Skąd się wzięła popularność „Wyklętych”?
Zobacz też: Żołnierze Wyklęci – historia i pamięć
Żołnierze Wyklęci są niewątpliwie mitem. Mitem niezbędnym dla Polski po 1989 roku, bo pełni on funkcję historycznej klamry spinającej współczesność z II RP, a jednocześnie odrzuca PRL jako legalną formę polskiej państwowości. Są także legendą, bo przecież ludzi określanych dziś „Wyklętymi” lub „Niezłomnymi” nie da się zebrać w jedną, spójną całość. Łączyła ich niechęć do Polski Ludowej, ale przecież nieporównywalne było ich zaangażowanie w bezpośrednią walkę z komunistami, czy nawet jej forma. Pod tymi pojęciami rozumie się partyzantów, żołnierzy Armii Krajowej, skazanych na śmierć lub długoletnie więzienie po II wojnie światowej (mimo deklaracji złożenia broni), członków różnych formacji polityczno-wojskowych po 1944 roku, a czasem nawet cywilne ofiary represji stalinowskich.
Nie ma zatem spójnej definicji Żołnierzy Wyklętych, choć wspólne mianowniki wydają się dwa: fakt ofiary poniesionej z rąk komunistów i zwalczanie pamięci o tej grupie ludzi przez propagandę komunistyczną. Dla historyków zajmujących się tym zagadnieniem i próbujących zachować obiektywizm, problem zdefiniowania pojęcia jest dostrzegalny. W epokowej publikacji IPN z 2007 roku, syntetyzującej wiedzę o ludziach walczących z instalacją władzy ludowej, autorzy używają określenia „podziemie niepodległościowe” ([Atlas podziemia niepodległościowego 1944-1956], Lublin 2007), które dużo celniej określa to zjawisko. Istnieje także pierwotne pojęcie „II konspiracji”, coraz rzadziej jednak spotykane w tym kontekście.
Pojęcie „Żołnierze Wyklęci” okazało się nośne na tyle, że występuje w oficjalnej nazwie święta narodowego ustanowionego w 2011 roku. Obecnie zaczyna się także stosować słowo „Niezłomni”. Tak nazwani zostali w nowej serii monet kolekcjonerskich wydanych przez NBP ([Wyklęci przez komunistów Żołnierze Niezłomni]). Obydwie nazwy wypełnione są ogromnym ładunkiem emocjonalnym, dużo większym niż obojętne i neutralne „podziemie niepodległościowe”. Jednocześnie zamykają dyskusję nad sensownością, zasadnością, czy wreszcie etyką działań poszczególnych bohaterów określanych tym mianem. Skoro byli „wyklęci”, to jakakolwiek próba krytyki narażona jest na oskarżenia o hołdowanie komunistycznej propagandzie, „niezłomni” podkreślają przy tym nieskazitelność charakteru, cnotę niedyskutowalną.
Stworzenie tych dwóch pojęć legło u podstaw popularności mitu Żołnierzy Wyklętych/Niezłomnych. Po pierwsze nazwano w ten sposób temat trudny i niezagospodarowany, historycznie obciążony mrokami propagandy PRL-owskiej. Po drugie nadano mu przez te stwierdzenia charakter emocjonalny. Po trzecie wreszcie, mit Wyklętych wymusił jednoznaczną ocenę wydarzeń po 1944 roku na ziemiach polskich, ujednoznacznił historię i przedstawił ją w czaro-białych barwach. Wypełnił tym samym potrzebę bezpośredniego, negatywnego odniesienia się do PRL-u, będącego na przekór zniuansowanym ocenom. Dodatkowo uczynił to przez bohaterów jednostkowych i wyrazistych, doskonale pasujących na koszulki, symbole, hasła.
Oczywiście była to potrzeba realna. Podziemie niepodległościowe po 1944 roku zasługiwało na swoje miejsce w historiografii polskiej i panteonie bohaterów. Realne było też przekonanie, że po roku 1989 wiele spośród historii o II konspiracji było nieodkrytych. Nimb tajemniczości i przywracania pamięci wpływał stymulująco na kreowanie mitologii. Do tego doszła potrzeba wykreowania bohaterów nowych czasów. Potencjalnie mogli być nimi oczywiście założyciele „Solidarności”, ale ich zbyt mocno dotyczy jeszcze bieżąca polityka, by mogli stać się postaciami pomnikowymi. Na ich legendę przyjdzie jeszcze czas.
Podziemie niepodległościowe doskonale zaś się do tego nadawało. Było w pewnym sensie kontynuacją działań konspiracji w czasie II wojny, jako pierwsze sprzeciwiało się komunizmowi, a pamięć o realnych poglądach poszczególnych przedstawicieli tego ruchu zanikła na tyle, że można było snuć wokół nich jakąkolwiek narrację.
Skorzystały na tym przede wszystkim stronnictwa skrajnie nacjonalistyczne, które dzięki mitowi Wyklętych zaczęły nachalnie etykietować to środowisko emblematami Narodowych Sił Zbrojnych i innych formacji tworzonych przez nurty radykalnie narodowe. W społecznym odbiorze stały się zresztą niemal równe podziemiu poakowskiemu. W przestrzeni popkulturowej symbol Polski Walczącej zrównany został symbolice NSZ, choć przecież historyczne sprzeczności pomiędzy tymi organami były więcej niż oczywiste. Narodowcom udało się tym samym przysłonić postać Bolesława Piaseckiego i związków przedwojennych nacjonalistów z reżimem komunistycznym. Jednocześnie nastąpił proces spychania na boczny tor Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość. Wielka w tym rola środowisk kibicowskich, bliskim nacjonalistycznej prawicy. Kultura kibicowska – wklejki, grafiki, estetyka – zdominowała mit Niezłomnych.
Niewielu dziś pamięta, że 1 marca nie jest świętem narodowym przypadkowo, lecz odnosi się do rocznicy wykonania wyroków śmierci na IV Zarządzie Zrzeszenia WiN. Organizacja ta i jej w dużej mierze pacyfistyczny, stroniący od bezpośredniej przemocy, program przytłoczony został jednak przez heroiczne przykłady leśnych partyzantów. Tym samym pojęcie Wyklętych utożsamione zostało z walką, wpisało się w apoteozę wojny, co przecież w dużej mierze nie było zgodne z historyczną prawdą. Generał Fieldorf czy rotmistrz Pilecki – sztandarowe postacie – nie podjęli przecież bezpośredniego boju, a „Nil” udziału w konspiracji wręcz odmawiał. Walka bardziej jednak pobudza wyobraźnię, a archetypiczny rycerz mierzący się ze smokiem mocniej wpływa na emocje niż polityczny kunktator.
Mit Żołnierzy Wyklętych ma jeszcze jeden fundament – jego lokalność. Pozwala na odkrywanie postaci bliskich środowiskom lokalnym, regionom położonym poza Warszawą, na polskiej prowincji. Bohaterów nie trzeba szukać daleko, ale w najbliższym sąsiedztwie. Potencjał rozwoju mitu jest zatem dużo większy niż legendy Powstania Warszawskiego, które nadal odnosi się przecież do tożsamości jednego tylko miasta. Niezłomni są inni, bardziej powszechni, łatwiejsi do odnalezienia w małych środowiskach.
Jaka przyszłość czeka Żołnierzy Wyklętych? Masowość ruchu i klimat polityczny może sprzyjać jego rozwojowi. Niewątpliwe ma to swoje plusy. Dzięki temu możliwe pewnie będą badania historyczne służące poszukiwaniom grobów i identyfikacji ofiar, czy szeroko rozumiana próba monograficznego opisu tego zjawiska. Jednocześnie istnieje ryzyko bezrefleksyjnego potraktowania tematu i jego nadmiernej ideologizacji, co zresztą już dziś jest widoczne. Nadmierne eksploatowanie sprawy Niezłomnych może zakończyć się znudzeniem tematu i jego sparodiowaniem. Niespodziewanym efektem może być jednak to, że pod wpływem wszelkich negatywnych i pozytywnych znamion tego mitu, w wirze debaty na jego temat, historycy pokuszą się o rzetelne badania nad okolicznościami instalacji systemu komunistycznego w Polsce po 1944 roku, bez tak jednoznacznych barw.