Srebrne ramię i złoty chłopiec. Jak zasłużyć na pomoc świętego patrona w średniowieczu?
W średniowieczu kult świętych odgrywał niezwykle doniosłą rolę. Uważano ich za szczególnych patronów dedykowanych im świątyń, opactw, diecezji, ale również wspólnot politycznych oraz stojących na ich czele władców. Ludzie średniowiecza odczuwali ogromną potrzebę nadprzyrodzonej opieki w codziennym życiu. Otaczający ich świat wydawał się dużo groźniejszy i bardziej tajemniczy niż dziś. Człowiek był zależny od sił przyrody, nad którymi nie zawsze potrafił panować. Wiele chorób, które leczymy teraz bez większych trudności, stanowiło śmiertelne zagrożenie i przynosiło wielkie cierpienie. Chociaż nie były to stereotypowe „ciemne wieki” żyło się jednak inaczej, a świat postrzegano częściej jako miejsce nieprzyjazne i pełne niebezpieczeństw, na które zwykły człowiek nie ma żadnego wpływu i nie jest w stanie samodzielnie zaradzić wielu problemom. Dlatego też poszukiwano nadprzyrodzonej pomocy w trudnościach uznawanych przez człowieka XXI wieku za błahe i śmieszne, albo takie, z którymi trzeba po prostu wybrać się do... weterynarza.
Ludzie średniowiecza inaczej też patrzyli na Boga. Jego obraz odpowiadał bardziej groźnemu Jahwe ze Starego Testamentu, niż miłosiernemu Jezusowi. Przekazywanie wiernym postawy radości i zachwytu wobec świata to dopiero zasługa franciszkanów, a więc wieku XIII i XIV. W relacjach zwykłych ludzi ze sferą świętości dominował strach – nie uważali się oni za godnych nawiązywania bezpośredniej relacji z samym Stwórcą. Wydawało się, że dużo lepiej jest zwracać się z prośbą do kogoś bliższego ludziom, kto nie tylko lepiej niż odległy i tajemniczy Bóg zrozumie ich codzienne troski i potrzeby, których sam doświadczył za życia, ale również stoi bliżej Pana i lepiej Go zna. Bóg chętniej wysłucha świętego niż przeciętnego, grzesznego człowieka – to wydawało się oczywiste. Należało zatem zabiegać o przychylność świętych, aby mieć ich po swojej stronie. Ale jak to zrobić?
Jak zasłużyć na przychylność świętego?
W dzisiejszej pobożności święte obrazy i figury oraz relikwie wciąż odgrywają bardzo ważną rolę, jednak kluczowa jest relacja duchowa człowieka z Bogiem. Ludzie średniowiecza postrzegali kontakt z Bogiem i świętymi jako relację... materialnej wymiany. Aby uzyskać spełnienie zanoszonej prośby należało najpierw ofiarować świętemu coś od siebie, lub obiecać złożenie daru w podziękowaniu za spełnienie prośby. Darem takim mogły być... drogocenne przedmioty, woskowe świece czy też po prostu pewna suma pieniędzy. Cud postrzegano jako relację wymiany pomiędzy ludźmi a Bogiem, dokonującą się za pośrednictwem świętych.
Szczególny podarunek mający zachęcić świętego do spełnienia prośby, a później ozdabiać sanktuarium, informując innych wiernych o skuteczności pośrednictwa danego świętego to wotum. Dzisiaj również są one składane przez wiernych w kościołach, np. w klasztorze na Jasnej Górze. Praktyka ofiarowywania wotum była bardzo powszechna w chrześcijańskim świecie, a do Polski miała dotrzeć już za czasów Mieszka I.
Srebrne ramię Mieszka
W czasach tego księcia wraz z religią chrześcijańską zaszczepiono na ziemiach polskich kult świętych. Pierwsze kościoły w państwie Piastów były dedykowane świętym uniwersalnym: Najświętszej Marii Pannie i św. Piotrowi. Nie było jednak świętych lokalnych, uważanych za szczególnie skutecznych pośredników. Nie posiadamy świadectw, które mogłyby powiedzieć nam coś o pobożności zwykłych wiernych w pierwszych wiekach chrześcijaństwa w Polsce. Władcy z dynastii Piastów i otaczająca ich elita to z pewnością osoby, które zyskały najbardziej intensywny kontakt z ideałami nowej wiary. Władcy piastowscy przyjęli ją najprawdopodobniej dość szybko, a nawet zaczęli posługiwać się wynikającymi z niej modelami budowania i umacniania swojej władzy.
Bezpośrednim świadectwem kontaktu Mieszka I z chrześcijańskim sacrum jest opowieść o złożonym przez niego wotum. Znajduje się ona w Vita sancti Oudalrici, spisanym w latach 973-992 przez proboszcza katedry w Augsburgu, Gerharda. Jest to więc źródło współczesne Mieszkowi, stworzone krótko po śmierci Udalryka. Święty ten za życia pełnił funkcję spowiednika Ottona I, a według hagiografa świetnie zarządzał swoją diecezją, podejmując liczne podróże. Jego żywot, jak każde źródło tego gatunku, miał przede wszystkim za zadanie udowodnienie świętości Udalryka poprzez ukazanie świątobliwego życia oraz cudów dokonujących się za jego sprawą. Do żywotu dołączono opisy 30 cudownych zdarzeń. Większość z nich opowiada o wydarzeniach związanych z Augsburgiem, głównie o uzdrowieniach (z febry, głuchoty, niemówienia, ślepoty czy opętania).
Z tego schematu wyłamują się dwa rozdziały: 21 i 22. Pierwszy z nich mówi o tym, że zachorował syn „księcia słowiańskiego Bolesława”. Zrozpaczony ojciec dowiedział się od żony i możnych o tym, że wielu zostało uzdrowionych dzięki zasługom św. Udalryka. Ojciec złożył zatem ślub, obiecując, że jeśli syn wyzdrowieje wyśle zaraz posłańców z licznymi darami do grobu świętego. Prośba została wysłuchana. Posłańcy zanieśli do Augsburga 5 funtów srebra, dary ze złota i wosku oraz złote denary. Właśnie owi posłańcy opowiedzieli duchownym w Augsburgu o powodach swojego przybycia. Prawdopodobnie księciem owym miał być książę czeski Bolesław, jednak autor cudów nie precyzuje tego. Następnie rozdział 22 opowiada o Mieszku, który w nieznanych okolicznościach został zraniony zatrutą strzałą. Władca był przekonany, że umrze. Wówczas z wielką wiarą i pewnością złożył ślub wotywny, obiecując, że prześle świętemu ramię wykonane ze srebra. Zaraz po złożeniu ślubu został uratowany od niebezpieczeństwa i nakazał złotnikom sporządzenie przyrzeczonego ramienia. Gdy zostało ono wykonane władca całkowicie wyzdrowiał, chwaląc Boga, który uwolnił go dzięki zasługom świętego biskupa.
Polecamy e-book Michała Beczka – „Wikingowie na Rusi”
Książka dostępna również jako audiobook!
Cuda doświadczone przez księcia Bolesława i Mieszka miały świadczyć o wielkiej mocy świętego. Potwierdzają one, że sława Udalryka docierała do najdalszych krańców chrześcijaństwa. Co więcej, święty jest tak potężny, że potrafił dokonywać cudów z dala od swojego sanktuarium. W średniowieczu wierzono, że aby doświadczyć cudu najlepiej jest uzyskać bezpośredni kontakt z relikwiami świętego, w których był on realnie obecny. Tymczasem ani Bolesław, ani Mieszko nie podjęli pobożnej pielgrzymki, zastępując ją wotum. Autor pisał o współczesnych wydarzeniach, można więc uznać jego świadectwo za wiarygodne. Przybycie do Augsburga posłów z odległych krajów z tak hojnymi darami nie mogło ujść uwadze mieszkańców miasta, a otrzymane wota eksponowano, aby świadczyły o mocy i skuteczności świętego i zachęcały nowych pielgrzymów do przybycia. Zmyślenie ofiarowania tak bogatych darów przez autora wydaje się w tej sytuacji mało prawdopodobnym.
Dlaczego książę Polan zwrócił się właśnie do św. Udalryka? Jak już wspomniano, nie było polskiego świętego, którego mógłby prosić o pomoc. W tym czasie Mieszko utrzymywał ożywione stosunki z arystokracją bawarską, popierał nawet kandydaturę tamtejszego księcia Henryka Kłótnika do tronu w 974 roku i uczestniczył w zjeździe z tym księciem, podobnie jak czeski Bolesław. To najprawdopodobniej od nich oraz od duchownych przybywających do Polski dowiedział się o kulcie św. Udalryka. Nie widząc innego ratunku postanowił spróbować pośrednictwa świętego. Możliwe, że na skutek uzdrowienia umocniła się jego świeża wiara. Jednakże opowieść o tym wydarzeniu nie jest znana polskiej tradycji – nie wspomina o niej nawet Anonim Gall, a kult św. Udalryka nie rozwinął się w Polsce. Pomoc Mieszkowi pozostała jednorazowym aktem, który uratował władcę i jego młode państwo od katastrofy, ale nie zapisał się w tradycji dynastycznej i historycznej. Władca posłużył się proponowanym mu modelem zachowania, ale może on i jego otoczenie nie w pełni rozumieli znaczenie tych gestów; chrześcijaństwo było jeszcze wówczas zbyt młode i za mało zakorzenione w ludzkiej świadomości. Inaczej stało się już około stu lat później.
Średniowieczni władcy budowali swoją ideologię władzy na przekonaniu, że ich władza pochodzi bezpośrednio od Boga. To On wyznaczył ich do pełnienia ważnej funkcji, musieli oni zatem dbać o powierzony sobie lud i prowadzić go do zbawienia, tak by podobać się Bogu. Ponieważ otrzymali od Niego więcej niż zwykli śmiertelnicy byli mu również więcej winni w zamian. Zatem książę rozumiejący swoją rolę w świecie ukształtowanym przez Boga musiał podziękować mu prawdziwie królewskim darem. Władcę utożsamiano też w pewnym stopniu z jego państwem – Mieszko prosząc św. Udalryka o pomoc w osobistej sprawie troszczył się także niewątpliwie o losy państwa.
Złoty chłopiec Władysława Hermana
Kolejne świadectwo o polskim wotum zawiera kronika Anonima Galla powstała na początku XII wieku, będąca właściwie panegirykiem na cześć Bolesława Krzywoustego. Podkreśla ona jego opatrznościową rolę, ogromne zasługi, wspaniałe zarządzanie państwem, waleczność i pobożność w obliczu tragicznego finału konfliktu ze Zbigniewem, który zatrząsł podstawami władzy Bolesława, zmuszając go do odbycia publicznej pokuty. Niezwykłym wydarzeniem, które zapowiadało już wspaniałe przeznaczenie Bolesława miały być jego cudowne narodziny.
Gall tak pisze o ich okolicznościach:
Przyszli rodzice chłopca nie mieli mianowicie jeszcze wtedy potomstwa; gorliwie oddawali się postom i modlitwom, rozdając hojne jałmużny biednym, ażeby Bóg wszechmogący – który bezpłodnym matkom pozwala cieszyć się synami, który Zachariaszowi dał Chrzciciela i otworzył łono Sary, aby potomstwem Abrahamowym ubłogosławić wszystkie narody – dał im takiego syna i dziedzica, który by Boga się bał, wywyższał Kościół święty, czynił sprawiedliwość i rządził królestwem polskim ku chwale Bożej i szczęściu narodu. Kiedy tak bez przerwy byli tym zajęci przystąpił do nich polski biskup Franko, udzielając im zbawiennej rady.
Duchowny poradził sporządzić złoty posąg dziecka naturalnej wielkości i przygotować hojne dary, a następnie wysłać je do sanktuarium św. Idziego w Saint-Gilles. Para posłuchała rady: „sporządzono posążek chłopca oraz kielich z najczystszego złota; przygotowano złoto, srebro, płaszcze i święte szaty” i wysłano z nimi posłów, których zaopatrzono w list skierowany do opata Saint-Gilles Odilona, którego treść przytacza kronikarz. Mnisi:
przesłali wzajemne dary ofiarodawcy i odprawili trzydniowy post z litaniami i modlitwami błagając wszechmocny majestat Boży, aby spełnił pobożne prośby wiernych, którzy teraz tak wielkie dary mu przysłali, a wiele więcej jeszcze ślubowali, bo w ten sposób podniesie chwałę swego imienia u ludów nieznanych, a sławę swego sługi św. Idziego, rozszerzy daleko i szeroko.
Mnisi modlili się:
Ciebie prosimy pospołu, ozdobo ziemskiego padołu,
Sług twych wysłuchaj próśb w niebie, które zanoszą do ciebie!
I daj nam dziecię za dziecię, za martwe żywe daj przecie,
Zachowaj dziecię ze złota, daj żywe z matki żywota!
Polecamy e-book Marcina Sałańskiego pt. „Wielcy polskiego średniowiecza”:
Zanim posłowie wrócili, księżna zaszła w ciążę. Cudowne narodziny opisuje też Gall w tzw. skrócie, poprzedzającym właściwy tekst kroniki. Podkreśla też, że św. Idzi czuwać będzie zawsze nad Bolesławem. Ten niezwykle rozbudowany opis stanowi więc kluczowy element budowania ideologii władzy na dworze Bolesława Krzywoustego. Kronikarz miał stworzyć takie dzieło, aby przekonać wszystkich o wspaniałości Bolesława. Wykorzystując taki argument musiał być przekonany o tym, że odbiorcy, a więc przynajmniej elita państwa zrozumieją głębokie treści, które on za sobą niesie. Świadczy to o akceptacji tego modelu pobożności w świadomości mieszkańców państwa Piastów. Co więcej, opowieść ta pociągnęła za sobą rozwój kultu św. Idziego w Polsce. Wspierał go z pewnością władca, rozumiejąc znaczenie niezwykłych okoliczności swoich narodzin.
Przykład docierał także do elity państwa. Świadczy o tym przekaz cudów św. Idziego, spisanych około 10 lat po kronice Galla w Saint–Gilles. Interesujący nas fragment zaczyna się od stwierdzenia: „książę polski Bolesław, którego hojności dobrodziejstw nieraz doświadczaliśmy dzięki czci, jaką żywi do św. Idziego”. Wygląda na to, że Bolesław świadomie przyjął św. Idziego jako swojego patrona, nie tylko wykorzystując dary złożone przez ojca w ideologii politycznej, ale dając wyraz własnej, osobistej pobożności. Cuda św. Idziego podają, że cześnik Bolesława, imieniem Sieciech, przeczuwał swoją śmierć, ale zaniedbał spowiedź. Św. Idzi ukazał mu się w wizji. Sieciech nie posłuchał go i został ciężko ranny na polowaniu. Doznał drugiego objawienia, w trakcie którego wezwał pomocy św. Idziego i dzięki niemu odzyskał zdrowie. Następnie odbył pielgrzymkę dziękczynną do Saint–Gilles.
„Zachowaj dziecię ze złota, daj żywe z matki żywota!”
Wota złożone przez Mieszka i Władysława Hermana łączą dwie szczególne cechy: wykonano je ze szlachetnych metali i były one symbolicznie związane z prośbą władcy. Mieszko prosząc o uzdrowienie ramienia ofiarował ramię ze srebra, a Władysław prosząc o syna kazał wykonać posążek chłopca. Średniowieczne wota nie zawsze były tak okazałe – w końcu Mieszko i Władysław to władcy, a wota składali także zwykli wierni. Najczęściej ślubowano wotum z wosku, np. sam wosk, lub wykonane z niego świece – kosztowne i niezbędne do sprawowania liturgii w sanktuarium świętego. Nie zawsze miały one jakieś szczególne cechy, jednak w miarę możliwości starano się w symboliczny sposób pokazać związek pomiędzy darem, a cudem. Ofiarowywano np. świece o długości równej wysokości wiernego proszącego o łaskę, uzdrowionego ramienia, czy długości... chorego zwierzęcia lub całego domu. Cuda św. Benedykta z Fleury informują o podobnym wotum: pewien człowiek posiadał... pawia, którego dotknął paraliż. Zmartwiony właściciel ofiarował św. Benedyktowi świecę o długości zwierzęcia. Kiedy tylko zapalono ją na ołtarzu świętego ptak odzyskał zdrowie.
Niekiedy ofiarowywany wosk, zboże lub inne dary miały mieć wagę równą ciężarowi ofiarodawcy. W VI wieku pewien władca z Galicji na Półwyspie Iberyjskim ofiarował św. Marcinowi z Tours złoto i srebro o wadze równej ciężarowi dziecka, o którego uzdrowienie prosił. Wota z metali szlachetnych zdarzały się dużo rzadziej i świadczyły o wysokiej pozycji społecznej i bogactwie wiernego. Często ofiarowywano różnego rodzaju przedmioty związane z chorobą lub ułomnością, które nie były już potrzebne po doznaniu cudu: laski uzdrowionych chromych a niekiedy nawet zwierzęta (wół), które ciągnęły wózek umożliwiający przemieszczanie się sparaliżowanym. Uwolnieni więźniowie, lub skazańcy składali na ołtarzu świętego łańcuchy i kajdany, z których wyzwolił ich patron. Cuda św. Idziego z Saint-Gilles opowiadają o pewnym człowieku skazanym na powieszenie, który usilnie modlił się do tego świętego. Ku zdumieniu wszystkich obecnych kiedy mężczyzna zawisnął na szubienicy nie umarł, choć wisiał na niej dłuższy czas. W końcu uwolniono go, uznając to zdarzenie za cudowne. Szczęśliwy skazaniec ofiarował św. Idziemu... sznur, na którym go powieszono.
Wota były podziękowaniem dla świętego za spełnioną łaskę, ale jeszcze częściej miały zachęcić go do wstawiennictwa. Inni wierni przychodząc do świątyni, widząc umieszczone tam wota i słuchając opowieści o nich nabierali wiary w moc świętego i sami zaczynali zanosić do niego prośby. Składanie takich darów miało jednak jeszcze jeden aspekt, charakterystyczny dla pobożności średniowiecznej: obawiano się, że w razie zaniedbania złożenia wotum święty może wpaść w słuszny gniew i zesłać na niewdzięcznika cudowną karę.
Bibliografia:
- Źródła:
- Gall Anonim. Kronika polska, tłum. Roman Grodecki, wstęp i oprac. Marian Plezia, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 2003.
- Gerhardi vita Sancti Oudalrici episcopi, wyd. G. Waitz, MGH, SS, t. 4, Hannoverae 1841, s. 423.
- Les Miracles de saint Benoît, red. Eugene de Certain, Paris 1858.
- Livre des miracles de Saint–Gilles. Liber miraculorum sancti Egidii. La vie d'un sanctuaire de pèlerinage au XIIe siècle, red. Marcel i Pierre-Gilles Girault, tłum. Gilles Duhil, Annick Chupin, Paradigme, Orléans 2007.
- Opracowanie:
- Finucane Ronald C., Miracles and Pilgrims. Popular Beliefs in Medieval England, Palgrave Macmillan US, London 1995.
- Goodich Michale E., Miracles and Wonders. The Development of the Concept of Miracle, 1150 – 1350, Ashgate Publishing, Routledge 2007.
- Koopmans Rachel, Wonderful to Relate. Miracle Stories and Miracle Collecting in High Medieval England, University of Pennsylvania Press, Philadelphia-Oxford 2011.
- Sigal Pierre-André, L’homme et le miracle dans la France médiévale (XIe–XIIe siècle), Editions du Cerf, Paris 1985.
- Ward Benedicta, Miracles and the Medieval Mind. Theory, Record and Event 1000–1215, University of Pennsylvania Press, Philadelphia 1993.