Radosław Kobierski - „Ziemia Nod” – recenzja i ocena

opublikowano: 2011-04-18 23:18
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Kobierski otworzył w swej powieści bardzo wiele wątków. Jedynym naprawdę solidnym spoiwem, jakie je łączy, jest historia Tarnowa. Jedyną wskazówką dla czytelników jest informacja, że to ziemia Nod – ziemia tych, którzy błądzą. Rzeczywiście, nie da się tu nie zabłądzić. Niestety, zdaje się to być błądzenie bez celu.
REKLAMA
Radosław Kobierski
„Ziemia Nod”
cena:
49,90 zł
Wydawca:
W.A.B.
Okładka:
twarda
Liczba stron:
604
ISBN:
978-83-7414-738-5

„Ziemia Nod” to powieść o fabule mocno zrośniętej z historią Tarnowa w okresie pomiędzy rokiem 1919 a czasami komunizmu. Niewątpliwie interesującym zabiegiem jest próba ustawicznego korelowania dwóch perspektyw. Pierwsza z nich jest historyczna. Jej głównym bohaterem staje się samo miasto wraz z najważniejszymi wydarzeniami, których jest świadkiem, jak uroczysty pogrzeb generała Bema, wydarzenia czasu wojny lub późniejsze rządy władzy ludowej. Drugą perspektywę stanowią losy bohaterów, których na sześciuset stronach powieści poznajemy kilkudziesięciu. Kobierski, opowiadając ich historie, próbuje pokazać jak „sprawy światowe” mogą kształtować losy ludzi na równi z codziennością, często nie mniej niż wojna zaskakującą i bolesną.

Nie sposób wymieniać wątków, które składają się na powieść Kobierskiego. Sądzę, że tylko szczególnie uważny czytelnik, który podszedłby do lektury z pełną skrupulatnością, mógłby przebrnąć przez całą opowieść z poczuciem pełnego zrozumienia, przynajmniej jej warstwy fabularnej. Ktoś, kto przystąpi do lektury omawianej powieści nie jako do „intelektualnego rodeo”, z którego łatwo jest wypaść z poczuciem zamroczenia i zawrotów głowy, skazany jest na absolutne pogubienie się w mnogości otwieranych co i rusz historii. I choć daje się z powieści wyłowić kilka wątków przewodnich, prowadzących do mniej lub bardziej fortunnie skonstruowanych rozstrzygnięć, zasadniczo czytelnik pozostaje z pękiem interesująco brzmiących pytań, które nie doczekają się odpowiedzi.

Oczywiście od razu nasuwa się wyjaśnienie – tak miało być. Wątki miały zostać pomieszane, niektóre z nich nawet zapomniane, by czytelnik nie zaznał w swej lekturze spokoju, by sam poczuł się jak wyprowadzony na tytułową Ziemię Nod. Skoro jednak autor nie chciał poprowadzić fabuły swej powieści jasnymi i przejrzystymi drogami, to w mrocznym labiryncie oczekiwalibyśmy chociaż interesujących, bijących swą prawdziwością obrazów, które mogłyby przyciągnąć naszą uwagę. Istotnie, gdyby nie kroić fabuły wzdłuż na rozwijające się w chronologicznym porządku historie, lecz w poprzek na pojedyncze obrazy i impresje, książka Kobierskiego wydaje się znacznie ciekawsza. Pomniejsze epizody z życia bohaterów ukazują chociażby wspomnianą na początku dwoistość oddziaływania historycznego fatalizmu i własnych pragnień bohaterów, które, jak na złość, mimo ciężkich czasów, nie dają o sobie zapomnieć. W niezwykle dokładnych opisach ukazywane są nam uczucia i zachowania najwznioślejsze, jak bezgraniczne poświęcenie jednej z bohaterek najpierw dla swojej siostry, później dla dziecka, którego nie bała się urodzić. Przede wszystkim jednak przedstawia się to, co przerażające: nienawiść, przemoc, zdradę i strach.

REKLAMA

Można zatem czytać powieść Kobierskiego jak mozaikę utworzoną z pojedynczych, wyrazistych obrazów. Tu jednak także przychodzi rozczarowanie. Wiele z takich pomniejszych epizodów, nawet jeśli ukazują zdarzenia autentyczne i dobrze opowiedziane, zostaje przez autora podsumowanych efekciarskimi mądrościami niskiego sortu jak:

„O ludziach nie można było powiedzieć nic pewnego. Zlęknieni nagle dokonywali rzeczy niebywałych, ludzie pewni i odpowiedzialni załamywali się i donosili na sąsiadów. Oczywiście świat nie był czarno-biały: był pełen małych i dużych porażek, ale i małych i dużych zwycięstw.”

Czy, już z innej kategorii, brzmiące absurdalnie i komicznie sformułowanie kończące opis ogrodu:

„Zapach nektaru znów znęci pszczoły i osy. Zaprawdę bez nich ogród nie może istnieć.”

Nie byłoby sensu bezlitośnie podkreślać takich nieudanych fragmentów, gdybym nie fakt, że cała książka jest nimi gęsto usiana. Piszę to nie jako złośliwy recenzent, lecz jako zawiedziony czytelnik, przed którym raz po raz rozpościerano interesujące obrazy, by potem ośmieszyć je i wziąć w nawias sztucznym patosem pointy.

Wszystkim, którzy zdecydują się wkroczyć na niebezpieczny grunt Ziemi Nod, zalecam ostrożność Nie da się przez nią przejść, nie zgubiwszy drogi. Najgorsze jednak, że gdy już świadomie odrzucimy poszukiwanie celu i zaczniemy oddawać się oglądaniu widoków ukazujących bardzo szeroką gamę ludzkich problemów, możemy nie tylko przerazić się dosłownością ich odmalowania, ale także zawieść niespójnością stylu. W efekcie jedynym, co wyniesiemy z lektury, jest powtórka z motywów starotestamentowych i spory kawałek wiernie odtworzonej historii Tarnowa. Szkoda, że autor, będący przecież nie tylko prozaikiem, ale także poetą, nie zdecydował się na ukazanie poruszanych przez siebie tematów w postaci kilku wierszy, które mogłyby powiedzieć więcej niż długa i zagmatwana powieść.

Korekta: Bożena Chymkowska

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Jędrzej Grodniewicz
Rocznik 1990, student filozofii i filologii klasycznej w ramach MISH UJ. Interesuje się metafizyką, filozofią średniowieczną (zwłaszcza myślą Tomasza z Akwinu), filozofią języka.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone