Rozwiązanie Selbstschutzu
Ten tekst jest fragmentem książki „W cieniu Einsatzgruppen. Volksdeutscher Selbstschutz w okupowanej Polsce 1939-1940” pod red. Izabeli Mazanowskiej, Tomasza Cerana i Marcina Przegiętki.
Genezy likwidacji Selbstschutzu i utworzenia Sonderdienstu należy poszukiwać w sporze między administracją generalnego gubernatora a HSSPF w Generalnym Gubernatorstwie dotyczącym policji. Krüger bronił niezależności podległych sobie służb przed zakusami Franka, nie godząc się na podporządkowanie Orpo administracji cywilnej, chociaż zobowiązywało go do tego zarządzenie Himmlera „o wodzowskiej organizacji policji w Generalnym Gubernatorstwie” (z 1 listopada 1939 r.). Już 25 lutego 1940 r., dzień po tym, gdy Frank dowiedział się od gubernatora Lascha o wzorowym zorganizowaniu Selbstschutzu i jego wysokiej przydatności, zaproponował, by formacja pełniła funkcję pomocniczą w powiatach, gdyż w terenie brakowało Żandarmerii: „jeśli policja nie jest w stanie ochraniać zakładów przemysłowych, mostów, budynków użyteczności publicznej oraz wystawiać patroli, można utworzyć oddziały pomocnicze, składające się z 20, 30 albo 40 ludzi”. 16 marca 1940 r. Siebert poinformował Franka o napiętych stosunkach z Krügerem, który nie zgodził się na podporządkowanie policji granatowej naczelnikom powiatów. W zamian zaproponował przekazanie „po dwudziestu solidnych członków Selbstschutzu każdemu naczelnikowi powiatu, którzy będą mu osobiście oddani do dyspozycji i podporządkowani jako funkcjonariusze naczelnika powiatu”. Frank natychmiast na to przystał, zarządził, że nowa formacja będzie nosić nazwę Sonderdienst, i zaproponował, aby nazwa miasta lub powiatu, w którym będzie pełnić służbę, znajdowała się na naszywkach mundurów.
W tej decyzji utwierdził generalnego gubernatora szef Wydziału Wyżywienia i Rolnictwa Helmut Körner, który 12 kwietnia 1940 r. zachwalał skuteczność Selbstschutzu. Wskazał, że w tych wsiach w dystryktach lubelskim i radomskim, do których przybyła formacja, odbiór przez okupanta kontyngentów, przede wszystkim zboża i inwentarza żywego, natychmiast zaczął „odbywać się żywiołowo”, a tam, gdzie organizacji nie wysłano, nie udawało się nic uzyskać.
O powstaniu Sonderdienstu Siebert poinformował Hansa Franka 4 maja 1940 r. W Lublinie przeszkolono dla tej formacji 150 volksdeutschów, a w Chełmie zaprezentowano pierwszy oddział. Pod datą 21 maja 1940 r. Landau zanotował, że Seyss-Inquart zaprzysiągł w Lublinie pierwszych trzystu członków Sonderdienstu. Od maja do sierpnia 1940 r. Sonderdienst i Selbstschutz istniały równolegle. Likwidację tego drugiego zapowiedziano w budżecie GG na rok 1940: „Selbstschutz zostanie w roku budżetowym rozwiązany. Członkowie Selbstschutzu zostaną przyjęci do Sonderdienstu lub formacji policyjnych”.
Według części badaczy Selbstschutz i jego samowola były jedną z głównych przyczyn konfliktu między administracją Franka i aparatem SS i policji, reprezentowanym w dystrykcie lubelskim przez Globocnika. Za tą tezą przemawia fakt, że niedługo po odwecie w Józefowie Dużym nad Globocnikiem zaczęły się zbierać czarne chmury. W liście z 20 czerwca 1940 r. Krüger informował Himmlera, że „zarówno gubernator Zörner, jak i generalny gubernator nie są zadowoleni z inicjatywy Globocnika”, a Frank sugerował wręcz jego odwołanie i przeniesienie do innego dystryktu. Himmler odpisał krótko: „rozumie się samo przez się, że nie pozwolę na odwołanie Globocnika z Lublina”.
Jakkolwiek w świetle wyjaśnień Seyssa-Inquarta przynajmniej krótko po wydarzeniach w Józefowie Dużym Frank nie jawi się jako zaprzysięgły krytyk Selbstschutzu, wkrótce się nim stał. Na naradzie dotyczącej spraw policyjnych i bezpieczeństwa w GG 30 maja 1940 r. pierwszy sprawę tej formacji poruszył gubernator dystryktu lubelskiego Zörner, ale jego krytyka nie dotyczyła braku dyscypliny i samowoli, lecz raczej nieznajomości języka niemieckiego: „co się tyczy akcji dokonywanych przez Selbstschutz, należy się starać, aby na przyszłość nie były one przeprowadzane bez udziału SS i policji, gdyż znaczna część członków Selbstschutzu w ogóle nie zna niemieckiego i wiele jeszcze ma w tym względzie do nadrobienia”. Krüger zapewnił, że „zastosuje się do życzenia, by Selbstschutz na przyszłość nie był kierowany do samodzielnej akcji, lecz tylko łącznie z SS i policją. Zresztą na obszarach, gdzie Wehrmacht przeprowadza pobór, liczba członków Selbstschutzu i tak znacznie zmaleje”. Dodał, iż mając zapewniony budżet, Selbstschutz zrezygnuje z rekwizycji.
Gdy 27 czerwca 1940 r. w Krakowie gościł szef Orpo Kurt Daluege, podczas narady z udziałem Krügera Frank ostro skrytykował Selbstschutz, „stwierdzając, iż jest rzeczą zupełnie niedopuszczalną, żeby formacja ta śmiała uważać się za niemiecką policję i dokonywała egzekucji na własną rękę, bez udziału SS i policji”. Ponadto upoważnił „wyższego dowódcę SS i policji do podjęcia odpowiednich kroków, które położą kres samowolnym egzekucjom dokonywanym przez Selbstschutz”. Nie odnotowano w dzienniku, jak na te słowa zareagował Krüger, natomiast Daluege zadeklarował tylko, że może przysłać do GG policjantów czeskich.
O tym, jak chwiejna była postawa Franka wobec Selbstschutzu, świadczą jego wypowiedzi, w których usprawiedliwiał stosowanie terroru. 16 maja na naradzie z udziałem Seyssa-Inquarta, Bühlera i dowódców policyjnych (jednak bez Krügera) Frank wspomniał „o kilku wydarzeniach, które miały ostatnio miejsce – mianowicie o dorównującym niemal wojnie domowej powstaniu w kilku wsiach dystryktu Radom pod dowództwem majora »Hubala«, o wymordowaniu volksdeutschów wraz z rodzinami w Józefowie”. Posłużyły mu one za uzasadnienie dla Nadzwyczajnej Akcji Pacyfikacyjnej (Ausserordentliche Befriedungsaktion, AB). Ten sam tok rozumowania zaprezentował dwa miesiące później (12 lipca 1940 r.) w rozmowie z radcą ministerialnym Kurtem Willem, szefem Głównego Wydziału Sprawiedliwości w Urzędzie Generalnego Gubernatora, już po tym, gdy Krüger zapowiedział definitywną likwidację Selbstschutzu. Frank stwierdził wówczas, odnosząc się zarówno do akcji AB, jak i działalności formacji: „stosowanie radykalnych metod było konieczne z uwagi na istniejące w Polsce warunki. Teraz jednak można będzie wrócić na normalne tory”. Trudno zrozumieć to inaczej niż jako usprawiedliwianie zbrodni.
W czasie spotkania z Frankiem 10 lipca 1940 r. Krüger zawiadomił go, „że zamierza definitywnie rozwiązać Selbstschutz, pozostawiając tylko część tej formacji – swego rodzaju kadrę – jak również centralę szkoleniową w Lublinie; ta ostatnia ma skupiać część funkcjonariuszy Selbstschutzu, którym wyznaczono stanowiska w ramach Sonderdienstu”. Frank wyraził aprobatę dla działań Krügera i upoważnił go, „by udał się do Lublina i tam na miejscu – w związku z rozwiązaniem Selbstschutzu – załatwił również sprawy personalne dystryktu Lublin”. Dodał, że „dowódca Selbstschutzu, SS-Oberführer Alvensleben, ma przejść do sztabu Obergruppenführera Krügera w Krakowie”.
Selbstschutz w GG zlikwidowano 31 sierpnia 1940 r., na co pośrednio wskazuje korespondencja HSSPF Krügera dotycząca skierowania do innych zadań dotychczasowych dowódców formacji. Höflemu z dystryktu krakowskiego jako termin podjęcia nowych obowiązków wyznaczono 1 września 1940 r. Odkomenderowanie do GG części dowódców Selbstschutzu zakończyło się w połowie sierpnia lub nawet jeszcze pod koniec lipca 1940 r.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę „W cieniu Einsatzgruppen. Volksdeutscher Selbstschutz w okupowanej Polsce 1939-1940” pod red. Izabeli Mazanowskiej, Tomasza Cerana i Marcina Przegiętki bezpośrednio pod tym linkiem!
Ten tekst jest fragmentem książki „W cieniu Einsatzgruppen. Volksdeutscher Selbstschutz w okupowanej Polsce 1939-1940” pod red. Izabeli Mazanowskiej, Tomasza Cerana i Marcina Przegiętki.
W propagandowej publikacji na temat GG z 1942 r. zamieszczono krótki tekst Krügera, w którym oprócz działalności SS i policji w GG wspomniał on o Selbstschutzu. Podkreślił, jak wielki wysiłek włożono w utworzenie formacji niemal natychmiast po wkroczeniu do Polski „zwycięskich oddziałów niemieckich”, i rolę tej organizacji w pacyfikowaniu GG. Jako powód rozwiązania Selbstschutzu podał wysiedlenie volks deutschów z całego GG, chociaż akcją objęto tylko dystrykt lubelski i wschodnią część warszawskiego.
Kwalifikacje wywodzących się z Selbstschutzu ludzi przejętych przez Sonderdienst oceniano na ogół krytycznie. W raporcie Inspekcji Sonderdienstu z września 1941 r. czytamy: „z szeregów byłego Selbstschutzu przejęto pewną liczbę ludzi do Sonderdienstu i w małych oddziałach dano do dyspozycji naczelnikom powiatów. Okazało się jednak, że ludzie ci, których przejęto bez względu na predyspozycje, w większej części nie nadawali się do wypełniania stawianych im zadań. Prawie nie znali języka niemieckiego i nie spełniali warunków duchowych ani moralnych w stawianych im zadaniach”.
Wbrew obiegowej opinii powtarzanej przez wielu badaczy Sonderdienst nie był prostą kontynuacją Selbstschutzu. Podlegał naczelnikom powiatów, a nie SS i Orpo. Wykonywał zadania Policji Pomocniczej, aby odciążyć Orpo od rutynowej pracy (co nie przeszkadzało okupantowi wykorzystywać go do brutalnych akcji, np. przeciwko Żydom). Jak wynika z przytoczonego wyżej bilansu dla dystryktu radomskiego, do Sonderdienstu przeszło zaledwie 169 ludzi z Selbstschutzu (spośród ogólnej liczby 4500). W znacznie większym stopniu zasilili oni szeregi Waffen SS (235) i Hipo (826). Faktem jest jednak, że w tym dystrykcie większość spośród 175 osób należących do Sonderdienstu wywodziła się z Selbstschutzu. Również w dystrykcie lubelskim Globocnik większej części szeregowych członków Selbstschutzu nie przyjął do Sonderdienstu, ponieważ nie nadawali się do tej służby. Spośród 1800 osób należących do tej formacji w dystrykcie lubelskim tylko w grudniu 1939 r. 180 przeniesiono do Hipo, a 140 do Waffen SS, chociaż pierwsze decyzje umożliwiające przyjmowanie do SS volksdeutschów z ziem polskich zapadły dopiero w styczniu 1940 r.
Część członków Selbstschutzu wiosną 1940 r. zgłosiła się ochotniczo do armii. Na początku marca 1940 r. na odbywającej się w Warszawie naradzie pod przewodnictwem Franka Krüger zachwalał: „są to na ogół młode, najlepsze roczniki volksdeutschów”, i zaproponował kwatermistrzowi Ober-Ostu gen. Erwinowi Jaeneckemu, aby razem z dowódcą Selbstschutzu zorganizować ich kwalifikację do wojska. Frank natychmiast to poparł, sugerując, by wstąpienie do armii umożliwić wszystkim volksdeutschom w GG (nie tylko tym należącym do Selbstschutzu). Zarządzenie zezwalające na ochotniczą służbę w Wehrmachcie volksdeutschów z GG opublikowano 19 kwietnia 1940 r., a już kilka dni później rozplakatowano ogłoszenia w tej sprawie. Według doniesień prasowych w Częstochowie na początku maja 1940 r. zwarty oddział Selbstschutzu ochotniczo zaciągnął się do Wehrmachtu, by w ten sposób „wyrazić wdzięczność Führerowi za wyzwolenie”. Miesiąc później również w Tarnowie cały oddział formacji wraz z dowódcą zgłosił się do armii. Landau informację o inicjatywie częstochowskiego Selbstschutzu skwitował następująco: „Pewno jest takie w ogóle przeznaczenie Selbstschutzu”.
Landau się mylił, organizacja ta w zamyśle twórców była raczej kuźnią kadr dla SS i policji, a nie Wehrmachtu. Wiosną 1940 r. duża część jej wyróżniających się członków w GG została już zresztą przeniesiona do Hipo lub batalionów szkoleniowych Waffen SS. W drugiej połowie kwietnia 1940 r. (czyli krótko po ogłoszeniu zaciągu ochotniczego do Wehrmachtu) dokonujący służbowego objazdu GG SS-Brigadeführer Gottlob Berger, szef Urzędu Uzupełnień SS, uznał przedsięwzięcie armii za przejaw rywalizacji z SS i polecił dowódcy Selbstschutzu w GG, by natychmiast nakazał wymarsz do SS-TV-Reiterstandarte w Warszawie tym volksdeutschom (zapewne w dużej części należącym do Selbstschutzu), których zakwalifikowano do służby w SS. Berger miał rację, przewidując w liście do Himmlera, że zaciąg ochotniczy do Wehrmachtu nie przyniesie oczekiwanych wyników. Był również świadom niskich kwalifikacji volksdeutschów z GG i drwił, że „gen. v[on] Blaskowitz ma ambicję zaprezentować Führerowi jako wyszkolonych żołnierzy volksdeutschów, którzy wcale nie mówią po niemiecku”.
Wprawdzie sztaby werbunkowe Wehrmachtu odnotowały „liczne zgłoszenia członków Selbstschutzu”, jednak współpraca z częścią dowódców formacji okazała się trudna, „ponieważ nie wszyscy właściwie zrozumieli rozkazy”. Jak wynika z okólnika z 23 maja 1940 r., przez ponad miesiąc chęć wstąpienia do armii wyraziło 1684 volksdeutschów. Można przypuszczać, że wynik był rozczarowujący dla władz wojskowych, skoro sam Selbstschutz w GG miał dysponować nadwyżką 9 tys. ludzi (o tym Wehrmacht zapewniał Krüger). Wobec tego zamiar utworzenia pułku składającego się z volksdeutschów z GG (tak plany Blaskowitza oceniał Berger) nie mógł zostać zrealizowany. Niemniej pewni volksdeutsche z GG, którzy wiosną 1940 r. dobrowolnie wstąpili do wojska, mieli wziąć udział w kampanii we Francji w maju i czerwcu 1940 r.
Część członków Selbstschutzu zgłosiła akces do Volksdeutsche Gemeinschaft. Szef tej organizacji SS-Obersturmführer Heinrich Boltz napisał w propagandowej publikacji: „po rozwiązaniu niemieckiego Selbstschutzu, który zarejestrował zdolnych do noszenia broni volksdeutschów w wieku 18–45 lat (w znacznej części powołano ich do Wehrmachtu lub Waffen SS), jego członkowie przeszli do Sonderdienstu – jest on do dyspozycji naczelników powiatów, natomiast z pozostałych utworzono formację polityczną, która nosi nazwę Służba Porządkowa Wspólnoty Volksdeutschów [Ordnungsdienst der Volksdeutschen Gemeinschaft]”. Zadaniem Służby Porządkowej było szkolenie wojskowe i światopoglądowe volksdeutschów.