Roman Graczyk – „Cena przetrwania? SB wobec Tygodnika Powszechnego” – recenzja i ocena
Książka składa się z dziewięciu rozdziałów. Pierwsze dwa zarysowują szerszą perspektywę, przedstawiając funkcjonowanie środowiska „TP” w ramach systemu komunistycznego. W rozdziale pierwszym autor opisuje, jak wyglądała rola tego czasopisma i na jakie musiało iść kompromisy, by istnieć w ówczesnej sytuacji. Lata 1956–1976 jawią się jako czas współuczestnictwa w systemie i poparcia dla rządów Władysława Gomułki i Edwarda Gierka. Szeroko pojęte środowisko „TP” miało wówczas swoich przedstawicieli w Radach Narodowych, Sejmie PRL i Radzie Państwa. Autor uznaje ten okres za lata afirmacji systemu i to określenie wydaje się najbardziej adekwatnie opisywać ówczesne relacje środowiska skupionego wokół czasopisma z systemem władzy.
Sytuacja zmieniła się w roku 1976, kiedy doszło do dwóch ważnych wydarzeń. Najpierw w lutym miało miejsce głosowanie nad poprawkami do konstytucji (dodającymi zapisy o przewodniej roli PZPR i nierozerwalnym sojuszu ze Związkiem Radzieckim), w czasie którego jako jedyny wstrzymał się od głosu związany z „TP” Stanisław Stomma. Ten gest a następnie krwawe stłumienie strajków robotniczych spowodowały zmianę linii politycznej „TP”. Pojawiły się w nim głosy ostrożnie krytyczne wobec ekipy Gierka. W tym też roku powstał Komitet Obrony Robotników o charakterze wprost antysystemowym i na jego tle odmieniony „TP” mógł być łatwiej tolerowany przez władze.
Zupełnie nową perspektywę działania stworzył wybór kardynała Karola Wojtyły na papieża w 1978 roku i wydarzenia Sierpnia ’80. Zmiany, jakie zaszły w ich następstwie spowodowały, że prasie wolno było zdecydowanie więcej, ale ten stan rzeczy dość szybko się zakończył wraz z wprowadzeniem stanu wojennego. Wydawanie „TP” zostało zawieszone, podobnie jak innych gazet i czasopism. Autor kończy tę część książki opisem udziału środowiska w przemianach ustrojowych roku 1989, w tym w obradach okrągłego stołu.
W rozdziale drugim Graczyk omówił działania SB podejmowane wobec czołowych postaci skupionych wokół „TP”. Znajdowały się one pod obserwacją bezpieki od początku istnienia pisma, a autor dokładnie opisuje, jak intensywnie było rozpracowywane to środowisko i jakie plany miała wobec niego SB.
W trzecim rozdziale, zatytułowanym „Nieudane werbunki, czyli czapki z głów”, Graczyk opisuje przypadki osób, które oparły się presji bezpieki. Szczególnie warto w tym miejscu przywołać postawę Antoniego Ochęduszki, któremu udało się zerwać współpracę z SB. Innym godnym wspomnienia jest przykład Edwarda Leśniaka, który przekazywał mało istotne informacje i ciągle podkreślał swoją lojalność wobec „TP”. Domagał się także formalnych wezwań od SB, co stawiało pod znakiem zapytania kwestię tajności kontaktów z bezpieką (niezbędną przy współpracy). Jego brak realnej współpracy został dostrzeżony i wyrejestrowano go z bazy TW.
Tajni współpracownicy
Następna część książki traktuje o osobach, które nie potrafiły się przeciwstawić żądaniom SB i podjęły z nią współpracę. Ciekawym przykładem jest Tadeusz Nowak, dyrektor administracyjny „TP” zarejestrowany jako TW „Olaf”. Jego kontakty z SB trwały aż 30 lat: od 1952 do 1982 roku. Wyraził on zgodę na współpracę, obawiając się eksmisji z zajmowanego mieszkania. Sprytnie rozgrywany przez pułkownika SB, przekazywał ważne informacje, szkodząc w poważny sposób osobom ze swojego otoczenia.
Kolejne cztery rozdziały dotyczą tzw. „przypadków oddzielnych”: Haliny Bortnowskiej i osób ze ścisłego kierownictwa „TP”, to jest Stefana Wilkanowicza, Marka Skwarnickiego i Mieczysława Pszona. Autor nie ma wątpliwości, że kontakty całej czwórki z SB były współpracą. Zostały omówione oddzielnie, ponieważ Graczyk chciał podkreślić, że różniły się od siebie w sposób dość istotny.
Jeśli chodzi o Bortnowską, to jej przykład jest szczególnie ciekawy. Była ona bowiem zarejestrowana jako Kontakt Operacyjny w latach 1972–1981, a następnie – w ramach Sprawy Operacyjnego Rozpracowania kryptonim „Mrówka” – inwigilowana. Nie ma możliwości, by dokładnie opisać, jak wyglądała współpraca, ponieważ teczka personalna została zniszczona. Autor podaje, że Bortnowska odbyła co najmniej 16 spotkań z esbekami, nie da się jednak określić, na jakie tematy rozmawiano. W roku 1982 zaczął się okres jej inwigilacji ze względu na działalność w „Solidarności”.
Stefan Wilkanowicz, jak sam przyznaje, spotykał się z oficerami policji politycznej w latach 1960–1989 i miał z nimi prowadzić „rozmowy polityczne”. W latach 1974–1989 znajdował się w ewidencji TW. Autor dochodzi do wniosku, że nie widniałby w niej tak długo, gdyby nie podjął realnej współpracy – najdalej po dwóch latach zostałby wyrejestrowany. Ponadto Wilkanowicz znany był w środowisku jako osoba ostrożna wobec inicjatyw o charakterze opozycyjnym. Jak pisze Graczyk, trudno ustalić, na ile wynikało to z jego poglądów politycznych, a na ile z rozmów z esbekami.
Marek Skwarnicki był z kolei zarejestrowany jako TW „Seneka” od roku 1976 do listopada roku 1989. Jak podaje Graczyk, zachowała się część informacji uzyskanych od tego współpracownika i był on wysoko oceniany przez SB. Autor wnioskuje także (z zachowanych dokumentów), że nie wszystkie spotkania Skwarnickiego miały charakter współpracy – część była rozmowami politycznymi.
Ostatni z „przypadków oddzielnych” dotyczy Mieczysława Pszona. SB interesowała się nim, jak pisze autor, „od zawsze” – już od roku 1947, a w 1953 złożono na niego pierwszy donos). Graczyk opisuje inwigilację Pszona, a następnie omawia jego relacje z SB. W roku 1972 został on zarejestrowany jako TW „Szary”, a następnie jako „Geza”. Liczba zachowanych dokumentów, które zbadał autor, jest większa niż w przypadku Skwarnickiego, niemniej jednak nie ma możliwości, by dokładnie odtworzyć przebieg współpracy. Interesujące są dokumenty mówiące o współpracy Pszona „na odcinku niemieckim”, ponieważ da się z nich wyciągnąć częściowe wnioski co do charakteru jego kontaktów z SB.
W ostatnim rozdziale, zatytułowanym „Konkluzje”, autor przedstawia wnioski ogólne ze swoich ustaleń. Pisze, że SB udało się uzyskać wpływ na drugorzędne decyzje podejmowane przez redakcję „TP”, zaś nie da się ustalić, czy udawało jej się ingerować w te najważniejsze, ponieważ nie zachowały się teczki personalne wspomnianych wyżej osób. Niemniej autor stawia przekonywującą tezę, że nie można było przez wiele lat rozmawiać z esbekami w tajemnicy, jednocześnie z nimi nie współpracując. Przedstawia tu dwa konkretne przykłady wpływu, jaki wywarła SB na osoby skupione wokół „TP”. Pierwszy z nich to rezygnacja Bohdana Cywińskiego z funkcji redaktora naczelnego „Znaku” (związanego ze środowiskiem „TP”). Drugi to analiza szans kardynała Wojtyły podczas konklawe po śmierci Jana Pawła I uzyskana od Skwarnickiego i Wilkanowicza.
Kontrowersje
Książka wzbudzała wielkie emocje już przed swoim ukazaniem. Nie ma w tym nic dziwnego, ponieważ neguje ona wiele standardowych opinii. Można w tym miejscu wymienić choćby przekonanie, że nikt z czołówki „TP” nie współpracował z SB, czy że „Tygodnik” był przez cały okres PRL-u pismem opozycyjnym wobec władz.
Pojawiło się wobec tego wiele różnych ocen dzieła Graczyka. Należy odnieść się przede wszystkim do krytyki jego książki ze strony środowiska, o którym pisał. Na łamach „TP” ukazał się artykuł księdza Adama Bonieckiego i długi wywiad z profesorami Andrzejem Friszkem i Andrzejem Paczkowskim, w którym omawiają oni „cenę przetrwania”. Były redaktor naczelny „TP” polemizuje z autorem książki przede wszystkim w kwestii stosunku czasopisma do władz PRL-u i przypomina szereg faktów, które mają świadczyć o tym, że miało ono charakter bardziej opozycyjny niż to przedstawia Graczyk.
Profesorowie Friszke i Paczkowski wysunęli zarzuty dwojakiego rodzaju: mówili, że wnioski wyciągane przez Graczyka idą – ich zdaniem – za daleko i wytykali pewne braki w wykorzystanych źródłach. Krytycznie do książki odniósł się także Marcin Król, niemniej poziom jego wypowiedzi nie był zbyt wysoki, gdyż ograniczała się ona do stwierdzeń mówiących, że książka jest „podła” czy też „obrzydliwa”. W sprawie publikacji Graczyka głos zabrał także Marcin Wolski, który docenił autora między innymi za solidne udokumentowanie swojej pracy. Także w „Rzeczpospolitej” pojawiły się oceny omawianej książki, których dokonali m.in. S. Wilkanowicz, Henryk Woźniakowski i Rafał Ziemkiewicz.
Podsumowując, można stwierdzić, że książka Romana Graczyka zdecydowanie warta jest polecenia. W sposób bardzo dokładny przedstawia kontakty osób ze środowiska „TP” ze Służbą Bezpieczeństwa. Nie było wcześniej publikacji, która by to czyniła w tak całościowy sposób. Autor wystrzega się uproszczonej argumentacji, a mimo że nie jest z zawodu historykiem, nieobca jest mu krytyka źródeł. Unika on pochopnych wniosków i zwraca uwagę na braki w dokumentacji, na której się opiera, informując w uczciwy sposób, na jakiej podstawie oparł się opisując dany przypadek.
Obraz zarysowany przez Graczyka musi niepokoić. Myślę, że po lekturze jego dzieła każdy będzie mógł odpowiedzieć sobie na pytanie, czy tytułowa cena przetrwania nie była za wysoka…
Redakcja: Roman Sidorski
Korekta: Justyna Piątek