Ronen Steinke – „Fritz Bauer. Auschwitz przed sądem” – recenzja i ocena
Ronen Steinke, autor tej książki, jest niemieckim prawnikiem i dziennikarzem. Pracował m. in. w Międzynarodowym Trybunale Karnym dla byłej Jugosławii, a od 2013 roku pełni funkcję redaktora działu polityki zagranicznej w „Süddeutsche Zeitung”. Obecnie polski czytelnik może zapoznać się z napisaną przez niego biografią Fritza Bauera, która na naszym rynku ukazała się nakładem wydawnictwa Replika. To wydanie zostało objęte honorowym patronatem przez Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu.
Fritz Bauer był niemieckim Żydem, prawnikiem, który za działalność socjalistyczną został w 1933 roku osadzony w obozie koncentracyjnym w Heuburgu. Gdy tylko pojawiła się możliwość opuszczenia obozu w zamian za podpisanie przysięgi lojalności wobec III Rzeszy, skorzystał z niej bez wahania. Wiedząc, że jako Żyd nie ma żadnych szans przeżycia w Niemczech, udał się na emigrację, z której powrócił do swego kraju w 1949 roku.
Niestety, Republika Federalna Niemiec bardzo niechętnie rozliczała się z nazistowską przeszłością. Wielu urzędników powróciło na swoje stanowiska po wycofaniu się administracji alianckiej, a byli członkowie SS nadal cieszyli się szacunkiem społecznym. W tym środowisku Bauer miał bardzo ograniczone możliwości działania. Chcąc oddać sprawiedliwość ofiarom narodowego socjalizmu, musiał łamać obowiązujące przepisy. Jednym z takich wypadków był kontakt z Mossadem i przekazanie Izraelowi informacji o miejscu pobytu Adolfa Eichmanna (wtedy posługującego się nazwiskiem Ricardo Klement). Jednak chyba najbardziej spektakularnym sukcesem było doprowadzenie do procesu załogi KL Auschwitz we Frankfurcie nad Menem. Tak zwane procesy frankfurckie są jedynym wydarzeniem powszechnie kojarzonym z Fritzem Bauerem. Często zapomina się, że to również dzięki niemu sądownie zrehabilitowano uczestników zamachu na Hitlera z 20 lipca 1944 roku.
Steinke opisuje życiowe perypetie swojego bohatera z ogromną swadą. Jest powściągliwy w ocenach, szczególnie tych bardziej kontrowersyjnych szczegółów, jak np. domniemany homoseksualizm. Trzeba jednak powiedzieć, że w swojej opowieści nie jest do końca uczciwy w stosunku do czytelnika. Zręcznie przemilcza choćby fakt zastraszania byłych więźniów KL Auschwitz, którzy zdecydowali się przybyć do Frankfurtu i złożyć zeznania obciążające oskarżonych. Choć mówi o braku oddzielenia podsądnych od widzów, ani słowem nie wspomina o ich werbalnych atakach na świadków, jakie miały miejsce na sądowych korytarzach.
Najbardziej kuriozalny jest fakt, że autor ani słowem nie wspomina o poczynionym w Polsce postępowaniu przygotowawczym do procesów frankfurckich. Wykonując międzynarodową pomoc prawną, polscy śledczy z Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Krakowie przygotowali dla strony niemieckiej olbrzymi materiał dowodowy. Steinke ani słowem nie wspomina też o Janie Sehnie, członku OKBZH, człowiekowi, który wniósł duży wkład zarówno w proces załogi KL Auschwitz przed Najwyższym Trybunałem Narodowym w Krakowie, jak również w procesy frankfurckie. To za jego namową komendant Rudolf Höss napisał wspomnienia. Sehn zmarł w hotelu we Frankfurcie podczas przygotowywania procesu. Podobnie jak Bauer otrzymywał groźby i nawet jego śmierć wzbudziła pewne podejrzenia.
Niestety, w całej książce próżno szukać wyjaśnienia, że wydarzenia z Frankfurtu nad Menem to drugi proces oświęcimski. Nieobecny w toku narracji jest proces krakowski. Choć za te braki odpowiada autor, to jednak polski wydawca powinien pokusić się o znacznie lepszą redakcję i uzupełnienie niektórych informacji. Pojawiające się sporadycznie przypisy z Wikipedii niestety nie podnoszą wartości merytorycznej, raczej drażnią swoją powierzchownością.
Fritz Bauer. Auschwitz przed sądem to książka bardzo ważna. Warto, ażeby polski czytelnik mógł zapoznać się z interesującą biografią Fritza Bauera i jego wysiłkami na rzecz sprawiedliwości. Jednocześnie szkoda, że pozycja pomijająca polski wkład w procesy przeciwko niemieckim zbrodniarzom otrzymała patronat honorowy tak ważnych instytucji, jak Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu czy Fundacja Judaica. To nie powinno się zdarzać.