Przemysław Ruchlewski – „Działania władz państwowych wobec Kościoła katolickiego w Toruniu” – recenzja i ocena
Przemysław Ruchlewski – „Działania władz państwowych wobec Kościoła katolickiego w Toruniu oraz wybranych parafii diecezji chełmińskiej w latach 1956–1990” – recenzja i ocena
Niektóre książki czytam dla rozrywki lub dokształcenia, inne służą pogłębieniu specjalistycznej wiedzy na tematy, które mnie interesują i o których sam piszę. Podstawą recenzowanej przeze mnie książki była praca doktorska autorstwa Przemysława Ruchlewskiego. Autor jest absolwentem Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, kierownikiem Działu Badań Historycznych Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku.
Książka nie należy do tych lekkich, w końcu całość ma łącznie 718 stron rzetelnego, naukowego tekstu o układzie chronologiczno-problemowym. Ruchlewski podzielił pracę na osiem różnej długości rozdziałów. Układ pracy jest przejrzysty, co pomaga w lekturze. Należy docenić trud Autora odnośnie doboru literatury przedmiotu oraz przede wszystkim przeprowadzonych kwerend archiwalnych i wykorzystania dokumentów proweniencji państwowej oraz kościelnej.
Widać, że temat pracy zdeterminował materiał źródłowy, co jednak nie dziwi. Tam, gdzie autor sięgnął po materiał źródłowy strony kościelnej opis jest bogatszy, ciekawszy. Czytelnik nie tylko poznaje informacje na temat działań władz wobec jezuitów, ale też dowiaduje się, jaka była reakcja na te działania samych zakonników.
Ruchlewski pewnie czuje się w tematyce, którą bada i opisuje. W sposób przejrzysty i zrozumiały przekazuje wyniki swoich badań. Czasem zbyt szczegółowo. Pierwsze rozdział, wstępny opisujący historię relacji PRL a Kościół liczy sobie ponad 60 stron. Tematyka ta jest już nad wyraz dobrze zbadana i opisana, toteż spokojnie można było to wprowadzenie skrócić lub tylko zasygnalizować w obszerniejszym wstępie.
Na szczęście Autor wskazuje na najważniejsze procesy, wydarzenia i postacie mające ogromny wpływ na Kościół katolicki i jego relacje z państwem komunistycznym. Również w kilku rozdziałach miałem wrażenie, że to materiał źródłowy prowadzi Autora. Na szczęście nie ma tego typu fragmentów dużo. Ponadto warto by było, aby obok przedstawienia polityki władz wobec instytucji Kościoła choćby zasygnalizować, jak – i czy w ogóle – działania władz państwowych odbijały się na samym życiu lub pracy duchownych. Ten warunek został spełniony w przypadku rozdziału ostatniego, odnoszącego się do zakonów. Czytelnik od razu zauważy różnicę w sposobie prowadzenia narracji.
Nie zmienia to faktu, że najbardziej wartościowymi rozdziałami są te przedstawiające instytucje państwowe w dwóch województwach (rozdział 3.). Pisząc krótko i na temat Ruchlewski opisuje na ponad stu stronach tajniki pracy Wydziału do Spraw Wyznań w Toruniu oraz w Bydgoszczy, główne narzędzia komunistycznego państwa odpowiedzialne za wprowadzanie i egzekwowanie centralnie ustalonej w Warszawie polityki, przepisów, regulacji wobec wszelkich związków wyznaniowych działających na terenie PRL, przede wszystkim tego największego – wobec Kościoła katolickiego. Wydziały te kontrolowały ogromną część działalności, powstawania kościołów, tych parafialnych i rektoralnych, pod zarządem księży diecezjalnych i zakonnych; samych duchownych, od pozwoleń na osiedlenie się po wyjazd z kraju. Poza tym urzędnicy w swej pracy byli wspierani przez dużo bardziej niebezpieczną dla Kościoła (nie tylko katolickiego) agendę rządową – Służbę Bezpieczeństwa, oraz w niektórych aspektach Milicję Obywatelską.
To właśnie opis działań tych, w gruncie rzeczy, siłowych instytucji rządowych jest głównym przedmiotem badań Autora. Opowieść rozdziału 4. skupia się głównie nad przedstawieniem szczegółów rzemiosła służbowego funkcjonariuszy działających w wydziałach antyklerykalnych. W następnych rozdziałach możemy obserwować efekty pracy bezpieczniaków wobec księży, zakonników, świeckich zaangażowanych w życie parafii, czy szerzej pisząc Kościelnej wspólnoty. Cóż, Służba Bezpieczeństwa znajdowała w swej pracy skierowanej przeciw Kościołowi pomocników także spośród duchowieństwa. Autor w rozdziale 5. ukazuje sylwetki ponad dwudziestu księży, którzy poszli na współpracę z SB oraz tych którzy takiej współpracy odmówili, lub nie dali się złamać. Mamy w tym miejscu do czynienia z ciekawie i dobrze opisanymi pojedynczymi przypadkami. Każdy z księży TW jest potraktowany jako osobny przypadek, zarówno ze względu na zachowany materiał źródłowy oraz – głównie – ze względu na motywy oraz okoliczności w jakich podjął się współpracy. Trzeba przyznać, że same tytuły podrozdziałów – charakterystyk mówią dobitnie, o jakich postaciach będzie mowa, np. „agent idealny”, „współpraca bez skrupułów”, „zainteresowany korzyściami materialnymi”, „niespełnione nadzieje, wygórowane ambicje”, „agent powściągliwy”, „agent niepokorny”, „ciemna strona werbunku” i wiele innych. Ocena tych postaw w większości przypadków nigdy nie będzie prosta.
Komunistyczne władze PRL starały się nie tylko kontrolować życie i działalność Kościoła. Próbowały skłócić księży i rozgrywać ich postawy dla własnych celów, ograniczyć ich stan posiadania, czy nawet w ogóle odciąć od jakichkolwiek źródeł utrzymania i finansowania; ale przed wszystkim mieć wpływ na wiernych, ograniczyć ich publiczne wyrażanie uczuć religijnych czy sprawowanie kultu. Z tego też względu władze ograniczały ruch pielgrzymkowy, czy w ogóle jakiekolwiek aktywność społeczno–kulturalną duchowieństwa i wiernych. Od tak dużych wydarzeń jak obchody Milenium Chrztu Polski po udział w stowarzyszeniach antyalkoholowych czy organizacji festiwalów muzyki religijnej.
Na przykładzie Torunia i okolic Autor przedstawia zagadnienie relacji polskiego państwa komunistycznego a Kościoła katolickiego. Ogólne założenia reżimu była stałe dla całego kraju, ich realizacja natomiast zależała od regionalnych czynników, całej aparatury urzędniczo – administracyjnej oraz aparatu represji. Polityka wyznaniowa, a raczej antyreligijna, władz PRL była zależna od samych duchownych, diecezjalnych i zakonnych, wysokiego i niższego szczebla, a dokładnie od tego, w jakim stopniu potrafili oni się jej przeciwstawić i w ramach prawa i przepisów wywalczyć choć minimum autonomii, zgodę na organizację uroczystości czy rozbudowę (także budowę) kościoła.
Ten właśnie bardzo zmienny, czasem nawet kapryśny, a całą pewnością w niektórych aspektach (opodatkowanie, zgoda na budownictwo, uroczystości) bezsensowny proces na przestrzeni kilkudziesięciu lat prześledził w swej książce Autor. Książka nie tylko dla pasjonatów i badaczy dziejów regionalnych.