Sergio Toppi – „Opowieści Szeherezady” – recenzja i ocena
Nie sądzę, aby „Opowieści Szeherezady”, komiks Sergio Toppiego wydany niedawno w Polsce, przetrwał najbliższe 1000 lat, za to niewątpliwie zapewnił on włoskiemu rysownikowi miejsce wśród najwybitniejszych twórców popkultury zafascynowanych cywilizacją Bliskiego Wschodu. Okazuje się to nawet znaczniejszym osiągnięciem, gdy weźmiemy pod uwagę, że forma jakiej poświęcił się Toppi zbliża go raczej do hollywoodzkich scenarzystów.
„Opowieści Szeherezady” to drugi wydany w Polsce album Sergio Toppiego. Pierwszy, komiks o Janie Pawle II, którego był współautorem, przeszedł bez echa i nie dotarł do większości miłośników jego stylu. Dlatego czekali oni na moment, w którym któreś z wydawnictw zdecyduje się opublikować dzieło wybrane spośród sztandarowych osiągnięć włoskiego mistrza komiksu. Nie może dziwić, że z wielkim entuzjazmem zareagowali na wiadomość, że Egmont w cyklu „Plansze Europy” wydaje zbiorcze opracowanie 2 tomów Sharaz-De, jednego z najlepszych komiksów Toppiego.
Fabuła komiksu rożni się jedynie szczegółami od tej przedstawionej w oryginale. Król Szahrijar, gdy odkrywa, że jego małżonka jest niewierna ścina jej głowę, po czym rozkazuje co noc przyprowadzać do swoich komnat jedną dziewicę, która spędzi z nim noc a następnie podzieli los królowej. Zemsta sułtana zakończyła się, gdy przybywa do niego Szeherezada, którą pięknem swych opowieści powstrzymała króla od zgładzenia jej.
Każdy rozdział przedstawia jedną z 10 opowieści, które są powiązane wyłącznie narratorem i decyzją króla o ocaleniu życia Szeherezady na kolejną noc, co sprawia, że komiks ma bardzo luźną strukturę i można czytać fragmenty w oderwaniu od całości utworu. Jeśli chodzi o treść, to wybór autora padł na mniej znane baśnie, dlatego też dla czytelnika, który „Baśnie 1001 nocy” zna wyłącznie z utworów nimi inspirowanych ich zakończenia mogą nie być oczywiste, co jest dużym plusem przy wyborze tak znanej tematyki. Wydaje mi się jednak, że dla autora to nie fabuła jest najważniejsza. Sama, znając doskonale zakończenia większości historii, z przyjemnością przewracałam strony, aby ujrzeć kolejne baśniowe obrazy.
Jeśli chciałabym przekonać kogoś o tym, że komiks jest sztuką, to „Opowieści Szeherezady byłyby, zaraz obok „Przybysza” Shauna Tana i historii ilustrowanych przez Dave'a McKeana, głównym rekwizytem potwierdzającym moje słowa. Większość plansz tego komiksu, gdyby tylko zostały oprawione w ramy, mogłaby zawisnąć na ścianie dowolnej galerii sztuki współczesnej. Autor zrezygnował z tradycyjnego podziału na kadry, co sprawia, że obrazy i postacie przenikają się i tworzą wielopłaszczyznową kompozycję. Warto zauważyć, że w wielu przypadkach grafiki są luźną interpretacją słów Szeherezady i stanowią jedynie klimatyczne tło dla narracji, tak że momentami komiks formą zbliża się do powieści ilustrowanej. Jedynym zabiegiem artystycznym autora, co do słuszności którego mogłabym polemizować jest zamieszczenie 2 kolorowych rozdziałów, które wyróżniają się na tle pozostałych.
Chociaż jestem przeciwniczką wydawania każdego komiksu w wersji „de lux”, co jest ostatnio popularną praktyką, to nie wyobrażam sobie „Opowieści Szeherezady” wydanych w gorszej formie niż ta, którą wybrał Egmont, czyli format A4, papier kredowy i twarda okładka. Cena (99 złotych) niestety może być odstraszająca nawet biorąc pod uwagę ładne, chociaż standardowe jak na komiks tej klasy wydanie. Jednak każdy fan komiksu kupujący polskie wydania zdążał się już przyzwyczaić do faktu, że za swoje ulubione pozycje musi sporo zapłacić.
Jeśli „Opowieści Szeherezady” nie są jednym z najciekawszych komiksów wydanych w ostatnim czasie to na pewno należą do najpiękniejszych. Dlatego otrzymuje ode mnie najwyższą ocenę, jaką mogę dać adaptacji innego dzieła.
Zredagował: Kamil Janicki