„Polska jest tutaj!” – sytuacja w Wielkopolsce na krótko przed wybuchem powstania wielkopolskiego
W roku 1914 wybuchła I wojna światowa, znana też pod nazwą „wojny narodów”. Wielkopolanie mieli nadzieję, iż osłabi ona zaborców na tyle skutecznie, że będzie możliwe odzyskanie niepodległości. W Wielkopolsce silne wpływy posiadała wówczas (aż do roku 1939) Narodowa Demokracja Romana Dmowskiego uważająca, że zagwarantowanie Polakom i Polsce przynajmniej autonomii w ramach innego państwa wiedzie przez próbę zawarcia sojuszu z Rosją, Francją i Anglią przeciwko Niemcom. Po pierwszych sukcesach Rosjan na froncie wschodnim car Mikołaj obiecywał Wielkopolanom, że Polska miała odrodzić się pod berłem rosyjskiego caratu.
Rok 1914 – Mickiewiczowska „wojna narodów”
Zdecydowana większość mieszkańców Wielkopolski postanowiła podeszła do tych obietnic z rezerwą. Poznańskie środowisko endeckie na wieść o klęskach ponoszonych przez Niemcy na froncie zachodnim postanowiło podjąć działania. W tym celu do Szwajcarii, gdzie zaczęła działać komórka emigracyjna endeków, nosząca nazwę Centralnej Agencji Polskiej został oddelegowany Marian Seyda, znany poznański dziennikarz i działacz narodowy, który w krótkim czasie stał się jej dyrektorem. W Poznaniu zaś rozpoczął działanie w utajonej formie Międzypartyjny Komitet Obywatelski, skupiający pod swoją egidą kilka organizacji narodowych.
W Wielkopolsce, w porównaniu do innych regionów kraju, idea współpracy z państwami centralnymi nigdy nie cieszyła się jakimś większym powodzeniem. Orędownikiem takiej współpracy był Józef Piłsudski, do którego Wielkopolanie odnosili się z rezerwą, gdyż jego plany zakładały odbudowę Polski jedynie z ziem odebranych Rosji przy wsparciu państw centralnych, zupełnie pomijając Wielkopolskę. Wizja współpracy z wojskami państw centralnych szybko upadła, sam Piłsudski zaś po zaleceniu legionistom by nie składali przysięgi na wierność cesarzowi w roku 1917 został zesłany do Magdeburga, gdzie miał odbywać karę więzienia.
Wojenna tułaczka
Polskie formacje wojskowe nie powstawały tylko i wyłącznie pod auspicjami państw centralnych, także państwa ententy chętnie korzystały z umiejętności polskich żołnierzy. Przykładem tego był sformowany w Rosji w roku 1917 I Korpus Polski, który co prawda nie zdążył wziąć udziału w walkach na frontach I wojny światowej, lecz łączy się on z Wielkopolską poprzez osobę swojego dowódcy, którym był generał Józef Dowbor-Muśnicki, czyli późniejszy dowódca powstania wielkopolskiego (przejął dowództwo w styczniu 1919 roku po Stanisławie Taczaku).
Niemal równolegle trwało konstytuowanie się Armii Polskiej we Francji, której powstanie również datuje się na rok 1917. Było ono możliwe dzięki działalności Komitetu Narodowego Polskiego, uznanego przez aliantów za reprezentanta narodu polskiego, który był związany z endecją – jego przewodniczącym stał się Roman Dmowski, przedstawicielem na Stany Zjednoczone został natomiast wybitny pianista Ignacy Jan Paderewski. Dowódcą Armii Polskiej stał się generał Józef Haller. Współpracę z Niemcami w Poznaniu odbierano jako hańbę, stąd też kontakty z nimi utrzymywali głównie wielcy właściciele ziemscy, skupieni wokół niecieszącej się zbytnią popularnością „Gazety Narodowej”.
Szacuje się, że służbę w armii niemieckiej odbyło przez cały okres I wojny światowej około 700 tysięcy Polaków z Wielkopolski. Pozwoliła im zdobyć doświadczenie wojskowe, które niedługo miało okazać się kluczowe w powstaniu wielkopolskim. Coraz częściej Polacy zaczęli powracać z frontu okaleczeni fizycznie i psychicznie (jest to pokazane w filmie Zbigniewa Kuźmińskiego pt. „Republika nadziei” z 1988 roku, opowiadającym o powstaniu Republiki Ostrowskiej). Sytuacja ta spowodowała, że coraz więcej młodych Polaków w wieku poborowym zaczęło robić wszystko by uchronić siebie i bliskich przed służbą w armii i śmierci „fur Kaiser”. Symulowali więc niepełnosprawność czy choroby psychiczne, zdarzały się również samookaleczenia. Mogli liczyć na pomoc Polaków pracujących jako urzędnicy i lekarze, którzy wystawiali im fałszywe zaświadczenia lekarskie, ratując tym samym co najmniej kilkadziesiąt tysięcy ludzi.
Zwrot w wojnie
Sytuacja na frontach I wojny światowej zaczęła się diametralnie zmieniać na niekorzyść Niemiec po roku 1916 – zaczęli oni ponosić wtedy coraz więcej porażek tak na froncie zachodnim, jak i wschodnim. Nie sprzyjała im z pewnością również sytuacja ekonomiczna – braki w zaopatrzeniu, dostawach leków czy żywności stawały się coraz bardziej uciążliwe, powodując rosnące niezadowolenie społeczeństwa niemieckiego. Próbowano temu zaradzić poprzez różne inicjatywy mające na celu pozyskania poparcia społecznego. Do tego nurtu możemy zaliczyć również odezwę wydaną do Polaków, którym obiecywano niepodległe państwo polskie w granicach Królestwa Kongresowego. Odezwa ta przeszła później do historii jako Akt 5 listopada.
Projekt został przyjęty – czego z pewnością nie spodziewali się Niemcy – jedynie przez niewielką grupę polskich lojalistów zrzeszonych wokół Stronnictwa Prawicy Narodowej. Deklarowali oni wolę współpracy z Niemcami. Reszta Polaków na czele z Narodową Demokracją projekt ten zdecydowanie odrzuciła. Okazją do zamanifestowania niechęci wobec Niemców stały się manifestacje patriotyczne organizowane przy okazji obchodów polskich świąt narodowych i rocznic. Pierwsze z nich odbyły się w roku 1916, po mszach w intencji znanego polskiego pisarza Henryka Sienkiewicza. W święta Wielkiej Nocy 1917 roku skauci postanowili zagrać na nosie niemieckiej policji. Przeprowadzili akcję sabotażową polegając na rozklejaniu rosyjskich odzew skierowanych do Polaków, czym wywołali zamęt.
Największym echem odbiła się wielka manifestacja z okazji Bożego Ciała, w której wzięło udział kilka tysięcy osób. Manifestacja ta została przeprowadzona w sposób jawny – śpiewano polskie pieśni narodowe w asyście polskich flag. Niemcy byli wściekli i w odwecie przeprowadzali rewizje w domach polskich działaczy niepodległościowych, wielu z nich aresztując i dokonując masowego poboru do wojska chłopców z rocznika 1901. Myli się jednak ten, kto sądzi, że powstrzymało to patriotyczne demonstracje. W październiku doszło do kolejnej – w rocznicę śmierci generała Kościuszki.
Przygotowania do walki
W lutym 1918 roku powołano do życia w warunkach pełnej konspiracji Polską Organizację Wojskową Zaboru Pruskiego, której działalność była inspirowana organizacją o tej samej nazwie, działającą w Warszawie, z którą kontakt nawiązał wcześniej jeden z przywódców POW Zaboru Pruskiego Wincenty Wierzejewski, dezerter z armii pruskiej. Poza wspólną nazwą obie te organizacje nie miały ze sobą wiele wspólnego. Peowiacy z Wielkopolski dalecy byli od podziwu dla Piłsudskiego, inne także były cele ich walki – podczas gdy Wielkopolanie chcieli wyzwolić zabór pruski, POW z zaboru rosyjskiego ograniczała się w rozmowach do wyzwolenia jedynie ziem zaboru rosyjskiego. POW zaboru pruskiego nie była organizacją liczną, jednak jak stwierdził Arkady Fiedler – wniosła nowego ducha i zapał do działalności konspiracyjnej. Jednak główną jej zasługą było scalenie mniejszych grup konspiracyjnych, dotychczas działających w rozproszeniu.
Spowodowało to, że POW zaczęła się rozrastać w innych miastach Wielkopolski. Konspiratorom w Kościanie, Gnieźnie, Wrześni, Środzie Wielkopolskiej i Śremie wydatnej pomocy udzielił dawny działacz skautowski Stanisław Sarowski, będący, podobnie jak Wierzejewski, dezerterem z pruskiej armii.
Także i organizacje polityczne nabrały wiatru w żagle. Międzypartyjny Komitet Obywatelski został przemianowany na Centralny Komitet Obywatelski. Latem 1918 roku sieć powiatowych i miejskich komitetów obywatelskich zaczęła się zagęszczać. Niemcy osłabieni porażkami na froncie i sytuacją panującą w kraju nie mieli wystarczających sił i środków by położyć kres nieposłuszeństwu. Największy policzek w twarz został im wymierzony w sierpniu 1918 roku, kiedy to na zebraniu „Sokoła” 600 członków zaczęło śpiewać publicznie zdanie pochodzące z „Roty” Marii Konopnickiej: „Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz!”. Wieść o tym szybko rozniosła się w całym zaborze pruskim, powodując prawdziwy wybuch euforii wśród Polaków. Zyskali oni dumę i wiarę w to, że niepodległość będzie można odzyskać, tym bardziej, że sytuacja na froncie stawała się dla Niemców z każdym dniem coraz bardziej patowa.
Zarząd „Sokoła” polecił swoim kołom rozlokowanym na terenie zaboru pruskiego porzucenie ćwiczeń gimnastycznych na rzecz musztry z bronią. Niemcy wciąż jeszcze dysponowali olbrzymią przewagą militarną, jednakże nic nie mogło powstrzymać patriotycznego ducha Wielkopolan. Jesienią 1918 roku sytuacja dla Polaków ze wszystkich 3 zaborów zaczęła zmieniać się na lepsze. Pod koniec października w Niemczech wybuchły strajki i bunty żołnierzy oraz marynarzy (najsłynniejszym z nich był bunt w Kilonii). Zaczęto konstytuować rady robotnicze i żołnierskie wzorem Rosji, cesarz Wilhelm II abdykował i zwrócił się do władz holenderskich z prośbą o azyl. Kilka tygodni wcześniej doszło do rozpadu Austro-Węgier i upadku monarchii habsburskiej. Działacze polscy z Galicji byli więc pierwszymi, którzy wzięli się do ustanawiania polskiej władzy, tworząc Polską Komisję Likwidacyjną.
Polecamy e-booka Konrada Ruzika „Oblicza leninizmu”
W Berlinie powstał rząd socjaldemokratów na czele z prezydentem Friedrichem Ebertem. Podjął się zadania uratowania Niemiec przed postępującym rozpadem. Nie brał on pod uwagę mniejszości narodowych i ich samostanowienia. Uważał, że Polska powinna istnieć, jednak tylko i wyłącznie na ziemiach odebranych Rosji i Austro-Węgrom. Taka Polska miała stanowić bufor przed „bolszewicką zarazą”. Nie dziwi więc fakt, że kazał zwolnić Piłsudskiego z więzienia w Magdeburgu, który powrócił do Polski 10 listopada. 11 listopada Polska odzyskała zasadniczo niepodległość, jednakże wśród jej ziem próżno było szukać Wielkopolski. Wielkopolanie poczuli się pominięci i zaczęli odczuwać obawy, że zostaną zapomniani podczas tworzenia się powojennego ładu. Jednakże dzięki trawiącej Niemcy rewolucji komunistycznej zyskali pewną sposobność do działania.
Rady robotnicze i żołnierskie
Tą sposobnością okazało się tworzenie rad robotniczych i żołnierskich, które zaczęły przejmować władzę w Niemczech. Pierwsza lokalna rada w Poznaniu powstała 9 listopada 1918 roku, dwa dni później komendant Twierdzy Poznań generał van Hahn stanął na czele rady obejmującej całe miasto. W składzie rady obejmującej całe miasto znalazło się miejsce także i dla Polaków, których nie obchodziły rewolucyjne mrzonki Niemców. Jedyne co się dla nich liczyło, to odzyskanie niepodległości.
10 listopada 1918 roku z kawiarni Świtalskiego znajdującej się na ulicy Podgórnej w Poznaniu wychodzili elegancko ubrani mężczyźni dyskutujący o zbliżających się wyborach do poznańskiej Rady Miejskiej. Mężczyźni ci byli Polakami, którzy chcieli zwiększyć udział polskich obywateli w Radzie. Spotkali oni przypadkiem mecenasa Władysława Seydę, poznańskiego adwokata i posła do Reichstagu, a zarazem prezesa Koła Polskiego w Berlinie, który poinformował ich o wybuchu rewolucji w Berlinie. Dzwonił do niego prezydent prowincji o nazwisku Eisenhardt-Rothe, jednakże ton jego wypowiedzi mocno zaskoczył Seydę – nie był on rozkazujący, lecz raczej potulny. Prezydent prowincji prosił Seydę by społeczeństwo polskie nie poddawało się emocjom związanym z wybuchem rewolucji i zachowało rozwagę przy podejmowaniu działań, równocześnie zarekomendował Seydzie by Polacy stworzyli komitet, który zabezpieczy ład i porządek w Poznaniu.
13 listopada 1918 roku zostało zakłócone zebranie poznańskiej Rady Robotniczo-Żołnierskiej, na które wtargnęło 6 członków Polskiej Organizacji Wojskowej z Mieczysławem Paluchem na czele, który oznajmił zgromadzonym, że władza rewolucyjna, należąca do Niemiec już jedynie formalnie, musi przypaść Polakom. Członkowie Rady byli co do tego podzieleni – jedni uważali, że kategorycznie nie można pozwolić Polakom na pełnienie w Radzie funkcji, drudzy zaś byli skłonni do ustępstw. Ich rozważania przerwały salwy karabinowe. Nie może więc dziwić fakt, że głosowanie odbyło się błyskawicznie – do Rady wszedł Mieczysław Paluch razem z trzema innymi członkami POW. Od tej pory byli oni uprawnieni do zwoływania polskiego sejmu dzielnicowego.
Paluch po zostaniu członkiem Rady nie zasypiał gruszek w popiele i po odczytaniu korespondencji z Berlina, która miała trafić do rąk niemieckich przedstawicieli Rady, a w której pisano o utworzeniu przy wszystkich Radach Robotniczo-Żołnierskich Służby Straży i Bezpieczeństwa, rozpoczął przygotowania do utworzenia tejże w Poznaniu. Zobowiązał się do stworzenia jej tak z udziałem Polaków, jak i Niemców. Już następnego dnia Paluch razem z Bohdanem Hulewiczem utworzyli biuro werbunkowe, znajdujące się w dawnej Bibliotece Cesarskiej. Na ochotników do służby zgłaszali się głównie Polacy, a gdy do służby chciał zgłosić się jakiś Niemiec, wówczas dwójka ta sprawdzała dokumenty, po czym gdy okazało się, że miejscem urodzenia nie jest Poznań, delikwent taki odsyłany był z kwitkiem. Polskie kompanie SSiB rosły w olbrzymim tempie, czego nie można było powiedzieć o kompaniach niemieckich. Mieczysław Paluch posłużył się pewnym fortelem – z Polaków o niemiecko brzmiących nazwiskach tworzył osobne kompanie, by te w sprawozdaniach wyglądały jak niemieckie. Władze w Berlinie były na tyle zachwycone obrotem spraw, iż… przysyłały Paluchowi pieniądze na wyekwipowanie kompanii w celu tworzenia zbrojnego ramienia Rzeszy Niemieckiej na wschodzie!
W kolejnych dniach kompanie o czysto polskim składzie osobowym zaczęły powstawać także w innych miastach, by wymienić tutaj chociażby Wrześnię, Ostrów Wielkopolski, Pleszew czy Jarocin. Naturalnie cała ta sytuacja była nie w smak kolonistom niemieckim, obserwującym rozwijanie się polskiego nurtu narodowego w Wielkopolsce. Sytuacja na początku grudnia 1918 rysowała się w niezwykle optymistycznych barwach. Wielkopolsce sprzyjała wciąż trwająca rewolucja niemiecka. 2 grudnia 1918 roku w Poznaniu odbyło się zebranie Polskiego Sejmu Dzielnicowego. Bezpieczeństwa obradujących w kinie „Apollo”, nie tylko z Wielkopolski, ale także z Pomorza i ze Śląska, strzegły patrole Straży Ludowej i Służby Straży i Bezpieczeństwa. Na zebraniu tym z udziałem bagatela 1200 delegatów utworzono Naczelną Radę Ludową, a także poparto tworzenie się polskiej siły zbrojnej, zalecając jej jednocześnie, podobnie jak Władysław Seyda, spokój i rozwagę. NRL poczęła wysyłać w imieniu delegatów telegramy do Paryża i Londynu, informujące o tym, że Poznań, Śląsk i Pomorze ufają aliantom, więc w spokoju będą oczekiwały na przekazaniu tychże ziem we władanie państwa polskiego.
Problem stanowiło niejednolite stanowisko polskich organizacji w kwestii ewentualnego wybuchu powstania. Komisariat Naczelnej Rady Ludowej uważał, że należy poczekać z podejmowaniem wszelkich działań zaczepnych na konferencję międzynarodową. Podlegająca pod NRL Straż Ludowa miała zakaz podejmowania jakichkolwiek akcji. Odmienne stanowisko postulowali peowiacy pod dowództwem Mieczysława Andrzejewskiego, którzy wręcz palili się do walki z Niemcami. Co znamienne, Wielkopolanie nie mogli liczyć na pomoc z Warszawy. Z uwagą śledzono postępy organizacji niepodległościowych, sam Józef Piłsudski uważał jednakże walkę z Niemcami za nierealną. W połowie grudnia Niemcy, zaniepokojeni działaniami Polaków, zaczęli podejmować działania mające na celu odsunięcie od wpływów Mieczysława Palucha i Bohdana Hulewicza na Radę Żołnierską. Polskich żołnierzy poczęto demobilizować i zwalniać do domów.
Przyjazd Ignacego Jana Paderewskiego do Poznania
Wreszcie doszło do wydarzeń, które okazały się iskrą rzuconą na beczkę prochu. Do Polski wrócił wybitny pianista Ignacy Jan Paderewski, polski patriota, ze swojej działalności znany jeszcze przed wojną, kiedy to był inicjatorem postawienia w Krakowie pomnika zwycięstwa w bitwie pod Grunwaldem w 500. rocznicę bitwy (1910). Po wybuchu I wojny światowej zaangażował się w działalność pomocy Polakom w Szwajcarii. W 1917 roku wyjechał do USA, gdzie dzięki znajomości z doradcą prezydenta Woodrowa Wilsona, Edwardem House’em, dostarczył memoriał w sprawie Polski, który stał się 13. punktem orędzia prezydenta, mówiącym o utworzeniu niepodległego państwa polskiego. Jakiś czas później Paderewski nawiązał współpracę z Romanem Dmowskim i stał się przedstawicielem Komitetu Narodowego Polskiego na Amerykę.
Mówiąc o kwestii Paderewskiego, warto mieć na uwadze to, że jego celem podróży tak naprawdę nie był Poznań, lecz Warszawa. Jechał on do niej prawdopodobnie w celu załagodzenia sporu pomiędzy Piłsudskim a endekami. Po zejściu ze statku w Gdańsku przyjął jednakże zaproszenie Wojciecha Korfantego do Poznania. Kiedy poznaniacy się o tym dowiedzieli, zapanowała euforia, nieczęsto bowiem zdarza się gościć tak znamienitą postać jak Paderewski. Odmiennie zareagowali Niemcy, którzy postanowili za wszelką cenę udaremnić jego przyjazd do Poznania. Mimo wydanego zakazu, Paderewski (który był osłabiony grypą hiszpanką, której nabawił się na statku) zdecydował się wyruszyć do Poznania. Jechał w towarzystwie swojej żony Heleny, Wojciecha Korfantego, majora Iwanowskiego z Armii Polskiej we Francji i podporucznika Maciaszka, a także 3 oficerów brytyjskich, którzy stanowili misję wojskową. Niemcy podjęli środki by za wszelką cenę zatrzymać delegację. Paderewski był jednak nieugięty, a oni nie odważyli się użyć siły w stosunku do alianckiej misji.
Ostatecznie pociąg dojechał do Poznania w godzinach wieczornych 26 grudnia 1918 roku i Paderewski zatrzymał się w Hotelu Bazar, zupełnie nie spodziewając się owacyjnego przyjęcia, jakie zgotowali mu poznaniacy. Tymczasem oni, obchodząc hucznie drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia, zbierali się już od wczesnych godzin popołudniowych. Polacy po przybyciu Paderewskiego odprowadzili go w asyście tysięcy rozświetlonych pochodni pod Hotel Bazar, gdzie prezydent miasta Jarogniew Drwęski wydał uroczysty bankiet. Sam Ignacy Paderewski przemówił z okna do zgromadzonych tłumnie mieszkańców Poznania. W powietrzu czuło się coś wielkiego. Rozpoczynało się Powstanie Wielkopolskie.
Bibliografia:
- Jarosław Giziński, Powstanie Wielkopolskie 1918. Zwycięski koniec najdłuższej wojny. „Pod Lupą”, Newsweek Polska, Axel Springer Polska sp. z o.o., Warszawa 2008.
- Ryszard Zieliński, Powstanie Wielkopolskie 1918-1919, Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, Warszawa 1968.
- Encyklopedia Powstania Wielkopolskiego pod redakcją Janusza Karwata i Marka Rezlera, Wydanie II poprawione, Wydawnictwo Wielkopolskiej Biblioteki Publicznej i Centrum Animacji Kultury, Poznań 2021.
- Paweł Anders, Śladami Powstania Wielkopolskiego 1918-1919, Wydawnictwo Wielkopolskiej Biblioteki Publicznej i Centrum Animacji Kultury, Poznań 2008.
- Antoni Czubiński, Zdzisław Grot, Benon Miśkiewicz, Powstanie Wielkopolskie: Zarys dziejów, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1978.
Redakcja: Mateusz Balcerkiewicz