Roman Dzwonkowski – „Spotkania na Wschodzie” – recenzja i ocena
Roman Dzwonkowski – „Spotkania na Wschodzie” – recenzja i ocena
„Spotkania na Wschodzie” nie są pierwszą książką autora poświęconą tematyce kresowej. Na jego koncie znajdują się już takie dzieła, jak chociażby „Leksykon duchowieństwa polskiego represjonowanego w ZSRS 1939–1988” czy „Kościół katolicki w ZSRS 1917–1939. Zarys historii”. Książki te, choć bez wątpienia monumentalne, nie zdradzają jednak potężnego dorobku autora – a na niego składa się blisko pięćdziesiąt lat nieprzerwanej działalności badawczej i popularyzatorskiej, co czyni go w zasadzie prekursorem badań nad tematyką Kresów. Wykładowca akademicki, działacz społeczny, kapłan, od lat siedemdziesiątych XX wieku – kiedy to po raz pierwszy przekroczył sowiecką granicę – praktycznie do końca życia odwiedzał dawne ziemie Rzeczpospolitej oraz walczył o zachowanie ich polskiego charakteru. Jaki obraz Kresów wyłania się z jego najnowszej publikacji?
„Spotkania na Wschodzie” to opowieść o wielokulturowej ojczyźnie, która mimo powojennej zmiany granic, lat wynaradawiania i rugowania polskości z życia publicznego, przetrwała w sercach Polaków zamieszkujących ziemie dzisiejszej Ukrainy, Białorusi, Litwy, Rosji, ale i Gruzji, Armenii czy Kazachstanu. Opowieść to niezwykła, bo snuta przez świadka osobiście spotykającego się z mieszkańcami tych terenów i doświadczającego ich codziennych trudów i zmagań o zachowanie polskości. Nie zawsze udanych – często rozpaczliwych i z góry skazany na niepowodzenie – bo też trudno, by było inaczej. Tym, co we wspomnieniach autora uderza najmocniej, jest zetknięcie się na tych ziemiach dwóch skrajnych, lecz tragicznie współistniejących obok siebie aspektów.
Z jednej strony jest to bohaterstwo „małych”, zapomnianych w historii ludzi – kapłanów, działaczy społecznych i wiernych, dających świadectwo przywiązania do polskości w czasach, gdy przyznawanie się do niej groziło utratą wszystkiego, nierzadko łącznie z życiem. Z drugiej strony owa heroiczna walka zderza się na kartkach książki ks. Dzwonkowkiego z siłą wszechobecnego totalitaryzmu, uosabianego przez państwo-demona dążącego do anihilacji wartości i usuwania wszelkich śladów polskości tych ziem. W swojej książce autor przestawia obraz bezwzględnej walki z polską kulturą, tak bogatą na ziemiach dawnej Rzeczpospolitej, przejawiającej się likwidowaniem czy niszczeniem polskich pomników, usuwaniem języka polskiego z liturgii czy propagandą – szczególnie niebezpieczną, bo skierowaną do ludzi młodych. Temu ostatniemu służył zwykle odpowiednio skonstruowany system edukacji, ukazujący zdecydowanie negatywny stereotyp Polaka – tchórza, zdrajcy oraz obszarnika uciskającego niższe klasy. Część młodych, bardziej uświadomionych przez rodziny, pozostawała odporna na natarczywą propagandę. Część jednak jej ulegała, wpisując się w obraz nowego społeczeństwa i zatracając swoje powiązania z Polską. Byli jednak i tacy, którzy nie potrafili w żaden sposób odnaleźć się w zastanej rzeczywistości.
W swojej książce ks. Roman Dzwonkowski porusza niezwykle trudny temat problemów z tożsamością i samookreśleniem narodowym mieszkańców dzisiejszej Białorusi, Litwy czy Ukrainy. W dawnej, wielokulturowej Rzeczpospolitej Obojga Narodów, tożsamość narodowa miała niejako piętrowy charakter – Mickiewicz zaczął największy polski poemat słowami „Litwo, ojczyzno moja”, by za chwilę połączyć ją z Polską, odwołując się do Matki Boskiej z prośbą obronę Częstochowy i Ostrej Bramy.
W czasie swoich podróży na Wschód autor recenzowanej pracy zauważył, że dla wielu rodaków, szczególnie tych wywodzących się z mieszanych rodzin, kwestia ta okazała się ciężarem. Poczucie przynależności do kilku narodów zamiast je do siebie zbliżać, zaczęło coraz bardziej dzielić i wywoływać konflikty. To, w obliczu polityki miejscowych władz, próbujących za wszelką cenę wymazać ślady polskości z podlegających sobie ziem, spowodowało, że wielu ich mieszkańców stanęło w obliczu tragicznych prób poszukiwania własnej tożsamości.
Z dużą pomocą przyszedł w tym, zdaniem Dzwonkowskiego, Kościół katolicki. Oczywiście nie bez znaczenia jest fakt, że autor jest osobą duchowną, co naturalnie podważa obiektywność jego oceny. Nie jest to jednak wyłącznie myślenie życzeniowe kapłana. W wielu książkach poruszających tematykę kresową można spotkać się ze świadectwem wyjątkowej religijności i bogactwa duchowego osób zamieszkujących ziemie dawnej Polski. W przeważającej części, przynajmniej na jej dawnych wschodnich rubieżach, polska tożsamość narodowa pokrywała się niemal całkowicie z przynależnością do Kościoła katolickiego. Owa przynależność doświadczana była przy tym długo wyłącznie wewnętrznie – na obszarach Związku Sowieckiego obecność tej instytucji, zwalczanej programowo przez władze komunistyczne, była w dużej mierze szczątkowa i symboliczna. Udział w nabożeństwach czy przyjmowanie sakramentów okazywały się często przywilejem, a jedyną nicią łączącą ocalałych z masowych mordów czy represji rodaków z polskością były modlitwy odmawiane w języku polskim. Stąd też liczne interwencje autora, dostrzegającego tę korelację, przeciwko usuwaniu polskiego z liturgii. W większości niestety bezskuteczne.
We wspomnieniach Dzwonkowskiego odzwierciedla się zarówno pasja badacza i socjologa, wnikliwie obserwującego mechanizmy działania społeczności mieszkających na Kresach, jak i duszpasterza zatroskanego o los ludzi spotkanych na jego drodze. Stąd też na marginesie refleksji zgłębiających socjologiczne i religijne aspekty tożsamości mieszkańców krajów powstałych po rozpadzie Związku Sowieckiego, pojawiają się również liczne notatki o charakterze wspomnieniowym, niepodlegające rygorowi naukowych wywodów. To, w połączeniu z formą książki, pomyślanej jako wywiad-rzeka z autorem, sprawia, że czyta się ją jak wciągającą opowieść człowieka zderzającego się z diametralnie innym, a jednocześnie tak bardzo polskim doświadczeniem mieszkańców tychże ziem.
Wertując strony publikacji nie sposób nie odczuć ogromnej pasji i zaangażowania emocjonalnego autora – momentami może zbyt przesadnego i zbędnego. Literatura wspomnieniowa rządzi się oczywiście swoimi prawami. Nawiązania – swoją drogą mocno krytyczne – do obecnej sytuacji politycznej czy posługiwanie się kategoriami „niby-Polaków” w ustach badacza od lat walczącego o pielęgnowanie polskości wydają się jednak nieco nie na miejscu i z pewnością nie wnoszą nic do pasjonującej opowieści o bogatych, lecz jakże zróżnicowanych przecież także Kresach. Takich wstawek pojawia się jednak na szczęście niewiele i nie wpływają one na ogólny odbiór książki, której nie sposób ocenić inaczej, jak pozytywnie. „Wspomnienia na Wschodzie” to nie tylko poruszający zapis zmagań o ocalenie polskości dawnych ziem naszego kraju, ale i przejmujące świadectwo człowieka zderzającego się z żywym wciąż duchem przedwojennej, wielokulturowej Rzeczpospolitej. I odnajdującego w nim swoją tożsamość.