Sara Sheridan – „Na gwiaździstych morzach” – recenzja i ocena
Sara Sheridan jest szkocką powieściopisarką, która znana jest przede wszystkich z kryminałów w konwencji noir toczących się w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku oraz powieści historycznych wykorzystujących autentyczne wydarzenia z epoki gregoriańskiej i wiktoriańskiej. Tym razem wskrzesiła XIX-wieczną brytyjską pisarkę i podróżniczkę Marię Graham, którą pod wieloma względami można określić jako emancypantkę. Czy jednak stać ją było na całkowite odrzucenie konwenansów?
Wdowa po oficerze brytyjskiej marynarki Maria Graham znajduje się sama w ogarniętej wojną domową Brazylii. Jako guwernantka córki cesarzowej ma za zadanie udać się do Londynu w celu zakupu materiałów potrzebnych do starannego wyedukowania księżniczki. Ma również własną misję: musi dostarczyć swojemu wydawcy rękopis najnowszej książki opisującej Amerykę Łacińską. Chcąc sprostać oczekiwaniom wyrusza w podróż przez brazylijską dżunglę oraz Ocean Atlantycki.
Kapitan Henderson jest urodzonym w Londynie przemytnikiem. Można powiedzieć, że jest to fach dziedziczny, bowiem tym samym trudnił się jego ojciec. Tym razem trafia się mu dość dziwne zlecenie przewozu ziaren kakaowca oraz świeżo poznanego wspólnika ukrywającego blok lekko zatęchłej czekolady. Niestety, wspólnik ginie jeszcze w Brazylii, ale kapitan postanawia doprowadzić swoje zlecenie do końca. Przygotowując się do rejsu poznaje panią Graham, poszukującą statku, którym mogłaby dopłynąć do Wielkiej Brytanii. Bystra i dumna Maria szybko odkryje sekret bloku czekolady oraz samego kapitana. Mimo to między nią a Hendersonem nawiąże się nić wzajemnego uczucia.
Sheridan w bardzo przekonywujący sposób opisuje historię, która nigdy się nie wydarzyła. Jednak nic nie stoi na przeszkodzie, żeby mogła mieć miejsce. Sposób skonstruowania postaci sprawia, że wydają się oni czytelnikowi bardzo bliscy, a fikcja literacka to ostatnia rzecz, która przychodzi na myśl. Mimowolnie kibicuje się Marii Graham, aby odważyła się całkowicie odrzucić konwenanse londyńskiej śmietanki towarzyskiej. Z podziwem obserwujemy zmiany zachodzące w kapitanie Hendersonie oraz politurę dobrego wychowania brytyjskich dżentelmenów, która niejednokrotnie nie obejmuje stosunków biznesowych.
Wszystkie ówczesne kobiety nie mające obawy przed udowodnieniem światu, że potrafią podjąć trud wyprawy w nieznane, mogą budzić w nas różne skojarzenia. Jesteśmy skłonni myśleć o nich jako osobach odrzucających przyjęte normy i standardy. W przypadku Marii Graham jest to złudzenie. To kobieta, która wprawdzie nie boi się samotnego rejsu przez ocean, wyprawy przez brazylijską dżunglę oraz stawienia czoła wymaganiom rodziny, jednak liczy się z opinią tak zwanego towarzystwa. Jest przywiązana do definicji dżentelmena i damy. Bardzo trudno jej się zdobyć na osobiste szaleństwo. Do przesady przejmuje się plotkami na temat swojej moralności. Może dlatego wydaje się czytelnikowi taka prawdziwa?
Powieść Na gwiaździstych morzach jest dobrym przykładem, że wszelkie zmiany następują bardzo powoli, a pewne przekonania wyniesione z domu (czy tego chcemy, czy nie) wciąż gdzieś w nas tkwią. Opowiada, że wykształcona, światła, wyraźnie odróżniająca się od reszty i samowystarczalna kobieta, niekoniecznie musi być pozbawiona zasad i oderwana od świata wartości. A może chodzi o zasady rządzące postępowaniem innych osób? Bohaterka nie potrafi ich odrzucić, nieraz za cenę własnego szczęścia. To refleksja, która być może skłoni do sięgnięcia po recenzowaną pozycję i podjęcia własnych rozważań na ten temat.