„Pospolite ruszenie” – recenzja i ocena płyty
Nie inaczej jest w przypadku debiutanckiej płyty zespołu Pospolite Ruszenie. Warto jednak na początek wyjaśnić kilka rzeczy. Kiedy za pierwszym razem przesłuchałem płytę, pomyślałem: „No, chłopaki eksperymentują”. Nic dziwnego, skoro zespół zaczyna swoją przygodę z tworzeniem muzyki. Warto być tego świadomym.
Zacznijmy jednak od początku. Pomysł na Pospolite Ruszenie jest dość prosty. Zespół postanowił połączyć muzykę staropolską i teksty poezji polskiej od średniowiecza po wczesny barok z aranżacjami rockowymi. Słuchacz będzie miał więc okazję wysłuchać współczesnych wykonań wierszy takich autorów jak Jakub z Iłży ([Pieśń o Narodzeniu Pańskim]), Adam Władysławiusz ([Nie złodziejem]) czy też Jan Kochanowski ([Psalm XLVII]). Wielu słuchaczy najprawdopodobniej po raz pierwszy dowie się o istnieniu autorów, którzy swoją poezją tworzyli podstawy kultury staropolskiej. Równocześnie każdy, kto zdecyduje się na wysłuchanie płyty, usłyszy obok gitary i perkusji także dudy, skrzypce i lirę korbową.
Zespół tworzą między innymi ludzie związani z innym popularyzatorem muzyki staropolskiej – Jackiem Kowalskim, który ma zupełnie fenomenalny wkład w przybliżanie kultury staropolskiej. Wiele osób właśnie przy jego utworach odkrywa uroki XVII i XVIII wieku. Zwłaszcza że znajdują się tam zarówno utwory poważne, na przykład o tematyce religijnej, jak i frywolne romanse. Można więc powiedzieć, że słuchacz otrzyma za pośrednictwem Kowalskiego mały przekrój tematów, które zaprzątały głowy naszych przodków.
Ale twórczość Jacka Kowalskiego, którego osobiście bardzo cenię, ma pewną wadę – wymaga pewnego gustu, który niekoniecznie musi być gustem młodzieży. Tymczasem Pospolite Ruszenie gra to, czego słuchają młodzi ludzie, czyli rocka. Oczywiście, dla osób wychowanych w innej kulturze muzycznej, zespół może okazać się nazbyt ciężki, to jednak nie oni są jego grupą docelową.
Jeżeli chodzi o samą płytę, to słuchacz dostanie standardowy zestaw. Książeczka zawiera teksty wszystkich utworów oraz krótkie notatki na ich temat, między innymi o roli, jaką odegrały w kulturze polskiej oraz w jakich okolicznościach powstały.
Pospolite Ruszenie łączy starego dobrego rocka z jeszcze starszą i równie dobrą muzyką staropolską. Wydaje mi się, że muzycy na razie nie są do końca pewni, w jakich proporcjach te dwa żywioły połączyć, żeby stworzyć własną niepowtarzalną jakość. Płyta jest więc poszukiwaniem. Wiąże się to z tym, że część utworów może być dla niektórych słuchaczy albo nazbyt rockowa – albo wręcz przeciwnie. Dla mnie przykładem takich eksperymentów jest utwór Dobranoc Ci, Anusieńku, który mógłby być uboższy o ostatnie czterdzieści sekund i tylko by na tym zyskał, lub też Żołtarz Jezusów, którego pewne fragmenty na pewno mile zaskoczą wiernych fanów Cannibal Corpse, niekoniecznie jednak zwykłych fanów rocka. Na szczęście jest to jedynie margines.
Na mnie największe wrażenie zrobiły dwa utwory: po pierwsze Do Kasi, będące wariacją na temat wiersza Sępa-Szarzyńskiego, oraz Błogosławiony człowiek na podstawie słów spisanych przez Andrzeja Trzecieskiego. Wydaje mi się, że właśnie w tych dwóch utworach najlepiej udało się zespołowi wyważyć połączenie staropolszczyzny z rockowym brzmieniem. Wokal został zachowany w sposób klasyczny, bez growlu, jednocześnie zaś staropolska muzyka zyskała porządny rockowy pazur, dzięki czemu utworów tych naprawdę miło się słucha.
Pozostałe utwory na płycie, w większości wypadków, zachowane są w dobrym rockowym stylu, który nie jest ani nazbyt nachalny, ani nazbyt delikatny. Dobre rockowe radio nie powinno więc przejść obojętnie obok utworów Pospolitego Ruszenia.
Redakcja i korekta: Tomasz Leszkowicz