Rozwiązanie AK z perspektywy „terenu”
Sytuacja, z jaką musieli zmierzyć się żołnierze Sił Zbrojnych w Kraju po wkroczeniu Armii Czerwonej na ziemie polskie, była wyjątkowa. AK stanowiła bowiem część Polskich Sił Zbrojnych, które jako siły alianckie walczyły z III Rzeszą. Równocześnie przez ZSRS była traktowana jako siła zbrojna państwa wrogiego i tym samym zwalczana przez sowieckie służby specjalne. Rozgoryczenie budził również brak efektywnej pomocy dla powstania warszawskiego, które upadło po 63 dniach walki. Naczelny Wódz gen. Kazimierz Sosnkowski wydał dramatyczny rozkaz z 1 września 1944 r., w którym zarzucał aliantom niewywiązywanie się z sojuszniczych zobowiązań. Jego skutkiem były naciski, zarówno ze strony przedstawicieli państw sojuszniczych, jak i rządu polskiego na uchodźstwie, w kierunku dymisji gen. Sosnkowskiego. Prezydent Władysław Raczkiewicz, wbrew dowódcy AK i głosów wielu generałów, oficerów i żołnierzy udzielił Naczelnemu Wodzowi dymisji (30 września). Jego następcą mianowano Komendanta Sił Zbrojnych w Kraju, gen. Tadeusza Komorowskiego „Bora”. Kilka dni później informacja o tej zmianie dotarła na teren Podokręgu AK Rzeszów. Żołnierzom AK odczytano pismo prezydenta Raczkiewicza odwołujące gen. Sosnkowskiego, jak i jego odezwę informującą o mianowaniu nowego Naczelnego Wodza. Tymczasem gen. Komorowski już 5 października 1944 r., po upadku powstania warszawskiego, trafił do niewoli niemieckiej. Dokonujące się zmiany na stanowisku Naczelnego Wodza to dowód coraz mniejszego znaczenia Polski na arenie międzynarodowej. Miało to swoje odbicie na szczeblu lokalnym, gdzie jednak starano się kontynuować dotychczasową działalność organizacyjną. Świadczył o tym rozkaz inspektora jarosławskiego AK, który nakazywał usunięcie zaniedbań w przesyłaniu meldunków zawierających sprawozdania miesięczne i dekadowe.
Pierwsze z nich, począwszy od listopada 1944 r., miały być przesyłane do 6. dnia miesiąca. Znaleźć się w nich miały informacje o obsadzie personalnej do szczebla dowódcy plutonu włącznie, uzbrojeniu, zapasach żywności, prowadzonej opiece społecznej i posiadanych środkach finansowych. Oprócz tego komendanci obwodów mieli przesłać szczegółowe informacje o organizacji, obsadzie personalnej i wyszkoleniu oddziałów odtwarzanych na terenie obwodu, w tym nadwyżkach piechoty i innych rodzajów broni (kompanii i batalionów zapasowych). Rozkaz ppłk. Dębskiego dotyczył także przesyłanych sprawozdań dekadowych, które miały docierać do Komendy Inspektoratu na 3., 13. i 23. dnia miesiąca. Ich zawartość miała dotyczyć stosunku Sowietów oraz Armii Czerwonej do AK i społeczeństwa, zawierać informacje o działalności stronnictw politycznych i zachowaniu się mniejszości narodowych, wykazywać ważniejsze informacje z terenu obwodów i reakcje na nie. W szczególności dotyczyło to przebiegu aresztowań żołnierzy AK i osób cywilnych. Po odwołaniu pogotowia związanego z ujawnieniem się sił Podokręgu AK dalsza działalność miała być skupiona na walce propagandowej, wywiadzie i wyszkoleniu. Ważną część stanowiła pomoc materialna dla rodzin zamordowanych i represjonowanych podczas okupacji niemieckiej, jak i w okresie pierwszych miesięcy okupacji sowieckiej. Zadania byłej „Tarczy” przejmowały wydziały opieki, a na szczeblu obwodów – obwodowi referenci opieki. Zakładano, że powstaną w nich komitety złożone z przedstawicieli duchowieństwa, ziemiaństwa i właścicieli małych zakładów (młynarze, mleczarze, przedstawiciele przemysłu, handlu, leśnictwa), które mogły łożyć środki na rzecz AK. Zebrane świadczenia rzeczowe miał rozdzielać komendant obwodu, w porozumieniu z obwodowym referentem opieki, a gotówkę inspektor razem z szefem opieki Po upadku powstania warszawskiego na terenie Podokręgu AK zarządzono 2-tygodniową żałobę i nakazano odprawienie mszy św. w intencji poległych. Opisując walkę Warszawy, nawiązywano do nieudzielenia jej pomocy przez aliantów („ci co chcieli dopomóc byli za daleko”) i rozbrajania oddziałów AK spieszących na pomoc powstaniu („ci co mogli nie chcieli”). W tej sprawie dysponujemy odpisem rozkazu inspektora Inspektoratu AK Rzeszów, ale podobny musiał być wydany w pozostałych inspektoratach. Wiadomo bowiem o poleceniu inspektora jarosławskiego z 6 października 1944 r., który w sprawie mszy św. nakazał zwrócić się do proboszczów parafii diecezji przemyskiej. Z powodu represji prowadzonych ze strony władz, AK nie była oficjalnym organizatorem uroczystości. Msze św. zostały odprawione w dniach 9–10 października, zaś w kościele farnym w Łańcucie miało to miejsce już 6 października. W nabożeństwie żałobnym uczestniczyli żołnierze AK, uczniowie szkół, przedstawiciele milicji, wojska i Powiatowej Rady Narodowej.
Pomimo uczestniczenia żołnierzy Armii Czerwonej w represjach wobec żołnierzy AK, zalecano traktować ich nie tylko poprawnie, a wręcz uznawać jako sprzymierzeńców. Dlatego zabroniono prowadzenia wywiadu skierowanego na Armię Czerwoną. Do czasu otrzymania nowego rozkazu w tej sprawie od rządu polskiego na uchodźstwie, zakazywano współpracy oraz nakazywano bojkot i zwalczanie wszelkich rozporządzeń PKWN „jako godzące w najistotniejsze interesy Narodu i Państwa Polskiego”. Szeroko rozumiana samoobrona społeczna przed działaniami nowych władz miała być prowadzona przede wszystkim z wykorzystaniem prasy konspiracyjnej, w sytuacji zagrożenia aresztowaniami nakazywano częstą zmianę miejsc zamieszkania, odbijanie aresztowanych z więzień i aresztów, wzmocnienie działań kontrwywiadowczych i „niszczenie szkodników godzących w nasze sprawy”. Rozkaz komendanta Okręgu AK Kraków z 4 listopada 1944 r. nakazywał podtrzymywanie społeczeństwa na duchu i wiarę w to, że sytuacja, jaka zaistniała na ziemiach polskich zajętych przez Sowietów, ulegnie zmianie po porozumieniu się rządu premiera Stanisława Mikołajczyka ze Stalinem, wreszcie po ostatecznym pokonaniu Niemiec, które miało nastąpić na wiosnę 1945 r. Pomimo nacisków brytyjskich, w Moskwie nie doszło jednak do zawarcia porozumienia Mikołajczyka w sprawie wschodniej granicy Polski i stosunków z PKWN. Strona polska dowiedziała się wówczas od Mołotowa, że zasadnicze ustalenia aliantów w sprawie polskiej nastąpiły już na konferencji w Teheranie. Nieprzyjęcie przez członków koalicji rządowej koncepcji premiera Mikołajczyka porozumienia z ZSRS doprowadziło ostatecznie 24 listopada do złożenia przez niego dymisji rządu. W jeszcze trudniejszej sytuacji znalazł się zaprzysiężony kilka dni później gabinet premiera Tomasza Arciszewskiego z PPS, do którego nie weszli przedstawiciele SL. W ówczesnej sytuacji międzynarodowej słowa prezydenta Raczkiewicza, że „jednym z najważniejszych zadań rządu będzie doprowadzenie do przyjaznych stosunków z naszym sąsiadem wschodnim” – bez przyjęcia warunków strony sowieckiej, pozostawały postulatem niemożliwym do realizacji.
W styczniu 1945 r. został wydany rozkaz ppłk. dypl. Kazimierza Putka „Zwornego”, który wywołał zamieszanie wśród żołnierzy Podokręgu AK Rzeszów. Było ono tym większe, że rozkaz wydany został z więzienia, gdzie od kilku tygodni przebywało wielu oficerów Komendy Podokręgu, aresztowanych przez sowiecki kontrwywiad wojskowy „Smiersz”. Umowa podpisana 18 grudnia 1944 r. przewidywała rozwiązanie AK na terenie Podokręgu, a jednocześnie utworzenie z jej żołnierzy dywizji piechoty, która miała być wykorzystana do walki z Niemcami na jednym odcinku frontu. Obietnice sowieckie dotyczyły zwolnienia żołnierzy AK przebywających w więzieniach, zaprzestania dalszych aresztowań, decydowania „Zwornego” o obsadzie jednostki i zgody na jednorazowe poinformowanie przełożonych o ujawnieniu i mobilizacji. Ceną było oddanie posiadanej broni, zerwanie dotychczasowych powiązań organizacyjnych, podporządkowanie się władzy politycznej PKWN i zerwanie podległości rządowi na uchodźstwie. Rozkaz ogłoszony 5 stycznia 1945 r. przewidywał zaprzestanie akcji zbrojnych skierowanych przeciwko Armii Czerwonej i PKWN oraz wyjście z konspiracji. Miało ono polegać na złożeniu broni, amunicji i sprzętu wojskowego oraz zgłoszeniu się do dalszej służby wojskowej. Poprzedzić go miał „przegląd” oficerów, podchorążych, podoficerów i szeregowych, w trakcie którego mieli oni podać swoje dane osobiste i wojskowe, poparte posiadanymi dokumentami. Początek ujawnienia się dla większości żołnierzy Podokręgu ogłoszono na dzień 29 stycznia 1945 r. (w Inspektoracie AK Jasło miało się ono rozpocząć 2 lutego). 20 stycznia ppłk Putek i oficerowie jego sztabu zostali zwolnieni z więzienia, tego dnia w budynku przy ul. Sobieskiego 1a w Rzeszowie rozpoczął funkcjonowanie sztab dywizji. W rozmowie z szefem kontrwywiadu Podokręgu AK „Zworny” tłumaczył powody podpisania umowy. Miała ona doprowadzić do uwolnienia kilku tysięcy aresztowanych żołnierzy AK i zaprzestania dalszych aresztowań. Argumentował, że walka z Niemcami leżała u podstaw powołania konspiracji niepodległościowej, a udział w walce jednej zwartej formacji będzie miał większe znaczenie dla sprawy polskiej niż pozostawanie w prześladowanej organizacji konspiracyjnej. Dodatkowym powodem, którym dysponował po rozmowach z funkcjonariuszami „Smiersza”, było to, że 80 proc. składu organizacyjnego miało być znane funkcjonariuszom.
Pozostający na wolności kpt. Łukasz Ciepliński i inni dowódcy AK byli przeciwni akcji „Zwornego”. Opowiedzieli się przeciwko ujawnieniu, decyzję tę poparł komendant Okręgu AK Kraków. Na stanowisku komendanta Podokręgu Rzeszów został zatwierdzony mjr rez. Stanisław Pieńkowski „Hubert”, powołano także nowych oficerów jego sztabu, którzy zastąpili aresztowanych. Przy sprzeciwie wobec akcji ujawnieniowej, szczególnie ze strony oficerów inspektoratów rzeszowskiego i jasielskiego AK oraz równoczesnym zajęciu Krakowa przez Armię Czerwoną, ppłk Putek zażądał umożliwienia skontaktowania się z dowódcą Okręgu AK Kraków. Doszło do tego 26 stycznia 1945 r. Wraz ze „Zwornym” do Krakowa wyjechał inspektor Inspektoratu AK Tarnobrzeg mjr Tadeusz Zieliński „Obuch” i szef kontrwywiadu Podokręgu AK Rzeszów, kpt. Władysław Niemczyk „Korwin”, który miał ujawnić się po przybyciu do Rzeszowa wysokiego rangą dowódcy kontrwywiadu sowieckiego. Faktycznie obydwaj zostali wypuszczeni z więzienia na potrzeby agitacji za ujawnieniem (zostali aresztowani przez „Smiersz” 12 grudnia 1944 r.). O znaczeniu całej akcji ujawnieniowej świadczy fakt, że 27 stycznia 1945 r. do Rzeszowa przyjechał sam pełnomocnik NKWD przy 1. Froncie Ukraińskim i zastępca naczelnika Zarządu Głównego Kontrwywiadu „Smiersz”, gen. por. Paweł Mieszik, który ze strony sowieckich organów bezpieczeństwa nadzorował całą akcję. Nawiązany kontakt z komendantem Okręgu AK Kraków przyniósł jego zdecydowanie negatywne stanowisko do akcji „Zwornego”, co dodatkowo wpłynęło na fiasko całej akcji ujawnieniowej. Na rozkaz z 5 stycznia zgłosiło się niespełna 200 żołnierzy i oficerów. W tej sytuacji Sowieci ponownie aresztowali ppłk. Putka i oficerów sztabu jego niedoszłej do skutku dywizji. Zalecenie nieujawniania się znalazło się w ulotce „Odezwa do żołnierzy AK”, kolportowanej na terenie Obwodu AK Łańcut. Ukazując kulisy wydania rozkazu, uzasadniano w niej równocześnie konieczność nierespektowania go: „Żołnierz musi słuchać. Tak. Jeśli jednak rozkaz wydany pod przymusem i dyktandem przestaje obowiązywać. Uwięziony dowódca i podległy mu aparat zmuszeni zostali do złożenia przysięgi i podporządkowania się samozwańczemu Rządowi Tymczasowemu w Lublinie. W związku z tym Dowódca Armii Krajowej stwierdza, że wydany rozkaz mobilizacyjny nie posiada mocy prawnej i nikogo, komu honor Polski i honor żołnierza jest drogi, nie obowiązuje”. W dalszej części ulotki wzywano do zachowania wierności złożonej przysiędze, podkreślając, że powstała sytuacja jest epizodem, a celem ostatecznym „POLSKA – naprawdę WOLNA, NIEPODLEGŁA”.
Ten tekst jest fragmentem książki Piotra Chmielowca „Kryptonim „Borsuki”. Konspiracja wojskowa Polskiego Państwa Podziemnego na terenie powiatu łańcuckiego (1939–1945)”:
W momencie, gdy dowódca Podokręgu AK Rzeszów ppłk Kazimierz Putek „Zworny” znajdował się w areszcie kontrwywiadu wojskowego „Smiersza”, rozkazem komendanta głównego gen. Leopolda Okulickiego „Niedźwiadka” z 19 stycznia 1945 r. nastąpiło rozwiązanie Armii Krajowej. Pełniący obowiązki komendanta Podokręgu, mjr Stanisław Pieńkowski „Hubert”, w specjalnym rozkazie wydanym 5 lutego 1945 r. podziękował podwładnym za wierność przysiędze, w związku z sytuacją, jaka wytworzyła się po wydaniu rozkazu jego poprzednika. Równocześnie opierając się na rozkazie generała Okulickiego, rozwiązał AK na terenie Podokręgu AK Rzeszów: „Inspektorzy, D[owód]cy Obwodów, Komendanci placówek i samodzielnych oddziałów niezwłocznie rozwiążą podległe im jednostki zabezpieczając majątek i akta organizacyjne. Broń i sprzęt we właściwym czasie oddamy Rządowi Polskiemu, od którego je otrzymaliśmy. Nasze archiwa świadczą o części dziejów Polski i przechowane będą dla historyka, który w Niepodległej Polsce zechce pracować nad historią naszych walk. Z tą CHWILĄ USTAJĄ WSZELKIE KONTAKTY ORGANIZACYJNE. Jako organizacja przestaliśmy istnieć. JAKO LUDZIE IDEI BYLIŚMY, JESTEŚMY I ŻADNA SIŁA NAS NIE WYTĘPI. Pracując we wszystkich dziedzinach państwa kierowanych obcą nam ręką macie myśleć, dążyć do Polski niezależnej od obcej przemocy, Polski, której kultura dźwigała nasze wschodnie połacie i stworzyła na wieczne czasy polskie Wilno, polski Lwów obok polskiego Gdańska”.
Kierownikiem Komórki Likwidacyjnej w Inspektoracie AK Jarosław, do swego aresztowania w lutym 1945 r., był kpt. Józef Maciołek „Żuraw”, a następnie kpt. Władysław Składzień „Twardy”. Zakończenie działalności AK na szczeblu Obwodu AK Łańcut przeprowadzone zostało przez jego ostatniego dowódcę kpt. Henryka Decowskiego „Marsa”, który rozkaz w tej sprawie otrzymał od inspektora „Twardego”: „w połowie kwietnia dostałem wiadomość od »Groma«, nazwisko kpt. Jan Wisz, pochodzącego z Handzlówki, pow. Łańcut, którego znałem z 1942 r. jako również instruktora [wyszkolenia], że audycja radiowa z marca 1945 r. jest prawdziwa i że AK będzie rozwiązane i że mam się zgłosić z końcem kwietnia, a początkiem maja w Markowej na szosie koło kościoła, gdzie przybędzie człowiek, który tego dokona. W oznaczonym czasie zgłosiłem się w oznaczonym miejscu, gdzie przyszedł »Grom« i zaprowadził mnie do niejakiego domu w Markowej, pow. Przeworsk. Po jakimś czasie wyszedł i przyprowadził ze sobą wysokiego blondyna, po czym oświadczył mi, że jest to »Twardy«. Osobnik ten powiedział wiadomość, że AK zostało rozwiązane i dał wytyczne, że mamy tak postępować, aby jak najwięcej Polaków przebyło te ciężkie czasy, również wytłumaczył, że należy to podać i wpłynąć na ludzi, ażeby poszli do pracy i że każdy może iść gdzie mu się podoba, mnie polecił to co wiem [z historii Obwodu] krótko opisać i oddać sobie na drugi raz i umówił się ze mną, że zobaczymy się w Łańcucie w początkach maja 1945 r. na szosie koło koszar”
Wzmiankowane polecenie spisania historii konspiracji było jednym z zarządzeń towarzyszących rozwiązaniu AK. Komendant Okręgu AK Kraków, płk Przemysław Nakoniecznikoff „Kruk 2”, nakazywał przedstawić w nim „solidne opracowanie” dotyczące poszczególnych działów pracy zawierające „wady i błędy”, „wnioski na przyszłość” i „proponowane zmiany”. Sprawozdanie, z podziałem na okres przed scaleniem, po scaleniu i pod okupacją sowiecką, miało zostać sporządzone w terminie do 15 kwietnia 1945 r. W przypadku Obwodu Łańcut – w zalecanej formie – prawdopodobnie nie zostało wykonane lub nie zachowało się. Inne zarządzenie KG AK z 9 marca 1945 r. dotyczyło spraw organizacyjnych. Nakazywało likwidację do końca marca komórek organizacyjnych, zamknięcie rachunków pieniężnych i materiałowych, zamelinowania broni i materiałów oraz wypłacenie poborów dla kadry za maj i czerwiec. Szeregowi mieli otrzymać równowartość około 25 dolarów, komendanci placówek, obwodów, dowódcy oddziałów partyzanckich i dywersyjnych sumę dwukrotnie wyższą, a inspektorzy 75 dolarów. Mjr Stanisław Pieńkowski „Hubert” przekazał inspektoratom jarosławskiemu i jasielskiemu łącznie po blisko 3000 dolarów, które jednak nie umożliwiały wykonania polecenia w nakazanym kształcie. Rozliczenie z posiadanych środków w obwodach miało zostać przeprowadzone przez komisję powołaną przez szefa sztabu Podokręgu. Realizacja tego zarządzenia w Obwodzie Łańcut trwała dłużej i zakończyła się dopiero w połowie 1945 r. Sporą część pieniędzy przeznaczonych na pobory utracono jednak wraz z aresztowanym 21 lutego 1945 r. w Albigowej inspektorem jarosławskim organizacji „Nie” powstałej po rozwiązaniu AK, mjr. Józefem Maciołkiem „Żurawiem”.
Proces odchodzenia z konspiracji obserwowano już kilka tygodni po wkroczeniu Armii Czerwonej. Dowodem na to jest meldunek z połowy września 1944 r. zanotowany w zapiskach Jerzego Pelca[-Piastowskiego]. Spośród żołnierzy plutonu „Rafa” kilkunastu z nich zwróciło się z prośbą do dowódcy o „urlopowanie” ze względu na zdrowie, na naukę i połączenie się z rodzinami126. Jednak dopiero po formalnym rozwiązaniu byli żołnierze AK stanęli przed wyborem dalszej drogi życiowej, która oznaczała dla nich próbę ułożenia sobie życia w nowej rzeczywistości politycznej. Niektórzy z nich kontynuowali walkę o niepodległość i suwerenność w formacjach konspiracyjnych wyrosłych na tradycjach AK, głównie organizacji „Nie”, Delegaturze Sił Zbrojnych na Kraj i Zrzeszeniu WiN. Inni wywodzący się z szeregów konspiracji narodowej działali w strukturach powojennego podziemia narodowego. Część, zwłaszcza podoficerowie i szeregowi, została wcielona do ludowego WP, znalazła się tam także niewielka grupa oficerów Obwodu.
Spośród tych, którzy zaprzestali działalności konspiracyjnej, większość pozostała w dotychczasowym miejscu zamieszkania. Niektórzy z nich zrobili tak ze względu na konieczność opieki nad częścią rodziny, pozbawionej opieki ojcowskiej. Barbara Kuziara-Kwapińska wspominała, że przed takim dylematem stanął jej ojciec Tadeusz Kuziara: „Pamiętam – jego siostra Stanisława opowiadała, że po wojnie myślał o wyjeździe na Zachód, aby zgubić ślad swojej działalności w czasie wojny i okresu AK, ale powstrzymywała Go od tego zamiaru troska o Rodzinę – przecież została Matka, młodsze siostry, bracia i oni wymagali ojcowskiej troski”. Wielu innych byłych żołnierzy konspiracji, zwłaszcza posiadających wykształcenie cywilne, opuściło teren powiatu, obejmując posady w różnych rejonach kraju. Znaleźli się wśród nich ci, którzy przybyli tutaj na czas wojny z innych części kraju. Wśród czynników motywujących do wyjazdu znalazła się nie tylko chęć włączenia się w „normalne” życie. Wielu do opuszczenia terenu, w którym działali w konspiracji, zmuszała obawa przed represjami. Tak okres ten na podstawie wspomnień rodziców opisuje Krystyna Kurbiel-Swatek – córka Franciszka Szasta: „Wejście tzw. wojska polskiego z Rosjanami, środowisko rodziców odebrało jak najgorzej. Byli po prostu przerażeni. Żywe pozostawały w tej grupie wspomnienia z lat [19]39 – [19]41 z czasów okupacji sowieckiej. W szczególności w rodzinie Zofii Antonowicz [żony Franciszka Szasta] w której Rosjanie po zajęciu Białegostoku, aresztowali natychmiast jej ojca [Witolda Antonowicza], ówczesnego posła na Sejm II RP. Ślad po jej ojcu zaginął z chwilą aresztowania. Dziś kiedy to częściowo dopiero odtworzono tzw. Białoruską Listę Katyńską wiadomo, że widnieje na niej jego nazwisko i że do zgładzenia przebywał w więzieniu w Mińsku. Skutkiem tego strachu przed rządami sowieckimi, w połączeniu z ówczesną sytuacją polityczną, zdając sobie sprawę, z ewentualnych represji ze strony nowych rządów, cała rodzina postanowiła opuścić teren w którym byli znani z działalności w AK. Powstała decyzja wyjazdu na ziemie zachodnie, dosłownie w głąb tych ziem, aby skutecznie się ukryć. I tak rodzina Wacława Jędrzejewskiego [męża siostry Zofii Antonowicz – dop. P.Ch.] wyjechała do Jeleniej Góry, a już wówczas rodzina Szastów i Antonowiczów wsiadła w pociąg w kierunku Gdyni i dalej – dojechali do Lęborka. Wraz z nimi wyjechało jeszcze kilka osób, których nazwisk nie znam, wiem natomiast iż wyjechał wśród nich Stanisław Iwanowicz (rocznik 1900), nauczyciel przyrody z Gimnazjum w Leżajsku. Grupa ta stworzyła podwaliny pod organizację szkoły – Liceum w Lęborku. Pierwszym jej dyrektorem został Stanisław Iwanowicz, Franciszek Szast uczył matematyki, Zofia Szast niemieckiego – przez krótki jednak okres”. Różne były losy żołnierzy AK, którzy przeszli przez wielomiesięczny pobyt w łagrach sowieckich. Po powrocie w strony rodzinne część z nich wkrótce je opuściła, wyjeżdżając na Pomorze Gdańskie lub Dolny Śląsk, gdzie szukano spokojnej przystani. Życiowe wybory w przypadku niemałej grupy żołnierzy AK oznaczały także przejście na drugą stronę barykady i służbę w strukturach aparatu bezpieczeństwa – milicji i UB. Większość z nich stanowili byli członkowie konspiracji ludowej, których zwalniano z pracy po powstaniu Polskiego Stronnictwa Ludowego. Mniej było natomiast przypadków przejścia na stronę „demokracji” – wstąpienia do Polskiej Partii Robotniczej, z jednoczesnym rozpoczęciem pracy w strukturach, które zwalczały niedawnych towarzyszy broni.