Rodric Braithwaite – „Armagedon i Paranoja. Zimna wojna – nuklearna konfrontacja” – recenzja i ocena
Rodric Braithwaite – „Armagedon i Paranoja. Zimna wojna – nuklearna konfrontacja” – recenzja i ocena
Rodric Braithwaite to były żołnierz i dyplomata. Absolwent elitarnych szkół brytyjskich, który służył w wywiadzie wojskowym podczas pierwszego etapu zimnej wojny. Jeszcze przed 1956 rokiem trafił do korpusu dyplomatycznego, w którym pełnił rozmaite funkcje, m. in. na terenie rządzonej przez komunistów Polski. Ukoronowaniem jego kariery dyplomatycznej było objęcie funkcji ambasadora w Związku Sowieckim, którą to funkcję pełnił również w Federacji Rosyjskiej.
Książkę rozpoczyna obowiązkowy wstęp o powstaniu broni atomowej i jej pierwszym zastosowaniu. Autor podkreśla, że atom i jego rozszczepienie – z dziecka wielonarodowościowej współpracy najtęższych umysłów świata – szybko stał się najbardziej zazdrośnie strzeżoną tajemnicą państwową. Ten wstęp jest jednocześnie typowy dla całej pracy, ponieważ autor dużo uwagi poświęca długotrwałym procesom i zmianom, historii w długim trwaniu, zaś wydarzania traktuje jako punktu zwrotne lub zaledwie skutki tego, co od dawna można było dostrzec.
Jednym z elementów książki zwracających uwagę czytelnika, jest regularnie podkreślanie, że atomowy wyścig supermocarstw przypominał bardziej poruszanie się po omacku, niż przemyślaną walkę. Plany i kontrplany, opierane na niepełnych lub nieaktualnych danych wywiadowczych, musiały odbiegać od rzeczywistych możliwości i zagrożeń. Próby skutecznego przewidywania ruchów przeciwnika są niemal niemożliwe, kiedy przeszacowujesz jego zdolność do przenoszenia broni atomowej nie 10-20 razy, a niemal stukrotnie. Podobnie niewykonalne mogą okazać się próby rozbrojenia atomowego, kiedy większym problemem okazuje się opór we własnych kręgach militarno-wojskowych, niż przedstawiciele innego państwa zasiadający po drugiej stronie negocjacyjnego stołu.
Tym, co wyróżnia książkę od podobnych pozycji jest poświęcenie znaczącej uwagi planom i roli Wielkiej Brytanii. Perspektywa ewentualnego konfliktu nuklearnego, jaką prezentowali Brytyjczycy, siłą rzeczy musiała się różnić od punktu widzenia innych supermocarstw. Ograniczone zasoby i położenie pomiędzy dwoma głównymi graczami wymuszało interesujące rozwiązania. Broń atomowa i groźba jej użycia traktowane są w książce zarówno jako przedłużenie klasycznej dyplomacji, jak i świat sam w sobie, kierujący się zupełnie odrębną logiką.
Autor nie przeoczył faktu, jak duży wpływ powstanie broni atomowej wywarło na kulturę. W tym kontekście wydaje się, że zaskakująco niewiele uwagi poświęca autor zagrożeniu wojny nuklearnej widzianej z punktu widzenia obywateli. Oczywistym jest, że książka napisana przez dyplomatę będzie częściej prowadzić nas do gabinetów przywódców państw i (rzekomo) odpornych na atak nuklearny schronów dowodzenia. Zaskakujące jest jednak zupełne ignorowanie wpływu protestów i ruchów na nuklearną paranoję i przebieg konfrontacji. Rola obywateli zostaje ograniczona do ich rosnącego i opadającego w rytm kolejnych kryzysów przerażenia oraz prób ich przygotowania do przeżycia ewentualnego ataku.
Interesującym pomysłem jest otwarte zakończenie książki. Autor nie ma zamiaru nas uspokajać, że zagrożenie minęło lub że aktualnie obowiązujące procedury gwarantują wyższy poziom bezpieczeństwa, niż te z lat 70. Miecz Damoklesa nadal wisi, ale jednak na nieco mocniejszej nici – tymi słowami kończy się książka. Autor życzy nam wszystkim, aby wisiał jak najdłużej.
Recenzowana praca sprawia wrażenie dobrze przemyślanej, nie nuży i napisana została przystępnym językiem. Jednocześnie, w polskim wydaniu, zyskała staranne opracowanie, zaopatrzono ją w zdjęcia i rozbudowane przypisy. Jest to ostatni argument, by sięgnąć po tę książkę.