Solidarność fenomenalna

opublikowano: 2010-08-31, 10:21
wolna licencja
Strajk w Stoczni Gdańskiej, porozumienia sierpniowe i powstanie NSZZ „Solidarność” (znane pod zbiorczą nazwą „Sierpień ’80”) to prawdopodobnie najważniejsze wydarzenia w najnowszej historii Polski. To opowieść o ogromnym ruchu społecznym i walce o prawa człowieka i pracownika. To też historia, która nas czegoś uczy. I jak to zwykle jest z historią, uczy nas, że nas niczego nie nauczyła.
reklama

Co jest tak fenomenalnego w pierwszej „Solidarności”? Wymieniać można by zapewne długo. Masowość ruchu, zdecydowanie jego uczestników, sprawna organizacja, postulat walki o godność człowieka etc. Jednak to, co dla mnie jest w tym ruchu najbardziej niesamowite, to różnorodność w jego obrębie.

Strajk w Stoczni Gdańskiej (1980 r.) (fot. T. Michalak)

Dzisiaj chciałoby się widzieć PRL jako okres prostej dychotomii – władza okupacyjna, kontra naród, społeczeństwo. Podobnie jest z „Solidarnością” – jedność celów, jedność poglądów, portret Jana Pawła II na bramie stoczni i okrzyki „Precz z komuną! Solidarność!”.

Na stole w sali BHP w Stoczni Gdańskiej stały dwa przedmioty: krucyfiks i popiersie Lenina (patrona zakładu). Nie należy oczywiście zapominać, że drugi z tych przedmiotów pełnił w jakimś sensie funkcję zasłony dymnej, chroniąc przed zarzutami o działalność antysystemową. Ale było w tym wszakże coś więcej na rzeczy. Wielu ludzi tworzących pierwszą „Solidarność” miało w swoich życiorysach mniejszy lub większy flirt z PZPR, a jeszcze częściej z lewicowością. Dla nich bunt sierpniowy miał też inne oblicze – występowali przeciwko biurokratycznemu skostnieniu i nadużyciom władzy, która nazywała siebie robotniczą. Jedną z najbardziej poczytnych gazet w Polsce w okresie „karnawału Solidarności” była „Gazeta Krakowska” – organ liberalnej frakcji w obrębie PZPR.

Jak duży był zasięg tego zjawiska? Pod koniec lat 70-tych PZPR liczyła ok. 3 milionów osób. Kilka miesięcy po wprowadzeniu stanu wojennego, po akcji oddawania legitymacji i weryfikacji członków, gen. Jaruzelski mówił o około milionie „wiernych synów” partii. Jej 2/3 stanęło po stronie „Solidarności”.

Z drugiej strony: Timothy Garton Ash w książce Polska rewolucja: „Solidarność” 1980–1982 opisywał przebieg strajku rolników na przełomie 1980 i 1981 r. na Podkarpaciu. Istniał już NSZZ „Solidarność”, chodziło jednak o powstanie organizacji zawodowej rolników indywidualnych. Ten strajk był już zupełnie inny niż w stoczni. Tym razem przeciw władzy nie występowali robotnicy z wielkiego zakładu pracy, a reprezentanci tradycyjnych i konserwatywnych społeczności wiejskich, związanych z Kościołem Katolickim. Inny był język, inne postulaty, inne postawy. Brytyjski historyk zadawał sobie pytanie: czy to był jeszcze ten sam ruch?

W „Solidarności” spotkały się różne pokolenia Polaków: tych, którzy pamiętali wojnę, tych, którzy uczestniczyli w Październiku 1956 r., mieli nadzieję na zmiany i zawiedli się na Gomułce, tych, którzy pamiętali masakrę na Wybrzeżu z Grudnia 1970 r. oraz tych, którzy urodzili się już w Polsce Ludowej i dla których Sierpień 1980 r. był momentem inicjacji politycznej. Spotkali się robotnicy ze stoczni i inteligenci katoliccy ze „Znaku”, opozycjoniści z KOR-u i ROPCiO, ideowi spadkobiercy przedwojennych socjalistów i piłsudczyków. Mało tego – w jednej drużynie grali Antoni Macierewicz i Adam Michnik, a Lech Wałęsa i Andrzej Gwiazda jeszcze ze sobą rozmawiali.

Dźwigi portowe w Stoczni Gdańskiej (fot: kkic , na licencji: GNU Free Documentation License Ver. 1.2)

Być może moje wyobrażenie jest aż nadto idealistyczne. Wszyscy wiemy, że tak duże różnorodności nie mogą długo współistnieć w jednym ruchu. Sprzeczności zaczęły pojawiać się w „Solidarności” jeszcze przed wprowadzeniem stanu wojennego i rozbiciem Związku. Chciała to wykorzystać władza, która w akcjach propagandowych próbowała oddzielać przedstawicieli „ekstremy” lub KOR-u od „zdrowych sił robotniczych”. Tak naprawdę podziały i konflikty trwały zawsze, a z każdym rokiem coraz bardziej się nasilały.

reklama

W latach 90-tych funkcjonowało w potocznym języku określenie „solidaruchy” – w ten sposób określano całościowo polską prawicę i centroprawicę (analogicznie do określenia „komuchy”, którym nazywano postkomunistów). Wtedy występowała dychotomia. Dzisiaj to „solidaruchy” tworzą zdecydowany monopol w polskiej polityce. Czy znaczy to, że znikła dychotomia? Jak wiemy – nie. Każda strona sporu mówi o „Solidarności” inaczej.

Gdyby się uprzeć, można wyprowadzić prosty wywód genealogiczny: NSZZ „Solidarność” => PiS. Lub NSZZ „Solidarność” => PO. Byłoby w tym wiele prawdy, ale wciąż tylko jej część. Sierpień ’80 stanowi kamień milowy polskiej historii najnowszej i jeden z kamieni węgielnych polskiej polityki. Nawet dla lewicy postkomunistycznej – Aleksander Kwaśniewski jako prezydent uczestniczył w obchodach rocznicowych, a wraz z wymieraniem „żelaznego elektoratu” SLD będzie zapewne coraz chętniej odwoływać się do robotniczego oblicza ruchu.

Czy jednak za 10 czy 20 lat przyszłe pokolenia Polaków będą mogły poznać tę „Solidarność”, która zadziwiła świat? Czy może będą kojarzyć tylko współczesny związek zawodowy, reprezentujący „roszczeniowych roboli” i przebierający się w piórka depozytariusza tradycji? Czy przy okazji każdej kampanii wyborczej będzie się im pokazywać kandydatów na tle portowych dźwigów, archiwalne zdjęcia bramy z portretem papieża i, zależnie od opcji politycznej, Lecha Wałęsą lub Annę Walentynowicz z Andrzejem Gwiazdą?

Tradycja „Solidarności” jest nie tylko prawicowa, centrowa lub lewicowa. Jest uniwersalna i „nasza”. Jest też polskim wkładem w światową walkę o prawa człowieka, wolność słowa i ochronę ludzi pracy. Jest też fenomenem, który może zadziwiać i fascynować, kiedy dobrze się go pozna.

Zobacz też:

Redakcja: Roman Sidorski

Przypominamy, że felietony publikowane w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji "Histmag.org".

reklama
Komentarze
o autorze
Tomasz Leszkowicz
Doktor historii, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego. Publicysta Histmag.org, redakcji merytorycznej portalu w l. 2006-2021, redaktor naczelny Histmag.org od grudnia 2014 roku do lipca 2017 roku. Specjalizuje się w historii dwudziestego wieku (ze szczególnym uwzględnieniem PRL), interesuje się także społeczno-polityczną historią wojska. Z uwagą śledzi zagadnienia związane z pamięcią i tzw. polityką historyczną (dawniej i dziś). Autor artykułów w czasopismach naukowych i popularnych. W czasie wolnym gra w gry z serii Europa Universalis, słucha starego rocka i ogląda seriale.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone