„Serafina” - reż. Martin Provost – recenzja i ocena filmu
Choć szkolne podręczniki na temat historii kobiet milczą, mylą się ci, którzy twierdzą, że wartych uwagi kobiet w historii nie było. Były! Były utalentowane, pracowite, inteligentne, piękne, rozważne, pomysłowe, etc. W zależności od swoich przymiotów zasilały szeregi swoich męskich kolegów po fachu – pisarzy, publicystów, działaczy, aktorów, malarzy. Ich zatopione pod grubą pierzyną kurzu portrety na szczęście nie utonęły całkowicie. Wyławiane przez miłośników i miłośniczki historii, literatury czy sztuki, przenoszone na srebrne ekrany powracają do nas coraz częściej. Tak też powróciła do nas Serafina.
Louis Séraphine (czy też Séraphine de Senlis) była francuską malarką żyjącą w latach 1864–1942, którą odkrył niemiecki kolekcjoner Wilhelm Uhde (w tej roli, znany m.in. z niesamowitego „Życia na podsłuchu” Ulrich Tukur). Odkrycie to (jak to z odkryciami bywa) było dziełem przypadku. Zanim bowiem Séraphine mogła pochwalić się swoim pierwszym obrazem na płótnie, znana była z przyrządzania herbaty, prania i sprzątania. Z jej usług korzystało wielu mieszkańców Prowansji. Jednym z miejsc, którym przywraca blask był dom wynajęty przez jednego z pierwszych nabywców Picassa i odkrywcę Rousseau. Uhde zafascynowany był twórczością nowoczesnych prymitywistów oraz samej Serafiny, o której w swojej książce „Pięciu mistrzów prymitywizmu” (1949) napisał w sposób następujący: Twórczość, o której mówimy, jest jedyna w swoim rodzaju i wychodzi zwycięsko z każdego porównania. Jej genezy nie da się zbadać. Wymyka się prawom zwyczajowo rządzącym malarstwem, jakkolwiek zaspokaja najwyższe wymagania. Serafina przy użyciu najskromniejszych elementów, kilku kwiatów, liści, drzew, płynącej wody, wykreowała śmiałymi i własnymi środkami imponujące dzieło.
Od odkrycia do sławy, droga Serafiny wiodła jednak pod górę. Niejako, właśnie dzięki sportretowaniu trudów tej drogi, widz otrzymał okazję poznania wyjątkowości relacji łączącej marchanda malarskiej awangardy XX wieku z niezwykłą artystką.
Film Provosta jest ciekawy, nie tylko ze względu na swój wymiar edukacyjny, a więc przywołanie nieznanej w Polsce malarki. Ten film jest także zwyczajnie dobry – inteligentny, przenikliwy, dobrze zmontowany i przejmujący. Podczas jego oglądania nie sposób także nie docenić fantastycznych zdjęć. Szczerze polecam.