Przemysław Benken – „Kryzys w komunistycznych Chinach w 1989 roku i jego wpływ na sytuację w PRL oraz stosunki dwustronne” – recenzja i ocena
Przemysław Benken – „Kryzys w komunistycznych Chinach w 1989 roku i jego wpływ na sytuację w PRL oraz stosunki dwustronne” – recenzja i ocena
Pod koniec września 1986 roku, gen. Wojciech Jaruzelski rozpoczął oficjalną wizytę zagraniczną w Pekinie, która była pełna nadziei w realizacji udanych stosunków gospodarczych i utrzymania więzi socjalistycznych między PRL i ChRL. Zapewne niewielu mogło przypuszczać, że kilka lat później upadnie cały blok wschodni, a Chiny w ciągu niespełna trzech dekad staną się światową potęgą. Politykiem, który jednak przewidział, że Chiny będą odgrywać główną rolę na arenie międzynarodowej był Deng Xiaoping. Wynikało to z tego, iż towarzysze chińscy szybciej zrozumieli, że aby czerwone flagi nadal swobodnie powiewały na wietrze, trzeba zreformować gospodarkę i otworzyć się na współpracę z kapitalistycznym Zachodem. Ktoś się zapyta, dlaczego chińskim komunistom reformatorski chwyt się powiódł, natomiast w Europie Środkowo-Wschodniej ten manewr się nie udał? Aby to w pełni pojąć, trzeba zapoznać się z problemami, jakimi zmagały się Chiny w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Z pomocą przychodzi publikacja wydana przez Instytut Pamięci Narodowej, która jest pierwszą monografią analizującą kryzys w Chinach oraz jak ich ówczesna sytuacja, wpłynęła na stosunki z Polską Rzeczpospolitą Ludową.
Na początek dr Przemysław Benken przypomina o zmianach strategicznych, jakie zaszły w Chinach po długich rządach Mao Zedonga. Nowe reformy zaprezentowano w grudniu 1978 roku na III Plenum 11. kadencji Komunistycznej Partii Chin. Tym samym w ramach polityki czterech modernizacji zakładano gruntowne przekształcenia w obronności, rolnictwie, przemyśle i naukach ścisłych. Przyjęte zmiany dotyczące budowy socjalizmu o chińskiej specyfice mogły zaistnieć jedynie poprzez politykę otwarcia. Zakładało to odejście od retoryki konfrontacji, zadeklarowania pokojowego współistnienia, dialogu, równego prawa uczestników w stosunkach międzynarodowych. Jednym słowem, władze w Pekinie dążyły do zmiany negatywnego wizerunku ChRL na świecie, aby zaowocowało to współpracą gospodarczą z zagranicą. W przeprowadzonych reformach dominowały działania skierowane na decentralizację zarządzania, podnoszenia rentowności i efektywności produkcji, wprowadzenia w mikroskali gospodarki rynkowej, zachowując w makroskali gospodarkę socjalistyczną: Celem walki, jaką prowadzimy przez ostatnich kilkadziesiąt lat, jest eliminacja ubóstwa. Po pierwsze chcemy, by pod koniec obecnego wieku nasi obywatele prowadzili w miarę komfortowe życie. (…) Po drugie, w ciągu kolejnych trzech dekad pragniemy zbliżyć się do poziomu ekonomicznego krajów rozwiniętych, tak aby Chińczycy mogli uważać siebie za stosunkowo zamożnych – obiecywał Deng Xiaoping w marcu 1985 roku.
Zapoczątkowane pod koniec lat siedemdziesiątych reformy szybko wpłynęły na dynamiczny rozwój ChRL. Jednak w połowie lat osiemdziesiątych rozpędzona gospodarka nieoczekiwanie zaczęła spowalniać. Coraz większa inflacja, korupcja, spekulacja, nepotyzm, nierównomierny wzrost stopy życiowej – spowodowały radykalizację postaw tych grup społecznych, których sytuacja nie tylko się nie poprawiła, ale wręcz uległa pogorszeniu. Zwątpienie w trafność obranej drogi przez władze oraz rozczarowanie wobec kierownictwa Komunistycznej Partii Chin wyrażała przede wszystkim inteligencja. Zwłaszcza pozycja nauczycieli w 1989 roku była w Państwie Środka równa zeru. Jeden z profesorów Uniwersytetu Pekińskiego mówił, że jego pensja wyniosła tyle samo, co w pierwszych latach istnienia Republiki Ludowej. Mimo wspomnianego rozwoju gospodarczego, największe profity czerpała partyjna nomenklatura. Dzięki koneksjom, mogli tanio kupić towary, na które był szczególny popyt, po czym sprzedawali je z wielokrotnym zyskiem. Ponadto wielka liczba zagranicznych inwestycji, dawała członkom KPCh nieznane wcześniej możliwości zajmowania intratnych stanowisk. Zdobywanie prestiżowych funkcji przez rodziny komunistycznych notabli stworzyło frakcję partyjnych książąt, która chodziła do najlepszych szkół, mieszkała w luksusowych apartamentach, jeździła najdroższymi samochodami. Uwłaszczenie nomenklatury nie tylko odrywało komunistyczne elity od rzeczywistości, ale kreowało sytuację kryzysową społeczeństwie. Powyższe patologie wręcz ośmieszały koncepcje Deng Xiaopinga, podkreślającego: gdybyśmy podążali drogą kapitalistyczną, wzbogaciłoby się wtedy kilka procent ludności ChRL.
Autor na kolejnych stronach przypomina o dużym zainteresowaniu, jakie wśród chińskiej inteligencji wzbudzały informacje na temat sytuacji w Polsce. Uważali, że gruntowane zmiany na polu politycznym mogłyby zagwarantować Chinom polepszenie sytuacji gospodarczej. Natomiast z punktu widzenia władz, splatanie aspektu ekonomicznego i politycznego stanowiło ogromne zagrożenie, gdyż równało się to wprost podważeniem dominującej ich roli w państwie. Hasła demokratyzacji, jakie wyrażali przeciwnicy Deng Xiaopinga, nie wiązały się z instytucjonalną kontrolą władzy przez społeczeństwo, lecz moralnym obowiązkiem dbania o lud spoczywającym na rządzie – wyjaśnia historyk. Dyskusje toczone między chińskimi intelektualistami na temat istoty demokracji oraz przebudowy systemu politycznego wpłynęły na to, że Hu Yaobang i Zhao Ziyang z sympatią odnosili się do tych środowisk. Tym samym wspomniane czynniki kryzysowe, spowodują wybuch protestów studenckich w 1987 oraz 1989 roku.
Bardzo interesująco w książce zostały przedstawione kulisy, jakie funkcjonowały na szczytach władzy Komunistycznej Partii Chin. Szybko przekonamy się, że obok Deng Xiaopinga do najistotniejszych graczy należeli między innymi – sekretarz generalny KPCh Zhao Ziyang oraz premier Li Peng. To wokół tych nazwisk będzie rozgrywał się główny spektakl, którego finałem będzie krwawa pacyfikacja demonstracji w czerwcu 1989 roku. Autor doskonale pokazuje jak politycy próbowali najrozmaitszych sztuczek, aby ograć pozostałych rywali i mieć wpływ na kierunek zmian. Najlepiej balansować między konserwatywnym a reformatorskim skrzydłem partii potrafił Deng Xiaoping, który w tamtym czasie stał na czele Centralnej Komisji Wojskowej Chińskiej Republiki Ludowej oraz CKW KC KPCh. Mimo, że nie piastował stanowiska sekretarza generalnego czy premiera, to zastrzegł sobie prawdo do podejmowania decyzji w sytuacjach kryzysowych. Dr Przemysław Benken charakteryzuje „małego strenika” jako konserwatywnego pragmatyka, posiadającego własną wizję Chin – co gwarantowało mu zachowanie pozycji w państwie. Również w pracy zostały zaprezentowane pozostałe sylwetki wspomnianych polityków, które ukazują ich zalety, wady, białe plamy w życiorysie, poglądy, status w partii.
Znaczna część książki poświęcona została temu, co działo się wokół demonstracji na Placu Niebiańskiego Spokoju. Wstępem do masowych zgromadzeń na placu Tiananmen było ogłoszenie śmierci byłego sekretarza generalnego KPCh Hu Yaobanga, który zmarł 15 kwietnia 1989 roku. Odsunięty dwa lata wcześniej za zbyt liberalne podejście, dla wielu młodych ludzi stał się symbolem polityka, potrafiącego wsłuchać się w masy i żywo reagować na problemy społeczeństwa. Praktycznie od połowy kwietnia, ulice Pekinu oraz wielu innych miast, zapełniały się nie tylko studentami, ale również robotnikami domagającymi się zmian w państwie. Choć na pierwszy plan wysuwały się postulaty z walką korupcją, nepotyzmem, partyjną biurokracją, to też z czasem zaczęto domagać się „demokratyzacji systemu”, które było nie tylko zwykłym sloganem, mającym wzbudzić zainteresowanie zagranicznej opinii publicznej – podkreśla historyk.
Z ciekawostek warto przytoczyć, że na robotniczych transparentach pojawiały się hasła – Chiński Wałęso – gdzie jesteś? Próby organizowania w zakładach przemysłowych związków zawodowych na wzór „Solidarności”, zakończyły się totalną klapą. Benken, opisuje ówczesne wydarzania z perspektywy władzy, jak i protestujących – posiłkując się dorobkiem uznanych badaczy, zajmujących się tematyką chińską. Historyk często przy tym dokonuje polemiki i oceny z przedstawionymi tezami opierając się na bogatym materiale źródłowym. Dzięki temu każdy czytelnik może sam wyciągnąć wnioski i podjąć decyzję, czy zgadza się z poglądami autora. W publikacji często zostajemy zapoznani jak obydwie strony sporu manipulowały faktami, aby podgrzać polityczną atmosferę np. śmierć Deng Xiaopinga, gromadzenie benzyny przez studentów w celu dokonania samospaleń, dokonywanie buntów wśród żołnierzy, walki między oddziałami Armii Ludowo-Wyzwoleńczej czy sugestie, jakoby większość liderów studenckich przeżyła pacyfikację, gdyż była agentami bezpieczeństwa. Trzeba zaznaczyć, że do krwawej masakry nie doszło na samym Placu Tiananmen, jak często możemy spotkać się z informacjami medialnymi, gdy przypominana jest rocznica czerwcowej pacyfikacji. Zresztą decyzję, aby wojska nie dokonywały rzezi na Placu Niebiańskiego Spokoju podjął Deng Xiaoping, co wynikało z powodów logistycznych, politycznych i oczywiście wizerunkowych – o czym szczegółowo rozpisuje się autor recenzowanej publikacji.
Ostatni rozdział monografii przedstawia rozwój stosunków chińsko-polskich w drugiej połowie lat osiemdziesiątych. Historyk przypomina o reaktywowaniu kontaktów między KPCh a PZPR, które nastąpiły we wrześniu 1986 roku. Historyczna wizyta w Pekinie gen. Jaruzelskiego otrąbiona została jako sukces propagandowy. Warto dodać, że w internecie można obejrzeć migawki „Dziennika Telewizyjnego”, który relacjonował podróż generała do stolicy Chin. Mimo oczekiwań, PRL nie stał się dla Chin atrakcyjnym partnerem. Niemniej chińskie władze bacznie obserwowały rozwój sytuacji w Warszawie. Wynikało to z tego, że Chińczycy postrzegali Polskę jako państwo, którego destabilizacja może przynieść niepożądane konsekwencje międzynarodowe – zarówno o charakterze regionalnym jak i globalnym. Zainteresowanie sytuacją PRL, nie były też obojętne środowiska chińskiej inteligencji. Bardzo pozytywne wrażenie wzbudzał w nich Lech Wałęsa, zaś dla dogmatyków z KPCh, symbolem stabilizacji był gen. Jaruzelski, którego aparat chiński szanował za wprowadzenie stanu wojennego oraz poradzenie sobie z opozycją. Sam Deng Xiaoping uważał, że władze polskie wprowadzając stan wojenny przejawiały dalekowzroczność. Ponadto chiński przywódca potwierdzał, że Chiny w razie potrzeby użyją podobnych środków wobec swoich obywateli.
Z lektury dowiemy się, że Chińczycy dość dobrze orientowali się w sytuacji PRL i trafnie formułowali perspektywy rozwoju wydarzeń. Przewidywali, że w niedalekiej przyszłości w Polsce dojdzie do kryzysu o rozmiarach większych od tego z początku lat osiemdziesiątych. Oceniano, że PRL nie jest w stanie sprostać wymogom postępu technicznego na świecie i coraz bardziej pozostaje w tyle, co obniża jego atrakcyjność jako partnera gospodarczego. Koncepcje pluralizmu czy rozmowy okrągłego stołu oceniano negatywnie. Praktycznie w niemal we wszystkich ocenach i analizach chińskich specjalistów, wskazywano, że pozycja „Solidarności” umacnia się, a PZPR słabnie. Zastanawiano się, czy procesy jakie zachodzą w Polsce czy na Węgrzech, nie będą prowadziły do trendów neutralizacyjnych i zbliżenia z Zachodem.
Autor objaśnia, dlaczego rząd PRL nie potępił chińskiej
pacyfikacji. Wynikało to z dążenia utrzymania dobrych relacji z Pekinem. Choć
towarzysze chińscy uznali postawę polskich władz za właściwą – to porażka PZPR w
wyborach kontraktowych wyczerpała ich kredyt zaufania wobec działań komunistów
nad Wisłą. Dodatkowo nieudana próba utworzenia rządu przez gen. Czesława
Kiszczaka oraz porozumienie partii satelickich z „Solidarnością” – dla Chin
było to na tyle jasne, że wyniknie z tego zależność Warszawy od Zachodu i
dalsza erozja PZPR. W aspekcie rozwoju wydarzeń, naturalne było ochłodzenie
relacji dwustronnych. Mało tego, Polska znalazła się na czarnej liście krajów,
które swoją polityką stworzyły zagrożenie dla procesu umacniania ustroju
socjalistycznego w Chinach. Na jednym z posiedzeń KPCh zadawano sobie pytanie: jak
to było możliwe, że przeszło po czterdziestu latach dominacji przez partię
komunistyczną, nie zdołała ona całkowicie zdominować życia politycznego i
zapewnić sobie przewagi?
W kontekście tego, co stało się w Pekinie, autor przypomina słowa działaczy PZPR i „Solidarności”, uważających, że w Polsce mogło dojść do podobnego scenariusza, jaki miał miejsce w Chinach. Postulowano, aby nie organizować zwycięskich demonstracji z okazji pokonania komunistów w czerwcowych wyborach. Zakazywano używania określeń typu śmierć komunie. Dzisiaj wiemy, że użycie siły przez polskich komunistów nie wchodziło w grę, ale było skutecznym straszakiem, który wykorzystano podczas wyboru gen. Jaruzelskiego na urząd prezydenta czy też otrzymania resortów siłowych w rządzie Tadeusza Mazowieckiego. Na zakończenie Benken tłumaczy, że stronie solidarnościowej trudno było nawiązać bliższe relacje z chińskim reżimem komunistycznym. W końcu KPCh nie mogła być dobrym partnerem dla środowiska, które odsunęło od władzy PZPR.
Swoją drogą, sankcje nałożone przez Zachód na Chiny po czerwcowej masakrze, były mniejsze od tych, które spotkały PRL po wprowadzeniu stanu wojennego. Na szczególną uwagę zasługuje wspomnienie o tym, że po dziesięciu miesiącach zachodnia Europa zniosła sankcje wobec Chin i powróciła do normalnych relacji gospodarczych. To tylko pokazuje, że w polityce najważniejsze są interesy i nigdy nie idą w parze z moralnością, demokracją i prawami człowieka. O tym też warto pamiętać.
Przemysław Benken potwierdza, że o chińskiej masakrze należy mówić w kontekście całej dekady lat osiemdziesiątych. Bez kontekstu historycznego nie sposób zrozumieć obecnych Chin oraz tego, co stało się w nocy z 3 na 4 czerwca 1989 roku w Pekinie. Ma to o tyle znaczenie, że reformy zapoczątkowane przez Deng Xiaopinga poprawiły sytuację na chińskiej wsi. Ich brak spowodowałaby, że to właśnie chłopi wyszliby na ulice, aby domagać się koniecznych zmian. To był kluczowy moment, który sprawił, że Chiny ze światowych peryferii urosły do rangi światowego mocarstwa. Jednym słowem lektura, która doskonale pokazuje, dlaczego historia jest tak fascynująca.