Rachel Roth – „Przysięgnij że przeżyjesz. Majdanek, Auschwitz, Bergen-Belsen” – recenzja i ocena
Rachel Roth – „Przysięgnij że przeżyjesz. Majdanek, Auschwitz, Bergen-Belsen” – recenzja i ocena
Rachel Roth urodziła się jako Roma Rotsztejn w Warszawie w żydowskiej rodzinie inteligenckiej – jej ojciec był znanym i szanowanym redaktorem „Dos Jidisze Togbłat” – jednej z najbardziej opiniotwórczych gazet żydowskich w II Rzeczpospolitej, matka zaś prowadziła sklep z elegancką odzieżą. Dostatnie i szczęśliwe życie Rotsztejnów przerwał jednak wybuch wojny. Młoda, kilkunastoletnia zaledwie dziewczyna, odczuła ją niezwykle boleśnie – przeżyła niemiecką okupację Warszawy, okrutny czas w getcie i wybuch powstania, wreszcie od 1942 roku aż do zakończenia wojny przeszła – jako więźniarka – przez trzy obozy koncentracyjne: Majdanek, Auschwitz i Bergen-Belsen. Wolność dla niej nadeszła dopiero w 1945 roku, z dniem wyzwolenia ostatniego z obozów przez brytyjskie wojska ppłk. Richarda Taylora. Niestety, jej najbliżsi nie mieli tyle szczęścia co ona – z licznej rodziny Rotsztejnów wojnę przeżyła jedynie Rachel, jej ojciec i ciotka. Pozostali zginęli w większości w komorach gazowych. Sama autorka wyjechała do Brytyjskiego Mandatu Palestyny, po czym emigrowała do Stanów Zjednoczonych, gdzie zaczęła nowe życie.
Książka Rachel Roth ukazała się pierwotnie w 2002 roku w języku angielskim pod tytułem „Here There is No Why” (Tutaj nie ma dlaczego). Jak przyznała autorka – słowa te miały być nawiązaniem do odpowiedzi, jakiej udzielił doktor Mengele jednej z więźniarek Auschwitz, pytającej, dlaczego Niemcy skazują ich na tak okrutny los. Publikacja została następnie przetłumaczona na język hiszpański i hebrajski, po czym Roth podjęła starania o wydanie jej również w polskiej edycji. Mimo pewnych trudności, udało się to w końcu w 2020 roku – wówczas to nakładem Wydawnictwa RM ukazała się publikacja pod tytułem „Przysięgnij, że opowiesz”. Po dwóch latach została zaś wydana jako „Przysięgnij że przeżyjesz. Majdanek, Auschwitz, Bergen-Belsen”. Impulsem do opublikowania spisywanych od lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku wspomnień była obietnica, jaką autorka poczyniła jednej ze współwięźniarek w Majdanku – że jeśli uda jej się przetrwać, opowie światu o koszmarze Holocaustu.
Mimo tego, że swoje wspomnienia Rachel Roth spisywała po blisko trzydziestu latach, obraz życia pod niemiecką okupacją oraz grozy zagłady przedstawiła w najmniejszych szczegółach. Książka jej autorstwa stanowi przejmujący zapis ogromnego strachu, cierpienia, zniszczeń oraz stopniowej degradacji, dokonującej się tak na płaszczyźnie materialnej, jak i egzystencjalnej. Przywołując swoje wspomnienia autorka pokazuje, jak Niemcy krok po kroku realizowali proces zagłady i dehumanizacji ludności żydowskiej – od rekwirowania jej mienia i dobytku, przez przesiedlenia do gett, aż po fizyczne unicestwienie w obozach zagłady. Niezwykle przejmujący jest przy tym proces przemiany, jaki dokonał się w autorce.
Na samym początku jawi się ona jako młoda, kilkunastoletnia dziewczyna, nieświadoma tego, co się wokół niej dzieje i niepotrafiąca zrozumieć przyczyn ogromnej tragedii, będącej coraz mocniej jej udziałem. Wraz z kolejnymi stronami książki staje się jednak coraz bardziej odpowiedzialną córką i siostrą, zatroskaną o matkę i dziadka, szukającą ratunku i możliwości przerwania w okrutnych czasach. To wszystko po to, by na koniec zmienić się w dojrzałą, silną kobietę, zdeterminowaną do tego, by podzielić się okrutnym doświadczeniem i tragiczną historią swoich rodaków, opowiedzieć światu o tym, co ją spotkało. Cel bez wątpienia szczytny. Niestety, sposób jego realizacji budzi już wiele wątpliwości i wywołuje uzasadniony niepokój.
Przy niewątpliwie poruszającym charakterze publikacji, ma ona mocny wydźwięk antypolski. Na kartach swojej książki Rachel Roth niejednokrotnie opowiada o Polakach śmiejących się z krzywdy ludności żydowskiej, atakujących ją w celach rabunkowych czy sprzedających broń do getta po zawyżonej cenie – rzecz jasna całkowicie niezdatną do użytku. Opowiada o „polskich chuliganach” – szmalcownikach współpracujących z Niemcami, którzy „niezmordowanie polują na ulicach, w parkach i na dworcach kolejowych na ukrywających się po aryjskiej stronie Żydów”, wyłapując wszystkich przechodniów o semickim wyglądzie i doprowadzając ich siłą do siedziby gestapo. Wreszcie sięga po oskarżenia najcięższego kalibru, zarzucając Polakom współudział w Holocauście. Jak przyznała po wyjściu z obozu – „My, Żydówki polskie, nie mamy dokąd wracać. Nic nas już nie łączy z Polską. Nikt na nas tam nie czeka. Nasze rodziny stracono w komorach gazowych ku satysfakcji większości antysemicko nastawionego społeczeństwa polskiego”.
Trudno umniejszać rozmiary tragedii, jaka spotkała autorkę i wielu jej rodaków z rąk niemieckich oprawców. Znaczna jej część miała przy tym miejsce na ziemiach polskich – z racji tego, że w okresie międzywojennym największa ludność żydowska mieszkała właśnie w II Rzeczpospolitej, ostrze niemieckiego terroru wobec niej skierowane było głównie na te tereny. Tu też między innymi tworzono obozy śmierci i zwożono Żydów z całej Europy. To może przełożyć się na pewną traumę czy niechęć do Polaków. Niezależnie jednak od tego, jak silne emocje targały autorką i jak mocno kojarzyły jej się one z polskim epizodem jej życia – żadne nie usprawiedliwiają tak stronniczych i niesprawiedliwych sądów.
Przy mocno krytycznym nastawieniu do Polaków, autorka nie wspomniała nic o pomocy udzielonej przez polskie podziemie walczącym w getcie – nawet, jeśli nie miała ona zadowalających ją rozmiarów. Nie zauważyła, że znaczną część więźniów obozów koncentracyjnych stanowili również Polacy, którzy – podobnie jak ludność żydowska – byli ofiarami, a nie współtwórcami niemieckiego terroru. Natomiast oskarżenie całego społeczeństwa polskiego o „gorliwe pomaganie hitlerowcom w szatańskich wyczynach” jest manipulacją i policzkiem wymierzonym tym z Polaków, którzy narażali życie dla ratowania Żydów przed niemieckim terrorem. Jest też obaleniem frazy, którą autorka podkreśla z tak dużym przekonaniem – „kto ratuje jedno życie, ratuje cały świat”. Widocznie słowa te mają w jej przekonaniu ograniczony zasięg oddziaływania.
Niezależnie od powyższych uwag należy potraktować recenzowaną książkę jako ciekawe źródło. Ciężko zgodzić się z ocenami prezentowanymi przez autorkę, dlatego też jej przemyślenia należy potraktować jako specyficzny obraz pamięci części osób ocalałych z Holokaustu, w tym postrzegania Polaków. I jako taki daje więcej do myślenia na temat międzynarodowego zasięgu tych opinii i konsekwencji dla naszego kraju – dodajmy, głęboko niesprawiedliwych. Dlatego warto zapoznać się z pracą Rachel Roth, nawet jeżeli będzie budziła nasze oburzenie.