Robert J. Kudelski – „Ostatni transport złota III Rzeszy” – recenzja i ocena
Robert J. Kudelski – „Ostatni transport złota III Rzeszy” – recenzja i ocena
Autor licznych publikacji dotyczących losów dóbr materialnych u schyłku i po zakończeniu II Wojny Światowej tym razem skupił się na pracach Wydziału Finansowego SHAEF (Supreme Headquarters Allied Expeditionary Force – Kwatery Głównej Alianckich Sił Ekspedycyjnych w Europie) i intensywnych poszukiwaniach rezerw złota i walut berlińskiej centrali Reichsbanku. Jest to temat bez wątpienia ciekawy, pobudzający wyobraźnię – zwłaszcza gdy czytelnik konfrontowany jest z niewyobrażalnymi wręcz opowieściami dotyczącymi wagi owego złota i wartości odnalezionych walut. Nie ukrywam, że sam czytając książkę miałem równocześnie otwarty kalkulator kursów historycznych, a w dłoni zwykły kalkulator by choć w niewielkim stopniu móc sobie wyobrazić ogrom bogactwa jaki Niemcy starali się ukryć przed światem.
Sama książka, nieco ponad 300-stronnicowa, zachęca do sięgnięcia po nią marką „Bogusław Wołoszański poleca” – co zwiastuje, zwłaszcza dla pasjonatów historii, niewątpliwie ciekawą lekturę, pełną tajemnic, zwrotów akcji, wręcz sensacyjną. Tak też jest w tym przypadku – szczegółowy opis ścieżek jakimi przerzucano niemieckie złoto z centrali Reichsbanku w wiele miejsc w Turyngii (w tym do słynnej kopalni w Merkers), Bawarii i Szwajcarii (wszystko podparte żmudnymi poszukiwaniami w archiwach, co na pewno doceni każdy zawodowy historyk), dogłębna analiza dokumentów amerykańskich, sprawia iż czytelnik otrzymuje szczegółowe opracowanie, pozwalające na rozłożenie na czynniki pierwsze całej historii rzekomo zaginionego złota III Rzeszy.
Kudelski ukazuje nam kulisy działań pracowników Reichsbanku, którzy próbowali ukryć zrabowane w całej Europie złoto i waluty, a następnie ukryć w kopalniach. Dowiadujemy się, gdzie bogactwa te były deponowane, w jaki sposób notable NSDAP bogacili się na kradzieży mienia w podbitych krajach, jak ważką rolę pod koniec wojny w funkcjonowaniu państwa niemieckiego pełniło SS, które w zasadzie wraz z Reichssicherheitsamt (RSHA – Urzędem ds. bezpieczeństwa Rzeszy) kierowało relatywnie uporządkowanym przejściem struktur państwa niemieckiego do podziemia. Wreszcie poznajemy przebieg śledztwa, jakie prowadzili oficerowie SHAEF wobec pracowników Reichsbanku, byłych funkcjonariuszy Schutzstaffeln oraz żołnierzy Wehrmachtu.
Autor w najmniejszych detalach odtwarza miejsca, życiorysy osób zaangażowanych i motywy jakimi się kierowali. Począwszy od fanatycznej wiary w przedłużenie żywota III Rzeszy oraz nadziei na uzyskanie funduszy na ratunek dla zbrodniarzy wojennych, przez pospolitą chciwość części szeregowych funkcjonariuszy Reichsbanku i żołnierzy amerykańskich, którzy kradli fundusze z – jak im się wydawało – nieprzebranej rzeki bogactwa, która miała zniknąć z powierzchni ziemi, aż do poczucia konieczności ukarania winnych i motywacji śledczych SHAEF. A to wszystko nie jest ograniczone do ostatnich tygodni wojny, czy lat tuż po wojnie – losami złota Rzeszy interesowali się jeszcze w latach siedemdziesiątych pracownicy Bundesbanku, a więc banku centralnego RFN. Liczby, z którymi konfrontuje czytelnika autor potrafią przyprawić o ból głowy, wykraczają nierzadko poza granicę ludzkiej percepcji, lecz to jedynie dowód na to, jak niewyobrażalne i nieprzebrane bogactwa zrabował niemiecki aparat państwowy.
„Ostatni transport złota III Rzeszy” bez wątpienia jest książką skierowaną do szerokiego grona czytelników – jak powszechnie wiadomo w Polsce popyt na nadal gorący społecznie temat, jakim jest powojenny zamęt w Europie, jest niemalże nieprzebrany. Na pewno warto, by sięgnęli po nią fani pióra Roberta Kudelskiego, oraz wszyscy, którzy odnajdują w sobie smykałkę prawdziwego poszukiwacza. Od strony czysto technicznej zaletą opracowania jest bez wątpienia obszerny indeks miejsc, osób, wykaz dokumentów archiwalnych, którymi posiłkował się autor – na korzyść przemawia też bogactwo różnego grafik w książce – fotografii postaci, miejsc o których mowa, oryginalnych dokumentów – dzięki temu czytelnik władający niemieckim lub angielskim, może wydobyć z „Ostatniego transportu” jeszcze więcej informacji.
Książka nie jest pozbawiona wad – przede wszystkim czytelnicy znający dobrze geografię Niemiec, czy też władający językiem niemieckim, wyłapać mogą kilka błędów językowych dotyczących tłumaczeń dokumentów, nazw miejscowości (dla przykładu Halberstadt w Saksonii-Anhalt zmieniono na Halberstad, czy też z miejscowości Michendorf w powiecie Poczdam-Marchia Środkowa (Landkreis Potsdam-Mittelmark), zmieniono w przedmieścia Berlina). Poza jednak kilkoma błędami natury czysto edytorskiej, „Ostatni transport złota III Rzeszy” jest bez wątpienia książką wciągającą, którą można połknąć w jeden wieczór i nadal mieć ochotę na pogłębianie swojej wiedzy i szukania na własną rękę odpowiedzi na wciąż otwarte pytania o złoto III Rzeszy.