Polscy dyplomaci i pomoc Żydom. Co na ten temat mówią historycy?
Ten tekst jest fragmentem książki „Stan badań nad pomocą Żydom na ziemiach polskich pod okupacją niemiecką – przegląd piśmiennictwa".
Kwestia pomocy udzielanej Żydom przez dyplomację polską, tj. MSZ i jego poszczególne placówki, jest tematem słabo zbadanym, a wiele zagadnień dotyczących działań polskiego korpusu dyplomatycznego podczas II wojny światowej w obszarze pomocowym stanowi wręcz białą plamę, choć powoli, aczkolwiek systematycznie powstają prace na ten temat, głównie typu case study. Jeszcze bowiem do niedawna w ogóle nie istniał nurt badawczy koncentrujący się na kwestii pomocy dyplomatycznej.
Jedynym ogólnym opracowaniem ujmującym całokształt działań dyplomatycznych wobec Holokaustu i spraw żydowskich jest artykuł Dariusza Stoli. Tekstu tego nie można jednak zakwalifikować do wyżej wspomnianego nurtu, ponieważ autor nie skupił się na omówieniu zagadnienia pomocy, lecz na aktywności dyplomacji polskiej, a są to zasadniczo dwa odmienne podejścia i ujęcia. Zasygnalizujmy tylko w tym miejscu, że Stola przedstawił ramowy obraz działań tego resortu, formułując pewnego rodzaju katalog problemów z nimi związanych. Jednocześnie pozytywnie ocenił wysiłki dyplomacji w celu pomocy Żydom, dostrzegając dużą jej aktywność na tle rządów mocarstw wiodących. Niestety, poważniejsze studia w tym obszarze, zapoczątkowane przez niego w 1999 r., które wykraczałyby jednak poza charakter przyczynkarski, nie były w kolejnych latach kontynuowane ani przez wspomnianego badacza, ani przez innych historyków zajmujących się Holocaust Studies. Niewątpliwie praca Stoli powinna stać się punktem wyjścia dla dalszych pogłębionych badań. Brakuje bowiem wydzielonych studiów na temat typologii działań, w tym tych o charakterze pomocowym – nadal mało wiemy o ich zakresie, jakości i efektywności; nie jest również zdefiniowany problem sukcesów i porażek tego resortu oraz wpływu uwarunkowań politycznych, w tym międzynarodowych i wojennych na reakcje MSZ w obliczu Zagłady, a także szerzej – wobec kwestii żydowskiej. Oczywiście tę politykę resortową należałoby rozpatrywać w kontekście całokształtu aktywności rządu polskiego na uchodźstwie, by tym wyraźniej ukazać specyfikę aktywności dyplomacji polskiej oraz jej miejsce w całym łańcuchu działań rządowych wobec wyżej postawionych problemów.
Choć brakuje literatury, która szczegółowo i bezpośrednio zajmowałaby się analizowaniem działań pomocowych MSZ i dyplomacji, to zarazem prężnie rozwijał się kierunek badań, którego celem była analiza całokształtu polityki państwowej w okresie II wojny światowej wobec Żydów i Holokaustu, przy czym obraz aktywności dyplomatycznej, jaki się z nich wyłania, jest bardzo fragmentaryczny. Można to tłumaczyć tym, że w tradycji piśmiennictwa polskiego poświęconego rządowi polskiemu i problemowi żydowskiemu zwykle nie wyodrębniano polityki resortowej. Wszystko to sprawia, że dorobkowi temu warto poświęcić więcej miejsca. Przede wszystkim należy zacząć od uwag ogólnych, wyjaśniających i porządkujących podstawowe kwestie odnośnie do dorobku na temat całokształtu polityki państwowej wobec Żydów i Holokaustu. Wyjaśnią one kontekst historyczny, w jakim obecnie prowadzi się badania nad kwestiami pomocowymi. Szczegółowo najważniejsze prace o tematyce pomocowej lub zawierające takie wątki zostaną natomiast omówione zgodnie z chronologią ich pojawiania się w dalszej części niniejszego artykułu. Ostatnią zaś jego część poświęcimy analizie literatury przedmiotu na temat aktywności dyplomatów w poszczególnych placówkach zagranicznych. Zasygnalizujmy, że aspekty pomocowe pojawiają się w literaturze pomocowej także w związku z aktywnością Jana Karskiego. Choć działalność tego kuriera i emisariusza cieszyła się dużym zainteresowaniem badaczy, to nie była prowadzona przez MSZ, jakkolwiek miała wpływ na podejmowane od końca 1942 r. działania informacyjne rządu polskiego celem ukazania światu rozmiarów Zagłady. Ministerstwo oczywiście wspierało także cały rząd polski, dążąc do tego, by Karski mógł w 1943 r. w USA wypełnić powierzone mu zadania.
Zacznijmy więc nasze rozważania o charakterze ogólnym od przyjrzenia się temu, w jaki sposób wątki pomocowe odnośnie do działań MSZ zaistniały dotychczas w pracach poświęconych rządowi polskiemu na uchodźstwie, tj. w jakim ujęciu się one pojawiły. Zasadniczo można je podzielić na takie, które doraźnie i efemerycznie występowały w pracach monograficznych, po pierwsze jako element analizowanego całokształtu polityki państwa polskiego wobec problemu żydowskiego i Holokaustu, a po drugie jako część działań rządowych/dyplomatycznych wszystkich krajów europejskich i USA w czasie II wojny w obliczu Zagłady. Chronologicznie najpierw pojawił się jednak nurt prac odnoszący się do reakcji świata na eksterminację, a później szczegółowo omawiający reakcję na nią rządu polskiego. Znamienne jest jednak to, że David Engel, jeden z najważniejszych badaczy koncentrujących się na polityce polskiej wobec Zagłady, nie wplótł dobrze już opisanej kwestii obojętności świata zachodniego na Zagładę w analizę posunięć rządu polskiego (w tym dyplomacji), pozostawiając zjawisko bierności elit zachodnich wobec eksterminacji niejako na marginesie swoich rozważań. Można więc się zastanawiać, czy takie ujęcie jest poprawne, ponieważ autor sprowadził działania rządu polskiego wyłącznie do kwestii polsko-żydowskich stosunków/relacji, nie zaprezentował szerszego tła europejskiego i nie wskazał na zależności wynikające z przynależności Polski do grupy państw alianckich. Jego prace mogą więc sprawiać wrażenie niekompatybilności z wynikami badań tych historyków, którzy skupiali się na reakcji świata na Zagładę. Ponadto tak zawężona perspektywa niejako automatycznie zamyka dyskusję na temat problemu odpowiedzialności za brak wymownej odpowiedzi Europy na eksterminację Żydów, redukując ją wyłącznie do odpowiedzialności Polaków. W takim ujęciu nie uwzględnia się bowiem czynnika współodpowiedzialności sojuszników. Na dużą zależność polskiej polityki zagranicznej od przychylności mocarstw wiodących w kontekście kwestii żydowskiej wskazywał Stola już pod koniec lat dziewięćdziesiątych.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę „Stan badań nad pomocą Żydom na ziemiach polskich pod okupacją niemiecką – przegląd piśmiennictwa" bezpośrednio pod tym linkiem!
Abstrahując jednak od różnic w ujęciach, niemal wszyscy autorzy dostrzegali, że kluczowa rola, jaką miał do odegrania rząd polski, polegała na działalności informacyjnej odnośnie do tego, co działo się z Żydami na okupowanych ziemiach polskich, i odnośnie do skali eksterminacji tej mniejszości. Z tego powodu dużą wagę przywiązywano m.in. do kwestii, kiedy władze polskie posiadły wiedzę w tym przedmiocie, kiedy ją rozpowszechniły wśród sojuszników oraz jak i czy pomogły Żydom w obliczu tragicznych wieści. Analizowano też reakcje aliantów na przekazywane przez rząd polski informacje. Historycy, rozpatrując te zagadnienia, skoncentrowali się przede wszystkim na tzw. milczeniu Polaków, czyli braku oficjalnej reakcji rządu polskiego od końca sierpnia do końca listopada 1942 r. na eksterminację Żydów, mimo że czynniki polskie od sierpnia wiedziały z depeszy radiowej nr 638 wysłanej przez komendanta głównego AK gen. Stefana Roweckiego o deportacjach z getta warszawskiego. Wówczas zresztą proces zagłady w całym Generalnym Gubernatorstwie nabrał tempa, doprowadzając do fizycznej likwidacji większości polskich obywateli narodowości żydowskiej, więc zrozumiałe jest, że zagadnienie to znalazło się w centrum zainteresowań badawczych. Najpierw Monti Noam Penkower, a za nim David Engel w wyniku swoich badań doszli do wniosku, że brak reakcji (nieprzekazywanie informacji lub ich zatajanie) był celowy i opierał się na zmowie milczenia polskich elit politycznych. Teza ta obecnie nie jest przyjmowana, ponieważ rodzi pytania i wątpliwości o to, czy politycy polscy wprowadzali się nawzajem w błąd, ponieważ szczegółowa analiza przesyłanych dokumentów w kręgu tych osób i do przedstawicieli żydowskich wskazywałaby, że tak właśnie postępowano.
Jeszcze inaczej brak reakcji rządowej tłumaczy Adam Puławski, formułując na ten temat następującą hipotezę: przyczyna polskiej bierności w aspekcie żydowskim tkwiła w rozmowach toczonych latem 1942 r. w Moskwie przez przedstawicieli wielkich mocarstw w sprawie wycofania Armii Polskiej z ZSRR i w uwikłaniu się w nie rządu polskiego oraz dyplomacji. Celem rozmów była bowiem odbudowa stosunków polsko-sowieckich, a to z kolei, jak przekonuje autor, zaważyło na tym, że „sprawa ludności żydowskiej poszła niejako w zapomnienie”.
Kolejne wyjaśnienia streścił Louis Gerson, podsumowując stanowisko pozostałych historyków kluczowych dla podjętego tematu. Wskazał na następujące okoliczności, które przyczyniły się do opóźnionej reakcji polskiej (rządowej): problemy z określeniem i weryfikacją liczby zgładzonych Żydów, obawy polityków o wymóg natychmiastowej reakcji obronnej w całym kraju, na co podziemie polskie nie było przygotowane, oraz naciski rządu brytyjskiego, by informacje utrzymywać jak najdłużej w tajemnicy. Tę ostatnią interpretację uwypuklił szczególnie Walter Laqueur. Jego zdaniem przyczyn braku skonkretyzowanych działań należy szukać w żądaniach brytyjskiego Foreign Office, który nie chciał szeroko ujawniać prawdy o Holokauście. Stanowisko takie z oczywistych względów musiało wpływać na polskie MSZ. Badacz, podając przesłanki, twierdził, że właśnie od września 1942 r. do końca wojny liczba ofiar Holokaustu w oficjalnych deklaracjach sprzymierzonych była konsekwentnie zaniżana, a informacjom o masowych mordach nie nadawano zbyt wielkiego rozgłosu. Niedawno hipotezę tę wzmocnił Michael Fleming i wskazał (opierając się na materiałach źródłowych) na dużą zależność rządu polskiego w dziedzinie ujawniania informacji i prowadzenia polityki propagandowej od dyrektyw brytyjskich i amerykańskich. Ich celem było niedopuszczenie do wielogłosu w sprawie ogólnej narracji o wojnie, ponieważ przekazy do społeczeństwa każdego państwa będącego w sojuszu musiały być zgodne z tymi lansowanymi przez wiodące mocarstwa i – co więcej – mogły być upowszechniane w dogodnym momencie.
W świetle powyższych interpretacji ważne jest również przytoczenie opinii Stoli, które wydają się najbliższe prawdy. Początkowo nie przykładał on wielkiej wagi do problemu braku reakcji polskiej w podanym okresie, stwierdzając, że informacjom o wymordowaniu kilkuset tysięcy osób po prostu nie dowierzano, jednak później, gdy szukał wytłumaczenia braku działań, uznał, że należy brać pod uwagę złożoność tego problemu, który powinno się rozpatrywać na wielu płaszczyznach, co jeszcze w szczegółach będzie przedmiotem niniejszej pracy.
Równie gorące dyskusje prowadzono nad zagadnieniem przerwania „milczenia Polaków”, przy czym głównie skupiano się na analizie przyczyn podjęcia decyzji o rozpowszechnieniu wiedzy o Zagładzie akurat późną jesienią 1942 r. (24 listopada). W syntetyzującym ujęciu zagadnienie to przedstawił Wojciech Rappak, omawiając pokrótce cztery hipotezy na ten temat. Sformułowali je Engel i Puławski. W dwóch pojawia się w wątek „dyplomatyczny”, dlatego obie hipotezy są godne przywołania. Pierwsza, autorstwa Engla, zakłada, że prawdę o rozmiarach eksterminacji ujawniono światu, ponieważ przypadkiem dowiedział się o niej 16 listopada 1942 r. Ignacy Schwarzbart, który składał wizytę w MSZ. Prawdopodobnie nabył tę wiedzę, ponieważ doszło do przecieku, po którym zorientowano się, że dłużej nie można ukrywać tych informacji. Te daleko posunięte wnioski zostały sformułowane na podstawie dziennika Schwarzbarta, w którym napisał m.in., że dowiedział się o tych wstrząsających faktach podczas prywatnej i nieformalnej oraz przypadkowej rozmowy. Nie wiemy jednak, kto był źródłem przecieku („znajomy na korytarzu ministerstwa?”).
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę „Stan badań nad pomocą Żydom na ziemiach polskich pod okupacją niemiecką – przegląd piśmiennictwa" bezpośrednio pod tym linkiem!
Drugą hipotezę postawił Puławski. Dostrzegł mianowicie, że przyczyną ujawnienia informacji była misja dyplomatyczna Sikorskiego w USA w 1942 r. Jak pisze Rappak, umiejętnie wyłuskując z narracji Puławskiego clou tej interpretacji: „być może uważano, że okazja ta była sprzyjającym momentem, by przerwać »oficjalne milczenie«”.
Na tle zatem powyższej dyskusji o reakcji na Holokaust całego rządu polskiego problem aktywności dyplomacji polskiej sytuował się niejako w tle głównego dyskursu. Resort spraw zagranicznych sformułował oficjalne stanowisko w sprawach Żydów polskich dopiero pod koniec 1942 r., od lata natomiast, tj. od czerwca tegoż roku, prowadzone były działania dyplomatyczne całego rządu polskiego w kwestii żydowskiej i prześladowań Żydów, choć niestety szybko straciły one rozmach – właściwie ustały z chwilą rozpoczęcia likwidacji getta warszawskiego. Po okresie „milczenia” zatem w reakcji na wieści o Zagładzie minister spraw zagranicznych Edward Raczyński 10 grudnia 1942 r. wystosował notę dyplomatyczną, zwaną obecnie notą Raczyńskiego. Wkrótce po niej pojawiła się reakcja na nią sygnatariuszy deklaracji Narodów Zjednoczonych z 17 grudnia tegoż roku. Oba wydarzenia można ocenić jako sukcesy polskie – nota dyplomatyczna była pierwszym państwowym, a więc oficjalnym, dokumentem potwierdzającym Holokaust i stała się zarazem pierwszym wystąpieniem państwa w obronie wszystkich Żydów prześladowanych przez III Rzeszę i jej sojuszników. Mimo to nie przedstawia się obu dokumentów jako osiągnięć polskiej polityki zagranicznej, ponieważ nie doprowadziły one do zastosowania środków odwetowych wobec III Rzeszy. Jak napisał Wojciech Rappak, powołując się na publikacje Richarda Breitmana, Martina Gilberta i Waltera Lequeura: „Okoliczności powstania deklaracji [17 grudnia 1942 r.] i pytania o jej praktyczne znaczenie to ważny temat prac wielu historyków. Można się chyba zgodzić, że deklaracja jest o tyle istotna, iż stanowi cezurę, od której wiedza o Zagładzie staje się czymś oficjalnie zadekretowanym, a wątpliwości mogą pozostać tylko prywatne. Jest ona uważana zarazem często za ogromną porażkę aliantów, którzy wiedząc o Zagładzie, nie podjęli wysiłków, by uratować Żydów pozostałych jeszcze przy życiu”. Warto zacytować także opinię Stoli na temat deklaracji: „Mimo że za deklaracją nie poszły działania mogące skutecznie powstrzymać Niemców stanowi ona podstawową cezurę w historii powiadamiania o losach Żydów: rządy sygnatariusze uznawały i ogłaszały prawdziwość wieści o realizacji planu zagłady; przyznawały, że Żydom europejskim grozi szczególne, śmiertelne niebezpieczeństwo. W dokumencie tym Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i ZSRR po raz pierwszy związały się zapowiedzią ścigania i ukarania winnych zbrodni na Żydach europejskich, co do tej pory nie było tak oczywiste, jak się dziś zdaje”.
Nieco inne zdanie w tej sprawie miał Engel, który nie tyle akcentował, że oba dokumenty stanowiły ważną cezurę w dziele informowania świata o Zagładzie, ile podkreślał, że były to działania niewystarczające i niesatysfakcjonujące dla ówczesnych środowisk żydowskich. W jego refleksji w ogóle nie pojawiła się kwestia reakcji zachodnich sojuszników na działania dyplomacji polskiej: „Nota Raczyńskiego [z 7 grudnia 1942 r.] była niezwykle ważna, gdyż po raz pierwszy rząd aliancki podjął się wystąpić w roli rzecznika Żydów znajdujących się pod rządami nazistów. Doprowadziło to bezpośrednio do wydania w dniu 17 grudnia wspólnej deklaracji trzech głównych aliantów i rządów emigracyjnych dziewięciu krajów okupowanych, w której zdecydowanie potępiono niemiecką »bestialską politykę eksterminacji z zimną krwią«. Chociaż deklaracja ta nie miała natychmiastowego praktycznego wpływu na perspektywy ratowania życia Żydów, to jednak oznaczała oficjalne uznanie przez wszystkich aliantów, że Żydom w Europie grozi szczególne, bezpośrednie niebezpieczeństwo. Taki rozwój sytuacji był bez wątpienia bezpośrednim skutkiem działań politycznych podjętych w listopadzie i na początku grudnia. Niezależnie od tego, jak bardzo wątpliwe było zachowanie [władz polskich w okupowanym kraju] w związku z nowymi deportacjami z Warszawy, Polacy w Londynie byli pierwszymi, którzy skutecznie przekazali rządom na Zachodzie pewne zrozumienie dla sytuacji Żydów. Jednak podejście organizacji żydowskich do przedstawicieli władz polskich w tym samym okresie wskazywało, że Żydzi oczekiwali od rządu czegoś więcej. I tu się rozczarowali”.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę „Stan badań nad pomocą Żydom na ziemiach polskich pod okupacją niemiecką – przegląd piśmiennictwa" bezpośrednio pod tym linkiem!
Następna ogólna uwaga dotyczy jakości historiografii polskiej w latach 1944–1989. Otóż ze względu na silnie obecny w historiografii PRL czynnik ideologiczny i polityczny, wymierzony w sposób szczególny przeciwko demokracjom zachodnim (m.in. skrajna ideologizacja, potrzeba konfrontacji i rywalizacja ze światem Zachodu), w niniejszym artykule nie omawia się jej dorobku, zresztą nikłego, na temat aktywności dyplomacji polskiej. Tytułem przykładu, dla Karyny Fiszman-Kamińskiej, piszącej w 1967 r. o postawie rządu polskiego na uchodźstwie wobec Żydów, punktem odniesienia jest nota Mołotowa skierowana do rządów alianckich, podczas gdy państwo polskie oficjalnie zareagowało 11 miesięcy później – w grudniu 1942 r. W ocenie tej autorki dyplomacja polska zaczęła aktywniej działać dopiero w 1944 r. Fiszman-Kamińska dostrzegła bierność i pasywność Zachodu, który nie był skory do akcji ani represyjnych, ani odwetowych i zinterpretowała jego postawę (mimo pewnych gestów politycznych) jako „zorganizowaną obojętność”.
Na tym tle przedstawiła dramatyczne starania żydowskiego socjalisty Szmula Zygielbojma o to, by świat zachodni zareagował na Zagładę. Nie można abstrahować od tego, że w tym tekście zestawienie postawy wybitnego polityka żydowskiego z obojętnością Zachodu miało swoją wymowę polityczną, co oczywiście nie ujmuje Zygielbojmowi zasług dla ratowania Żydów polskich. W proteście przeciwko brakowi realnych inicjatyw w celu powstrzymania Holokaustu socjalista żydowski popełnił samobójstwo. Na tle tego typu prac wybija się jedno, całkowicie wyjątkowe opracowanie z okresu PRL. Mowa o pionierskim dziele Artura Eisenbacha – tej pozycji poświęcimy nieco uwagi w części ogólnej. Gdy bowiem odrzucimy ideologiczną nadbudowę dzieła, dowiemy się z niego o kulisach prawdziwego stosunku aliantów do kwestii żydowskiej. Duże znaczenie w rozważaniach Eisenbacha ma kwestia nastawienia amerykańskiego do otrzymywanych wiadomości o Zagładzie. Historyk ten w jednym z rozdziałów omawia stosunek aliantów do kwestii zagłady Żydów, nie pisze jednak, jaką rolę w informowaniu o niej odgrywał rząd polski na uchodźstwie. Wspomina tylko, że Departament Stanu od 1942 r. regularnie otrzymywał z Berna wiadomości o masowej eksterminacji ludności żydowskiej. Przyznał to w swojej powojennej książce The Devils Chemists Josiah E. Dubois, doradca byłego ministra finansów USA Henry’ego Morgenthaua. Ten ostatni zaś w swoich pamiętnikach stwierdził, że Departament Stanu depeszą nr 354 z 10 lutego 1943 r. polecił ambasadorowi amerykańskiemu w Szwajcarii Lelandowi Harrisonowi wstrzymać się od przesyłania dalszych wiadomości o losie Żydów w okupowanych krajach europejskich. W depeszy była również zawarta instrukcja, by ambasador nie przyjmował żadnych raportów o sytuacji ludności żydowskiej przekazywanych mu w celu przesłania do USA. Jak napisał Eisenbach: „celem tej akcji było usunięcie źródła wiadomości o okrucieństwach hitlerowców i uspokojenie opinii publicznej”.
Eisenbach pisał także o tajnych pertraktacjach USA z przedstawicielami Departamentu VI RSHA w 1943 r. Podczas rozmów poruszano temat kwestii żydowskiej i skutków deklaracji z 17 grudnia 1942 r., którą ogłoszono dzięki naciskom polskim i żydowskim. Autor na podstawie akt Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich (KG-31943) omówił treść rozmów między wysłannikiem Białego Domu Allenem Dullesem a zaufaną osobistością z niemieckich kół rządowych Maxem Hohenlochem, który reprezentował Heinricha Himmlera. Wynika z nich, że Dulles między marcem a kwietniem 1943 r. zapoznał się z jasnym stanowiskiem Niemców wobec ludobójstwa Żydów. Niemcy w tym okresie nie zamierzali rezygnować z dalszej eksterminacji narodu żydowskiego. Stanowiło to dla Amerykanów pewną przeszkodę w negocjacjach z państwem niemieckim, ponieważ strona amerykańska obawiała się reakcji opinii publicznej na ujawnienie tych pertraktacji. Rząd amerykański dążył do zawarcia z Niemcami układów po to, by móc w przyszłości ograniczyć ogromny wzrost prestiżu ZSRR po zwycięstwie pod Stalingradem. Współpracą z Niemcami zainteresowane były nie tylko rządy anglosaskie, lecz także finansjera zachodnia, która obawiała się wzrostu znaczenia komunizmu. Z akt Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowski wynika, że między przedstawicielami niemieckimi a amerykańskimi zarysowywała się niewielka różnica w kwestii ich stosunku do Żydów. Na przykład w rozmowach po stronie amerykańskiej brał udział niejaki „Roberts”, partner w rozmowach Dullesa, osoba znana tylko z pseudonimu, która występowała jako „rzecznik spraw gospodarczych i stary specjalista od spraw Europy Środkowo-Wschodniej”. Ów „Roberts” 21 marca 1943 r. stwierdził, że Niemcy niepotrzebnie wywołali oburzenie całego świat i niepotrzebnie „dodali do gwiazdy Dawida Żydom koronę cierniową”. Wysunął również propozycję koncentracji ludności żydowskiej w wybranej kolonii afrykańskiej, wskazując: „Tam można byłoby wprowadzić coraz większe ograniczenia dla Żydów, zamknąć im dostęp do kluczowych pozycji, do stanowisk, szkół itd., co osłabiłoby ich biologicznie. Byłaby to może anglosaska metoda (w notatce dosłownie heuchlerische anglosächsische Methode), ale prowadziłaby ona bez rozgłosu i wypadków czynnej reakcji [ze strony opinii publicznej – A.E.], do praktycznego rezultatu, tj. do wyniszczenia ludności żydowskiej”.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę „Stan badań nad pomocą Żydom na ziemiach polskich pod okupacją niemiecką – przegląd piśmiennictwa" bezpośrednio pod tym linkiem!
Stanowisko antysemickie reprezentował także Allen Dulles. Z pewnością fragmenty omówionych przez Eisenbacha źródeł (i inne omawiane przez pozostałych badaczy) świadczą o tym, że alianci nie byli wzorem w dziedzinie humanitaryzmu, solidaryzmu i tolerancji wobec Żydów. W świetle tych dokumentów inicjatywa Edwarda Raczyńskiego jawi się wręcz jako przeszkoda czy komplikacja w rozgrywkach między mocarstwami. Na pewno kwestia ta wymaga dalszych badań, niemniej trzeba podkreślić, że Eisenbach pozostawił ciekawy trop do dalszych studiów nad notą Raczyńskiego i jej następstwem, czyli deklaracją z 17 grudnia 1942 r., oraz wynikających z nich skutków w polityce międzynarodowej. Wyniki badań Eisenbacha zasługują na szczególną uwagę, ponieważ zostały przedstawione czytelnikowi polskiemu kilka lat przed pierwszymi opracowaniami amerykańskimi z lat sześćdziesiątych, które krytycznie oceniły postawę Stanów Zjednoczonych w kwestii Zagłady.
Następna ogólna uwaga nie dotyczy ujęć, perspektyw, interpretacji, na jakie zdecydowali się poszczególni autorzy, ani samej treści opracowań, lecz odnosi się do zagadnienia silnej polaryzacji poglądów historyków na temat relacji polsko-żydowskich w czasie II wojny światowej, a więc także kwestii pomocowych w kontekście działań dyplomatycznych. Rozważaniami na ten temat jako pierwszy podzielił się w 2009 r. w swojej monografii Puławski. Wskazał na silny podział środowisk naukowych, które zajmowały się problematyką stosunku PPP oraz rządu RP na uchodźstwie do Zagłady i szerzej do kwestii żydowskiej. Puławski dostrzegł dwie grupy badaczy – pierwszą (żydowsko-amerykańską), która bardzo krytycznie odniosła się do działań polskich, niekiedy na podstawie – jak pisze – „nieudowodnionych intencji”, nazwijmy ją grupą „badaczy-oskarżycieli” [określenie własne – AG], ponieważ sedno ich narracji sprowadza się do zarzutów i oskarżeń wobec rządu polskiego. Należą do nich m.in.: ukrywanie informacji o eksterminacji, pomniejszanie ich znaczenia i opóźnianie przesyłania danych oraz świadome ograniczanie własnych reakcji. Reprezentanci drugiej grupy natomiast („nurt dobrego imienia Polski i Polaków”), na czele z jakoby prekursorem tego nurtu, Kazimierzem Irankiem-Osmeckim, zostali zakwalifikowani jako osoby, które – wedle przyjętego nazewnictwa – dążą do obrony dobrego imienia Polski i twierdzą, że PPP oraz rząd polski zrobiły wszystko lub prawie wszystko, by traktować równo Polaków i Żydów, nie czyniąc zasadniczych różnić między nimi.
Dla dalszych szczegółowych rozważań interesujące musi być to, do jakiej grupy zalicza się sam Puławski – autor książki ukazującej całościowy obraz polityki rządu polskiego wobec Zagłady, opublikowanej w dwóch pokaźnych tomach. Tego nie wyjaśnia nam wprost, niemniej stawia się w roli historyka, który obiektywnie przekazuje fakty. Zupełnie inaczej postawę Puławskiego widzi Grzegorz Berendt, który zaliczył go raczej do grupy pierwszej: „Puławski nie chce być zaliczany do kategorii historyków nazywanych przez niego grupą obrony dobrego imienia Polski i Polaków, którzy, według niego zamykają oczy na trudne fakty […]. Dba, aby nie padł na niego cień podejrzenia o przynależność do grupy obrony dobrego imienia Polski i Polaków”. Głos Berendta zawarty w recenzji wydawniczej należy odczytywać także w szerszym kontekście związanym z bardziej ogólną sprawą, tj. dyskusją nad oceną pisarstwa Puławskiego w IPN.
Bez względu jednak na domniemaną czy faktyczną przynależność Puławskiego do takiej czy innej grupy, wydaje się zasadne rozważenie, czy zaprezentowany podział nie jest pewnego rodzaju pułapką, przejawem osobistych sympatii autora, a nie rzetelnej oceny dorobku badaczy, przede wszystkim z tego powodu, że grozi stygmatyzacją. Podział na wspomniane grupy jest bowiem sztucznie przez Puławskiego wykreowany, gdyż ani w domniemanym nurcie pierwszym, ani w drugim nie pojawiają się wyłącznie publikacje, które prezentują tak skrajnie uproszczoną wersję historii stosunków polsko-żydowskich i reakcji polskiej na Zagładę, jak wynikałoby to z zaprezentowanej typologii. Z dychotomicznego myślenia o kwestii żydowskiej w kontekście działań rządu polskiego konsekwentnie wyłamuje się w kontekście dyplomacji na przykład pisarstwo Dariusza Stoli, o którym będzie jeszcze mowa.
Kolejną kwestią dotyczącą podziałów, zaznaczających się tym razem wyłącznie we współcześnie działającym polskim środowisku historycznym, jest naukowy stosunek do Zagłady i kwestii żydowskiej jako przedmiotu badań. Nie można bowiem abstrahować od tego, że o ile w grupie polskich badaczy Holocaust Studies, którzy skupiali się na analizie poczynań rządu polskiego, ze zrozumiałych względów Zagłada znajduje się w centrum zainteresowania, o tyle polscy historycy dyplomacji okresu wojny, prowadzący swoje badania poza dyscypliną „zagładową”, traktowali tę kwestię zupełnie inaczej, tj. marginalnie i jako zjawisko peryferyjne. By posłużyć się przykładem, odwołajmy się do często wykorzystywanej, również przez amerykańskich czy izraelskich historyków, starszej, lecz zaskakująco popularnej na Zachodzie pracy pióra Eugeniusza Duraczyńskiego pt. Rząd polski na uchodźstwie 1939–1945. Organizacja, personalia, polityka. Gdy autor omawia zagadnienie inicjatywy rządu polskiego z 10 grudnia 1942 r., nie podaje, że wystosowany wówczas dokument miał charakter noty dyplomatycznej, oraz nie wymienia nawet z nazwiska osoby, która ją podpisała, oględnie odnosząc się zresztą do jej treści. Nie wiemy ponadto, czy był to sukces dyplomacji polskiej, czy przeciwnie – na tle innych państw – pewna norma odpowiadająca innym tego typu wystąpieniom pozostałych rządów europejskich. Podajmy jeszcze inne przykłady. Swoje „odpowiednie” miejsce tematyka żydowska ma także w innej ważnej publikacji. Jest nią wydana w 1999 r. bardzo udana synteza historii dyplomacji w latach 1939–1945 pod redakcją Waldemara Michowicza. Problematyka żydowska znalazła się w rozdziale Varia, czyli niejako na obrzeżach głównego dyskursu. Znamienne w wypadku tej pozycji jest także to, że w rozdziale na temat walki dyplomacji z propagandą niemiecką więcej miejsca w kontekście żydowskim poświęcono obu tzw. czarnym księgom niż Holokaustowi, który jest tu raczej niedopowiedzianą kwestią – występuje tylko „wątek planowanego wymordowania ludności żydowskiej”. Zaskakujące jest również to, że w ciągu wielu lat wśród tych specjalistów nie pojawiła się szersza refleksja, że kwestia żydowska, a szczególnie Holokaust, była istotnym zagadnieniem. Zagłada wszak to nie tylko zjawisko polegające na bezprecedensowej zbrodni, lecz również motyw czy pretekst do skomplikowanej gry politycznej. A taką przecież rząd polski, na czele z dyplomacją, prowadził na arenie międzynarodowej, zmierzając do odbudowy państwa po zakończeniu II wojny światowej.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę „Stan badań nad pomocą Żydom na ziemiach polskich pod okupacją niemiecką – przegląd piśmiennictwa" bezpośrednio pod tym linkiem!
Odnotujmy, że pierwszym, który dostrzegł wagę zagadnienia żydowskiego i Holokaustu w kontekście polityki zagranicznej rządu RP na uchodźstwie, był David Engel. W rozdziale II swojej publikacji skupił się m.in. na takich kwestiach jak na przykład: potrzeba kreowania liberalnego obrazu rządu w oczach aliantów (powiązana z zagadnieniem wsparcia przez organizacje żydowskie starań o utrzymanie wschodniej granicy RP) oraz możliwość otrzymania pomocy Żydów dla sprawy polskiej lub przeciwnie – szkodzenie tej inicjatywie. Pomijając zasadność tych związków w takiej interpretacji, symptomatyczne jest, że w stosunkowo nowym polskim opracowaniu z 2013 r. o wojennych losach i działaniach MSZ, wydanym przez współcześnie działające MSZ, oraz wspartym wiedzą polskich specjalistów zajmujących się dyplomacją, nie ma ani słowa o Żydach i Zagładzie.
Na tym tle wyróżnia się biografia Edwarda Raczyńskiego autorstwa Krzysztofa Kani, w której znalazły się wątki dotyczące Zagłady. Generalnie jednak należy stwierdzić, że polskie środowisko naukowe zajmujące się czy to rządem na uchodźstwie, czy wprost dyplomacją w ciągu wielu lat spychało i spycha nadal tematykę Zagłady na margines lub ją przemilczało, co wnosimy z braku szerszej refleksji w tym przedmiocie i nieobecności wątków związanych z Holokaustem w pracach tego kręgu historyków. Zasygnalizujmy jednak, że ostatnio reprezentant środowiska polskich badaczy zajmujących się dyplomacją, Piotr Długołęcki, przygotował na temat postawy rządu RP na uchodźstwie wobec Holokaustu artykuł przyczynkarski, który zostanie omówiony oddzielnie w części szczegółowej, tak jak pozostałe prace ważne dla podjętego tematu.
Ostatnia uwaga o charakterze ogólnym dotyczy podstawy źródłowej, na jakiej powstała przytłaczająca większość prac będących przedmiotem niniejszego stanu badań. Choć przyczyniają się one do poszerzenia wiedzy, m.in. na interesujący nas temat, jednak zaprezentowana w nich baza archiwalna jest dalece niepełna. Kwerendy w aktach MSZ są z reguły przeprowadzone selektywnie i wycinkowo, co powoduje, że bardzo wiele tez i wniosków przedstawionych przez autorów jest wątpliwych i musi podlegać wielu korektom. Komentarza wymaga szczególnie fakt, że wciąż prawie niewykorzystywany jest kluczowy zespół Ministerstwa Spraw Zagranicznych przechowywany w Hoover Institution Archives. Składa się na niego 617 jednostek aktowych (każda liczy po około 20 odrębnych pudeł). Łącznie zasób ten liczy ponad pół miliona kart. Brak dogłębnej penetracji tych archiwaliów odbija się zatem negatywnie na jakości historiografii tak polskiej, jak i anglojęzycznej odnośnie do omawianego tematu i zmusza do postawienia pytań o przyczyny tego stanu rzeczy. Ów zbiór akt jest przecież bodaj największym zasobem dokumentacji dotyczącej wojennej działalności dyplomacji, a paradoksalnie najrzadziej wykorzystywanym i najsłabiej poznanym przez historyków zajmujących się kwestią żydowską w czasie II wojny światowej. Wątek źródłowy jeszcze nieraz powróci w części szczegółowej, ponieważ sprawa ta ma bodaj kluczowe znaczenia dla diagnozy stanu badań. Lepiej wykorzystane są inne zespoły MSZ przechowywane w Archiwum Akt Nowych i w Instytucie Polskim i Muzeum im gen. Sikorskiego oraz spuścizna placówek dyplomatycznych zdeponowana w archiwach krajowych. Wspomnijmy przy tej okazji również o istnieniu ważnych wydawnictw źródłowych, jak na przykład: Polskie dokumenty dyplomatyczne czy Protokoły posiedzeń Rady Ministrów Rzeczypospolitej Polskiej, z których wyłania się szerszy kontekst polityczny i dzięki którym otrzymujemy namiastkę wiedzy o kwestiach pomocowych.