Requiem dla Rzeczpospolitej

opublikowano: 2020-10-12, 09:50
wolna licencja
Rzeczypospolita Obojga Narodów nie umarła od razu po rozbiorach. Mieszkańcy tych ziem ponad sto lat walczyli o swoją tożsamość - podkreślają autorki książki „Kresy. Ars moriendi” - Agnieszka Rybak i Anna Smółka. Pisząc reporterską opowieść o Kresach, odkrywają zapomniane postaci i tropią zagadkowe śmierci, docierając przy tym do nieznanych dokumentów.
reklama
Józef Piłsudski, Tadeusz Rozwadowski, Kazimierz Sosnkowski 1923 (fot. Centralne Archiwum Wojskowe, domena publiczna)

Magdalena Mikrut-Majeranek: Zbierając materiały do książki musiały panie wykonać pracę iście detektywistyczną. Starając się rozwikłać zagadkę pochówku generała Tadeusza Jordana Rozwadowskiego wybrały się panie do Lwowa i znalazły pewien grób...

Agnieszka Rybak: Tak, chociaż nie generała Tadeusza Jordana Rozwadowskiego. A rozpoczynałyśmy od poszukiwań jego grobu.

M.M.: Dlaczego trzeba było szukać? I to na Cmentarzu Łyczakowskim? Przecież wiadomo, że jest pochowany na Cmentarzu Orląt we Lwowie.

A. Rybak: Na tę historię natrafiłyśmy przypadkowo czytając ogłoszenie w gazecie – rodzina generała szukała informacji o miejscu jego pochówku. Podobnie jak wielu turystów z Polski, nie miałyśmy wcześniej pojęcia, że niektóre groby na Cmentarzu Orląt są puste. Kiedy w latach 70. XX w. władze sowieckie przystąpiły do niszczenia cmentarza, polscy lwowianie, próbując ocalić szczątki bohaterów, przenieśli potajemnie niektóre ważne historycznie postaci do kwater na Cmentarzu Łyczakowskim. Problem w tym, że przenoszący poumierali nie zostawiając informacji, gdzie kogo „dochowali”. Po latach Fundacji Ormiańskiej udało się dotrzeć do szczątków abp. Józefa Teodorowicza i ks. Gerarda Szmyda. My rozszyfrowałyśmy kolejny kawałek tej łamigłówki. Wiemy, gdzie leży generał Wacław Iwaszkiewicz – Rudoszański. Cmentarz Łyczakowski kryje w sobie jeszcze wiele zagadek. Mamy nadzieję, że nasze dochodzenie zachęci także innych i być może uda się w końcu odkryć miejsce spoczynku wszystkich przeniesionych potajemnie bohaterów.

M.M.: No dobrze, ale zacznijmy od początku – skąd w tytule książki „Ars Moriendi”?

Anna Smółka: To książka o umieraniu. Czyli o tym, jak skończyła się dawna Rzeczypospolita Obojga Narodów i co stało się jej spadkobiercami. Bo jej dziećmi są wszyscy: Litwini, Białorusini i Ukraińcy, Tatarzy, Karaimi i Żydzi, choć w przypadku tych ostatnich poczucie bycia tutaj tylko przejazdem ten stosunek nieco komplikuje. Rzeczypospolita nie umarła od razu po rozbiorach. Mieszkańcy tych ziem ponad sto lat walczyli o swoją tożsamość. To była wojna światów – dwóch zupełnie odmiennych tradycji politycznych, społecznych i gospodarczych.

reklama
Cmentarz Orląt Lwowskich, kaplica i katakumby (autor: Lestat (Jan Mehlich) , opublikowano na licencji Creative Commons Attribution 3.0 Unported).

Rzeczypospolita w dawnym kształcie tę wojnę przegrała. Wielonarodowa wspólnota umarła również dlatego, że w świadomości jej obywateli zmieniło się postrzeganie narodu. Nie traktowano go już jako wspólnoty obywateli decydujących o losach kraju, ale jako wspólnotę etniczną. Do dworków i pałaców wkroczyło pytanie – a ty Polak czy Litwin, Białorusin czy Rusin? I każdy dawał inną odpowiedź. Tak było w przypadku rodziny Narutowiczów, gdy dwóch rodzonych braci dokonało odmiennych wyborów. Jeden został prezydentem Polski, a drugi wspierał tworzenie państwa litewskiego.

Do śmieci Rzeczpospolitej przyczyniły się także procesy gospodarcze niszczące majątki ziemskie. Koniec dworu to koniec tradycji kluczowych dla ukształtowania się polskiej kultury, historii, obyczajowości. Ostateczny cios zadał komunizm z jego krwawą sowietyzacją ludności. Nasza książka to requiem dla tego, co odeszło i tych, którzy odeszli. Taka spóźniona – przez lata cenzury – żałoba.

M.M.: Kresy. Ars moriendi to osiem historii o ludziach. Dlaczego akurat oni stali się bohaterami tej książki?

A. Rybak : Szukałyśmy jednostkowych historii, które jak w soczewce skupiają wielką historię. Wybierałyśmy zjawiska kluczowe, a dziś zapomniane. Dlatego nie piszemy o sprawach już bardziej zbadanych, np. zbrodni katyńskiej. Wybrane opowieści testowałyśmy na znajomych. Nikt nie wiedział, że rodzony brat Gabriela Narutowicza, pierwszego polskiego prezydenta, był litewskim działaczem niepodległościowym. Dlaczego popełnił samobójstwo? Ta rodzina to symbol rozejścia się losów Polski i Litwy. Skutki Operacji Polskiej NKWD pokazujemy z kolei poprzez losy rodziny Orłowskich z Berdyczowa, którzy po traktacie ryskim znaleźli się w ZSRR. Większość z nich nie zdecydowała się wyjechać do Polski. Wielu nie dożyło kolejnej wojny światowej, a z tych, którzy przeżyli prawie nikt nie wpisze sobie dziś w rubrykę narodowość: polska. Zbudowałyśmy tę książkę z zapomnianych losów – od traktatu ryskiego po życie codzienne Polaków we Lwowie w latach 70.

reklama
Straż honorowa przy trumnie zamordowanego Gabriela Narutowicza (domena publiczna)

M.M.: Czy trudno było dotrzeć do rozmówców?

A. Smółka: Bardzo trudno. Zaczynając pracę bałyśmy się, że nie znajdziemy wystarczająco dużo materiałów. Nie zamierzałyśmy przecież pisać monografii, tylko reportaż historyczny i potrzebowałyśmy mnóstwa szczegółów z życia naszych bohaterów, żeby pokazać ludzi z krwi i kości – z ich emocjami, zaletami i grzechami. Chciałyśmy pokazać miejsca, gdzie żyli – takimi jakimi były wówczas, czasem sto lat temu! Potrzeba było więc wiele cierpliwości, żeby znaleźć stare pocztówki, fotografie, gazety, wspomnienia. Bo przecież ani jedna rzecz nie może być zmyślona. Potrzeba też trochę szczęścia, by natrafić na ludzi, którzy mają wiedzę o przeszłości swojej rodziny i chcą się tym podzielić. Bezcenna okazała się pomoc potomków Orłowskich i Oziewiczów - Krzysztofa Orłowskiego, genealoga swojej rodziny i Aleksandra Oziewicza, który dostarczył spisany dla rodziny pamiętnik swojej cioci Genowefy. Zofia Dernałowicz, zmarła niedawno badaczka Instytutu Badań Literackich, udostępniła nam zaś zbierane wiele lat materiały o rodzinie Skirmuntów. Lwowskie rodziny otworzyły gościnnie drzwi.

M.M.: Skąd u pań zainteresowanie Kresami? Czy mają panie kresowe korzenie?

A. Smółka: Jestem kresowiaczką po kądzieli. Dziadek i babcia przed wojną wychowali się w Nowogródzkiem. Dziadek został zamordowany w ZSRR po II wojnie, babcia o wojennych przeżyciach nie mówiła nigdy. Informację o rodzinie docierały jednak od innych krewnych. Okazało się, że po wejściu wojsk sowieckich 17 września 1939 roku, w majątku Szczara nad rzeką Szczarą, okoliczni chłopi zamordowali w okrutny sposób jej ojca Władysława Dojlidę – na oczach babci. Drewniany dom spalili. Babcia została wsadzona na ciężarówkę i wywieziona do punktu gromadzenia więźniów, skąd udało jej się cudem wydostać. Ukrywał ją w swoim domu w Lidzie znajomy żydowski faktor. Potem razem z odnalezioną matką uciekła przez zieloną granicę do Warszawy.

reklama
Agnieszka Rybak, Anna Smółka
„Kresy. Ars moriendi”
cena:
59,90 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
Wydawnictwo Literackie
Rok wydania:
2020
Okładka:
zintegrowana
Liczba stron:
672
Premiera:
07.10.2020
Format:
143x205 mm
ISBN:
978-83-08-07043-7
EAN:
9788308070437
Lwów, Wały Hetmańskie na początku XX wieku (domena publiczna)

M.M.: Jaki przyjęły panie klucz, aby opisać konkretne ziemie?

A. Rybak: Starałyśmy się, żeby wśród tych opowieści pojawił się i zabór rosyjski i austriacki, bo te kraje podzieliły między siebie wschodnie województwa I Rzeczypospolitej. Chciałyśmy też przypomnieć losy terenów całkiem dziś zapomnianych, takich jak Mińszczyzna. Planu Mińska sprzed I wojny szukałyśmy za pomocą Biblioteki Narodowej, a mimo to nie całkiem się udało! Dawny Mińsk okazał się jednak fascynującym miastem, z modnymi kawiarniami, żelaznym klozetem publicznym ustawionym koło teatru miejskiego, czy Dniem Białego Kwiatka – publiczną zbiórką pieniędzy na sprzęt medyczny. Za datki każdy darczyńca otrzymywał biały kwiatek. W ten sposób odkryłyśmy poprzedników Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

M.M.: Na kartach książki opisują panie historię rosyjskiego rewolucjonisty Siergieja Nieczajewa, przyjaciela Michała Bakunina i legendarnego zbiega z Twierdzy Petropawłowskiej, którego rosyjscy agenci szukali po całej Europie. Dlaczego był poszukiwany?

A. Smółka: De iure za morderstwo, ale de facto za całą swoją działalność rewolucyjną. Nieczajew jest w Polsce mało znaną postacią, a i ci co go znają, nie doceniają jego roli w ukształtowaniu swoistej „etyki” bolszewickiej. Młody, inteligentny chłopak chłonął lektury rosyjskich nihilistów. Rozwinął skrzydła dopiero w stolicy, skąd wyjechał do Szwajcarii. Tam omotał Michaiła Bakunina, starego księcia-anarchistę i napisał z nim Katechizm rewolucjonisty. W Rosji po powrocie budował swoją organizację. Do tego miejsca to dość typowy życiorys rewolucjonisty, choć z szybką karierą i zaskakującą ilością nieprawości już na tym etapie. Jako 22-latek stał na czele niewielkiej grupki głównie młodych ludzi i wywierał na nich magnetyczny wpływ. Kłamali, kradli, donosili na siebie nawzajem - a wszystko w imię rewolucji i burzenia starego porządku świata.

reklama

Na koniec Nieczajew nakazał zamordowanie jednego z członków organizacji pod pretekstem rzekomej zdrady. Mord miał być fundamentem organizacji i testem, czy jej członkowie są gotowi do okrucieństwa, jakiego wymaga rewolucja. Sprawców złapano, a proces był pierwszym jawnym procesem politycznym w Rosji i budził wielką ciekawość prasy, która obszernie cytowała pisma Nieczajewa. W ten sposób rozchodziły się po całej Rosji. Ich autor też trafił za kraty, co nie znaczy, że skończyły się jego wpływy. W Twierdzy Pietropawłowskiej podporządkował sobie dużą grupę strażników i za ich pomocą nawiązał kontakt z najważniejszym ówczesnym ugrupowaniem rewolucyjnym. Miał wpływ na śmierć cara Aleksandra II. Dla Lenina Nieczajew był ważną postacią, to archetypiczna figura dla bolszewizmu.

Konstanty Skirmunt – polityk i dyplomata. Był delegatem i doradcą w sprawie zagadnień odpowiedzialności za wywołanie wojny na konferencji pokojowej w Paryżu w 1919 roku (fot. domena publiczna)

M.M.: Jednym z opisywanych rodów są Skirmuntowie, którzy pojawili się w Mołodowie (obecnie wieś na Białorusi) pod koniec XVIII wieku. Jeden z członków rodziny – Aleksander był pionierem przemysłu. Z kolei Henryk Skirmunt miał być „drugim Chopinem”. Kształcił się nawet u Antona Rubinsteina. Jak potoczyły się jego losy?

A. Rybak : Niestety, nie tak jak sobie wymarzył. Kariera muzyczna szybko i gwałtownie się skończyła, choć jego opera „Pan Wołodyjowski” odniosła sukces. Ciekawe, czy uda się kiedyś odnaleźć partyturę. Pisał też wiersze, ale w ich popularyzacji nie pomogły nawet zabiegi Elizy Orzeszkowej, która strofy Skirmunta zamieszczała jako motto swoich utworów. Sfrustrowany Henryk osiadł w Mołodowie i został zapamiętany jako człowiek o zmiennych humorach, którego bały się okoliczne dzieci. Urządzał im przymusowe próby chóru, a sam w niedzielę przygrywał podczas nabożeństw i był szczególnie wyczulony na fałsz podczas śpiewu. Choć został zapamiętany jako surowy pan, trzeba jednak zaznaczyć, że wraz z rodzeństwem wykazywał troskę o los lokalnej społeczności. Wyrazem tego było przekazanie majątku Mołodów urszulankom, które przed wojną wkroczyły za sprawą Skirmuntów na Polesie i próbowały je cywilizować. Zakładały ambulatoria, szpitale, szkoły. Henryk wraz z siostrą został brutalnie zamordowany we wrześniu 1939 roku i ta zbrodnia, o czym miałyśmy okazję się przekonać, do dziś ciąży lokalnej społeczności.

reklama

M.M.: Piszą panie w książce, że polski Lwów to: „(…) miasto samotnych, starszych kobiet. Każda mieszka od lat w tym samym miejscu, gromadząc jak w Arce Noego resztki sprzed potopu: obraz uratowany z zamykanego właśnie kościoła, polskie książki ze zbiorów Ossolineum wystawione przez Sowietów na zniszczenie do zrujnowanego kościoła Bernardynów z przeciekającym dachem”. A jaki w ogóle jest dzisiejszy Lwów? Czy widać w nim jeszcze polskie ślady? Czy o przeszłości pamiętają już jedynie owe nestorki?

A. Rybak: Lwów jest jednym wielkim śladem polskości. Przecież nadal stoją tam te same kamienice, kościoły, nagrobki. Sentymentalni turyści mogą śledzić napisy zatarte na murach lub słynne przedwojenne studzienki. Na marginesie – te same rzeczy Niemcy tropią we Wrocławiu. Wspinałyśmy się więc schodami secesyjnych klatek schodowych, siadałyśmy na przedwojennych krzesłach i dostawałyśmy herbatę w delikatnych porcelanowych filiżankach. Rozmawiałyśmy z eleganckimi starszymi paniami, siedzącymi na tle starych obrazów i fortepianów. Panie opowiadały nam cichym głosem anegdoty o tajnych lekcjach religii i historii Polski dla dzieci. Żadna z nich nigdy nie wymówiła słowa NKWD, jakby było wulgarnym przekleństwem. Były mistrzyniami uników w rozmowie, czarowały, ale wobec obcych, a my byłyśmy obce, niczego ważnego nie wyjawiły.

A. Smółka: Zdarzały się jednak cuda. Dostałyśmy wydobyte z głębokiej szuflady listy z czasów zsyłki wywiezionego w czasie II wojny przez Rosjan dyrektora biblioteki Baworowskich, Rudolfa Kotuli i jego bliskich. Zapisane kopiowym ołówkiem na starym rachunku z pralni słowa – „Nie wiemy, dokąd nas wiozą”. My już to wiemy. Wywieziono ich do Kazachstanu. Kotula po kilku miesiącach zmarł. Listy oddałyśmy do Ossolineum. Ile jeszcze we Lwowie jest takich szuflad z listami? Ile z nich zginie wyrzuconych na śmietnik przez nieświadomych ich wartości nowych mieszkańców?

Dziękuję za rozmowę!

Agnieszka Rybak, Anna Smółka
„Kresy. Ars moriendi”
cena:
59,90 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
Wydawnictwo Literackie
Rok wydania:
2020
Okładka:
zintegrowana
Liczba stron:
672
Premiera:
07.10.2020
Format:
143x205 mm
ISBN:
978-83-08-07043-7
EAN:
9788308070437
reklama
Komentarze
o autorze
Magdalena Mikrut-Majeranek
Doktor nauk humanistycznych, kulturoznawca, historyk i dziennikarz. Autorka książki "Henryk Konwiński. Historia tańcem pisana" (2022), monografii "Historia Rozbarku i parafii św. Jacka w Bytomiu" (2015) oraz współautorka książek "Miasto jako wielowymiarowy przedmiot badań" oraz "Polityka senioralna w jednostkach samorządu terytorialnego", a także licznych artykułów naukowych. Miłośniczka teatru tańca współczesnego i dobrej literatury. Zastępca redaktora naczelnego portalu Histmag.org.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone