Sean McMeekin – „Największa grabież w historii. Jak bolszewicy złupili Rosję” – recenzja i ocena
Sean McMeekin jest amerykańskim historykiem, który studiował historię na słynnych uniwersytetach: Stanforda i Berkeley. Aktualnie jest wykładowcą na jednym z uniwersytetów w Turcji. Głównymi tematami zainteresowań McMeekina są: pierwsza wojna światowa, historia Rosji i komunizm. W sumie wydał już trzy książki związane z tą tematyką, w przygotowaniu jest zaś czwarta, zatytułowana The Russian Origins of the First World War. W Polsce jest znany głównie z pracy Ekspres Berlin–Bagdad, wydanej także przez Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Temat poruszony przez McMeekina jest praktycznie nieznany, a jednocześnie niezmiernie ważny. Mieści on w sobie zarówno obraz tego, jak bolszewicy weszli w posiadanie majątku narodowego Rosji i wszystkich jej skarbów oraz jak zawłaszczyli majątek nieruchomy i ruchomy osób prywatnych, jak i proces spieniężania zdobytych bogactw na Zachodzie – co autor oddaje świetnie w dwóch częściach swej pracy.
Rosja według McMeekina przeżywała boom gospodarczy w przeddzień IWŚ. Była największym na świecie eksporterem żywności, posiadała największe rezerwy złota na świecie (1200 ton) o wartości, która dziś wyniosłaby 85 miliardów dolarów. Prywatne depozyty w bankach osiągnęły sumę 100 milionów dolarów według obecnej wartości. Bolszewicy, którzy dokonali zamachu stanu w październiku 1917 roku, nie mieli pieniędzy nawet na opłacenie swojej Czerwonej Gwardii i marynarzy Kronsztadu, którym zawdzięczali sukces. Autor śledzi zmagania bolszewików z pracownikami banków, urzędnikami państwowymi, którzy odmawiali wydania pieniędzy uzurpatorskiemu rządowi, strajkując aż do marca 1918 roku i ostatecznie ulegając, kiedy bolszewicy zastosowali swój ulubiony sposób rozmawiania z oponentami – za pomocą naganów Czeki. Następnie autor opisuje, jak – szukając dalszych źródeł finansowania swojego nielegalnego rządu – Lenin przeprowadził nacjonalizację nie tylko banków, ale także konfiskatę prywatnych depozytów i innych oszczędności osób prywatnych, za wyjątkiem drobnych sum pozostawionych osobom należącym do klas nieposiadających. Jednocześnie nakazano wszystkim posiadaczom skrytek bankowych stawić się w banku w kluczami w ciągu trzech dni, grożąc konsekwencjami. W ten sposób bolszewicy zagarnęli olbrzymie zasoby finansowe, pozwalające im egzystować przez jakiś czas; tym bardziej, że weszli w posiadanie państwowych rezerw złota.
Proceder otwierania sejfów bankowych to sprawa niełatwa, trwał on de facto aż do początku lat dwudziestych. Nacjonalizacja banków i strajk bankowców według McMeekina odcięły przedsiębiorstwa od kredytu i spowodowały zapaść gospodarczą już nie tylko poszczególnych sektorów, ale całej gospodarki. Kiedy Lenin ogłosił, że nie będzie spłacał długów Rosji wynoszących sześćdziesiąt miliardów rubli (czyli trzy biliony dolarów według obecnej wartości!), państwa Ententy zablokowały zagraniczne konta Rosji. Jednocześnie trwało, jak to określił Lenin i do czego nawoływał, wywłaszczanie wywłaszczycieli. Konfiskowano nie tylko majątki i pałace arystokracji i szlachty, ale też zjawiano się w mieszkaniach zwykłych co zamożniejszych obywateli i zabierano obrazy, meble, dywany, pianina, samowary, złote i srebrne sztuce, kobiecą biżuterię, monety, ikony oraz księgozbiory. Potem, również „w majestacie prawa”, zabrano się za zwykłych mieszkańców miast, a nawet za co bogatszych chłopów, mających jakieś srebrne sztućce czy ikony w chatach. Kiedy już nic nie można było znaleźć: ani precjozów, ani zboża, Czeka nakładała kontrybucję na bardziej znaczące osoby na wsiach. Lenin określił to następująco:
Bogaci, tak jak są odpowiedzialni za swoją własną kontrybucję, tak teraz będą odpowiadać również życiem za bezpośrednią realizację planu rekwizycji (s. 73).
Konfiskatom tym, dokonywanym nie tylko przez komisje Czeka, ale także przez pospolitych przestępców (tworzących kryminalne bandy, a nawet wstępujących dla udziału w tym procederze do Czeki), towarzyszyło bardzo często mordowanie domowników, bicie ich i inne gwałty, a także nieprawdopodobne marnotrawstwo i niszczenie dóbr materialnych. Bardzo często to, czego nie można było zabrać, podpalano. Lew Nussibaum, syn naftowego milionera z Baku, tak wspomina to plądrowanie
Cała ulica eleganckich kamienic legła w gruzach: połamane powozy, rozwalane latarnie, porozrzucana odzież i martwe wielbłądy (s. 60).
McMeekin, opierając się na danych z moskiewskich archiwów, określa wartość mienia zrabowanego do końca 1921 roku osobom prywatnym (złoto, kosztowności, pieniądze, antyki) na 45 miliardów dolarów według obecnej wartości, przy czym część tego zrabowanego majątku zdążono już w tym czasie upłynnić za granicą. W tym czasie, jak twierdzi autor, kończyły się zapasy złota, najbardziej chodliwego towaru w relacjach z zachodnimi paserami, i to według McMeekina stało się powodem ostatniego wielkiego rabunku czyli rozgrabienia majątku Cerkwi w 1922 roku. Bolszewicy, których McMeekin nazywa hienami cmentarnymi, zrabowali m.in. srebrną trumnę jednej z caryc, iluminowane biblie, rzadkie cerkiewne rękopisy oprawione w srebro, ikony wyszywane perłami, złote naczynia liturgiczne. Przy „okazji” zniszczono setki ikon z XVII i XVIII wieku, które rozpruwano, aby wydobyć perły. Podobnie też niszczono manuskrypty, wyrywając je ze srebrnych opraw. Do sprzedaży tych skarbów bolszewicy powołali instytucję zwaną Gochran (Państwowy Skład Kosztowności).
W drugiej części książki autor krok po kroku śledzi rozpaczliwe wysiłki bolszewików, którzy najpierw próbowali przełamać blokadę Niemców, a potem ominąć podobną blokadę floty angielskiej na Bałtyku, żeby sprowadzić różne towary i broń do Rosji. Ukazuje, jak wiele osób na Zachodzie pracowało na rzecz bolszewików w „upłynnianiu” zrabowanych skarbów. Szczególną rolę w tym procederze, jak twierdzi McMeekin, odegrały banki i firmy szwedzkie, które – jako pochodzące z kraju „neutralnego” – miały większe pole manewru do przeprowadzenia takich operacji. Autor dość szczegółowo ukazuje powiązania biznesowe, przepływ towarów w jedną stronę, a pieniędzy i złota w drugą. Dokładnie opisuje działalność bolszewickich pełnomocników finansowych za granicą, wśród których pierwszorzędną rolę odegrał inż. Leonid Krasin. Nie waha się też z opisaniem paserskiej roli zachodnich instytucji, w tym sądów, które oddalały pozwy emigrantów, rosyjskich właścicieli, którzy protestowali przeciwko aukcjom, na których sprzedawano ich zrabowane klejnoty i obrazy. Postacią, na którą autor szczególnie zwrócił uwagę w książce, był szwedzki finansista Olof Aschberg (z pochodzenia rosyjski Żyd). Według McMeekina to on stał się pierwszym pośrednikiem, który skojarzył szwedzkie banki i biznes z bolszewickimi handlarzami dobrami narodowymi Rosji. Historyk tak opisuje jego rolę:
On sam osobiście sprzedał skarby z Gochranu o wartości 50 mld dolarów, uzyskując dla sowieckiego rządu ekwiwalent dzisiejszych 5 mld dolarów. […] Handel złotem i biżuterią z Gochranu jawi się jako historycznie bezprecedensowy wyczyn w dziedzinie prania pieniędzy, pieniądze bowiem, jakie on sam jeden uzyskał dla bolszewików – 200 mln dolarów, czyli 20 mld dolarów dziś – są porównywalne do łącznych wyników wszystkich szwajcarskich bankierów, którzy w okresie II wojny światowej prali zrabowane przez nazistów złoto (s. 246).
Bardzo interesująco są przedstawione w książce skomplikowane relacje pomiędzy Niemcami a bolszewikami, zapoczątkowane znanym faktem przewiezienia Lenina i towarzyszy w zaplombowanym wagonie przez Niemcy do Szwecji. W książce ukazane są finansowe powiązania pomiędzy obiema stronami, w tym mało znany fakt, że w ramach pokoju brzeskiego bolszewicy zobowiązali się zapłacić reparacje wojenne Niemcom, które jeszcze ratalnie płacili w ostatnim dniu września 1918 roku, a więc w przeddzień zakończenia wojny, wysyłając m.in. dostawę sztabek złota o astronomicznej wadze niemal stu ton. McMeekin prowadzi swoje „śledztwo” aż do Rapallo, gdzie Niemcy podpisali m.in. układy z Rosją Sowiecką, licząc na wielkie zamówienia, po czym po czterech dniach zostali poinformowani przez drugą stronę, że zapasy złota w Moskwie są na wyczerpaniu.
Z perspektywy historii Polski bardzo interesujące są rozważania autora o tym, jak zamówiony przez bolszewików wielki import zbrojeniowy, który zaczął napływać od jesieni 1920 roku do Rosji, po zniesieniu blokady Bałtyku przez Lloyda George’a wpłynął na rezultaty walk z Polską, Wranglem, Kronsztadem i chłopskimi partyzantami. Do tego czasu, jak twierdzi autor, zużyta i wynędzniała Armia Czerwona, mimo olbrzymich sił na papierze, dysponowała mniej niż pół milionem sprawnych karabinów.
W podsumowaniu autor twierdzi, że brak solidarności Zachodu i paserska postawa wielu jego przedstawicieli umożliwiły bolszewikom przetrwanie. Stawia tezę, że poprzez zakup zrabowanych poszczególnym ludziom i całemu narodowi dóbr Zachód umożliwił bolszewikom prowadzenie i wygranie wojny domowej.
W książce nie brak jednak twierdzeń, które są dyskusyjne: dotyczy to m.in. fragmentu, że już w 1916 roku Rosja wytwarzała dwa razy więcej pocisków artyleryjskich niż Niemcy. Wątpliwości budzi też przelicznik, jaki McMeekin zastosował przy porównaniu waluty sprzed stu lat z obecną, a który ma wynosić 100, czyli dawny jeden dolar równa się stu obecnym.
Książka amerykańskiego historyka oparta jest na solidnych podstawach. Autor korzystał ze źródeł archiwalnych w kilku najważniejszych z perspektywy wybranego tematu państwach. Udało mu się przy tym spenetrować dokumenty w aż trzech moskiewskich archiwach, co jest kluczowe dla tej pracy. Ukazuje ona nieznane oblicze rewolucji i wojny domowej – jej stronę finansową – i moim zdaniem staje się przez to pozycją niezwykle ważną, a nawet pionierską.
Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska