Ryszard Terlecki – „Miecz i tarcza komunizmu” – recenzja i ocena
Autor podejmuje tę trudną tematykę w sposób syntetyczny, z uwagą śledząc proces powstawania i funkcjonowania aparatu terroru na polskich ziemiach po 1944. Opisuje, jak wielką rolę w jego stworzeniu i funkcjonowaniu w pierwszych latach istnienia mieli instruktorzy sowieccy. Przedstawia, z jakich kręgów społecznych rekrutowali się jego funkcjonariusze. Było to głównie środowisko działaczy związanych z organizacjami komunistycznymi bądź kryptokomunistycznymi, ludzie niewykształceni i z nizin społecznych bądź wyobcowanych z polskości. Dla wielu z nich była to okazja do zrobienia kariery, na jaką nie mieliby szans w nietotalitarnym systemie (przykładem może być choćby późniejszy minister Czesław Kiszczak). Warto dodać, że polscy komuniści nie mieli oporów przed rekrutowaniem do aparatu bezpieczeństwa pospolitych bandytów, a nawet zwyrodniałych morderców, takich jak np. Grzegorz Korczyński.
Pierwszy okres funkcjonowania bezpieki stał pod znakiem barbarzyńskich metod postępowania wobec aresztowanych i brutalności śledczych o niezbyt szerokich horyzontach intelektualnych. Dzięki masowym represjom, jakim poddawano różne grupy społeczne, aparat terroru zbudował sobie silną pozycję w ramach polskiego systemu komunistycznego. Zmieniło się to dopiero po przekształceniach w jego strukturach, do jakich doszło po ucieczce na Zachód jednego z czołowych funkcjonariuszy bezpieki, Józefa Światły (nie bez znaczenia była też późniejsza tzw. „odwilż październikowa”). Ujawnił on, bowiem w czasie audycji Radia Wolna Europa sposób funkcjonowania aparatu bezpieczeństwa. Zwolniono wtedy i skazano najbardziej gorliwych oprawców na czele z Józefem Różańskim, dokonano również znaczących zmian w strukturach bezpieki. Ryszard Terlecki precyzyjnie je opisuje, przedstawiając również jej nowe kierownictwo. Po 1956 r. aparat bezpieczeństwa został mocno kadrowo odchudzony, stracił również swoją znaczącą pozycję w ramach systemu komunistycznego (cały czas pozostając jednak zbrojnym ramieniem partii komunistycznej). Dokonano również rewizji metod działania. Nie stosowano już bowiem represji na masową skalę, skupiając się na działaniach o niejawnym charakterze – takich jak pozyskiwanie agentury czy skłócanie różnych środowisk przy jej użyciu. Stopniowo, wraz z ponownym wzrostem liczby funkcjonariuszy podnosił się ich poziom intelektualny. W latach osiemdziesiątych standardem dla kierowników poszczególnych struktur SB było wyższe wykształcenie, które posiadali w początkach istnienia bezpieki jedynie pojedynczy oficerowie.
Autor słusznie obok opisu struktur bezpieki najwięcej miejsca poświęca dwóm głównym kierunkom jej działania, czyli walce z opozycją i Kościołem. Co istotne, zauważa, jak stopniowo zmieniały się metody pracy operacyjnej aparatu bezpieczeństwa i szły coraz bardziej w kierunku dezintegracji poszczególnych środowisk i grup wyrażających sprzeciw wobec systemu. Niejednokrotnie były to działania niezwykle perfidne, gdyż aparat represji miał za zadanie nie dopuścić do wymknięcia się władzy z rąk władz komunistycznych. Warto wspomnieć, że w ramach aparatu bezpieczeństwa istniały również specjalnie utajniane struktury, które zajmowały się bezprawnymi – nawet z puntu widzenia PRL-owskiego prawa – działaniami. Należała do nich m.in. tzw. Grupa „D” zajmująca się represjonowaniem duchownych i mająca na koncie również morderstwa (należeli do niej zabójcy ks. Jerzego Popiełuszki).
Co zrozumiałe, okres aktywności aparatu represji był zmienny i wynikał z bieżących wydarzeń, stąd też Terlecki wiele miejsca poświęca opisowi funkcjonowania bezpieki w okresie kryzysów władzy takich jak czerwiec 1956, marzec 1968, grudzień 1970 czy wreszcie sierpień 1980 roku.
Smutnym zakończeniem książki jest opis niszczenia dokumentacji aparatu bezpieczeństwa, której dokonywano na polecenie najwyższych komunistycznych dygnitarzy, by zatrzeć ślady po jej zbrodniczej i bezprawnej działalności. Niemniej bolesny jest fakt, że do pracy w nowych służbach specjalnych i Policji stworzonych po 1990 przyjęto aż 10 z 14 tys. funkcjonariuszy bezpieki, którzy wyrazili taką chęć.
Do walorów merytorycznych należy dodać wartość językową pracy. Napisana jest ona w przystępny sposób i jest przyjemna w lekturze. Wydawnictwo Literackie także, jak zwykle, stanęło na wysokości zadania, do jakości wydania również nie mam więc żadnych zastrzeżeń.
Książkę Ryszarda Terleckiego należy traktować jako punkt wyjścia dla zainteresowanych historią komunistycznego aparatu bezpieczeństwa na polskich ziemiach, autor w syntetyczny sposób przedstawia bowiem struktury i sposób jego funkcjonowania. Precyzyjnie pokazuje, czym była bezpieka, jacy ludzie ją tworzyli czy wreszcie na jakich działaniach się skupiała.
Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska