzie byli na niższym szczeblu rozwoju cywilizacyjnego od nas i nie mieli, na przykład, komputerów czy Internetu. Łatwo jest oceniać z perspektywy człowieka, który ma już za sobą dorobek innych i korzysta z niego. I dlatego myślę, że ludziom z kolejnych epok zabrakło po prostu pokory, której nie brakowało ich średniowiecznym przodkom. Przypomnijmy tutaj słynne słowa żyjącego na przełomie XI i XII wieku Bernarda z Chartres: Jesteśmy jak karły, które wspinają się na ramiona gigantów, by widzieć więcej od nich i dalej sięgać wzrokiem, i to nie za sprawą bystrości swojego wzroku, czy wysokości ciała, lecz dzięki temu, że wspinamy się w górę i wznosimy na wysokość gigantów. Przecież nowożytni, zachwycający się tak bardzo dorobkiem starożytnych, mogli poznawać go między innymi za sprawą średniowiecznych mnichów, którzy, jako elita intelektualna „ciemnych wieków” wczesnego średniowiecza, nie zapominali o konieczności pielęgnowania dorobku starożytności. Pamiętajmy, że na przykład dzięki mnichom iroszkockim, czy tym, którzy żyli w Italii, jak choćby Kasjodor – słynący z tego, że archiwizował dziedzictwo antyku – znany jest dorobek tej epoki.
Czym według organizatorów projektu średniowiecze może przyciągnąć i zainteresować każdego z nas? Co sprawia, że średniowiecze „da się lubić”?
Moim zdaniem największą frajdą jest to, że w trakcie naszego letniego cyklu mamy okazję „dotknąć” tej epoki. Jednym słowem: nie tylko słuchać wykładów, oglądać eksponaty, które nie tworzą pełnej narracji i które są jedynie częścią zachowanego dziedzictwa średniowiecznego. Zadaniem historyka jest uzupełnić pewne luki, interpretować źródła i artefakty, jednak rzecz polega na tym, że my – jako muzealnicy – nie mamy za zadanie jedynie katalogować tego co zostało, ale uzupełniać to, czego brak, czyli tworzyć narrację i spójny kontekst. Dlatego chcemy umożliwić ludziom doświadczenie epoki, niejako pozwolić im – co zawsze podkreślam – wejść w buty człowieka średniowiecznego. Jeden z profesorów zawsze powiadał, że jak ktoś się zajmuje historią wojskowości, to nigdy nie zrozumie kawalerzysty, dopóki nie dosiądzie konia. Jako organizatorzy projektu wychodzimy z podobnego założenia: chcąc zainteresować ludzi epoką średniowiecza, robimy to, pokazując jak pracował ówczesny płatnerz, kowal, jak wyglądały ich warsztaty oraz w jaki sposób uprawiano w tamtych czasach rzemiosło. Myślę, że to najlepszy sposób by przyciągnąć i zainteresować ludzi epoką.
Kim są ci wszyscy ludzie, którzy pomagają Muzeum Historycznemu Miasta Krakowa sprawić, że projekt od lat przyciąga wielu uczestników – mam tu na myśli grupy rekonstrukcji historycznej. Czy co roku zapraszane są te same osoby?
Od samego początku jest to kilka grup, które współpracują z muzeum. Zwracamy się przede wszystkim do tych osób, które bardzo profesjonalnie podchodzą do rekonstrukcji, dbają o szczegóły. Są to nie tylko pasjonaci, ale i ludzie wykształceni w różnych kierunkach – myślę tutaj o historykach, archeologach. Grupę Loricamos, z którą w tym roku współpracujemy, tworzą ludzie wykształceni w różnych kierunkach historycznych, posiadający wiedzę i doświadczenie, jednym słowem ludzie, którzy wiedzą, co robią. Ich działalność w ramach projektu jest w pełni profesjonalna i rekonstrukcje, które prezentują, są naprawdę na wysokim poziomie.
Jak będzie wyglądał tegoroczny Festiwal Kultury Rycerskiej? Jakie atrakcje dla uczestników przewidują organizatorzy?
Będziemy starać się przypomnieć o etosie rycerskim i wspaniałych ideach średniowiecza, które warto pielęgnować, zwłaszcza w czasach, w których – jak się wydaje – pewne wartości i tożsamość przeżywają kryzys. Dlatego też mamy atrakcje przygotowane szczególnie dla najmłodszych uczestników. Poprowadzimy na przykład warsztaty, w których uczestnicy będą mieli okazję, by zrobić zbroję – oczywiście z bezpiecznego materiału – oraz zaprezentować ją w konkursie, podczas którego ich praca będzie oceniana. Główną nagrodą zaś będzie pasowanie na rycerza oraz udział w pochodzie rycerskim.
Podczas tegorocznej edycji, obok oferty edukacyjnej, gier miejskich, zaplanowana została również debata, która odpędzie się pod koniec września. Czego będzie ona dotyczyć?
Chcemy dyskutować głównie o korzeniach Europy Środkowej, o tym jakie miejsce zajmuje ona we współczesnej Europie, a jak to wyglądało w przeszłości, tym bardziej, że swoiste „ścieranie się” Wschodu i Zachodu jest na naszym kontynencie bardzo aktualne. Kiedyś profesor Jerzy Kłoczowski nazwał nasz rejon historyczny mianem „Młodszej Europy”, czyli – nieco upraszczając – tej części, która nie wchodziła w skład ziem po Cesarstwie Rzymskim, która znajdowała się poza rzymskim limesem i nie powstała bezpośrednio na gruzach imperium. Chcemy rozmawiać również o tym jaka jest rola Europy Środkowo-Wschodniej w budowaniu współczesnej Europy oraz jaki jest jej wkład w dziedzictwo europejskie.
Czy znani są już goście zaproszeni na tę debatę?
Jesteśmy w trakcie rozmów z jej uczestnikami. Mogę powiedzieć, że będą to historycy zarówno z kraju, jak i z zagranicy, którzy ściśle zajmują się badaniami dziejów Europy Środkowo-Wschodniej. Będą to badacze reprezentujący dwie opcje; na Zachodzie istnieje tendencja do stawiania granicy Europy na Renie lub Łabie, natomiast wschód kontynentu jest niejako poza zasięgiem cywilizacji zachodnioeuropejskiej. Nie zawsze ma to pejoratywne znaczenie, natomiast panuje przekonanie, że Europa to jest w zasadzie świat porzymski. Z kolei historycy z Europy Środkowo-Wschodniej ujmują problem właśnie poprzez pojęcie „Młodszej Europy”, a więc postrzegają nasz rejon jako ten, który ma krótszą historię, tradycję, ale korzeniami jak najbardziej powiązany jest ze „starszą” Europą. W związku z tym chcielibyśmy, by historycy różnych opcji zaprezentowali swoje racje, co stworzyłoby podstawy do dyskusji na temat tego, gdzie są granice Europy. Jest to szczególnie ważne choćby w kontekście współczesnych sporów o to, gdzie powinny znaleźć się granice Unii Europejskiej.
Tegoroczne „Średniowiecze da się lubić” potrwa do końca września, jednak już teraz zapytam, jakie plany mają organizatorzy na kolejne edycje i czy możemy spodziewać się jakiś zmian?
Na pewno. Mamy w planach między innymi poszerzenie opcji gry miejskiej. To jest dobry pomysł zarówno na poznanie historii, jak i wejście w warsztat historyka. W trakcie gry miejskiej uczestnicy bowiem otrzymują „pismo królewskie” z rozkazem prowadzenia śledztwa i rozmawiają z „żywymi” źródłami, a więc z postaciami z epoki, jak na przykład z inkwizytorem, katem, strażnikami więzienia, z miejskimi rajcami. Gra miejska oparta jest o autentyczne wydarzenia historyczne – są to tajemnicze i nierozwiązane przez historyków do dnia dzisiejszego zagadki. Uczestnicy będą mieli możliwość jej rozwiązania.
Średniowiecze jest na tyle bogatą epoką, że możemy pokazywać przeróżne aspekty jej życia codziennego, nieustannie w nowych odsłonach – będzie na pewno dużo atrakcji. Tematy, które można poruszyć, są niewyczerpane na długie lata. Średniowiecze liczy przeszło tysiąc lat i myślę, że jest jeszcze wiele rzeczy, które możemy prezentować w krakowskim Barbakanie… przez kolejne tysiąc lat.