„Quo vadis” – reż. Jerzy Kawalerowicz – recenzja i ocena filmu

opublikowano: 2019-05-19, 13:40
wolna licencja
„Quo vadis” Jerzego Kawalerowicza od lat pozostaje najdroższą polską produkcją filmową. Czy można powiedzieć, że reżyser sprostał literackiemu pierwowzorowi?
reklama

„Quo vadis” – reż. Jerzy Kawalerowicz – recenzja i ocena filmu

„Quo vadis” od bestsellera wydawniczego na ekrany kin

Niemal przez cały XX wiek trwały prace nad kolejnymi ekranizacjami powieści Henryka Sienkiewicza. Włoscy, angielscy, amerykańscy i oczywiście polscy filmowcy często równolegle, a czasami we współpracy próbowali prześcignąć swoimi filmami popularność książkowych pierwowzorów.

„Quo vadis”, plakat filmu w reż. Jerzego Kawalerowicza z 2001 roku

Wciąż jest z czym się ściągać, a dotychczasowe filmy, seriale, a nawet przedstawienia teatralne zawsze cierpiały na niedobory – czy to widzów, czy też artyzmu. Niestety podobnie sytuacja ma się z ekranizacją „Quo vadis” w reżyserii Jerzego Kawalerowicza z 2001 roku.

Jak wskazuje podtytuł powieści Sienkiewicza „Powieść z czasów Nerona”, fabuła książki osadzona została na terenie Cesarstwa Rzymskiego w końcowych latach panowania niesławnego cesarza. Epicka opowieść koncentruje się na miłości Ligii i Marka Wincjusza. Ona, córka wodza barbarzyńskiego plemienia Ligów, jest zakładniczką; on potomkiem arystokratycznego rodu rzymskiego i żołnierzem. W osobach głównych bohaterów spotykają się dwie główne linie podziałów ówczesnego świata – na Rzymian i barbarzyńców oraz na chrześcijan i pogan. Romans tych dwojga napotyka na wiele przeciwności, początkowo wynikają ona z różnic kulturowych, kolejne już z polityki, dworskich intryg i chciwości. Aby wzajemne uczucie mogło rozkwitnąć młodzi kochankowie będą musieli pokonać wiele przeszkód i, co najważniejsze, przejść wewnętrzną przemianę. A wszystko to z wielką polityką, płonącym Rzymem i krwawymi prześladowaniami chrześcijan w tle.

Powieść Sienkiewicza łączy wydarzenia i postaci historyczne z powstałymi w wyobraźni autora scenariuszami. Sugestywnie i plastycznie nakreślony obraz Rzymu czasów Nerona w połączeniu z wciągającą historią miłosną sprawiły, że „Quo vadis” jest jedną z najpopularniejszych powieści Sienkiewicza. Początkowo ukazywała się w odcinkach w polskich gazetach, jednak zaraz po publikacji w zwartej formie ruszyła lawina tłumaczeń na kolejne języki. Obecnie z dziełem polskiego noblisty można się zapoznać w około sześćdziesięciu językach.

W kilka lat po odebraniu przez Henryka Sienkiewicza literackiej nagrody Nobla powieścią zainteresowali się filmowcy. Już w 1913 roku powstał pierwszy film na jej podstawie. Niemą ekranizację przygotowali Włosi. Nieustająca popularność powieści i uniwersalność przedstawionej historii sprawiały, że „Quo vadis” wracało na małe i duże ekrany w kolejnych latach (między innymi w 1924, 1951 i 1985 roku).

Ilustracja do angielskiej wersji „Quo vadis” z 1897 roku

„Quo vadis” – marzenie Jerzego Kawalerowicza

Film Jerzego Kawalerowicza z 2001 roku to epicka opowieść odwzorowująca niemal wszystkie wątki literackiego pierwowzoru. Trwający prawie trzy godziny film kręcono we Francji, Włoszech, Tunezji i Polsce, a jego budżet zamknął się w kwocie 76 milionów złotych, co osiemnaście lat po premierze czyni go wciąż najdroższym filmem w historii polskiej kinematografii. Dla reżysera mającego w portfolio ekranizacje „Matki Joanny od Aniołów” Iwaszkiewicza, czy nominowanego do Oscara „Faraona” na podstawie książki Bolesława Prusa, przeniesienie na srebrny ekran prozy Sienkiewicza było spełnieniem marzeń. Niestety, zarówno estetyka, jak i wrażliwość widzów zmieniły się diametralnie w porównaniu z czasami, gdy reżyser święcił swe największe tryumfy.

reklama

Fabuła filmu Kawalerowicza to przeplatające się obrazy historii miłości Ligii i Wincjusza oraz dworskich intryg i postępującego szaleństwa Nerona, który w swoich artystycznych zapędach nie zawaha się zabić członków rodziny bądź spalić Rzym. Oderwany od rzeczywistości, otoczony pochlebcami wpada w jedną z najczęstszych pułapek władców absolutnych – przeświadczenie o własnej nieomylności. Te dwa światy spotykają się jedynie incydentalnie, ale w kluczowych dla opowieści momentach zmieniając losy bohaterów.

Kawalerowicz, będąc jednocześnie scenarzystą filmu, nie dokonuje żadnych artystycznych wolt, prosto i klarownie przełożył dziewiętnastowieczną prozę na techniczne możliwości kina początków XXI wieku. Podejście takie sprawia, że film może w wielu przypadkach uchodzić za substytut książki, co doceniły przeszłe i zapewne docenią przyszłe pokolenia uczniów. Jednak dla pozostałych opowieść może okazać się za mało dynamiczna.

„Quo vadis” Kawalerowicza – zalety i wady superprodukcji

Niewątpliwą zaletą filmu są postaci drugoplanowe. Bogusław Linda (Petroniusz), Michał Bajor (Neron) i szczególnie Jerzy Trela (Chilon) koncertowo odtwarzają przebiegłość, obłęd i chciwość swych postaci.

Okładka jednego z wydań „Quo vadis” Henryka Sienkiewicza

Każde pojawienie się ich na ekranie zwiastuje nowe emocje i zwroty akcji. Niestety tego samego nie można powiedzieć o dwójce głównych bohaterów. Zarówno Ligia (Magdalena Mielcarz), jak i Wincjusz (Paweł Deląg) wydają się być wyjęci wprost z kart powieści. Nie jest to komplement – ich dialogi brzmią sztucznie, a między parą brak jakiejkolwiek chemii. Podobnie sprawa wygląda ze świętym Piotrem odgrywanym przez Franciszka Pieczkę. Każde wypowiedziane przez niego zdanie akcentowane w nienaturalny sposób (mający zapewne nadać mu natchniony ton) przywołuje na myśl mistrza Yodę – daje to komiczny efekt, który wraz z kolejnymi minutami filmu przyprawia o zgrzytanie zębami.

Kwestią, której nie da się pominąć w przypadku takiego widowiska są oczywiście efekty specjalne. Z całą pewnością nie pochłonęły one znacznej części budżetu filmu, a jeżeli tak, to nie były to najlepiej zainwestowane pieniądze. Chociaż przez większość projekcji można przymrużyć oko na drewniane marmury i plastikowe kwiaty, to w kluczowych scenach niedoróbki wydają się być najzwyczajniej miażdżące. Płonące marmury i plastikowe kukły zamiast umierających na arenie chrześcijan wystarczą, aby odebrać jakąkolwiek dramaturgię kluczowym z punktu widzenia fabuły wydarzeniom.

Pomimo wielu rzucających się w oczy niedociągnięć film Kawalerowicza „wolno się starzeje”. Wciąż tkwi w nim pewna atrakcyjność i może budzić zainteresowanie. Paradoksalnie efekt ten może być skutkiem wspomnianej wcześniej „wykładniczej” adaptacji dzieła klasyka literatury. „Quo vadis” Kawalerowicza broni się głównie zaletami talentu Sienkiewicza. To samo źródło jest także odpowiedzialne za delikatną, czystą i romantyczną (a zatem nierealną) wizję Rzymu doby Nerona. Oddając sprawiedliwość ekranizacji należy wspomnieć o świetnej muzyce Jana A. P. Kaczmarka, przygotowanych z pomysłem i dbałością o detal kostiumach oraz (ponownie) grze aktorskiej.

Polecamy e-book Kamila Kartasińskiego pt. „Henryk Sienkiewicz jakiego nie znamy”:

Kamil Kartasiński
„Henryk Sienkiewicz jakiego nie znamy”
cena:
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
75
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-10-5
reklama
Komentarze
o autorze
Jerzy Klimczak
Absolwent Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu oraz Uniwersytetu Gdańskiego na kierunku socjologia. Obecnie doktorant Socjologicznych Studiów Doktoranckich Uniwersytetu Gdańskiego, w ramach których przygotowuje dysertację związaną z transformacją ustrojową w Polsce. W swych badaniach łączy perspektywy socjologii i historii. Autor artykułów naukowych dotyczących społecznych wymiarów sportu, doświadczeń granicznych, zjawiska marginalizacji społecznej oraz transformacji ustrojowej. Pola zainteresowań: antropologia społeczna, teorie postkolonialne, marginalizacja społeczna, historia społeczna.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone