Powstania śląskie czyli niewypowiedziana wojna polsko-niemiecka - rozmowa z prof. Ryszardem Kaczmarkiem

opublikowano: 2019-04-14, 10:05
wolna licencja
„Powstania śląskie 1919-1920-1921” obok „Polaków w Wehrmachcie” i „Polaków w armii kajzera” składają się na tryptyk pozwalający zrozumieć niełatwe losy Górnoślązaków. Autor, Ryszard Kaczmarek, prof. Uniwersytetu Śląskiego, zajmujący się historią II wojny światowej na terenach wcielonych do Trzeciej Rzeszy oraz historią Górnego Śląska w XIX-XX wieku opowiada czym powstania śląskie były w istocie.
reklama

Magdalena Mikrut-Majeranek: Pana najnowsza książka „Powstania Śląskie 1919-1920-1921” to długo wyczekiwana pozycja na polskim rynku wydawniczym i w zasadzie pierwsza traktująca temat tak kompleksowo. Dlaczego zdecydował się pan poruszyć akurat kwestię powstań śląskich?

Ryszard Kaczmarek: To dość naturalna konsekwencja moich poprzednich książek. Opisałem dzieje Polaków w armii kajzera oraz w Wehrmachcie. Moi bohaterowie z pierwszej i drugiej wojny światowej brali udział także w powstaniach śląskich. Brakowało mi środkowej części ich zbiorowego życiorysu. Powstania śląskie są powszechnie znane, ponieważ są podręcznikową częścią wiedzy historycznej, co najmniej z nazwy, bo nie przesadzajmy z wiedzą historyczną w ogóle wśród naszego społeczeństwa. Wydaje mi się, że zawsze były utożsamiane z innymi powstaniami narodowymi. Wymieniało się je jednym tchem, zaczynając od kościuszkowskiego, kończąc na wielkopolskim i śląskich. Mnie z kolei zawsze wydawało się, że były to odrębne fenomeny.

M.M.M.: 2019 został okrzyknięty Rokiem Powstań Śląskich, obchodzimy też setną rocznicę wybuchu I powstania śląskiego. Czy książka powstała właśnie z myślą o tej rocznicy? Jak długo trwały prace nad publikacją?

R.K.: Rocznica w pewnym sensie jest ważna, szczególnie dla wydawnictwa, jednakże zaplanowaliśmy tę książkę już pięć lat temu. Pierwsze 2-3 lata spędziłem na kwerendach, które przynosiły mi dużo satysfakcji, bo nie tylko pisanie sprawia przyjemność, ale dla każdego historyka o wiele ciekawsze jest znajdowanie materiałów.

Przeglądając archiwalia przy odrobinie szczęścia można znaleźć prawdziwą perełkę. Pamiętam, że w archiwum Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Berlinie znalazłem oryginalne materiały Polskiej Organizacji Wojskowej Górnego Śląska, które Niemcy przechwycili w 1920 roku. Otrzymałem karton, którego zawartość znajdowała się w fatalnym stanie. Dokumenty mieszały się z kawałkami ziemi. Okazało się, że są tam oryginalne notatki POW z niemieckimi tłumaczeniami, raporty, a nawet dziennik. Wydawało mi się wtedy, że to wspaniałe odkrycie, ale kiedy zacząłem pisać książkę, materiały te wykorzystane w tekście wpadły gdzieś pomiędzy wersy i pewnie nikt nawet nie dostrzeże dzisiaj tych fragmentów.

Natomiast sam etap bardzo intensywnego pisania zajął rok. Zawsze wydaje mi się, że potrzeba jeszcze co najmniej dekady, żeby wszystko dopracować. Mam pełną świadomość tego, że zebrałem olbrzymią ilość materiałów, ale nie udało mi się wykorzystać ich w całości. Do wielu nawet ponownie nie zajrzałem, ponieważ nie było możliwości, żeby zmieścić tyle informacji w jednej książce.

reklama

M.M.M.: Do tej pory powstania śląskie były słabo obecne w zbiorowej świadomości, ale powoli się to zmienia. Czym były naprawdę? Pytam w kontekście podtytułu książki, który brzmi: „Nieznana wojna polsko-niemiecka”, natomiast w publikacji pada też stwierdzenie, że była to niewypowiedziana wojna polsko-niemiecka.

R.K.: Chyba jedno i drugie jest prawdą. Bronię tej tezy, ale oczywiście mam świadomość, że są historycy, którzy tego tak nie interpretują, uważając powstania śląskie za oddolny zryw Polaków na Górnym Śląsku, czy też polskich Górnoślązaków, bo różnie się ich nazywa.

Moim pierwotnym zamierzeniem było napisanie książki wyłącznie o działaniach zbrojnych i o związanych z nimi zjawiskach społecznych. To mnie zawsze bardzo interesowało. Jednak dość szybko zorientowałem się, że tak naprawdę nawet jeżeli brać pod uwagę tylko trzecie powstanie, to zakres walk był stosunkowo niewielki. Widać to szczególnie jeżeli porównuje się je z bitwami z okresu I wojny światowej, gdzie mówi się o setkach tysięcy poległych. W przypadku powstań śląskich czyta się o kompanii, w najlepszym przypadku pułku zaangażowanym w walkach. W bitwach stoczonych podczas III powstania śląskiego walczyło kilkanaście tysięcy osób po każdej ze stron. Podsumowując, skala ta nie skłania do tego, żeby mówić o wielkich działaniach zbrojnych.

Przez długi czas toczyła się dyskusja, czy rząd polski uczestniczył w powstaniach, czy pomagał powstańcom, czy też nie. Prowadząc kwerendy na każdym kroku spotykałem się z dowodami na to, że nie można twierdzić, że rząd polski nie pomagał, ponieważ czynił to na olbrzymią skalę. Podobnie zresztą jak rząd niemiecki. Nie ma co do tego wątpliwości. Jeżeli dwa państwa były tak zaangażowane, to mamy z kolei odpowiedź na pytanie, dlaczego była to niewypowiedziana wojna. Obydwa skonfliktowane państwa nie miały tylko możliwości oficjalnego zadeklarowania swego udziału w powstaniach. Sytuacja geopolityczna na to nie pozwalała. Wielkie mocarstwa absolutnie nie zgodziłyby się na oficjalny udział Polski i Rzeszy Niemieckiej w konflikcie. Skutkowałoby to szeregiem negatywnych konsekwencji, zarówno dla Warszawy, jak i dla Berlina.

Dlaczego była to nieznana wojna? Nie wiemy tak naprawdę, jak duży był zakres uczestnictwa wojska i rządu polskiego w konflikcie. Oficjalnie i półoficjalnie w rokowaniach dyplomatycznych stale powtarzano, że Polska patrzy z krytycyzmem na to, co dzieje się na Górnym Śląsku, ale wierzy w deklaracje wielkich mocarstw i zajmuje stanowisko neutralne. Moim staniem stan wiedzy wynikający z udostępnianych do tej pory źródeł nie odpowiada tym deklaracjom, Polska i Niemcy były zaangażowane nie tylko politycznie, ale i militarnie..

reklama

M.M.M.: Jak wyglądałaby dziś Polska, gdyby nie powstania śląskie?

R.K.: Należy tutaj zwrócić uwagę na dwie kwestie. Biorąc pod uwagę wyznaczniki ekonomiczne, to faktycznie, jeżeli chodzi o produkcję przemysłową, to bez Górnego Śląska gospodarka II Rzeczpospolitej wyglądałaby dramatycznie źle. Szczególnie w przemyśle ciężkim, gdzie mogłyby się pojawić nawet kilkudziesięcioprocentowe ubytki w wolumenie produkcji. Trudno przewidzieć, jak potoczyłby się rozwój gospodarczy całego państwa i czy Polska byłaby w stanie zbudować przemysł ciężki własnymi siłami, ponieważ na jej terytorium poza Górnym Śląskiem nie było dużych zagłębi surowcowych. Mam wrażenie, że Rzeczypospolita bez Górnego Śląska w swoim profilu gospodarczym byłaby bliższa krajowi rolniczo-przemysłowemu.

Druga sprawa jest bardziej skomplikowana i nie dotyczy tylko Górnego Śląska, ale szerzej ziem, które nazywamy byłą dzielnicą pruską, czyli także Wielkopolski i Pomorza. Cały dawny zabór pruski oraz Górny Śląsk, który nie był obszarem zaborowym, bo kiedy dokonywano rozbiorów Polski on już należał do Prus i Austrii, przynosił pewien inny model cywilizacyjny. Był odmienny głównie do tego w Królestwie Polskim. Przede wszystkim było to państwo obywatelskie z rozwiniętym systemem konstytucyjnym państwa prawnego. System ten bywał oczywiście opresyjny w stosunku do ludności polskiej, ale działał w ramach ustanowionych norm prawnych. To był ważny wkład całej byłej dzielnicy pruskiej do międzywojennej II Rzeczpospolitej. Chociaż pamiętajmy, że transfer był obustronny, ponieważ Rzeczpospolita przyniosła to, czego na Górnym Śląsku nie było. Mówi się niekiedy przekornie, że może i Górny Śląsk przyniósł węgiel, stal i żelazo, ale II RP dała mu Sienkiewicza, Orzeszkową, katedry historii Polski na Uniwersytecie Jagiellońskim Lwowskim czy Warszawskim, gdzie studiowali Górnoślązacy. Krótko mówiąc dostęp do polskiej kultury wysokiej.

M.M.M.: Co najbardziej pana zaskoczyło podczas prowadzenia kwerend? Które źródło wywołało największą konsternację?

reklama

R.K.: Może to zabrzmi niezbyt interesująco, ale najciekawsze okazały się stenogramy posiedzenia rządu niemieckiego z 1919 roku. Zawsze zakładałem, że powstania były efektem tego, że obie strony nie były w stanie się dogadać, jednak nie znałem głębokości tego obopólnego niezrozumienia. Okazuje się, że w latach 1919 – 1921 nie było chyba żadnego pola kompromisu między Polską a Niemcami ani na szczeblu rządowym, ani społecznym. Niby był podpisany traktat wersalski, ratyfikowano go, ale nikogo nie zadowalał. Podobnie było z plebiscytem – także nie budził entuzjazmu. Niemcy próbowali wymyślać rozmaite rozwiązania, polityczne gry tak daleko idące jak nawet sztuczny podział Niemiec na dwie części: wschodnią, czyli dawną pruską i zachodnią, żeby tylko móc używać regularnego wojska do obrony przedwojennej granicy i kontynuować walkę o Górny Śląsk. Niemieckie społeczeństwo nie dopuszczało do siebie myśli, że teren ten może należeć do Polski. Nie rozumiano, że na tym obszarze problemem nie jest tylko kształt granic, ale narastający od ponad stu lat konflikt narodowościowy i społeczny. W tej chwili stenogramy te zostały już opracowane i są dostępne w Internecie.

M.M.M.: Bada pan bardzo ciekawe, ale mało znane dzieje Ślązaków. Po Polakach w Wehrmachcie i w armii kajzera przyszła kolej na opisanie dziejów powstańców. A jakie plany ma pan na przyszłość?

R.K.: Nie mam konkretnych planów związanych z kolejnymi publikacjami. Jednakże uzupełnieniem książki o powstaniach będzie 3-tomowy „Słownik Powstań Śląskich”, praca zbiorowa wielu autorów przygotowywana z inicjatywy Instytutu Badań Regionalnych Biblioteki Śląskiej, a środki na wydanie tej publikacji zapewnił Urząd Marszałkowski Województwa Śląskiego. Publikacja ta ma opisywać szczegóły dotyczące wydarzeń, ludzi, uzbrojenia, przebiegu walk. Znaleźć tam będzie można wszystko to, czego nie udało się szczegółowo omówić w mojej książce. Na przykład w Słowniku każdy powiat będzie miał swoją monografię walk. Obecnie kończymy pracę nad pierwszym tomem, który powinien ukazać się już w tym roku.

Nie lubię siedzieć bezczynnie, więc pewnie niedługo pojawi się pomysł na kolejną książkę, ale zawsze jest to pewien przypadek, impuls. Jeżeli chodzi o „Polaków w Wehrmachcie”, to pomysł „chodził za mną” przez wiele lat, właściwie jeszcze od czasów studiów. Zawsze wydawał mi się to niemożliwy do zrealizowania. I pewnie by tak zostało, gdyby nie to, że odezwało się Wydawnictwo Literackie, które zmotywowało mnie do działania. Natomiast „Polacy w armii kajzera” to już pewna konsekwencja wcześniejszego wyboru. Jak będzie tym razem? Publikacja o powstańcach potwierdza z kolei moje przekonanie, że warto pisać książki historyczne ze względu na zapotrzebowanie społeczne. Jeżeli proces historyczny pokazuje się oraz wyjaśnia w sposób racjonalny, bez zacięcia emocjonalnego, to takie wydarzenia stają się zrozumiałe dla społeczeństwa i umożliwiają rzeczową, a nie opartą o mit, dyskusję o naszej przeszłości. Jeżeli taki temat znajdę, to pewnie temu będzie poświęcona następna książka.

M.M.M.: Dziękuję serdecznie za rozmowę!

Ryszard Kaczmarek
„Powstania śląskie 1919-1920-1921”
cena:
59,90 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Okładka:
twarda
Liczba stron:
624
Premiera:
kwiecień 2019
Format:
160 x 240 mm
ISBN:
978-83-08-06841-0
reklama
Komentarze
o autorze
Magdalena Mikrut-Majeranek
Doktor nauk humanistycznych, kulturoznawca, historyk i dziennikarz. Autorka książki "Henryk Konwiński. Historia tańcem pisana" (2022), monografii "Historia Rozbarku i parafii św. Jacka w Bytomiu" (2015) oraz współautorka książek "Miasto jako wielowymiarowy przedmiot badań" oraz "Polityka senioralna w jednostkach samorządu terytorialnego", a także licznych artykułów naukowych. Miłośniczka teatru tańca współczesnego i dobrej literatury. Zastępca redaktora naczelnego portalu Histmag.org.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone