Sowieckie polowanie na inteligencję

opublikowano: 2017-06-29, 19:00
wszelkie prawa zastrzeżone
Od kilku tygodni obserwujemy niezwykle ciekawe zjawisko. Oto na łamach prasy zaczynamy spotykać ogłoszenia poszukujące inżynierów i techników Polaków na wyjazd do czerwonej Matuszki Rosieji.
reklama

kwiecień 1925

Polacy nie ufają obietnicom bolszewickim

Polacy w przemyśle rosyjskim

(Józef Stalin w mundurze marszałka ZSRR (fot. z 1943 r. lub późniejsza)) Józef Stalin w mundurze marszałka ZSRR (fot. z 1943 r. lub późniejsza)

Lat temu dziesięć nie zwróciłoby to niczyjej uwagi, gdyż w ogóle inteligencja polska była bardzo poszukiwana przez wszelakie przedsiębiorstwa rosyjskie, a w przemyśle zajmowała bardzo długi szereg wybitnych, częstokroć naczelnych stanowisk. Z wybuchem rewolucji komunistycznej represje przez nią stosowane wygnały z Rosji nie tylko inteligencję obcą, lecz i rosyjską, nieliczne zaś resztki stopniały na krew pod kulomiotami czrezwyczajek, zgniły w więzieniach lub wegetują pod nieustanną grozą pięści bolszewickiej.

Rewolucja komunistyczna zniszczyła również i warsztaty pracy. Przemysł rosyjski, znajdujący się przed wojną w tempie doskonałego rozwoju, dziś leży w gruzach i podnieść się nie może. „Sowduraki” – to świetny taran burzący, lecz do odbudowania czegoś wziąć się nie umie.

Podczas rewolucji uciekli oni do Polski

I oto zrozumiała głowa komuny, że bez obcych rąk, bez obcych mózgów beznadziejnych ruin nie odrestauruje i… powtórzyła się stara historia Fryderyka Wielkiego, który rozkazawszy ongiś wystrzelać wszystkie wróble w państwie – później zmuszony był za drogie pieniądze kupować całe partie tego ptactwa za granicą.

Lecz inteligencja to nie… wróble. Raz uciekłszy z gniazda sowieckiego, wracać nie chce. Niemieccy poszukiwacze chleba pojechali wprawdzie do Rosji, próbowali pracować i… wyjechawszy na urlop nach vaterland z zagranicy, powiewali kapeluszami w stronę raju sowieckiego:

Gdy zobaczysz ciotkę mą, to się jej kłaniaj…

Targi sowieckie o powrót Polaków

Poskrobał się wtedy „sowdurak” w ciemię:

A nu, isprobujem polskich burżujew .

Więc Wniesztorg rozpoczął pertraktacje z kilkoma firmami polskimi, proponując zajęcie się odbudową niektórych fabryk i fabryczek. Warunki? – Olśniewające. Pieniądze. Poparcie. Rynek wolny.

reklama
Stalin i Lenin, marzec 1919 (domena publiczna)

– Tylko urządzicie, zorganizujecie, a tam uwidim .

Jedna z firm warszawskich otrzymała taką poufną propozycję i zgodziła się zorganizować w Petersburgu fabrykę… lamp naftowych. (Oto artykuł pierwszej kulturalnej potrzeby cywilizacyjnej Sowdepii). Firma zgodziła się i dała ogłoszenie: poszukiwani inżynierowie do fabryki w Rosji.

Stosunki bezpieczeństwa osobistego

Jeden z naszych znajomych zgłosił się. Kupić, nie kupić, potargować można.

– Jakie warunki?

– Proszę pana, otrzymałby pan mieszkanie, opał, oświetlenie i 500 rubli złotem miesięcznie.

– To wcale nieźle, a jakież gwarancje bezpieczeństwa osobistego?

– O! Zupełne. Takie, jakie mają wszyscy cudzoziemcy w Rosji sowieckiej.

– Ach, takie? Nie, to mnie nie konweniuje.

– Dlaczego?

– Po prostu, wie pan, mam dziwne upodobania – nie lubię siedzieć w więzieniu. Tym bardziej jestem uprzedzony do umierania od kuli.

– Ależ co pan mówi?! Przecie w obronie pańskiej stanie poselstwo polskie…

– Nie, panie. To żadna gwarancja, bo może tak się zdarzyć, że poselstwo też będzie siedziało w więzieniu… bywało już coś podobnego.

Nikita Chruszczow i Józef Stalin, 1936

Dzisiaj wszyscy boją się gwałtów sowieckich

O ile nam wiadomo, podobne odpowiedzi otrzymała firma od wszystkich, którzy się zgłosili. Należy wątpić, czy znajdą się łatwowierni, których da się zwabić do pracy w takich warunkach bezpieczeństwa, jakie stały się sławą krainy sowieckiej. Znamy bowiem i taki wypadek, że pewnemu wybitnemu inżynierowi, który był dyrektorem jednej z największych fabryk rosyjskich przed rewolucją, proponowano obecnie wyjazd do Bolszewii i objęcie poprzedniego stanowiska. Chociaż obiecywano mu świetną, kilkadziesiąt tysięcy rubli złotych, gażę i inne warunki „przedwojenne”, nie przyjął on propozycji pomimo tego, że w Polsce nawet na dziesiątą część takiej gaży żadna fabryka nie miałaby środków.

Tak to towarzysze „sowduraki” wytępili wróble w Matuszce Rosieji, a obcych kupić nie mogą i nie kupią, póki nie zastąpią nahajki i karabinu – prawem i porządkiem.

Tekst jest fragmentem książki Tadeusza Dołęgi-Mostowicz „Zły system. Teksty niewydane”:

Dołęga-Mostowicz Tadeusz
„Zły system. Teksty niewydane”
cena:
22,00 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
Dialog
Liczba stron:
248
Data i miejsce wydania:
Warszawa 2017
ISBN:
978-83-8002-713-8
reklama
Komentarze
o autorze
Tadeusz Dołęga-Mostowicz
.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone