Polen-Jugendverwahrlager Litzmannstadt. Niemiecki obóz dla polskich dzieci
Polen-Jugendverwahrlager der Sicherheitspolizei in Litzmannstadt – prewencyjny obóz policji bezpieczeństwa dla młodzieży polskiej w Łodzi. Nazwa ta powstała na użytek zewnętrzny, miała stwarzać pozory, że obóz ma charakter zaradczy i będzie pomocny w należytym wychowaniu polskich dzieci… Zachowaniu pozorów służyło też funkcjonujące w obozie stanowisko „wychowawcy”. Ten prewencyjny z nazwy obóz nosił wszelkie znamiona obozu koncentracyjnego. Nie był tak rozbudowany, jak obóz w Oświęcimiu, nie miał komór gazowych i pieców krematoryjnych, ale nie bez powodu jest nazywany Małym Oświęcimiem. Warunki panujące w łódzkim obozie, głodzenie dzieci, ciężka fizyczna praca ponad ich siły, brak opieki medycznej, fatalne warunki sanitarne, bicie i znęcanie się z wyjątkowym okrucieństwem oraz wszechobecny strach – doprowadzały do wyniszczenia fizycznego i psychicznego, a w konsekwencji do śmierci małych więźniów.
Obóz utworzony został wewnątrz innego piekła – getta żydowskiego, ale nie był z nim powiązany w żaden formalny sposób. Zlokalizowano go pomiędzy ulicami: Górniczą, Bracką, Emilii Plater i w sąsiedztwie cmentarza żydowskiego. Jego popularna powojenna nazwa – Obóz przy ulicy Przemysłowej – pochodzi od nazwy ulicy, przy której znajdowała się brama główna. Skąd pomysł utworzenia obozu? Tak mówił o tym Heinrich Himmler:
Na naszych wschodnich terenach Niemiec, szczególnie w Okręgu Warty, zaniedbanie młodzieży polskiej rozwinęło się poważnie i stanowi groźne niebezpieczeństwo dla młodzieży niemieckiej. Przyczyny tego zaniedbania leżą przede wszystkim w nieprawdopodobnie prymitywnym standardzie życia Polaków. Wojna rozbiła wiele rodzin, a uprawnieni do wychowania nie są w stanie spełniać swych obowiązków, polskie szkoły zaś zamknięto. Stąd też dzieci polskie, wałęsające się bez jakiegokolwiek nadzoru i zajęcia, handlują, żebrzą, kradną, stając się źródłem moralnego zagrożenia dla młodzieży niemieckiej.
I tak, żeby uchronić od „moralnego zagrożenia” niemiecką młodzież, do obozu w Łodzi, bez wyroków sądowych, kierowano polskie dzieci zatrzymane na ulicach i dworcach, bezdomne, osierocone. Dzieci, których rodzice odmówili podpisania Volkslisty, zostali aresztowani, wywiezieni do obozów koncentracyjnych lub na roboty do Niemiec. Dzieci członków ruchu oporu i więźniów politycznych, uważane przez Niemców za „dzieci terrorystów polskich”. Dzieci z domów dziecka i zakładów wychowawczych, aresztowane za uprawianie drobnego handlu ulicznego, schwytane podczas łapanek ulicznych. Bardzo pojemnym określeniem było „wałęsanie się” – pod takim pretekstem niemieckie władze okupacyjne mogły umieścić w obozie każde napotkane polskie dziecko. Obóz przeznaczony był dla dzieci z terenów włączonych do III Rzeszy. Osadzano w nim jednak również małoletnich z Generalnej Guberni i polskie dzieci z Niemiec, Francji i ZSRR. Obóz macierzysty podzielony był na dwa podobozy: dla chłopców i dla dziewcząt. Podobóz dla dziewcząt odgrodzony był od pozostałej części obozu wysokim murem. Na terenie przeznaczonym dla dziewcząt więziono także dzieci do 8 roku życia. W części chłopięcej przebywali więźniowie w wieku od 8 do 16 lat. Po ukończeniu 16 roku życia dzieci wywożone były do niemieckich obozów koncentracyjnych dla dorosłych lub na roboty przymusowe w głąb Niemiec.
Obóz rozpoczął działalność 11 grudnia 1942 roku, choć zamysł jego utworzenia powstał wcześniej, jeszcze w 1941 roku. Funkcjonował do 18 stycznia 1945 roku. Ile dzieci przeszło przez obóz w trakcie 25 miesięcy jego istnienia? Określenie dokładnej liczby więźniów – wobec braku pełnej dokumentacji – jest niemożliwe. Z tej samej przyczyny nie do ustalenia jest liczba zgonów. Hitlerowcy starannie zacierali ślady zbrodni. Podczas ewakuacji wywieźli bądź zniszczyli dokumentację obozu. W monografii Józefa Witkowskiego Hitlerowski obóz koncentracyjny dla małoletnich w Łodzi wydanej w 1975 roku autor podaje informację, że w obozie przebywało co najmniej 12–13 tysięcy dzieci. Natomiast według najnowszych badań historyków i ustaleń łódzkiego Instytutu Pamięci Narodowej, przez dwa lata istnienia obozu więziono w nim 2 do 3 tysięcy dzieci. Nawet jeśli przez ten obóz przeszło nie kilkanaście, a kilka tysięcy dzieci, to wcale nie znaczy, że zbrodnie, które w nim popełniono, są mniejsze.
Wyzwolenia doczekało około 900 małych więźniów, w tym kilkadziesiąt dziewczynek z filii obozu w Dzierżąznej. Wielu z nich było chorych, w stanie krańcowego wyczerpania. 18 stycznia 1945 roku, kiedy bramy obozu stanęły otworem, część dzieci opuściła go, szukając w mieście jedzenia i pomocy. Próbowały dostać się do domów, zwłaszcza te, które mieszkały w Łodzi. Inne zostały na terenie obozu, skąd zabrano je do Miejskiego Pogotowia Opiekuńczego. Te dzieci na zawsze straciły radość dzieciństwa i zaufanie do dorosłych. Kiedy znalazły się na wolności, z trudem dostosowywały się do normalnego życia.
Nie pasowały do niego. Skutki pobytu w obozie pozostawiły trwałe ślady na ich zdrowiu fizycznym i psychicznym. Po wojnie pamięć o obozie uległa zapomnieniu. Na teren, na którym usytuowany był obóz, wracali przedwojenni mieszkańcy. W 1947 roku rozpoczął się program rewitalizacji Bałut. Z czasem na terenie byłego obozu i dookoła niego zbudowano szkoły i osiedle mieszkaniowe złożone z czteropiętrowych bloków. 9 maja 1971 roku w parku im. Promienistych (od początku lat 90. XX w. jest to park im. Szarych Szeregów), u zbiegu ulic Brackiej i Staszica, został odsłonięty Pomnik Martyrologii Dzieci, powszechnie nazywany w Łodzi pomnikiem Pękniętego Serca. Pomnik stoi w sąsiedztwie byłego obozu, ale poza jego terenem. Budowę pomnika podjęto z inicjatywy wychowanków Ośrodka Szkolno-Wychowawczego dla Dzieci Głuchych w Przemyślu. Autorami projektu Pękniętego Serca są Jadwiga Janus i Ludwik Mackiewicz. Przed pomnikiem znajduje się metalowa płyta z napisem: „Odebrano Wam życie, dziś dajemy Wam tylko pamięć”. Po wojnie doszło do procesów kilku nadzorców i „wychowawców” obozu. Między innymi w 1945 roku ujęto i osądzono Edwarda Augusta i Sydonię Bayer. Wyrokiem Specjalnego Sądu Karnego w Łodzi zostali skazani na karę śmierci. W obu wypadkach prezydent nie skorzystał z prawa łaski i wyroki zostały wykonane. W 1974 roku odbył się proces Genowefy Pohl vel Eugenii Pol, która wyrokiem Sądu Wojewódzkiego w Łodzi została skazana na 25 lat pozbawienia wolności. Polen-Jugendverwahrlager der Sicherheitspolizei in Litzmannstadt – obóz po dziś dzień mało znany, nadal leży poza granicami naszej świadomości, naszego poznania, a nawet naszej wyobraźni… To miejsce, w którym prawo chroniące dzieci umarło z chwilą jego powstania. Pisząc tę książkę, zrezygnowałam z wszelkiego komentarza.
Pokazuję tylko, albo aż, krótkie scenki z obozowego życia. Jakakolwiek ocena jest zbędna, słowa zbyt słabe, by oddać bestialstwo, bezmiar cierpienia i krzywdy, jakich doznały dzieci w łódzkim obozie przy ulicy Przemysłowej.
Janusz Korczak mówił: „Ilekroć odłożywszy książkę, snuć zaczniesz nić własnych myśli, tylekroć książka cel zamierzony osiąga”. Mam nadzieję, że lektura tej książki poruszy Wasze serca i umysły. Bo nie wolno nam dopuścić, by to, co się wydarzyło w obozie dla polskich dzieci w Łodzi, poszło w zapomnienie.