Robert Fabbri – „Wespazjan. Rzymskie Furie” – recenzja i ocena
Robert Fabbri – „Wespazjan. Rzymskie Furie” – recenzja i ocena
Fabbri chyba nie ma litości dla swojego bohatera. Korzystając z dorobku Swetoniusza i Tacyta oraz pracy wielu pokoleń historyków tworzy pełną przemocy, obłudy i niebezpieczeństw scenę, po której każe kroczyć swojej postaci. Innymi słowy Wespazjan nie ma prawa się nudzić.
Imperium rzymskim rządzi Neron, aczkolwiek „rządzi” to zbyt mocne słowo. Pół biedy, jeśli kierowałyby nim tylko kaprysy, albo skupiałby się tylko na zaspokajaniu swoich przyjemności. Problem polega na tym, że Neron Fabbriego skupia się jedynie na testowaniu granic swoich cesarskich prerogatyw. Urządza recitale dla senatorów, oburzając tym tradycjonalistów. Wyznacza ludzi na stanowiska w dalekich prowincjach aby tylko „przywłaszczyć” sobie ich żony. W przebraniach szaleje po Rzymie, dla zwykłej rozrywki…
Czy ktoś go jest w stanie powstrzymać? Nikt nie próbuje… na pewno nie magister elegantorum Seneka, który skupia się na pomnażaniu swojego majątku. Za ogromne łapówki załatwia stanowiska zainteresowanym karierami w służbie cesarstwa. Co prawda robi to ze strachu przed Neronem – zakłada, że póki cesarz będzie miał pieniądze na swoje kaprysy, będzie choć czasem słuchał go, a przede wszystkim nie zrobi mu krzywdy. Taka polisa ubezpieczeniowa…
Problem w tym, że Neron nigdy nie ma dość. Ktokolwiek może go powstrzymać – matka, wyzwoleniec, dawny przyjaciel czy nauczyciel – ginie czasem od zwykłego nakazanego samobójstwa, czy w bardziej wymyślny sposób jak Agrypina, która wydała tego potwora na świat. Nawet Wespazjan musi oddać „cesarzowi co cesarskie” żeby kupić sobie wątpliwe bezpieczeństwo. Fiscus princepsa jest nienasycony…
Z tego tez powodu dochodzi do cięcia kosztów funkcjonowania państwa. Takim „kosztem” jest świeżo podbita Brytania. Potrzebujący pieniędzy Seneka postanawia wycofać swoje aktywa z wyspy, która ma być opuszczona. Wywołuje to lawinową reakcję wszystkich, którzy zainwestowali pieniądze w nową prowincję. Rzymianie postanawiają przed odwrotem wycisnąć z wyspy co się da. Kosztem tubylców…
Kiedy Wespazjan z bratem Sabinusem udają się za kanał aby dopilnować interesów Seneki (tzw. propozycja nie do odrzucenia…) są świadkami brutalnej i głupiej działalności rzymskiej administracji. Koronnym tego dowodem jest los królowej Icenów Boudiki. Próba zaoszczędzenia na testamencie jej zmarłego męża oraz poniżające i okrutne potraktowanie królowej i jej córek doprowadziło do wybuchu powstania i orgii okrucieństw.
Świadkiem tego jest Wespazjan, który musi przetrwać w rozpadającej się prowincji. Oczywiście wszystko kończy się dobrze, dzięki tradycyjnej rzymskiej pomysłowości oraz zdolności regeneracji po klęskach. Dodatkowo Wespazjan z dumą może obserwować pierwsze kroki w wojsku swego syna Tytusa. Oczywiście wszystko się dobrze kończy…
Fabbri tradycyjne opisuje losy swego bohatera niezwykle plastycznie. Starcia z Brytonami można uznać za ciekawą interpretację ogólnie znanych faktów. Szczególnie na uwagę zasługuje portret bohaterów drugoplanowych, zwłaszcza rzymskich urzędników co doprowadzili do tragedii. Pozytywne postacie są nieco zbyt rzymsko „pomnikowe” aczkolwiek drzemiący w Swetoniuszu Paulinusie zawodowy żołnierz budzi uznanie.
Uważam, że postać Nerona jest jednak zbyt przejaskrawiona. Fabbri opiera się na dziełach Swetoniusza i Tacyta, ale należy pamiętać, że i rzymscy historycy byli mocno stronniczy. Utrzymujący się od wieków podział na dobrych cesarzy i złych cesarzy jest mocno schematyczny, w dodatku oparty na niewłaściwych przesłankach w moim poczuciu. Pamiętajmy, że w czasach panowania Nerona, Kaliguli czy Tyberiusza Imperium miało się całkiem dobrze, Rzym „rósł w siłę a ludziom żyło się dostatniej”. Wszelkie okrucieństwa dotykały wąskiej – w skali państwa – elity kraju, która sama nie była pozbawiona wad.
Trzeba zwrócić uwagę, że zła opinia bierze się bardziej z tego jak się dany władca zachowywał prywatnie, albo jaki był jego stosunek do elit a nie z błędów w rządzeniu. Jednak potęga pióra jest nieubłagana, a Fabbri ją tylko wzmacnia. Co nie zmienia faktu, że „Furie Rzymu” to kolejna świetna pozycja, ugruntowująca potencjał serii powieści o Wespazjanie.