„Polska jesień, rosyjska zima. Spotkanie Juliena Bryana z misją UNRRA w Europie Środkowo-Wschodniej 1946–1947” – recenzja i ocena

opublikowano: 2022-05-21, 14:57
wolna licencja
Julien Bryan znany jest w Polsce przede wszystkim jako autor zdjęć dokumentujących obronę Warszawy w kampanii 1939 roku. Wydany przez Instytut Pamięci Narodowej album „Polska jesień, rosyjska zima” dotyczy jednak innego z szeregu pobytów amerykańskiego fotografa i dokumentalisty w naszym kraju – tego tuż po wojnie, na przełomie 1946/47 roku. Czy zawarte w nim fotografie i okoliczności ich powstania staną się równie znane jak te z kampanii wrześniowej?
reklama

„Polska  jesień, rosyjska zima. Spotkanie Juliena Bryana z misją UNRRA w Europie  Środkowo-Wschodniej 1946–1947 – fotografie i zapiski” – recenzja i ocena

red. Jacek Sawicki
„Polska jesień, rosyjska zima. Spotkanie Juliena Bryana z misją UNRRA w Europie Środkowo-Wschodniej 1946–1947 – fotografie i zapiski”
nasza ocena:
7/10
cena:
69,00 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
Instytut Pamięci Narodowej, IPN
Rok wydania:
2021
Liczba stron:
412
ISBN:
978-83-8229-220-6
EAN:
9788382292206

Omawiana publikacja IPN, opatrzona podtytułem „Spotkanie Juliena Bryana z misją UNRRA w Europie Środkowo-Wschodniej 1946-1947 – fotografie i zapiski” składa się z trzech części. Pierwsza to tekst redaktora wydawnictwa, Jacka Zygmunta Sawickiego. Dwie pozostałe to – jak ktoś przenikliwy może się już domyślić z podtytułu – zapiski Bryana z pobytu w naszej części Europy oraz dokumentujące ten pobyt fotografie – tak czarno-białe, jak i barwne. Album zawiera łącznie 119 zdjęć, a warto zaznaczyć, że są wśród nich m.in. pierwsze powojenne fotografie Warszawy.

Jacek Zygmunt Sawicki, powołując się w dużej mierze na książkę Keitha Lowe’a „Dziki kontynent”, którą miałem okazję na tych łamach omawiać, prezentuje realia powojennej Europy stanowiące kontekst podróży amerykańskiego dokumentalisty. Składały się na nie m.in. fatalne warunki sanitarne i związane z nimi epidemie. Znaczący spadek stopy życiowej w porównaniu z czasami przedwojennymi wydaje się być oczywistością. W takich warunkach działalność UNRRA czyli United Nations Relief and Rehabilitation Administration – Administracji Narodów Zjednoczonych ds. Pomocy i Odbudowy, której zadaniem była pomoc materialna wyzwolonym od okupacji przez państwa Osi krajom Europy i Azji, była nieoceniona. Choć była to agenda powołanych niewiele wcześniej do życia Narodów Zjednoczonych, lwia część środków na działalność UNRRA pochodziła ze Stanów Zjednoczonych. Należy podkreślić, że Polska była, wraz z Chinami, jednym z największych beneficjentów działań UNRRA.

Sawicki przedstawia też jakże barwną postać Juliena Bryana. Pochodzący z prezbiteriańskiej rodziny przez pewien czas uczył się w seminarium, jednak od kariery duchownego odciągnęła go inna pasja – podróże. Na ochotnika zgłosił się do wojska podczas Wielkiej Wojny: był kierowcą ambulansu pod Verdun. Jako autor filmów dokumentalnych Bryan w dwudziestoleciu międzywojennym często bywał w Europie, w tym w Rosji Sowieckiej. Nakręcony przez niego film „Oblężenie” stał się świadectwem bohaterskiej obrony Warszawy złożonym przed opinią całego świata.

Omawiane zapiski powstały w związku z podróżą do Związku Sowieckiego w celu produkcji kolejnego dokumentu. Julien Bryan miał nadzieję, że uda mu się nakręcić dzieło rzetelnie ukazujące powojenne życie w tym kraju. Niestety, podobnie jak wcześniej w latach trzydziestych, zdołał zobaczyć niewiele więcej niż to, co komunistyczne władze zechciały mu pokazać. Ponadto w międzyczasie gwałtowanie pogorszył się klimat polityczny pomiędzy Ameryką a Sowietami i z planów nakręcenia filmu nic nie wyszło. Notatki z wizyty w Polsce powstały jakby mimochodem, prawdziwym celem przyjazdy Amerykanina była wizyta w Związku Sowieckim, wbrew tytułowi nie tyle w Rosji, co na terenach dzisiejszej Białorusi i Ukrainy (dla Bryana, niespecjalnie rozpoznającego nawet języki wschodniosłowiańskie, nie było to jasne rozróżnienie). Ostatecznie jednak to zapiski z Polski okazały się bogatsze i – co tu ukrywać – ciekawsze niż te z Sowietów. Julian Bryan przebywał m.in. w Warszawie, Łodzi i Gdyni.

reklama

W notatkach fotografa widoczny jest optymizm i przekonanie, że Europa, także ta jej część w której dominującą rolę zyskała Moskwa, zdoła odbudować się po wojnie i odnaleźć swoją drogę rozwoju. Należy jednak mieć na uwadze specyficzny, tużpowojenny moment, w którym Bryan to pisał. Do Polski przyjeżdżał z Czechosłowacji, prawie dwa lata przed komunistycznym puczem. Gros notatek z Polski pochodzi jeszcze sprzed sfałszowanego referendum 1946 r. W drodze do Polski Bryan spotkał grupę młodych Francuzek mających uczyć w naszym kraju swojego języka i konstatował, że nic nie wskazuje, żeby były komunistkami.

Bryanowi rzuca się w oczy niemal całkowity, w porównaniu z czasami przedwojennymi, brak ludności żydowskiej w Warszawie, który odbiera jako coś nienaturalnego. Amerykanin uważał, że przed wojną stolica Polski była europejskim miastem nie ustępującym innym. Siedząc w ulubionej przed wojną warszawskiej kawiarni rozmyślał nad skalą zniszczeń miasta. Fotograf popierał działalność UNRRA i nie znajdował zrozumienia dla tych, którzy z przyczyn izolacjonistycznych lub antypodatkowych uznawali ją za marnotrawstwo.

Najciekawsze w zapiskach Bryana wydaje mi się to, jak Amerykanin odbiera Europę i Polskę. Pierwszym, co rzuca się w oczy jest ogromny dystans materialny. W pewnym miejscu stwierdza, zapewne z niemałą przesadą, że koszt sprzętu fotograficznego jego i jego ekipy wynosi równowartość kilku miesięcznych pensji polskiego ministra. Fotograf nie od razu zdaje sobie sprawę, że posada jego tłumaczki jest dla zajmującej ją dziewczyny niepowtarzalną szansą na zapewnienie całej rodzinie godnego bytu.

reklama

Jednocześnie Amerykanin ma poczucie własnej pewnej młodszości cywilizacyjnej. Stolica Polski reprezentuje dla niego „starą Europę”. W Warszawie przychodzą mu na myśl średniowieczni rycerze i ogarnia refleksja, że (tutaj ciekawy jest dostępny autorowi punkt odniesienia) mogli oni być kolegami Ivanhoe z powieści Waltera Scotta. Zdaje sobie jednak sprawę z większego znaczenia Stanów Zjednoczonych niż to jakie w jego przekonanie ma nie tylko Polska, ale w ogóle chyba reszta świata. Pytanie chłopca uczącego się angielskiego, czy w USA uczą się polskiego uważa za dobrotliwie naiwne – jest dla niego oczywistym, że nie zachodzi tu żadna symetria.

Duże wrażenie na Julienie Bryanie robiła religijność Polaków, których uważał za najwierniejszych katolików w całej Europie. Fascynowała go wysoka frekwencja na nabożeństwach w podziemiach zrujnowanego kościoła św. Aleksandra na placu Trzech Krzyży. Bryan był związany z protestancką organizacją wychowawczą YMCA. Ciekawym doświadczeniem było dla niego uczestnictwo w zajęciach katechetycznych prowadzonych przez siostrę zakonną w szkole, którą pomagała działać YMCA. Rzeczywiście, bardzo to „ekumeniczne” – katolicka zakonnica ucząca swojej religii w szkole współutrzymywanej przez protestancką organizację i to w kraju rządzonym przez komunistów.

Julien Bryan nie przyjmował do wiadomości ograniczeń wolności słowa w Polsce. Uważał, że pod tym względem wszystko jest w porządku, skoro niemal wszyscy z którymi się spotykał, krytykowali nowe władze, a nawet swobodnie kłócili się o politykę. Podczas wizyty w teatrze zadowolony był, że treść sztuki nie była nawet w najmniejszej mierze lewicowa, a co dopiero komunistyczna. Wprost widać jego nieświadomość, że spektakle już wtedy były objęte cenzurą. Bryan odwiedził łódzką wytwórnię filmową i miał okazję obejrzeć „Zakazane piosenki”, o których stwierdził, że to film lepszy od wielu hollywoodzkich. Jednocześnie dziwił się, że Polacy nie są jego zdaniem świadomi, że mimo to nie uda im się osiągnąć w kinematografii sukcesów takich jak Amerykanie. Coś stanowiło jego zdaniem o istnieniu „sufitu”, ale nie rozwija tego wątku i nie dowiadujemy się, o co chodziło.

reklama

Refleksje Bryana o deficytach demokracji w powojennej Polsce mogą mieć z dzisiejszej perspektywy nazbyt „symetrystyczny” wydźwięk. Stwierdza, że takie problemy obecne są także w jego ojczyźnie. Przywołuje przykład Tammany Hall, czyli struktury, która wręcz mafijnymi metodami zapewniała Partii Demokratycznej władzę w Nowym Jorku. Przypomina o wciąż wówczas istniejącej w stanach Południa dyskryminacji Afroamerykanów, których odsuwano od procesu politycznego. Amerykanin nie ma złudzeń co do Sowietów i komunistów, ale uważa, że wszystko pójdzie w najlepszym kierunku i gorąco kibicuje Mikołajczykowskiemu PSL. Być może ta pewna, wynikająca w dużej mierze z optymizmu, naiwność Bryana szybko musiałaby ustąpić w starciu z rzeczywistością. Już wkrótce w komunistycznej Polsce i działalność YMCA, i pomoc z UNRRA przestały być mile widziane przez władze.

Jak już wspominałem, zapiski ze Związku Sowieckiego nie są tak obszerne i interesujące, jak te z Polski. Najciekawsza wydała mi się w nich reakcja autora na zmianę podejścia władz do życia religijnego. Podczas poprzedniej jego wizyty, w latach trzydziestych, było ono surowo zwalczane. Teraz Bryan mógł z zaciekawieniem przyglądać się egzotycznym dla niego rytuałom w cerkwi. Zwracał uwagę na fakt bardzo licznego uczestnictwa wiernych w nabożeństwach. Amerykanin spotkał się także z przedstawicielami innych wspólnot wyznaniowych m.in. baptystów i adwentystów, czytelnik może poznać relację z rozmowy z mińskimi adwentystami.

Lekturę notatek Juliena Bryana najlepiej połączyć z oglądaniem korespondujących z ich fragmentami zdjęć, choć trzeba w tym celu przewracać kartki. Można też oczywiście czytać same notatki, oglądać same zdjęcia lub robić to po kolei. Żaden sposób obcowania z treścią albumu nie będzie stratą czasu. Książka zaopatrzona jest w aparat naukowy, a korzystanie z niej ułatwia indeks nazwisk.

„Polska jesień, rosyjska zima” to pozycja interesująca, być może nie w równym stopniu dla każdego, ale dla osób zainteresowanych sytuacją Polski tuż po II wojnie światowej oraz kulturowymi relacjami USA-Polska i Ameryka-Europa jest to pozycja obowiązkowa. Mam znajomą, która za akt dziejowej niesprawiedliwości uważa fakt, że Julien Bryan wciąż nie ma swojej ulicy w Warszawie. Być może wydanie omawianego albumu to dobra okazja, by zacząć myśleć o zmianie tego stanu rzeczy.

Zainteresowała Cię nasza recenzja? Zamów książkę „Polska  jesień, rosyjska zima. Spotkanie Juliena Bryana z misją UNRRA w Europie  Środkowo-Wschodniej 1946–1947 – fotografie i zapiski” bezpośrednio pod tym linkiem, dzięki czemu w największym stopniu wesprzesz działalność wydawcy lub w wybranych księgarniach internetowych:

reklama
Komentarze
o autorze
Michał Gadziński
Absolwent Instytutu Historycznego oraz Instytutu Nauk Politycznych UW. Interesuje się historią XIX i pierwszej połowy XX wieku. Pasjonat historii, kultury i polityki krajów anglosaskich.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone