Sebastian Warlikowski – „Kołyma. Polacy w sowieckich łagrach” – recenzja i ocena
Sebastian Warlikowski – „Kołyma. Polacy w sowieckich łagrach” – recenzja i ocena
Nie możemy zamykać oczu na prawdę. Nie wolno nam nad bolesną historią przejść obojętnie, powiedzieć: nas to nie dotyczy. Wspomnienia i relacje świadków historii są bezcennym materiałem nie tylko dla zawodowych historyków. Również dla każdego interesującego się historią stanowią niezwykle cenne źródło poznania przeszłości.
Nie inaczej jest z obszerną publikacją pod tytułem „Kołyma. Polacy w sowieckich łagrach. Bez komentarza. Wspomnienia i dokumenty”. Tytuł ten ukazał się nakładem wydawnictwa Zona Zero i został dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Książka zawiera także reprodukcje listów, pamiątek i dokumentów, które zachowały się w archiwach.
Wyboru tekstów i ich redakcji merytorycznej dokonał Sebastian Warlikowski. Również on jest autorem wstępu, w którym informuje nas, że zebrane w książce relacje dotyczą niejako dwóch odrębnych okresów. Pierwszy to początki deportacji, jakie przeprowadził okupant na polskich terenach zajętych przez Sowietów po agresji z 17 września 1939 roku. Druga fala obejmuje zsyłki po ponownym ich wkroczeniu na ziemie polskie w 1944 roku. Warlikowski nazywa Kołymę „synonimem śmierci, powolnego umierania i innego świata, gdzie nie obowiązują żadne reguły, a człowiek to tylko nieistotny element większej machiny”.
Kołyma. Było to słowo przeklęte, niosące w sobie niesamowity ładunek emocjonalny. Sowieckie łagry utworzono tam na początku lat trzydziestych dwudziestego wieku. Teren ten był bogaty w surowce naturalne, toteż komuniści szybko postanowili skierować więźniów do pracy. Kiedy łagiernicy trafiali do „Kołymy, cudacznej planety, dwanaście miesięcy zimy, reszta lato” to trafiali tak naprawdę do innego świata. Świata, w którym życie jednostki nie miało większego znaczenia.
Na książkę składają się wspomnienia piętnaściorga więźniów Kołymy. W większości relacje te nigdy wcześniej nie były publikowane. Ze wzruszeniem i wielkim przejęciem możemy więc przeczytać o codziennym obozowym życiu na Kołymie. Wszystkie relacje mają pewne punkty zbieżne.
Relacje byłych więźniów są różnej objętości – od kilku do kilkudziesięciu stron. Wszystkie jednak łączy to samo – wyrok, zsyłka i pobyt w obozie. Kara była straszna – katorżnicza praca, głód, nieludzkie warunki sanitarno-bytowe. Więźniowie pracowali dosłownie za „kromkę chleba”. Ich życie zależało od kaprysu strażników. Adam Kądziołka opowiada o „przeklętej Kołymie”. Leonarda Obuchowska wspomina „białe piekło”. Bronisław Radomski wspomina swój pobyt w „krainie złotego cielca”.
Jakby tego wszystkiego było mało, dochodziły ekstremalne warunki atmosferyczne. Mróz, sięgający kilkudziesięciu stopni poniżej zera nie był niczym niezwykłym. Nie zwalniał też więźniów od pracy. Brodząc w śniegu, przy niewyobrażalnym mrozie pracowali w lesie i kopalniach. Czytając wspomnienia zawarte w książce nieodmiennie powracała do mnie jedna myśl: jak ci ludzie zdołali przeżyć to piekło na ziemi? Przy życiu trzymała ich tęsknota za krajem, bliskimi. Chęć przeżycia była silniejsza niż syberyjski mróz, chłód i okrucieństwa strażników.
Wielu Polaków z Kołymy już nie wróciło. Zostali tam na zawsze, w bezimiennych mogiłach. Ci, którzy wrócili dzielą się z nami swoją historią. Ich relacje naprawdę mrożą krew w żyłach. Jest to jednak część naszej historii, którą warto poznać. „Kołyma. Polacy w sowieckich łagrach” to książka dla wszystkich, którzy interesują się sowieckimi obozami pracy oraz zainteresowanych literaturą wspomnieniową.