Sebastian Duda - „Reformacja. Rewolucja Lutra” - recenzja i ocena
Sebastian Duda to doktor teologii, filozof i publicysta, absolwent Uniwersytetów Warszawskiego i Lowańskiego, ekspert Centrum Myśli Jana Pawła II a zarazem wykładowca podyplomowych gender studies w Instytucie Badań Literackich PAN. Duda związany jest z redakcją „Więzi”, mamy więc do czynienia z ciekawą sytuacją, że za pisanie książki o Lutrze wziął się katolik, choć związany z tym nurtem polskiego katolicyzmu, który zwany bywa „Kościołem otwartym”.
„Reformacja. Rewolucja Lutra” - droga do schizmy
Tytuł książki: „Reformacja. Rewolucja Lutra" sugeruje, że dostajemy w nasze ręce syntezę historii ruchu reformacyjnego, przynajmniej w jego luterańskim wariancie. Z kolei ja – zapewne przez konterfekt reformatora spoglądającego na mnie z okładki – spodziewałem się trochę, że będzie to biografia Marcina Lutra. Praca Dudy nie jest ani jednym, ani drugim. Choć też ma cechy jednego i drugiego. Ramy czasowe książki nie ograniczają się do dat życia Lutra. Narracja sięga kilkadziesiąt lat wcześniej i przedstawia tło omawianych wydarzeń. Z kolei w posłowiu omówione są wypadki mające miejsce nawet stosunkowo długo po śmierci byłego augustiańskiego mnicha.
Niezaprzeczalną zaletą pracy Sebastiana Dudy jest omawianie wydarzeń związanych z działalnością Marcina Lutra w szerszym kontekście epoki. Możemy więc przeczytać o zeświecczeniu i zepsuciu moralnym Kościoła rzymskiego i papieży epoki Renesansu, a także o rozmaitych ruchach prereformacyjnych na czele z husytyzmem. Uwagi autora nie umyka fakt, że nauczanie Jana Husa było wynikiem recepcji w Czechach poglądów rodem z Anglii, wskutek czego zapoznajemy się też z postacią Jeana Wycliffe'a. Te dwie kwestie wydają się być kluczowe na pierwszych ok. stu stronach książki. Z jednej strony Duda przywiązuje dużą (być może nawet zbyt dużą) wagę do zepsucia moralnego kleru tamtych czasów i wpływu tego czynnika na narodziny ruchu reformacyjnego, z drugiej zaś pokazuje, że Luter nie wziął się znikąd. Myślę, że warto o tym pamiętać chociażby w kontekście debat związanych z 500-leciem Reformacji.
„Reformacja. Rewolucja Lutra” - coś znanego i coś nowego
Niektórzy Marcinowi Lutrowi wszystko przypisują, a inni za wszystko obwiniają. Tymczasem zapomina się, że wcześniej i niezależnie od niego wiele osób poprzez lekturę Biblii doszło do bardzo podobnych wniosków. W Italii Waldo, w Anglii Wycliffe, w Czechach Hus. Te partie książki czytałem trochę z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony Duda pisze w sposób porywający i od książki trudno się oderwać, z drugiej zaś wszystko to o czym pisze jest już od dawna znane. Nie sposób nie dostrzec (choćby patrząc na przypisy), że Duda opiera się na innych pracach, w szczególności dziełach Jeana Delumeau i biografii Marcina Lutra pióra Johna M. Todda.
Bardzo zaciekawiły mnie natomiast passusy poświęcone Girolamo Savonaroli. Nieraz dziwiłem się, czemu florencki mnich jest wymieniane jako jeden z działaczy prereformacyjnych, skoro teologicznie nie był on wcale bliski protestantyzmowi. Książka Dudy pomogła mi dostrzec las tam, gdzie zasłaniały mi go drzewa. Kluczowa jest tutaj sprawa kondycji ówczesnego Kościoła, a autor bardzo obrazowo pokazuje starcie charyzmatycznego zakonnika z papieżem Aleksandrem VI, bez wątpienia wybitnym człowiekiem renesansu, ale raczej nie dobrym chrześcijaninem.
„Reformacja. Rewolucja Lutra” - duch epoki
Autor w ogóle ma talent do prezentowania ducha epoki, panującego w przeszłości klimatu intelektualnego. Pokazuje na przykład obsesję na punkcie czarów i czarownic, która ogarnęła Niemcy na przełomie XV i XVI w. Katoliccy apologeci lubią czasem, w odpowiedzi na zarzuty o stosy Inkwizycji, odbijać piłeczkę, że za to czarownice palili nie katolicy a protestanci. Nie jest to do końca ścisłe – palili jedni i drudzy, szczególnie zajadle na terenie Rzeszy Niemieckiej, a słynny "Młot na czarownice" nie był dziełem protestanta tylko dominikańskiego inkwizytora.
Inna sprawa, że nie był to oficjalny dokument kościelny, choć mowa o wielkim bestsellerze tamtych czasów. Taką tematyką żyły bowiem całe ówczesne Niemcy. Inną cechą późnośredniowiecznej mentalności omawianą przez Dudę była obsesja na punkcie seksualności i związane z tą sferą życia poczucie winy. Masturbację uważano za gorszy, bardziej nienaturalny grzech od gwałtu. Szczególnie duże znaczenie przykładał do niej zakon augustianów, do którego należał sam Luter.
Choć książka podaje podstawowe fakty dotyczące życia mnicha, zdecydowanie nie jest to klasyczna biografia. Natomiast pewne jej partie możemy nazwać biografią intelektualną. W pasjonujący sposób ukazana jest duchowa i intelektualna droga jaką przeszedł augustiański mnich by u jej kresu ogłosić swe tezy. Bardzo ważna dla Lutra była lektura filozoficznych prac nominalistów oraz literatury z nurtu devotio moderna (w tym popularnego po dziś dzień dzieła „O naśladowaniu Chrystusa”, błędnie przypisywanego skrybie Tomaszowi a Kempis). Bardzo zaciekawiło mnie ukazanie przez Sebastiana Dudę, jak Luter poprzez lekturę Listów Apostoła Pawła dochodził do swoich poglądów – o zbawieniu z łaski przez wiarę (odrzucenie odpustów), jednokrotności i wystarczalności ofiary Chrystusa (odrzucenie ofiarnego charaktery mszy św.), o zbędności celibatu.
Ożywcza była dla mnie konstatacja, że choć w pewnych kwestiach Luter zatrzymał się według radykalnych protestantów w pół drogi (uznawał chrzest niemowląt i zwalczał anabaptystów, nie godził się na czysto symboliczne rozumienie sakramentu Wieczerzy Pańskiej), to jednak trzon poglądów zwolenników konsekwentnego i radykalnego stosowania zasady sola scriptura, dziś określających się nieraz „biblijnymi chrześcijanami” daje się bardzo wyraźnie zaobserwować już u augustianina z Wittenbergi Zadaje to kłam powtarzanemu tu i ówdzie twierdzeniu, że gdyby Luter żył w naszych czasach, to w zasadzie nie widziałby powodu, żeby buntować się przeciw Kościołowi katolickiemu.
„Reformacja. Rewolucja Lutra” - droga do schizmy
To, co w pracy o Marcinie Lutrze jest w zasadzie kluczowe, czyli spór o odpusty, omówione zostało w sposób syntetyczny i nieodbiegający od innych opracowań. Natomiast ciekawy jest rewizjonizm wobec pewnego rewizjonistycznego twierdzenia. Tradycja utrwaliła obraz Lutra przybijającego tezy do drzwi katedry w Wittenberdze. W późniejszej historiografii utrwalił się pogląd, że „to wcale tak nie było”, że to taki symbol. Otóż Duda dowodzi, że właśnie tak było – że Luter przybił tekst tez do katedralnych drzwi. Czyni to na podstawie odkrytego niedawno świadectwa źródłowego. Kto chce wiedzieć jakiego, niech sprawdzi w książce.
Bardzo podobały mi się fragmenty poświęcone poglądom reformatora na sprawy damsko-męskie i jego małżeństwu z Katarzyną von Bora, która okazał się kobietą rezolutną i ponad standardy epoki niezależną, mało kto poza nią był w stanie okiełznać porywczego małżonka. Właśnie – porywczego. Książka nie jest słodką laurką na cześć Lutra, Duda nie tai przed czytelnikiem ani wybuchowego charakteru bohatera ani jego wulgarnego sposobu ekspresji w sporach z katolikami, ale także protestantami o różnych odeń poglądów. Nie pominięto też słynnego już Lutrowego antysemityzmu. Jest to jednak ujęcie rzetelne historycznie, dalekie od powtarzania po dziś dzień czysto paszkwilanckich oskarżeń.
Książkę zamyka posłowie, opisujące kontrreformację, reakcję Kościoła rzymskiego na popularyzację doktryn protestanckich oraz dalszy rozwój Reformacji, m.in. poprzez opisanie kalwinizmu. Czytelnik znajdzie też kilka rycin z epoki, liczące blisko pół setki pozycji wskazówki bibliograficzne oraz pomocny skorowidz, będący kombinacją indeksu osobowego i rzeczowego.
*
Po lekturze książki Dudy Marcin Luter stał mi się znacznie bliższy. Dotąd widziałem w nim postać wprost ze spiżowego pomnika – teologa, reformatora. Teraz dostrzegłem w nim przede wszystkim człowieka, wydaje mi się że przez to lepiej go zrozumiałem. Choćby z tej przyczyny pracę Sebastiana Dudy mogę uznać za nowatorską, choć przedstawiona w niej faktografia jest mi już przecież znana.
Jej niewątpliwą zaletą jest, jak już pisałem, porywający styl narracji autora. Książkę polecam wszystkim, którzy chcieliby posiąść podstawowe informacje o Lutrze, Reformacji i protestantyzmie, choć i osoby bardziej obyte w temacie powinny być usatysfakcjonowane. Jeżeli ktoś miałby z okazji 500-lecia Reformacji przeczytać tylko jedną książkę o Lutrze - niech przeczyta pracę Dudy. Gorąco polecam!