Samostanowienie Białorusinów i Ukraińców w polskiej myśli prawnej (1917–1923)
Na ziemiach będących historycznym dziedzictwem Rzeczypospolitej ukształtowały się, prócz polskiej, inne wspólnoty narodowe, aspirujące do własnych państw. Postawiło to przed współczesnymi innego charakteru wyzwania niż tylko walka zbrojna z mocarstwami zaborczymi. W 2018 r. w stulecie niepodległości Biblioteka Narodowa w akcji Aleje Niepodległości udostępniła szereg afiszy i odezw będących świadkami tych czasów, dokumentami życia społecznego. Wśród nich zebrane przez Macieja Duklewskiego pod hasłem „Polska wobec niepodległości sąsiadów” dobrze ilustrują zmianę w „sferze politycznej wyobraźni” - pilne stało się ułożenie stosunków z innymi narodami zamieszkującymi ziemie postrzegane jako historycznie i etniczne polskie. Ta świadomość wsparta brzmieniem orędzia prezydenta Wilsona do Kongresu z 11 lutego 1918 r. uzupełniającymi jego słynne 14 punktów postawiła jako kwestię pierwszoplanową kategorię z zakresu prawa międzynarodowego publicznego: prawo do samostanowienia.
Prawo do samostanowienia
Obecnie nikt już nie kwestionuje jego istnienia, choć jego treść (co może zaskoczyć czytelnika) nie jest jeszcze ostatecznie ukształtowana. Wynika to z samej istoty prawa międzynarodowego, w którym brak jest jednego scentralizowanego prawodawcy. Prawo międzynarodowe tworzą przede wszystkim państwa, ale ważną rolę odgrywa także zdanie najznakomitszych znawców prawa publicznego różnych narodów - określane łacińskim terminem opinio communis doctorum – powszechnej opinii w kręgu uczonych.
Twardych dowodów na uznanie za państwo (czyli de facto uznania prawa do samostanowienia narodu lub narodów je tworzących) dostarcza zawarcie z nim traktatu (umowy międzynarodowej). Taką może zawrzeć wyłącznie podmiot prawa międzynarodowego - lub jak je określano wówczas „podmiot prawa narodów”. Na początku XX w. podmiotami prawa narodów były wyłącznie „państwa należące do społeczności międzypaństwowej” jak pisał Ludwik Ehrlich. Dlatego przy rozważaniu uznania przez Polskę w latach dwudziestych XX wieku prawa do samostanowienia Białorusinów i Ukraińców w ramach własnych państw należy zwrócić uwagę na traktat ryski. Jednym z jego bezpośrednich postanowień było bowiem właśnie takie uznanie prawa do samostanowienia Ukraińców i Białorusinów. Z formalnoprawnego punktu widzenia stronami umowy były cztery podmioty (strony), z czego trzy występowały samodzielnie jedna natomiast przez pełnomocnika: 1) Rzeczpospolita Polska oraz 2) Rosyjska Socjalistyczna Federacyjna Republika Rad występująca w swoim własnym imieniu i posiadająca umocowanie 3) Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Rad oraz 4) Ukraińska Socjalistyczna Republika Rad. W kluczowym dla naszych rozważań art. II traktatu expressis verbis wyrażono: „Obie układające się Strony, zgodnie z zasadą stanowienia narodów o sobie, uznają niepodległość Ukrainy i Białorusi”.
Kwestia białoruska nie była traktowana w polskiej polityce wschodniej priorytetowo, będąc funkcją kwestii ukraińskiej i litewskiej – ważniejszych dla polskich elit. Traktat ryski uznawał prawo Białorusi do niepodległości, ale dzielił terytorium, do którego aspirował białoruski ruch narodowy, na dwie części: jedną znajdującą się w Polsce, a drugą – Białoruską Socjalistyczną Republikę Sowiecką – stanowiącą de facto wasalną republikę Rosji Sowieckiej. Na mocy traktatu ryskiego Polska była pierwszym państwem niesowieckim, które uznało istnienie państwowości białoruskiej (BSRS) de iure i potwierdziło gotowość nawiązania z nią stosunków dyplomatycznych.
Bilateralnym aktem prawa międzynarodowego potwierdzającym uznanie przez Polskę państwowości ukraińskiej jest umowa między rządem Rzeczypospolitej Polskiej a rządem Ukraińskiej Republiki Ludowej podpisana 21 kwietnia 1920 roku w Warszawie. Obie układające się strony zgodnie potwierdzały w preambule swoje głębokie przeświadczenie, „że każdy naród posiada przyrodzone prawo samostanowienia o swoim losie i określenia stosunków swoich z sąsiadami”. Po czym wyrażając chęć ugruntowania podstaw pod zgodne i przyjazne współżycie dla dobra i rozwoju obu narodów, w art. I stanowiły, że:
Uznając prawo Ukrainy do niezależnego bytu państwowego na terytorium w granicach, jak będą one na północ, wschód i południe określone na zasadzie umów Ukraińskiej Republiki Ludowej z graniczącymi z nią z tych stron sąsiadami, Rzeczpospolita Polska uznaje Dyrektoriat niepodległej Ukraińskiej Republiki Ludowej z głównym atamanem, panem Semenem Petlurą na czele za zwierzchnią władzę Ukraińskiej Republiki Ludowej.
Późniejsze de facto przeniesienie uznania na USRS poprzez przystąpienie do negocjacji ryskich bez udziału przedstawicieli URL odbyło się z naruszeniem wcześniejszej umowy polsko-ukraińskiej. Jednak w treści traktatu ryskiego zawarto demonstracyjne potwierdzenie prawa do niepodległości Ukrainy. Traktat ryski stanowił uzupełnienie porządku wersalskiego na wschodzie Europy, takie rozumienie tej regulacji potwierdza decyzja Konferencji Ambasadorów z 1923 roku. Strona sowiecka traktowała pokój ryski jako tymczasowy, postanowienia dotyczące granicy miały zaś świadczyć o porażce polskich planów federacyjnych. Niemniej potwierdzone w pokoju ryskim atrybuty pozornej niezależności republik związkowych utrzymają się do końca istnienia ZSRS. Po II wojnie światowej zarówno Białoruś, jak i Ukraina zostaną obok RSFRS niezależnymi członkami ONZ. Te fasadowo odrębne podmioty w sprzyjających warunkach podążą w kierunku niepodległości.
Problem przebiegu granic
Zarówno traktat ryski, jak i porozumienie polsko-ukraińskie były praktycznym przykładem uznania prawa sąsiednich narodów do samostanowienia, ale trudną kwestią pozostawało zagadnienie: w jakich granicach? Kontekst formowania tej doktryny stanowił spór pomiędzy dwiema wizjami przebiegu wschodniej granicy powstającego państwa polskiego. Koncepcja Józefa Piłsudskiego (federacyjna) zakładała utworzenie federacji wraz z Litwą, Białorusią i Ukrainą, jako państwami powstałymi na przedrozbiorowym obszarze Rzeczypospolitej. Konkurencyjna koncepcja Romana Dmowskiego (inkorporacyjna) opierała się na wchłonięciu przez odradzające się państwo polskie terenów zamieszkałych przez ludność polskojęzyczną oraz tych, na których ludność polska przeważała, tak by umożliwić asymilację mniejszości. Uznanie praw narodów byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego do samostanowienia nie oznaczało automatycznego wyrzeczenia się praw do obszarów mieszanych etnicznie.
Sam Piłsudski brał pod uwagę wariant inkorporacyjny, na co wskazuje fragment instrukcji Naczelnika Państwa dla delegatów na konferencję pokojową z 30 listopada 1918 roku, zakreślający polskie roszczenia terytorialne na wschodzie:
Nie odbierając przeto Rosji żadnych ziem jej własnych, a w szczególności nie sięgając po żadne jej bogactwa rolne, Polska zabezpieczyć sobie musi dostatecznie teren ekspansji własnej, oraz ustalić wygodną i trwałą granicę państwową na wschodzie. Ta granica wkluczać powinna Litwę, Pińszczyznę, zachodnią część Wołynia i tereny przemysłowe środkowej Galicji. Litwa winna być złączona z Polską z uwagi na konieczność kolonizacji, na wspólnotę historyczną, na tradycję religijną, wspomnienia unickie i wreszcie na to mnóstwo pracy kulturalnej, jakie Polacy w nią włożyli. [...] W ostateczności jednakże, gdyby Litwa jako całość nie weszła w skład państwa polskiego i przyłączoną została do innego państwowego organizmu, w takim wypadku Polska nastawać by musiała na to, by właściwa Litwa została ograniczoną do jej obszaru etnograficznego, bez Mińszczyzny białoruskiej i Wileńszczyzny polskiej. Polskie wpływy na Litwie są w obecnej chwili jedyna ostoją społeczną tego kraju przeciwko bolszewizmowi i jeżeli nie będzie nam danym Litwę jako zaporę budować, niechybny jest wylew bolszewizmu na te kraje. W Galicji nasze minimum narodowe jest linią obejmującą Lwów i Kałusz; ewentualnie w układzie dobrowolnym z Rosją gotowi jesteśmy ustąpić z części Galicji wschodniej w zamian za ustępstwa ze strony rosyjskiej na terenach litewskich i białoruskich.
Historyk i ekspert polskiej delegacji na konferencji pokojowej w 1919 roku Oskar Halecki pisał w tym czasie:
[N]awet gdybyśmy poprzestali na żądaniach minimalnych, t.j. na przywróceniu odwiecznej wschodniej granicy Polski rdzennej, bez względu na unię z Litwą i jej ziemiami ruskimi, [...] to taki minimalizm cofnąłby nas do stosunków XIV wieku. [...] Ale do tej granicy wschodniej, którą zastały rozbiory, mamy prawa historyczne nieprzedawnione i całkiem niewątpliwe. Polityk zaś współczesny od tej historycznej zasady prawnej o tyle tylko odstąpić może, o ile stosunki współczesne, warunki geograficzne i narodowościowe, czynią to nieodzownym, jak np. co do obszarów białoruskich poza Dźwiną lub Dnieprem, lub co do właściwej Ukrainy, której związek z Rzpltą był zawsze stosunkowo najluźniejszy.
Polska doktryna prawa międzynarodowego
Polska doktryna prawa międzynarodowego dotycząca kwestii powstania państwa i prawa do samostanowienia w tym okresie koncentrowała się w swoich rozważaniach na zagadnieniu przywrócenia państwowości polskiej po rozbiorach. Gros publikacji poświęconych było zatem historycznym i prawnym aspektom odzyskania (lub nabycia na nowo) niepodległości przez państwo polskie. Kwestie prawa do samostanowienia sąsiednich narodów były raczej ujmowane na tle zbiegu roszczeń terytorialnych, jako kwestia poboczna, chociaż nie negowano podmiotowego prawa do utworzenia własnych organizacji państwowych przez Ukraińców i Białorusinów.
W tym kontekście na wspomnienie szczególnie zasługują jednak ci autorzy, którzy bezpośrednio podjęli tytułowe zagadnienie, tworząc zręby polskiej doktryny w tym przedmiocie.
Najbardziej znaczącą postacią, naukowcem, który poprzez swoje publikacje kształtował doktrynę prawną w zakresie terytorium państwa polskiego i jego praw do ziem wschodnich (oraz relacji z Ukraińcami i Białorusinami), był Wacław Komarnicki (1891–1954). Prawnik z wykształcenia, pracował na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie (w latach dwudziestych był dziekanem tamtejszego Wydziału Prawa). Był założycielem i redaktorem „Rocznika Prawniczego Wileńskiego”, do wybuchu wojny wykładał ponadto w Warszawskiej Szkole Nauk Politycznych. Specjalizował się w prawie politycznym (wedle dzisiejszej nomenklatury odpowiadałoby to prawu konstytucyjnemu) oraz prawie międzynarodowym. W okresie drugiej wojny pełnił funkcję ministra sprawiedliwości w Rządzie RP na Uchodźstwie. Po zakończeniu wojny pozostał na obczyźnie. Wykładał prawo międzynarodowe publiczne na Uniwersytecie Oksfordzkim i w Haskiej Akademii Prawa Międzynarodowego.
W książce O prawach i zobowiązaniach nowopowstałego państwa Komarnicki pisał, że podstawowym warunkiem przynależności do społeczności międzynarodowej jest zachowywanie prawa międzynarodowego t.j. „przyjęci[e] go za podstawę regulowania stosunków międzypaństwowych”. „Prawo do samozachowania” – które uznawał za najważniejsze w hierarchii praw zasadniczych państw – „ma zapewniać państwu możność prawną podejmowania wszelkich środków, a więc użycia siły zbrojnej, dla odparcia wszelkich nań zamachów”. Innymi słowy prawo do samostanowienia postrzegał jako prawo potencjalne, które może być zrealizowane przez każdy naród, pod warunkiem że posiada on siłę konieczną do zrealizowania go w danych okolicznościach faktycznych i do obrony powołanego bytu przed zamachem z zewnątrz (zachowania niepodległości). Do funkcjonowania takiego nowo powołanego organizmu państwowego niezbędne było jednak przyjęcie go przez inne państwa do społeczności międzynarodowej oraz przestrzeganie prawa międzynarodowego.
Materiał został zrealizowany w ramach dodatku tematycznego do Histmag.org: „Historia, ale jaka? O Rosji analitycznie, a nie mistycznie”, zrealizowanego we współpracy z Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia.
Za naturalne uważał dążenie narodu do posiadania własnego państwa, uznawał to za efekt rozwoju cywilizacyjnego. Przyznawał jednocześnie, że proces powstania państwa umyka kwalifikacjom prawnym: „Do powstania i istnienia państwa nie możemy stosować kryteriów etycznych ogólnych. [...] Jedynie możliwe kryterium dla oceny racji bytu państwa jest, czy odpowiada założenie jego potrzebom rozwoju narodu”. „Legitymacją bytu państwa jest sam byt państwa”. W świetle poglądów Komarnickiego Ukraińcy i Białorusini posiadają prawo do samostanowienia i powołania niezależnych państw na takich samych zasadach jak każdy inny naród:
[P]rawo międzynarodowe nie zna przeszkód prawnych, by dany naród stał się państwem; akt powstania państwa leży poza sfera prawną, w dziedzinie realnych sił narodowych, w dziedzinie faktów dokonanych i stosunków rzeczywistości politycznej. Naród ma zawsze prawo być jako państwo; o tym jednak [...] decyduje koniunktura polityczna, [...] a przede wszystkim [...] – czyn narodu.
O tej „koniunkturze politycznej” w odniesieniu do kwestii ukraińskiej i białoruskiej pisał w 1929 roku: „Zresztą kwestia ruska (ukraińska) w swym całokształcie jako zagadnienie politycznego losu narodu ruskiego, nie istniała dla konferencji pokojowej [w Paryżu – R.T.]; „zagadnienia: ruskie (ukraińskie) [...] były ujmowane nie jako zagadnienie samodzielne, lecz w związku z zagadnieniem polsko-rosyjskim”; „[w]reszcie kwestia białoruska ani na Konferencji pokojowej, ani potem nie miała nigdy znaczenia politycznego i nie wychodziła poza ramy kwestii kulturalno-etniczne”. Stanowczo stwierdzał przy tym, że „Konferencja pokojowa [...] nie kierowała się zasadą samookreślenia ludów miejscowych. Była mowa o badaniu życzeń miejscowej ludności, ale chodziło o stwierdzenie, czy ludność ta ciąży ku Polsce, czy ku Rosji”. Zgodnie ze swoim realistycznym stanowiskiem („czyn narodu”!) podsumowywał działania Polski, która „jako czynnik samodzielny rozstrzygnęła kwestię swych granic wschodnich”.
Komarnicki formułując polską doktrynę prawną względem ziem wschodnich, przedstawiał polskie rewindykacje terytorialne na wschodzie jako służące restytucji, a więc pozbawione znamion zaborczości czy imperializmu. Podkreślał, że polskie stanowisko względem zasady samostanowienia szło dalej niż tezy Wilsona czy zasady konferencji pokojowej, a więc niż danie ludności wyboru między Polską i Rosją. „Koncepcja polska [...] sprowadz[ała] tę kwestię do pytania, czy ludność tych ziem chce przyłączenia do Polski, czy też woli pozostać poza państwem polskim, tworząc odrębne organizmy państwowe”. Komarnicki podkreślał, że do takiego stanowiska dostosowano polską politykę względem ziem zajmowanych w trakcie wojny polsko-bolszewickiej aż do zawarcia traktatu ryskiego. Konsekwentnie traktowano te ziemie jako wojenny obszar okupowany, ustanawiając administrację prowizoryczną, podporządkowaną bezpośrednio Naczelnikowi Państwa (naczelnemu dowództwu), zgodnie z międzynarodowymi zwyczajami wojennymi. W celu wykonania prawa do samookreślenia planowano przeprowadzenie na tych terytoriach wyborów, tak by przedstawiciele tych ziem mogli wypowiedzieć się „za” lub „przeciw” związkowi z Polską. Zarząd cywilny nie zdołał ich jednak zorganizować, w związku z przebiegiem wojny nastąpiła ewakuacja a potem rozpoczęto rokowania pokojowe. „Wybory stały się nieaktualne, dla Polski były one zbędne, gdyż wola ludności powrotu do macierzy nie ulegała wątpliwości, nie były zaś one konieczne z międzynarodowego punktu widzenia”.
Linia graniczna na Bugu i Sanie
Wśród publicystów i prawników mających wpływ na doktrynę prawną w zakresie prawa do samostanowienia Ukraińców i Białorusinów należy odnotować także postać Eugeniusza Starczewskiego (1862–1927). Po studiach na uniwersytetach w Dorpacie (historyczne) i w Moskwie (prawnicze) od 1888 roku praktykował jako adwokat w Łucku. Zaangażowany w życie polskie na Wschodzie, był prezesem Polskiego Związku Demokratycznego na Rusi, utworzonego 26 marca 1917 roku w Kijowie i grupującego zwolenników polityki aktywistycznej (m.in. Roman Knoll). Popierał poprowadzenie linii granicznej na Bugu i Sanie, uważając, że Lwów i Wilno – choć ważne ośrodki polskości na Wschodzie – winny dla dobra stosunków z sąsiadami pozostać poza Polską, byle pod władzą „kulturalną i praworządną”. „Tak więc wyrzeczenie się przez Polaków pretensji państwowych do Litwy i Rusi [...] stanie się podstawą odbudowy Polski”. Pisał także: „Jeżeli my, Polacy, uważamy się w Polsce za jedynych gospodarzy pomimo istnienia obcych narodowości, [...] tak samo Ruś i Litwa mają gospodarzy własnych”.
Po zakończeniu wojny polsko-bolszewickiej jego przekonania ewoluowały ku poglądom inkorporacyjnym. Dążył do takiego przeprowadzenia cywilnej i wojskowej akcji osadniczej, by nie wywołała ona konfliktu z mniejszościami narodowymi. W tym okresie szczególnie mocno krytykował określenie „ziemie przyłączone”, stosowane w prawodawstwie polskim w odniesieniu do terenów, które znalazły się pod polską władzą po podpisaniu traktatu ryskiego, zwłaszcza sformułowania ustawy z dnia 4 lutego 1921 roku o unormowaniu stanu prawno-politycznego na ziemiach przyłączonych do obszaru Rzeczypospolitej na podstawie umowy o preliminaryjnym pokoju i rozejmie, podpisanej w Rydze 12 października 1920 roku. Zwracał uwagę, że ziemie te przynależały Polsce na mocy nie traktatu z bolszewikami, lecz nieprzedawnionych historycznych praw, traktat zaś ustalał tylko granicę, nie wypowiadając się na temat jej podstaw prawnych.
Trzecia z omawianych postaci, Stanisław Kodź (1897–1961), jest najmniej znana. To urodzony w Wilnie absolwent wydziału prawa tamtejszego uniwersytetu i, zanim wciągnie go publicystyka, aplikant adwokacki. W 1930 roku obronił doktorat z prawa międzynarodowego, później opublikowany pod tytułem Zasada narodowości w prawie międzynarodowym, w której to monografii ujmie syntetycznie wykład doktryny polskiej na tle ówczesnych norm prawa międzynarodowego. Współpracował blisko z wspomnianym Wacławem Komarnickim, którego wpływ widać w jego pracach. Współpraca obu prawników będzie kontynuowana na płaszczyźnie zawodowej w czasach II wojny światowej. Gdy Komarnicki pełnił funkcję ministra sprawiedliwości, Kodź został powołany na stanowisko kierownika Wydziału Ustawodawczego oraz urzędowego kuratora praw autorskich. Stanisław Kodź w 1952 roku zwiąże się z Radiem Wolna Europa i w zasadzie tylko w tej roli, jako publicysta specjalizujący się w sprawach rosyjskich, będzie wspominany w literaturze. Warto zatem przywrócić jego pamięć także jako prawnika.
Rzeczywistość polityczna wykrystalizowana z teoretycznej zasady
Kodź uważał, że dla przyjęcia zasady narodowości (inaczej – samostanowienia narodów) rolę sprawczą i decydującą odegrała wojna światowa – pisał bowiem: „W ciągu wieku XIX zasada narodowości zyskała sobie prawo obywatelstwa. […]. Wielka wojna dała jej prawo obywatelstwa w urzędowych stosunkach międzynarodowych i wysunęła jej urzeczywistnienie jako jeden z oficjalnych celów wojny”. Starannie dobierał argumenty, które budował w oparciu o historyczny rozwój idei prawa do samostanowienia. Uważał okres 1914–1918 za tygiel, który wykrystalizował rzeczywistość polityczną z teoretycznej zasady. Rozdział IV jego pracy poświęcony jest właśnie historycznej analizie prawa do samostanowienia, które określa mianem „zasady narodowości” we wspomnianym okresie (w czasie wojny światowej). Opisuje w nim przede wszystkim starania polskie, lecz wspomina także o ukraińskich, pisząc o traktacie brzeskim z 9 lutego 1918 roku, i przywołując uznanie przez mocarstwa centralne „zastosowania prawa stanowienia narodów o sobie w stosunku do Ukrainy”. Postanowienia podpisanego w Brześciu protokołu dodatkowego z 4 marca 1918 roku, w którym zobowiązywano się do powołania komisji mieszanej w celu wyznaczenia zachodniej granicy ukraińsko-polskiej, z udziałem przedstawicieli Polski, uważa za bezpośrednia emanację zasady narodowości. Dla Kodzia dopuszczenie odchyleń od linii traktatowej z uwzględnieniem „stosunków etnograficznych i woli ludności” było niewątpliwym ustępstwem na rzecz tej zasady. Wykazuje on także analogię między instytucją „uznania za naród”, a „uznaniem za powstańców” (stronę wojującą). W ujęciu Kodzia „[u]znanie narodu […] jest to nowa, wypływająca z zasady narodowości, instytucja prawa międzynarodowego, nadająca narodowi nie posiadającemu własnego państwa osobowość międzynarodowo-prawną”.
W odniesieniu do traktatów powojennych (pokojowych), uważał, że szeroko uwzględniały instytucje oparte na zasadzie narodowości – „opcja, plebiscyt, ochrona mniejszości narodowych, wreszcie wymiana ludności”. Jednocześnie jednak zastrzegał, że „kwestia w jakim stopniu rozgraniczenie poszczególnych państw narodowych dokonane przez traktaty powojenne było zgodne z zasadą narodowości […] wchodzi w dziedzinę polityki”.
Kodź uważał jednak, że na ówczesnym etapie rozwoju prawa narodów „nie ma żadnego przepisu, który by stanowił, że każdy naród ma prawo posiadać własne państwo, że żaden naród nie może panować nad innym i że nie można innego narodu zmuszać do przynależności do obcego mu pod względem narodowym państwa”. Stwierdzał zatem: „Zasada narodowości nie jest prawem”. Swoje rozważania zakończy oceną: „Żadne połowiczne załatwienie kwestii narodowych nie jest trwałe. W epoce państw narodowych zarówno autonomia, czy federacja lub unia są tylko etapami przejściowymi w drodze do uzyskania zupełnej niepodległości”.
Prawo do samostanowienia w teorii i praktyce
Podsumowując, ci przedstawiciele doktryny, którzy poświęcili się badaniu prawa do samostanowienia, nie odmawiali go innym narodom zamieszkującym terytorium po byłej Rzeczpospolitej Obojga Narodów – Ukraińcom i Białorusinom. Jednakże co do realizacji owego prawa do samostanowienia, przyznawano prymat okolicznościom faktycznym, realiom politycznym. Co to oznaczało? Patrzono na ukraińskie i białoruskie pretensje z perspektywy zabezpieczenia polskich interesów i wpływów na wschodzie. Nie negowano ich podstaw, lecz miejsce do urzeczywistnienia widziano zdecydowanie poza granicami państwa polskiego określonymi traktatem ryskim.
Załamanie się ukraińskich (i białoruskich) aspiracji niepodległościowych zaciążyło na relacjach narodowościowych w II Rzeczpospolitej, czemu sekundowali i co podsycali Sowieci. Wkrótce swój tragiczny rozdział dołożyła także II wojna światowa. Polska doktryna nie zdążyła okrzepnąć. W realiach pojałtańskich stawała się bezprzedmiotowa. Jednakże sama idea uznania prawa do samostanowienia Ukraińców i Białorusinów jako podstawy nowych stosunków przetrwa i znajdzie swoją późną recepcję w tzw. doktrynie Giedroycia–Mieroszewskiego. Gdy zaś 31 sierpnia 1991 roku Sejm RP przyjął dwie jednakowo brzmiące uchwały, uznając prawo wszystkich narodów do samostanowienia, a polski parlament z radością powitał ogłoszenie niepodległości przez Ukrainę i Białoruś, zasada ta znalazła swoje symboliczne uwieńczenie.
Tekst jest skróconą wersją artykułu „Prawo Białorusinów i Ukraińców do samostanowienia w polskiej myśli prawnej (1917–1923)” opublikowanego w książce „O ziemię naszą, nie waszą. Ideowe aspekty procesów narodowotwórczych w Europie Środkowej i Wschodniej”