Pora na Piastów! „Korona królów” jak „Gra o tron”?
Zobacz też: Kazimierz Wielki – mistrz politycznego realizmu
Wszystkie znaki na niebie i ziemi, a szczególnie te w prasie mniej lub bardziej ambitnej wskazują, że właśnie ruszyły zdjęcia do nowego serialu historycznego Telewizji Polskiej „Korona królów”. Projektem ma opiekować się pierwsza dama polskiej telenoweli Ilona Łepkowska. To kobieta odpowiedzialna za wieloletnie sukcesy takich seriali jak „Klan”, „M jak miłość” czy „Na dobre i na złe”. Teraz czuwać będzie nad kostiumową opowieścią o ostatnim Piaście na polskim tronie – Kazimierzu Wielkim.
Akcja serialu ma rozpocząć się w 1333 r. Król Władysław Łokietek, zmęczony walką o zjednoczenie podzielonej na dzielnice Polski, umiera. Na tronie zasiada jego jedyny żyjący syn – Kazimierz. Brawurowy, kochliwy, popędliwy młodzian ma trudne zadanie – utrzymać dziedzictwo ojca. Znając historię naszego kraju z tego okresu, można spodziewać się wszystkiego: brutalnych rozgrywek wśród małopolskich i wielkopolskich elit, politycznych intryg w skali lokalnej i europejskiej, miłosnych uniesień i zdrad, a to wszystko na tle tętniącego życiem Wawelu, który w XIV wieku przyciągał ludzi różnych kultur.
Jacek Kurski mówi wprost – serial pokaże piękno naszej historii, czasy odbudowywania polskiej państwowości. Dodaje także bez ogródek, że ekranowe losy Kazimierza Wielkiego mają się stać odpowiednikiem popularnej tureckiej produkcji „Wspaniałe stulecie”. I tak oto tasiemiec o potędze Imperium Osmańskiego zainspirował włodarzy Telewizji Polskiej do odwołania się do naszego mocarstwowego dziedzictwa.
Pytanie tylko, czy to się uda? Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem TVP – szykuje nam się naprawdę długa podróż w czasie. Dzieje panowania Kazimierza Wielkiego dają scenarzystom ogromne możliwości, zarówno przy kreowaniu głównej linii fabularnej, jak i wątków pobocznych. Wystarczy nawet najogólniejszy rys panowania ostatniego Piasta, by to sobie uzmysłowić. Panujący w latach 1333-1370 władca nie tylko powiększył kraj, ale także rozwinął go kulturalnie i ekonomicznie, a układy z Krzyżakami i Luksemburgami są przejawem jego realizmu politycznego.
Osobiście trudno mi powstrzymać w tym wypadku wyobraźnię i jej oczyma już widzę gęstą, polityczno-szpiegowską intrygę, z licznymi zwrotami akcji. Tak samo można poprowadzić wątek dyplomatycznych zmagań o wpływy na Mazowszu i Śląsku, które znalazły się poza Koroną. Kazimierzowskie walki o Ruś pokazały, że król nie był tylko dyplomatą, ale i wojownikiem i tym samym można przedstawić w serialu zastępy bitnego rycerstwa w akcji.
No i moja wisienka na torcie – konflikt z biskupem Janem Grotem. Kazimierz oskarżał biskupa przed papieżem o zdradzanie tajemnic stanu, nawoływanie do buntu i nadużycia finansowe. Ze źródeł wynika, że biskup nienawidził króla jak diabeł wody święconej. Idealna okazja do przedstawienia dwóch silnych postaci i obudowania wokół tego fabuły jednego, albo nawet dwóch sezonów.
Właśnie tego typu konflikty były siłą napędową serialu „Tudorowie”. Podobnie jak Henryk Tudor, Kazimierz Wielki jest również władcą, którego każdy Polak może zrozumieć, poczuć się blisko niego. Piastowic miał bowiem swoje słabości o których historia nie milczy… i to słabości, które dobrze sprzedają się na ekranie. Żony, kochanki i nałożnice – to kupi każdy widz! Już sama historia romansu z Żydówką Esterą – przekazana nam przez Długosza - jest wątkiem, który musi wystąpić w serialu i dobrze poprowadzony nadać mu może charakteru.
Szczerze powiedziawszy liczyłem, że TVP weźmie się za serial o Jagiellonach. Tam moim zdaniem leży jeszcze większy potencjał. No ale są Piastowie, a raczej ostatni Piast. No i też jest dobrze. Nawet bardzo. Niestety to wszystko, co do tej pory napisałem, może być moim pobożnym życzeniem. Prasa, portale, ale też przede wszystkim internauci nie mają złudzeń co do poziomu artystycznego, produkcyjnego i aktorskiego serialu, a optymizmem nie napawają pierwsze zdjęcia z planu. Fotosy opublikowane przez TVP - zdaniem różnej maści komentatorów – przypominają dobrze znany widzom Polsatu serial „Świat według Kiepskich”. Rzecz w tym, że przygody Ferdka nigdy nie aspirowały do bycia historyczną megaprodukcją o randze „Gry o Tron”. Trzymajmy się jednak faktów: zobaczyliśmy do tej pory kilka losowo wyciętych zdjęć i poznaliśmy obsadę. Aż tyle, by osądzać i wieszczyć klęskę? „Belle Epoque” było reklamowane jako wielkie serialowe wydarzenie dekady, pierwsze zdjęcia przywodziły na myśl serial „Tabu”, obsada była pierwszoligowa. I co? I nic.
TVN na długo przed premierą zaczął pompować balonik, który gdy już miał wybuchnąć – po prostu wypuścił powietrze z żałosnym świstem. Pierwsze zdjęcia z „Korony królów” może wyglądają przaśnie, niczym ze słabego kabaretu, ale serial nie przeszedł jeszcze całego procesu postprodukcji. Wątpię oczywiście, by losy Kazimierza Wielkiego choć odrobinę zbliżyły się do wizualnego poziomu „Gry o Tron” lub „Wikingów”, ale jeśli pójdą w stronę „Wspaniałego stulecia”, to będę zadowolony. Nie była to produkcja wielka i wybitna, ale udowodniła, że historię można atrakcyjnie i nawet wiarygodnie sprzedać także zwykłemu śmiertelnikowi, który wcale nie ma aspiracji, by przynależeć do jakieś konkretnej klasy społeczno-intelektualno-ekonomicznej, która na prawo i lewo chwali się dostępem do Netflixa czy HBO.
Polecamy e-book Marcina Sałańskiego pt. „Wielcy polskiego średniowiecza”:
W przypadku „Korony królów” internet psy wiesza także na aktorach. Główne role w nowej produkcji TVP mają zagrać raczej drugoligowi artyści jak Robert Gonera, Halina Łabonarska, Marta Bryła, Wiesław Wójcik czy Marcin Rogacewicz. Ja osobiście daleki jestem od przekreślania mniej znanych aktorów. Szerokiej publiczności Aleksandra Konieczna znana była głównie z roli w serialu „Na Wspólnej”, a w „Ostatniej Rodzinie” stworzyła niezapomnianą kreację żony i matki dwóch Beksińskich. Do tego dodajmy, że znane serialowe widowiska ze świata, też nigdy nie epatowały wielkimi nazwiskami. „Tudorowie” czy „Gra o Tron” raczej te nazwiska kreowały.
Tutaj liczę niejako na Mateusza Króla, który zagra Kazimierza Wielkiego. Ten młody aktor jest laureatem głównej nagrody 30. Festiwalu Szkół Teatralnych. Ten sam konkurs wygrywali na początku swoich karier m.in. Rafał Królikowski, Agnieszka Krukówna, Kinga Preiss, Wojciech Solarz, Zbigniew Zamachowski czy Michał Żebrowski. Przy wszelkich moich zastrzeżeniach do ogólnego poziomu polskiego kina – to nie są źli aktorzy i mają nawet na swoim koncie świetne role. Być może młody Król naprawdę zasłuży sobie na tytuł króla. Dajmy mu szansę, podobnie jak 650 lat temu polskie elity dały szansę innemu młodemu królowi.
Jacek Kurski zdaje się marzyć o nowej serialowej potędze. Nie podzielam jego wizji, ale nie dlatego, że nie wierzę w możliwości finansowe i techniczne polskiej telewizji, tylko ze względu na całe polityczno-propagandowe tło tej historyczno-filmowej inicjatywy. To jest główny powód dla którego nie potrafię uwierzyć w „Koronę królów”. Najpierw zapowiedziano odbudowę zamków kazimierzowskich, a teraz stacja, która jest tubą rządzącej partii, chce stworzyć serial o tym samym królu, który te zamki budował. Czasy ostatniego Piasta i jego polityka w podstawowym, szkolnym zarysie niewątpliwie opisują propagandowy program rządu – podnoszenie Polski z ruin i z kolan, nadanie krajowi podmiotowości i znaczenia na arenie międzynarodowej, a to wszystko przy jednoczesnej walce z wrogami zarówno wewnętrznymi, jak i zewnętrznymi. Nie wyobrażam sobie, by specjaliści od promocji rządzącego obozu nie chwycili się tej analogii.
Włodarze telewizji polskiej decydując się na serial o Kazimierzu Wielkim mogli czerpać wzorce z „najlepszych” tradycji PRL, kiedy film historyczny przede wszystkim był narzędziem propagandy. „Krzyżacy” Aleksandra Forda, a także „Gniazdo” opowiadające o losach Mieszka przed bitwą pod Cedynią – mimo, że były świetnymi produkcjami – miały służyć jako narzędzie antyniemieckiej propagandy. Mający swoją premierę w 1972 roku film „Bolesław Śmiały” opowiadał historię konfliktu króla z dworską opozycją, na czele której stał biskup Stanisław. Nie bez przyczyny zaczął powstawać zaraz po wydarzeniach grudniowych z 1970 roku i publikacji przez Radę Główną Episkopatu Polski odezwy „Do wszystkich rodaków wspólnej ojczyzny”. Mimo swoich walorów „Bolesław Szczodry” był filmem, który po raz kolejny sprowadzał sztukę do roli narzędzia politycznego. Wydźwięk filmu był na wskroś antykościelny, ukazujący tę instytucję jako wroga władzy, która przecież chciała tylko dobra obywateli.
Boję się, że „Korona królów” pójdzie właśnie w tym kierunku. Stanie się narzędziem polityki historycznej rządu PiS. O ile nie ma nic złego w budowaniu tożsamości i dumy narodowej w oparciu o piękne, nawet lekko zafałszowane, historyczno-filmowe mozaiki, o tyle prostackie wykorzystywanie materii dziejowej w tym celu budzi mój sprzeciw. A właśnie tego najbardziej się obawiam, że przy produkcji „Korony królów” decyzje artystyczne będą podyktowane bezrefleksyjnymi celami propagandowymi.
I tak zamiast zobaczyć na ekranie młodzieńca, który powoli dorasta do roli wielkiego króla, błądzi, grzeszy i rozwija się z odcinka na odcinek, od razu dostaniemy żywy pomnik polskiej potęgi i dumy narodowej. Bo przecież o polskich bohaterach mówi się albo na kolanach, albo wcale. Odcienie szarości zostaną zastąpione czarno-białą wizją świata, stanowiącą pean na cześć dobrych oraz cnotliwych Polaków, walczących ze złymi Niemcami pod postacią Krzyżaków i Jana Luksemburskiego. Polacy będą nawracać Mazowszan i Ślązaków, by wrócili na łono ojczyzny i przestali patrzeć na Zachód. Rycerze będą z kolei gromić Rusinów, a to wszystko w geście dobroci, bo przecież Korona niesie im wyzwolenie i cywilizację.
Dla takiego serialu nie zamierzam poświęcać czasu, który mogę spożytkować oglądając kolejny sezon „Wikingów” – licząc, że fabuła kiedyś dojdzie do Świętosławy, Piastówny na wikińskich tronach Szwecji, Danii i Norwegii.
Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.
Redakcja: Paweł Czechowski
Polecamy e-book Antoniego Olbrychskiego – „Pojedynki, biesiady, modlitwy. Świat średniowiecznych rycerzy”:
Książka dostępna również jako audiobook!